Forum Dragon Ball Nao

» Gravitation

clio Kobieta
niestowarzyszona
Admin no onēsan

niestowarzyszona<br />Admin no onēsan
clio
Wiek: 44
Dni na forum: 5.818
Plusy: 3
Posty: 1.272
Skąd: Kuopio, Suomi
Właśnie obejrzałam to anime po raz trzeci w życiu i zapragnęłam napisać na jego temat dwa słowa. Osobiście nie sądzę, by wielu użytkowników tego forum znało ten serial - chyba tylko z nazwy, bo jest to anime dość popularne. Przynajmniej pośród pewnych grup. Natomiast może znajdą się użytkowniczki, które miały okazję widzieć tę sympatyczną serię.

Skupię się na anime, albowiem tylko z nim miałam okazję się zapoznać. 13-odcinkowa seria TV bazuje na mandze o tym samym tytule i powstała w latach 2000-2001. Jest to opowieść o znajomości młodego wokalisty wschodzącej kapeli rockowej (popowej? czort wie z tymi Japońcami...) z autorem poczytnych romansów. Historia zaczyna się w momencie, kiedy 19-letni Shuuichi Shindou spotyka w parku nieznajomego, który w krótkich słowach krytykuje jego talent jako twórcy tekstów. Shuuichi czuję się zrozumiale urażony tą krytyką i postanawia wymóc na nieznajomym przeprosiny. Będąc osobą upartą, powoli zaprzyjaźnia się z mężczyzną, który okazuje się być Yukim Eirim, niezwykle popularnym autorem bestsellerów o miłości, nominowanym między innymi do krajowej nagrody literackiej.

Drugim, równie ważnym i bezsprzecznie wiążącym się wątkiem, jest historia kariery muzycznej zespołu Bad Luck, którego wstępnie wszystkimi dwoma członkami są Shuuichi - wokalista, i Hiro - gitarzysta. Serial opowiada o wznoszeniu się na szczyt, o manipulacjach w świecie showbusinessu, o sławie, marzeniach i wyborach. Mnie osobiście niezmiernie podoba się ukazanie, jak mocno powodzenie zawodowe człowieka zależy od jego szczęścia w życiu prywatnym. Trzeba po prostu zobaczyć te codzienne huśtawki nastroju Shuichiego - jego koledzy musieli się przyzwyczaić, że rankiem w studio nagrań zastaną go albo w euforii, albo w depresji

Jest to anime obyczajowe, bez żadnych hokus-pokus i magicznych mocy, natomiast nie brakuje w nim, momentami absurdalnego, humoru. Postacie są pokazywane w ujęciach sd czy innych kawaii formach, menedżer kapeli ma skłonności do ataków histerii, podczas których zwykle zmienia się w tornado (literalnie), Shuuichi średnio raz na odcinek przebiera się... za cokolwiek, zaś jego nowy menedżer jest autentycznym amerykańskim komandosem. I tak dalej. Natomiast fabuła według mnie stoi na wysokim poziomie, jest ciekawa i wciągająca, a akcja wartka. 13-epizodów opowiada o wydarzeniach z kilku tygodni, podczas których w życiu przynajmniej niektórych bohaterów dokonują się ogromne zmiany.

Same postacie - oczywiście - są świetne, jak to w m&a bywa. Shuuichi jest energiczny, pozytywny i pełen dobrej woli. Dąży do swoich celów i troszczy się o bliskich, choć czasami może za bardzo się przejmuje. Hiro jest bardziej luzacki, niemniej jednak darzy Shuuichiego ogromną przyjaźnią i okazuje mu wsparcie w każdej sytuacji. Yuki to oczywiście najbardziej cool postać w tej serii - zdystansowany, zamknięty w sobie, oszczędny w słowach. Pozostali bohaterowie również mają świetnie narysowane charaktery, a przynajmniej jednego z nich można posądzić o kompletne wariactwo. (Yo, Ryu-chan!)

