Zakon Krańca Świata jest przyjemnie napisaną, lekką książką. Wysoko oceniam fragmenty pierwszej połowy pierwszego tomu, później niestety fabuła toczy się mniej interesująco, choć z przebłyskami. Wspomniane przez Enda blowmindingi nie wyszły Kossakowskiej najlepiej - rytuał pod sam koniec drugiego temu był zwyczajnie nudny. Chociaż na przykład wypędzanie choroby wyszło świetnie. Postacie nie były specjalnie wyraziste, poza Larsem i doktorkiem, który pojawia się na chwilkę. Ogółem, książki nierówne, ale mimo to z przyjemnością przeczytałem każdą po dwa-trzy razy.
Cthulhu fhtagn!
la mayyitan ma qadirun yatabaqa sarmadi
That is not dead which can eternal lie.
Nie jest umarłym ten który spoczywa wiekami,
fa itha yaji ash-shuthath al-mautu gad yantahi
And with strange aeons even death may die
nawet śmierć może umrzeć wraz z dziwnymi eonami.
I kto powiedział, że jesteśmy poważni?