Z ekranizacji komiksów Alana Moorea zdecydowanie bardziej przypadł mi do gustu "Liga niezwykłych dżentelmenów". Kiedyś przeczytałem o tym filmie że "porównywanie go do roku 1984 Orwella to jak porównywanie Stachurskiego do Toma Waitsa. Owszem oboje śpiewają z chrypką, ale na tym podobieństwa się kończą". Nie ukrywam że podpisuje się pod tą opinią. Film nie jest ani dobrą antyutopią, ani ekranizacją komiksu, ani filmem akcji. Niby wszystkiego ma po trochu, ale proporcje się chyba Wachowskim porypały. Podobnie jak toszsamość seksualna. Niby można obejrzeć, ale w przeciwieństwie do koleżanki powyżej nie rzucił mnie na kolana. Nic czego nie było ( wbrew nadęciu), a rzemiosło średnie.
"I wówczas, jakby dla ostatecznego i nieodwołalnego pchnięcia mnie do upadku, zjawił się duch Przekory. Filozofia nie zdaje sobie żadnej z tego ducha sprawy. A jednak wieżę w to święcie, jak w istnienie własnej duszy, że przekora jest jednym z pierwotnych popędów ludzkiego serca - jedną z niepodzielnych, pierwiastkowych władz lub uczuć, które nadają kierunek charakterowi danego człowieka. Któż, popełniając czyn niedorzeczny lub nikczemny, nie dziwił się po stokroć tej prostej oczywistości, iż wiedział, że winien go był nie popełniać? Czyż pomimo doskonałości naszego rozsądku nie mamy nieustannych zakusów do naruszania tego, co jest Prawem, dla tej po prostu przyczyny, iż wiemy właśnie,że jest to - Prawo?"
Edgar Allan Poe "Czarny Kot"