Jako że jest to anime o tematyce m.in. muzycznej, ścieżka dźwiękowa gra ogromną rolę - podkład muzyczny jest mocno delikatny i raczej nadaje tło dla akcji, natomiast piosenki wpadają w ucho i przyciągają uwagę od razu. W Sleeplees Beauty jestem absolutnie zakochana od roku 2003 (kiedy to prawdopodobnie widziałam Gravitation po raz pierwszy). Dobrze są według mnie dobrane głosy postaci, z arcymistrzem Kazuhiko Inoue w roli Yukiego - dla niekumatych podam, że to Kakashi z Naruto.

Anime to ukazuje grupę ludzi, ich związki, ich zależności, ich troskę o siebie. Ukazuje uczucia - pozytywne i negatywne, ambicje, cierpienie i krzywdę. Ukazuje, jak kruchą sprawą jest związek dwojga ludzi, zwłaszcza mocno się od siebie różniących i mających za sobą różne doświadczenia. Osobiście uważam, że postać Yukiego przedstawiona jest fantastycznie (spojlerowo stwierdzę, że świetny kąsek dla psychiatry), aczkolwiek trudno to wyłapać od razu. Historia związku Shuuichiego z Yukim to historia z jednej strony bezwarunkowego uczucia, a z drugiej całkowicie sprzecznych emocji: obawy przed odrzuceniem oraz pragnienia bycia z drugim człowiekiem. W miarę rozwoju serii dowiadujemy się więcej o Yukim i przyczynach, dla których postępuje tak, a nie inaczej, co jest jednym z kluczowych wątków tego anime. Co podoba mi się w tej serii, to brak zbytniego patosu - nawet jeśli napisałam, że anime to opowiada o uczuciach. Tym razem nie jest to żaden epos. I z drugiej strony, mam wrażenie, że wszystko to nie jest za słodkie, zbyt sentymentalne - o co byłoby łatwo.

No i na koniec - spojlerowo, więc nie czytać!!! Jak napisałam, postać Yukiego to kąsek dla psychiatrów. Oczywiście, lubiłam Yukiego już po pierwszym obejrzeniu serii, jednak stwierdziłam, że teraz lubię go znacznie bardziej - kiedy go rozumiem. I jest mi go oczywiście żal - jako człowieka, który w młodym wieku został skrzywdzony, którego zaufanie zostało zawiedzione, co doprowadziło do jeszcze większej tragedii. Człowieka pogrążonego w przewlekłej depresji i cierpiącego na szereg innych zaburzeń. Fascynujące jest oglądać jego stosunek do Shuuichiego - chwilami pełen oddania, chwilami będący samą ucieczką, a obie wersje to jest prawdziwy Yuki. Nic dziwnego, że nie wie, czego tak naprawdę chce, skoro tak krucha jest jego psychika za fasadą. I jedynym lekarstwem jest uczucie Shuuichiego: stałe, niezmienne, pełne ciepła i troski. Niezależnie od tego, jak zostanie potraktowany, Shuuichi będzie zawsze wracał. Niezależnie od tego, jak wiele razy Yuki ucieknie, Shuuichi zawsze go znajdzie. Jeśli Yuki zdecyduje się zaufać Shuuichiemu, jego życie będzie odrobinę łatwiejsze.

Jedną rzeczą, która mnie mocno poruszyła w tym anime, jest troska, jaką darzy Yukiego rodzina. Młodszy brat i starsza siostra, a przede wszystkim szwagier, starają się z całych sił chronić Yukiego, choć ich metody mogą być momentami kontrowersyjne czy przesadzone. Podejrzewam, że przy pierwszym oglądaniu serialu uważałam to za zbytnie wtrącanie się do jego życia - zwłaszcza że sam Yuki starał się od wszystkich zdystansować i niewątpliwie uważa ich troskę za męczącą, jednak teraz mam trochę odmienne zdanie. Może i Yuki chciałby, aby zostawiono go samemu sobie, niemniej jednak byłoby to ostatnią rzeczą, jaką mogliby zrobić jego krewni, dla których jest autentycznie ważny, niezależnie od tego, jak ich traktuje.

