Forum Dragon Ball Nao

» Komentarze: Reedycja trzech płyt winylowych z Dragon Ball i Dragon Ball Z

Shounen
*SōheiMenos 「僧兵メノス」
SōheiMenos 「僧兵メノス」

Dni na forum: 7.133
Posty: 15.236
Musashi Miyamoto Mężczyzna
autor posta nr 200000
autor posta nr 200000
Musashi Miyamoto
Wiek: 33
Dni na forum: 4.023
Plusy: 2
Posty: 367
Skąd: Konserwatystan
Należałoby skomentować: Woooohauaaaa
...ale w tym przypadku mamy niestety często do czynienia z praktyczną aplikacją filozofii „kiedyś to były czasy, a teraz to nie ma czasów” w nieironicznej wersji

SIDE “NEGATIVE”
Comeback winyla jest w dużej mierze obliczony na hipsterską zajawkę, a nie powrót formatu jako poważnego nośnika. Taki stosunek do tematu niesie za sobą następstwa w postaci podejścia do produkcji zarówno samych płyt jak i ich opakowania.

1. Okładki są często produkowane z kiepskiej jakości papieru, który nie może się poszczycić wytrzymałością znaną ze starych wydań. Wytwórnie czasem nie mają dostępu do oryginalnych materiałów źródłowych, przez co jedyną opcją jest korzystanie ze skanów wcześniej wyprodukowanych egzemplarzy danej płyty. Jakość wydruku z takiego źródła jest słaba.

2. Koperty na płyty wydają się najsłabszym elementem nowych wydań. Klepią je z papieru znanego z bloków technicznych do rysowania, który w żadnym aspekcie nie nadaje się do takiego zastosowania: jest zbyt gruby i sztywny, elektryzuje się, co powoduje przyleganie do płyty i duże trudności z jej wyjęciem (można ją porysować, jeśli do wewnątrz dostanie się piasek), łatwo go ubrudzić, zagiąć lub podrzeć. Papier stosowany dawniej charakteryzuje się parametrami odwrotnymi do wymienionych.

Do reedycji albumów potrafią czasem dawać takie dziadostwo nawet wtedy, kiedy oryginał był wyposażony w dedykowane koperty z wydrukowanymi zdjęciami/tekstami. Miałem taką przygodę z albumem „Blood Sugar Sex Magik” Red Hot Chili Peppers. Czytam opis - wydanie 7599-26681-1 (WX 441). Sprawdzam w sieci - są koperty: https://www.discogs.com/release/375491-Red-Hot-Chili-Peppers-Blood-Sugar-Sex-Magik
Jedna z kopert:
Obraz
...rozpakowuję, a tam badziewie z białej dykty

3. Obecnie nie istnieje aż tak wielkie zapotrzebowanie na winyl, jak w czasach jego obecności w mainstreamie, przez co występują pewne problemy z pozyskaniem materiałów* odpowiedniej jakości. Podobno popularne jest zbieranie starych płyt w celu ich przetopienia, ale sam nie miałem jeszcze żadnych problemów z jakością materiału, więc nie mogę powiedzieć niczego konkretnego o jego wadach i ich objawach w użytkowaniu. (* - to może być nieaktualne) Z kiepską masą winylową miałem (i mam ) do czynienia jedynie w przypadku starych płyt. Wraz z Sowietami, nasze imperium lokalnie przodowało* w produkcji szumiącej masy winylowej, co, w połączeniu z demoludową tendencją do tworzenia wzorca nieco niższej głośności, dawało kiepski stosunek sygnał-szum, wyraźnie odbiegający od standardów zachodnich (standardów standardowych - o specjalnym, niskoszumowym tworzywie typu Quiex nawet nie wspominam). Jak to w komunie, rozrzut parametrów produkowanych dóbr był duży, wiec od czasu do czasu trafiały się lepsze egzemplarze. (* - znane mi wydania czechosłowackie, bułgarskie, węgierskie, czy NRDowskie wypadają lepiej, ale próbka badawcza była nieduża, więc trudno uznać, czy wynik jest miarodajny)