I na koniec - już nie spojler. Oczywiście, nie napisałam tego, ale nie można mieć wątpliwości, jakiej natury jest znajomość Shuuichiego z Yukim. Mimo to nie uważam, by było to jakimś szczególnym kontrargumentem dla obejrzenia tego anime. Jak wspomniałam, jest to wielowątkowe anime obyczajowe, które porusza ważne tematy. Jeśli ktoś oczekuje jakiejkolwiek erotyki, zawiedzie się - dlatego śmiało polecam ten serial wszystkim, którzy mają ochotę na krótką przygodę z anime.

"Dom jest tam, gdzie ktoś o Tobie myśli"
"Ore to koi, onna"
"Even though I'm worthless... thank you... for loving me...!"

Obraz
kirin.pl

Son Mati Mężczyzna
Super Saiyanin
Super Saiyanin
[ Klan Kaeshi ]
Son Mati
Wiek: 32
Dni na forum: 5.748
Plusy: 1
Posty: 360
Skąd: Czerwionka-Lesczyny
clio, jak ty wszystko potrafisz pięknie opisać, aż brak słów.
A widzisz, znalazł się użytkownik. Po tym, jak byłem pod wrażeniem Loveless i zaprezentowanego w nim shonen-ai (teraz już przeszło, lecz jak anime jest romantyczne to nie przeszkadza mi kwestia płci), obejrzałem i to. I jak najbardziej mi się podobało. Powiem swoimi szarymi słówkami, że Yuki i Shuuichi tworzyli niesamowity duet - on, wesoły i pełen życia rockowiec oraz on, zamknięty w sobie pisarz. Lecz najbardziej zapadła mi w pamięci muzyka, która była po prostu świetna.
Choć momentem w fabule, który dotknął mnie najbardziej była końcówka OVA - kiedy to ci oboje rozumieli się poprzez swoją muzykę i poezję.

"Najpiękniejszy uśmiech posiadają ci, którzy rzadko się uśmiechają"
clio Kobieta
niestowarzyszona
Admin no onēsan

niestowarzyszona<br />Admin no onēsan
clio
Wiek: 44
Dni na forum: 5.818
Plusy: 3
Posty: 1.272
Skąd: Kuopio, Suomi
No proszę, brawa dla użytkownika Fajnie to, co napisałeś: "jak anime jest romantyczne to nie przeszkadza mi kwestia płci". A ja chyba muszę obejrzeć OAV, bo jakoś nie miałam z nimi przyjemności.
I dziękuję za miłe słowa!

(PS. Zgadzam się z Twoją sygnaturą - patrz: Janne Ahonen )

"Dom jest tam, gdzie ktoś o Tobie myśli"
"Ore to koi, onna"
"Even though I'm worthless... thank you... for loving me...!"

Obraz
kirin.pl

Mateusz Mężczyzna
^Recenzent
Recenzent
[ Klan Tokugawa ]
Mateusz
Wiek: 29
Dni na forum: 5.968
Plusy: 10
Posty: 2.892
Skąd: Mielec
Sam nie wiem co mogę napisać. Clio wszystko opisała i nie dała mi pola manewru. Mogę jedynie napisać co odczuwałem oglądając Gravitation i tak też uczynię.
Serię oglądałem na kreskowki.fani.pl w pierwszych odcinkach denerwowałem się z powodu napisów, które momentami znikały po sekundzie. Jednakże anime wciągnęło mnie i nie dałem za wygraną.
Postać Erima bardzo mnie zaciekawiła, zawsze lubiłem takie charaktery, które nie owijają w bawełnę.
Niektóre elementy było dosyć zabawne, ale za często używane bądź zbyt nierealistyczne np. kiedy Shuuichi skoczył z samolotu i po chwili wstał, albo kiedy rozwalał drzwi lub ściany itp., tego było za dużo.
Kiedy pierwszy raz ujrzałem prezesa myślałem, że to kobieta. W dodatku miał nawet głos kobiecy. Potem nastąpiło wielkie zdziwienie.
Muzyka bardzo mnie przyciągnęła, wpadła w ucho. Szkoda, że w anime słyszymy tylko kilka utworów.
Zupełnie zaskoczyło mnie zakończenie. Miałem nadzieję, że koniec będzie bardziej wciągający, rozwiązujący wszystkie sprawy.
Nie miałem jeszcze styczności z OAV, wczoraj w nocy już mi naładowano, niestety musiałem iść spać

Obraz
clio Kobieta
niestowarzyszona
Admin no onēsan

niestowarzyszona<br />Admin no onēsan
clio
Wiek: 44
Dni na forum: 5.818
Plusy: 3
Posty: 1.272
Skąd: Kuopio, Suomi
Dziś chciałabym napisać na temat mangi. Oto bowiem zaraz po weekendzie udałam się do lokalnego wypasionego sklepu z mangami i zaopatrzyłam się w całą 12-tomową serię Gravitation (plus tom cyklu Gravitation EX, jeszcze nie przeczytany). Fajnie było wejść do sklepu, pokazać na serię na półce i powiedzieć: "Biorę wszystkie tomy." To dla mnie rzecz niezwyczajna, albowiem jestem raczej osobą, która najpierw się zapoznaje, a dopiero potem kupuje na własność - jeśli się spodoba - ale że teraz mogę sobie pozwolić, kupuję ryzkownie to, na co mam ochotę. Nie ma jak być burżujem. W każdym razie miałam trochę obaw odnośnie tego, czy manga przypadnie mi do gustu, ale teraz, po przeczytaniu, stwierdzam, że warto było.

Ten post siłą rzeczy będzie zawierał niejako porównanie mangi i anime. Nie potrafię powiedzieć na czyją korzyść to porównanie wypadnie - to chyba każdy musi sam ocenić. Osobiście jestem zdania, że zarówno manga, jak i anime, trzymają swój poziom i są po prostu dobre. Niemniej jednak się różnią. Myślę, że nie ma sensu rozpisywać się na temat różnic w fabule - te występują i opowiadają, co działo się przed i po akcją anime. Notabene jedyną poważną różnicą fabuły anime w stosunku do mangi jest zakończenie anime. Seria TV bazuje luźno na pierwszych 7-8 tomach, jednak później akcja mangi zrobiła się tak zwariowana, że po prostu nie pasowała do klimatu anime, toteż twórcy serialu zdecydowali się zakończyć w tym miejscu.

Fragmenty, o których mówię, to wstęp do historii - pokazanie Shuuichiego i Hiro jeszcze w liceum, podczas gdy w anime spotykamy ich już jako absolwentów szkół. Dalsza zaś część mangi opowiada o kolejnych wyzwaniach, jakie stoją przed kapelą Bad Luck. Ukazują też konsekwentny rozwój relacji Shuuichi-Yuki.