Kolejnym problemem jest obróbka dźwięku. Podobnie jak w przypadku okładek, wytwórnie mogą nie dysponować materiałem źródłowym, przez co zmuszone są do korzystania ze zwykłych nośników. Do tego dochodzą procedury ich zgrywania i jakość obróbki, gdzie praktycznie każdy z etapów niesie ze sobą straty. Najlepszym Frankensteinem jest tu reedycja winylowa z winyla: informacja w postaci rowka na płycie jest już sama w sobie niedokładnym odwzorowaniem źródła, odczyt jest obarczony zniekształceniami wynikającymi z nieprecyzyjnego śledzenia rowka przez igłę, rezonansów igły i jej mocowania, właściwości mechanicznych zawieszenia, nieperfekcyjnej symetrii elementów wkładki, falowania pionowego i poziomego płyty podczas obrotów na talerzu gramofonu, które powoduje pływanie prędkości odtwarzania, a także zmienia kąt ustawienia igły wobec rowka, co wpływa m.in. na charakterystykę częstotliwościową i fazową (czyli stereofonię), zniekształceń wewnątrz-rowkowych (ang. inner groove distortion), spowodowanych zmniejszaniem się obwodu spirali rowka wraz ze zbliżaniem się do końca płyty, czego efektem jest mniejsza prędkość przesuwu w punkcie pod igłą i gęstsze upakowanie informacji dźwiękowych, owocujące bardziej stromymi zboczami wyciętych w płycie drgań, co znacznie utrudnia igle prawidłowe się ich trzymanie (im bliżej końca płyty, tym gorsza jakość dźwięku), zjawisk niepożądanych w trakcie indukcji prądu w cewkach wkładki, etc. Następnie już elektryczny sygnał z wkładki gramofonowej trafia do przedwzmacniacza gramofonowego, gdzie ponownie obrywa zniekształceniami od stopni wzmacniających i korekcji charakterystyki według krzywej RIAA, po czym dociera do przetworników analogowo-cyfrowych, gdzie następuje cyfryzacja, a potem zapis do pliku (upraszczając). Dla porównania, w przypadku posiadania źródła cyfrowego, finalny efekt opisanego wyżej ciągu zjawisk jest początkiem przygody, a nie n-tym jej etapem Wyjątkiem od reguły jest tu przypadek, kiedy ponownie wydaje się materiał, który został nagrany w analogu, ale nie został do tej pory scyfryzowany, lub cyfryzuje się go ponownie w celu uzyskania lepszej jakości transferu na nowym sprzęcie. Wtedy procedura rozpoczyna się od odtwarzania taśmy na magnetofonie i konwersji analogowego sygnału audio do pliku cyfrowego w czasie rzeczywistym. Albumy dragonballowe akurat wyszły relatywnie niedawno, doczekały się wydań CD, a nawet niejednokrotnie reedycji, więc źródło pierwszej generacji na pewno istnieje, czego finalnym potwierdzeniem jest jakość zawartości tych wydań. Pytanie, czy producenci podjęli wysiłek sięgnięcia po takie źródło? Replacement score w Kai najpewniej wzięli z CD - obecność jedynie tych utworów Kikuchiego, które zostały wydane na kompaktach, nie wydaje się przypadkowa. Fakt, że najnowsze reedycje CD starszych albumów mają widocznie bardziej skompresowaną dynamikę też nie rokuje dobrze w kwestii współczesnej „polityki masteringowej”.