W stosunku do mangi anime jest wygładzone i stonowane, manga jest o wiele bardziej dynamiczna i żywa, a na upartego można nazwać ją kompletnie zwariowaną. Stonowanie anime sprawia, że jest ono łatwiejsze w odbiorze i zrozumieniu, fabuła została w jakiś sposób uproszczona (choć z drugiej strony zawiera także elementy, których nie znajdziemy w mandze), a przede wszystkim postacie zrobiły się bardziej... hmm... tu mi brak słowa. Wyraziste? Konkretne? Jednoznaczne? Schematyczne? Nie jestem w stanie określić tego zjawiska, ale w którymś momencie czytania mangi doszłam do wniosku, że postacie w mandze są bogatsze wewnętrznie, bardziej rozwinięte charakterologicznie i osobowościowo, prezentują szersze spektrum zachowań, są bardziej... ludzkie i rzeczywiste. Postacie w anime są łatwiejsze do zrozumienia, właśnie z uwagi na to wygładzenie, doprowadzenie do standardów. Wiem, że brzmi to sprzecznie, ale postaram się wyjaśnić najlepiej jak umiem: postacie w mandze są w naturalny sposób skomplikowane, podczas gdy postacie w anime zostały w sztuczny sposób dopasowane do schematów bohatera. Jako przykład mogę przedstawić postać Toumy, który już w anime robi wrażenie swoją bezwzględnością, jednak w mandze wywołuje bardzo gwałtowne emocje i ciarki na plecach. O ile w anime Touma wydaje się osobą raczej zrównoważoną, o tyle w anime obserwujemy go w pełnym spektrum zachowań. Jest w stanie postąpić bardzo podle i "zabić dla swoich celów", ale jednocześnie jest w stanie zupełnie autentycznie płakać w ramionach żony nad swoimi błędami i przejmować się jej stanem. Drugą postacią, która przychodzi na myśl, jest Yuki. Nie chcę powiedzieć, że w serii tv jego postać jest schematyczna - nic z tych rzeczy, Yuki jest świetną postacią, jednak w mandze także i jego cechy zostają podkreślone w każdym możliwym kierunku. W mandze Yuki jest naprawdę wredny i ma większe problemy z samym sobą niż w anime. To jest przekonujące.

Natomiast nie ulega wątpliwości, że przez te zabiegi anime jest bardziej a) poważne, b) romantyczne. Fabuła nie jest rozrywana we wszystkie strony i wszystkie kierunki, koncentruje się niejako na jednej wizji i jednej płaszczyźnie. Myślę, że dlatego anime robi tak duże wrażenie - a robi.

Wspomniane wyżej uproszczenie widzi się także w kwestii fabuły, i w tym wypadku uważam, że manga stoi ponad anime. W serii TV widzimy kilka scen, które jakby zostały urwane w połowie, a ich znaczenie nie zostało wyjaśnione - manga tymczasem dokładnie i dobitnie stwierdza, co się w tamtym momencie tak naprawdę działo. Mam wrażenie, że w przypadku anime cierpimy z powodu nieco nieudolnie przeprowadzonej cenzury. Twórcy wiedzieli, że niektóre sceny są ważne dla fabuły, toteż nie mogli się ich pozbyć, w kiepski jednak sposób zaadaptowali je na potrzeby serialu. Tu przychodzi mi na myśl przede wszystkim konfrontacja Shuuichiego z Aizawą z ASK. Przyznam szczerze, że choć oglądałam serial trzy razy, nie zdołałam pojąć, o co właściwie w tej scenie szło i co właściwie biednemu Shuuichiemu zrobiono. Manga stwierdza jasno i dobitnie, że chłopak został zgwałcony na polecenie Aizawy, ponieważ nie zgodził się na współpracę oznaczającą wydanie Yukiego, a chciał go i jego prywatność chronić za wszelką cenę.

Co mi się podoba w mandze, to ukazanie pełni rozwoju związku Shuuichiego z Yukim. W poście na temat anime napisałam, że Shuuichi może być jedynym lekiem na problemy Yukiego. W mandze jest to właśnie ukazane: jak Yuki powoli zaczyna sobie zdawać sprawę także z własnego zaangażowania w ich związek, jak zaczyna to akceptować i jak zaczyna z własnej woli wychodzić Shuuichiemu naprzeciw. W anime zostało pokazane, że znajomość z Shuuichim była dla Yukiego na swój sposób toksyczna - ponieważ otwierała rany z przeszłości - jestem jednak pewna, że jeśli uda mu się przeżyć ten największy szok, wówczas droga naprzód będzie już łatwiejsza. Tak właśnie jest w mandze. Scena, w której pani psychiatra mówi Yukiemu, że nie musi go już dłużej leczyć, ponieważ Yuki pozwolił przeszłości odejść w przeszłość i znalazł w teraźniejszości to, co jest dla niego najważniejsze, jest jedną z kulminacyjnych i najważniejszych scen. Uważąm tę mangę za świetne przedstawienie procesu, jaki dokonał się w człowieku - poprzez te wszystkie sceny traktowania przedmiotowego, mówienia ważnych słów bez emocji, aż do prawdziwego i autentycznego zaangażowania. Kiedy Yuki przestał widzieć w Shuuichim materiał zastępczy, zabawkę do uciech seksualnych czy zaspokojenie kaprysu, a odebrał go jako jego samego, ważną osobę i kogoś, kogo chce się widzieć szczęśliwym.

Wciąż twierdzę, że Yuki Eiri jest świetną postacią - zarówno w mandze, jak i w anime. Pewnie nie ma tu nikogo zainteresowanego psychiatrią, ale i tak powiem, że jest cudnym przykładem osoby cierpiącej na tzw. zaburzenie dysocjacyjne, "podzieloną osobowość". (I osobiście jestem z siebie niezmiernie dumna, że zdiagnozowałam go jedynie na podstawie jego specyficznego zachowania w anime, gdzie poza tym nie było ani słowa na temat jego dolegliwości - dopiero manga nazywa rzeczy po imieniu.) To jest człowiek, który jednego dnia postępuje tak, a drugiego w sposób zupełnie odwrotny. Który wydaje się, jakby nie wiedział, czego naprawdę chce. Który w rzeczy samej sprawia wrażenie dwóch zupełnie różnych ludzi w jednym ciele. Maki Murakami wykonała świetną robotę w kreacji Yukiego i za to ma u mnie ogromnego plusa.

I to chyba tyle. Kreska mangi jest ładna, choć styl wyraźnie ewoluuje z rozwojem, co widać wyraźnie na przykładzie Shuuichiego, który pod koniec wygląda już prawie tak jak w anime, a na początku... zupełnie inaczej Niemniej jednak absolutnie najsłodsza w jego przypadku rzecz pozostaje niezmieniona: jego oczy, kiedy je sobie wypłakuje. Tego nie da się opisać, to trzeba po prostu zobaczyć (Wygląda tak okropnie, że Yuki za każdym razem mówi mu: "Umrzyj" ) Gdybyście mieli kiedyś okazję zapoznać się z tą mangą - polecam!

"Dom jest tam, gdzie ktoś o Tobie myśli"
"Ore to koi, onna"
"Even though I'm worthless... thank you... for loving me...!"

Obraz
kirin.pl

Stokrot Kobieta
Wojownik
Wojownik
Stokrot
Wiek: 41
Dni na forum: 5.544
Posty: 44
Skąd: Łódź
Do napisania o „Gravitation” przymierzałam się już od jakiegoś czasu, ale jakoś nie mogłam się zebrać. Wreszcie jednak zebrałam wenę, wymierzyłam jej solidnego metaforycznego kopniaka i niniejszym piszę, bo seria niewątpliwie zasługuje na komentarz. Co prawda Clio napisała powyżej niemalże wszystko, co i ja mogłabym napisać, ale postaram się dorzucić swoje 3 grosze. Anime zdecydowanie mi się podobało, zarówno od strony wizualnej (kreska jest bardzo ładna, a stężenie bishounenów na cm2 ekranu sięga górnych granic normy , jak i fabularnej. Tematykę serii pokrótce przybliżyła już Clio, więc nie będę się nad tym długo rozwodzić; powiem tylko, że podoba mi się sposób, w jaki równoważą się, przeplatają i uzupełniają dwa główne wątki (czyli z jednej strony historia zespołu, z drugiej – uczucia między Shuuichim a Yukim). Przekonująco wypada też połączenie elementów komediowych ze zdarzeniami poważnymi czy wręcz dramatycznymi; choć zdarzają się niekiedy sytuacje, gdy stojący na skraju absurdu humor może troszeczkę razić (finał serii!). Na ogół jednak idealnie rozluźnia on atmosferę – szczególnie zaś, gdy na scenę wkracza Ryuuchi-san (który jest postacią na tyle pokręconą, że zasługuje na oddzielny akapit ).