Następny etap (dotyczący wszystkich rodzajów źródeł) to finalna obróbka materiału pod kątem uzyskania zamierzonego przez producentów efektu i dopasowania go do konkretnego nośnika, na którym ma być wydany. Tu się zaczyna prawdziwa sieczkarnia, czasem nawet „lepsza” od wcześniej opisanych zniekształceń, mimo tego, że wszystkie procedury są celowe i mają za zadanie „ulepszyć” materiał Najgłupszym trendem we współczesnych technikach obróbki dźwięku jest intensywna kompresja dynamiki. Opiera się ona na zmniejszaniu głośności najgłośniejszych dźwięków, przy jednoczesnym zwiększaniu głośności najcichszych dźwięków w skali większej niż jest to wymagane przez realia słuchu, sprzętu audio i warunki odsłuchowe, co owocuje hałaśliwym i męczącym brzmieniem, pozbawionym naturalności. Najbardziej cierpi sekcja rytmiczna, tracąc uderzenie i wyrazistość. Problem ten dotyczy w zasadzie wszystkich możliwych formatów audio. Poniżej szersze wyjaśnienie:
Wojna głośności - jak kompresja dynamiki niszczy dźwięk
Dlaczego nie kupuję remasterowanych płyt CD
Alan Parsons i inni inżynierowie wypowiadają się o kompresji dynamiki

Do tego dochodzi cyfrowe wyciszanie szumów i trzasków, które, w efekcie ubocznym, wycina też takie informacje, których nie chcemy się pozbywać, jednocześnie zostawiając coś w rodzaju dźwiękowego odpowiednika artefaktów kompresji JPG (analogia bardziej ogólna niż techniczna). Często też stosowana jest korekcja charakterystyki „na umcy-umcy”, czyli podbijanie basów i sopranów. Taki proces oszukuje nasz nieprecyzyjny zmysł słuchu generując wrażenie, że nagranie jest jaśniejsze i bardziej dynamiczne. Na dłuższą metę jednak to nie działa i w trakcie odsłuchu dźwięk szybko staje się nienaturalny, metaliczny, dudniący i męczący, w przeciwieństwie do oryginału, którego można długo słuchać bez ciągłej chęci zmniejszenia głośności. Korektorem graficznym nie da się naprawić kiepsko zarejestrowanych fragmentów pasma akustycznego, ponieważ istotą słabego zapisu są wysokie poziomy zniekształceń sygnału i ilość informacji pasożytniczych, które ulegają podbiciu wraz z tym fragmentem „informacji właściwej”, którą inżynier dźwięku wybrał jako wymagającą korekcji. To można opisać analogią do odpustowych błyskotek - świci się, ale to nie złoto. Mit wyższości winyla nad CD powstał częściowo z powodu opisanych wyżej zjawisk: nie tyle sam winyl jest lepszym formatem, co źródło, z którego wycięto matrycę do seryjnego tłoczenia płyt.

W przypadku winyli, następnym etapem jest abarot na analog i do głowicy wycinającej. Ciekawostka: nie da się na winylu zapisać stereofonicznego basu. Częstotliwości poniżej ~400 Hz są wcześniej precyzyjnie monofonizowane. Tutaj można wspomnieć też o kwestii symbolicznej (dla niektórych fundamentalnej), określanej przez audioświrów terminem „klimat analoga”*. Za czasów niecyfrowych, nagrania muzyczne, od pierwszego etapu, czyli rejestracji poszczególnych instrumentów na taśmie wielościeżkowej, przez miksowanie i mastering, a następnie wycinaniu dźwięku na płycie odniesienia do produkcji matryc, nie widziały na oczy cyfry w żadnym z etapów produkcji finalnego nośnika. Niektórzy fani winyla uważają, że o ile jest to możliwe, należy się o to postarać: skoro format wejściowy (nagranie na taśmie) i wyjściowy (płyta winylowa) jest analogowy, to pewna logiczno-estetyczna powinność nakazuje, aby się go trzymać. Drugim argumentem jest legenda o cyfrze jako niszczycielu jakości, ale to temat na drugi post tego rozmiaru. Szkopuł w tym, że takie starania są często mocno problematyczne, a przede wszystkim czaso-i-budżeto-chłonne. Aparatura analogowa zużywa się nie tylko wraz z użytkowaniem, ale i z upływem czasu. Części są trudne w konserwacji, często od lat nieprodukowane. Analogowe taśmy potrafią się z czasem zacząć rozpadać, co znacznie pogarsza jakość zapisanego na nich materiału, albo wręcz uniemożliwia ich odtwarzanie (sticky-shed syndrome). No i podstawa: trzeba takie taśmy zlokalizować, przygotować do użytku, mieć i uruchomić aparaturę, przeprowadzić wszystkie procedury, etc. Po co, kiedy na kompie leży plik? ...a taśma może dawno nie istnieć, o czym nie trzeba nikogo informować? The recording industry has a terrible track record of preserving the past