Jeśli idzie o postacie, to pomijając ich niewątpliwie malowniczą prezencję, mamy tu do czynienia z grupą bardzo interesujących indywiduów. Trudno mi wskazać w „Gravitation” postać zdecydowanie nieciekawą – kogóż bowiem tu nie ma: jeden z menedżerów praktycznie bez przerwy znajduje się na granicy załamania nerwowego, drugi stosuje dość niekonwencjonalne metody wymuszania posłuchu u swoich podopiecznych, wokalista kultowego zespołu ma coś na kształt rozdwojenia jaźni, motywów szefa wytwórni nie sposób rozgryźć itd. Oczywiście najważniejsza jest w tym malowniczym gronie dwójka głównych bohaterów. Z jednej więc strony Shuuichi: na pierwszy rzut oka dziecinny (choć nawet on nie jest w stanie przebić Ryuuchiego) i nieznośny jak namolna mucha, ale też nie dający się nie lubić; w miarę rozwoju serii coraz bardziej zyskuje. Stałość i bezinteresowność jego uczuć do Yukiego mogą budzić podziw; podobnie jak jego determinacja, by przy Yukim pozostać; najbardziej zaś chyba imponuje zaskakująca wręcz dojrzałość decyzji, jakie Shuuichi podejmuje (idzie mi głównie o scenę z Takim Aizawą z ASK). Z drugiej strony zaś: Yuki, czyli to, co Stokrot lubi najbardziej. Chłodny, zamknięty w sobie, momentami oschły i cyniczny, jednocześnie zaś zagubiony i kruchy, tak że przy oglądaniu niemal bez przerwy o niego drżałam. Z jednej strony rozpaczliwie potrzebuje bliskości, z drugiej za wszelką cenę broni się przed nią; chwilami sprawiało to na mnie wrażenie, że Yuki celowo igra z samym sobą i własnymi uczuciami. Wydaje się, jakby cały czas się testował – na ile zdoła się do kogoś zbliżyć, nim stanie się to dlań zbyt bolesne. Do tego jest nieprzewidywalny i nigdy nie wiadomo, co może mu strzelić do głowy: w jednej chwili jest przy Shuuichim, w drugiej odpycha go od siebie lub ucieka i każdy z tych wariantów jest równie prawdopodobny. Niezależnie jednak od tego, co zrobi Yuki, Shuuichi będzie trwał przy nim, zawsze wróci, zawsze go odnajdzie. Jego uczucie – stałe, niezmienne, bezinteresowne – jest dla Yukiego szansą, by wreszcie się odnaleźć.

O ile w przypadku Yukiego jeszcze przed obejrzeniem serii byłam w zasadzie pewna, że obdarzę go sympatią (bazując jedynie na paru podstawowych faktach podsuniętych mi przez Clio , to nie spodziewałam się, że znajdzie się w tej serii jeszcze jeden bohater, którego polubię niemalże na równi z Yukim. Niespodzianki wszakże się zdarzają i tak oto jedną z moich ulubionych postaci w „Gravitation” został Hiro. Pomijając już wygląd (Prawo Zachowania Stokrot nr 1: jeśli pokazać Stokrot bohatera anime z długimi włosami, szansa, że zwróci nań uwagę wynosi mniej więcej 95% ), Hiro jest przede wszystkim postacią niezmiernie pozytywną: spokojną, pełną ciepła, wyrozumiałą, bez mrugnięcia okiem znoszącą huśtawki nastrojów Shuuichiego. Przyjaźń Hiro z Shuuichim jest zresztą warta podkreślenia: Hiro jest zawsze gotów go wysłuchać, udzielić rady bądź też posłużyć za poduszką do wypłakania się . Nie będzie chyba przesadą stwierdzenie, że Hiro jest dla Shuuichiego kimś w rodzaju anioła stróża. Także w Bad Luck Hiro wydaje się być najmocniejszym punktem, ostoją spokoju, która nie drgnie, choćby wokół waliło się i paliło… Stąd też uwaga, spojler! zaskoczenie otoczenia, gdy i Hiro dopada kryzys, gdy nagle okazuje się, że i jego dręczą rozterki – i tym razem to Shuuichi musi okazać przyjacielowi swoje wsparcie i oddanie, co zresztą czyni we właściwy dla siebie, dość widowiskowy sposób .

Wspomniałam wyżej, że Ryuuchi-san zasługuje na oddzielny akapit, czas więc by i o nim coś napisać. Przyznam szczerze, po postaci Ed (Eda?) w „Cowboyu Bebopie” byłam przekonana, że długo nie natknę się w anime na kogoś równie pokręconego i oderwanego od rzeczywistości. Ryu-san udowodnił mi, jak bardzo się myliłam . Jego podwójna osobowość chwilami wręcz mnie przeraża; nie wspominając już o tym, że jest nieustającym źródłem humoru i niespodzianek. Co jednak w Ryuuchim najciekawsze, to że w jego dziecinnej i zdawałoby się bezsensownej paplaninie niekiedy znienacka zdarzają się stwierdzenia, które okazują się kluczowe dla rozwiązania rozterek bohaterów (głównie Shuuichiego). Można powiedzieć: w tym szaleństwie jest metoda .

Jako że anime opowiada w dużej mierze o zespole muzycznym, parę słów o muzyce też byłoby na miejscu. Ogólnie rzecz biorąc ost z „Gravitation” mi się podoba, choć może nie powala na kolana. Jako muzyka ilustrująca serię, broni się znakomicie (chociaż nie obraziłabym się za większe zróżnicowanie utworów wykonywanych przez zespoły na koncertach ; słuchany w oderwaniu od serii nie robi może szczególnego wrażenia, ale jest przyjemny w odbiorze. Chociaż, muszę przyznać, wolę nieco inne klimaty .

Tyle o serii; podsumowując, mogę ją z czystym sumieniem polecić każdemu, kto lubi takie klimaty i tematykę . Co do mangi, nie miałam jeszcze przyjemności się zapoznać (choć parę tomów znalazłam online i czekają właśnie na przeczytanie), widziałam za to OAV i również mogę polecić. Fabularnie nie jest może szczególnie skomplikowanie – idzie głównie o to, że Shuuichi ma kryzys twórczy – ale ogląda się bardzo sympatycznie. Co spodobało mi się szczególnie, zdecydowanie częściej niż w serii możemy spojrzeć na sprawy z punktu widzenia Yukiego. W serii chwilami trochę mi tego brakowało. Ponadto, OAV jest nieco bardziej, hmmm, niegrzeczny w stosunku do serii (biorąc pod uwagę to, co wyżej napisała Clio, pod tym względem jest chyba bliższy mandze). Zdziwić za to może strona wizualna: nie wszystkie postacie wyglądają tu tak samo jak w serii (zdaje się, OAV powstał wcześniej), choć muszę przyznać, że na przykład Shuuichi w OAVie prezentuje się lepiej niż w serii (to wszakże kwestia gustu). W każdym razie – polecam i OAV .

Obraz
Wyświetl posty z ostatnich:

Forum DB Nao » » » Gravitation
Przejdź do:  
DB NaoForum DB NaoAninoteAnimePhrasesDr. Slump
Powered by phpBB
Copyright © 2001-2024 DB Nao
Facebook