* - termin ten często używany jest jedynie w odniesieniu do finalnego formatu/nośnika i jego cech charakterystycznych, niezależnie od źródła, z jakiego powstał. Wycięcie na, a następnie odtworzenie cyfrowego nagrania z winyla jak najbardziej nada mu specyficznego charakteru brzmienia (efekt wyżej opisanych zniekształceń).

SIDE “POSITIVE”
Wszystkie opisane wyżej zjawiska mogą najzwyczajniej nie występować.

Niektórzy producenci mają prywatnego jobla na punkcie winyli, inni dostrzegają rynkową potrzebę zaoferowania jakościowego produktu, a kolejni po prostu wyznają zasady nakazujące stosowanie oldschoolowego profesjonalizmu zawsze i wszędzie, dzięki czemu wszystkie procedury są przeprowadzane po staremu, czego efektem jest solidny produkt. Spotkałem się z kilkoma nowymi wydaniami, które nie wykazywały żadnych z wymienionych w „negatywach” problemów, no może poza kompresją dynamiki, bo to jest plaga, która zbyt dogłębnie zadomowiła się w przemyśle muzycznym, żeby ją od tak wykorzenić, aczkolwiek niektórzy ludzie się organizują i podejmują takie próby: https://www.facebook.com/DynamicRangeDay/

Opakowanie płyty może być idealną reprodukcją na bazie oryginalnych materiałów, przy użyciu solidnego papieru. Operacje takie jak wyciszanie szumów, korekcja charakterystyki, etc. mogą zostać przeprowadzone bardzo staranie, bez „odpustowego” mindsetu, i wtedy efekt finalny może być akceptowalny.

PODSUMOWANIE
Nippon Columbia to nie postkomunistyczny bajzelek, gdzie maszyny zostały rozkradzione, a taśmy z lokalnymi klasykami muzyki popularnej zaginęły w niewyjaśnionych okolicznościach, że o mentalności ludzi uwłaszczonych już nie wspomnę, więc byłbym w stanie zaryzykować przypuszczenie, że akurat te reedycje mają szansę na zaprezentowanie uczciwego poziomu. Wszystko zależy od trybu realizacji projektu ustalonego przez producentów: odpustowe love vs jakościowy produkt.

Człowiek wywala ciężkie pieniądze na „snobistyczne zachcianki”, w postaci dykty, wewnątrz której znajduje się nośnik, na którym wytłoczono materiał ze stojącego od lat na jego półce kompaktu, kupionego na pchlim targu za 5 zł, po uprzednim zmasakrowaniu cyfrowym źródła - nie brzmi to zachęcająco, dlatego zapaleńcy zawsze powinni robić szczegółowy research dotyczący konkretnego albumu, którym są zainteresowani. Dotyczy to wszystkich formatów. Używany winyl czy kompakt za 10 zł może być zwyczajnie lepszy pod wieloma względami od „prestiżowej” reedycji za ciężkie pieniądze. To wiedza przydatna przy zarządzaniu zasobami

ドラゴンボールの秘密~神龍~ / Doragon Bōru no Himitsu ~Shénlóng~ = Tajemnica Smoczych Kul ~Dongfeng Peugeot Citroen~
Obraz
Wyświetl posty z ostatnich:

Forum DB Nao » » » » Komentarze: Reedycja trzech płyt winylowych z Dragon Ball i Dragon Ball Z
Przejdź do:  
DB NaoForum DB NaoAninoteAnimePhrasesDr. Slump
Powered by phpBB
Copyright © 2001-2024 DB Nao
Facebook