No, ten film to ja miałam na pulpicie przez rok i zaglądałam przy byle okazji, bo jest to coś genialnego. Mnie się bardzo bardzo bardzo podoba i każdorazowe obejrzenie wprawia mnie w stan absolutnej błogości. Fajnie to sobie twórcy anime wymyślili - takie przeniesienie akcji i bohaterów Naruto do współczesnej japońskiej szkoły. Ładne rysunki, znajome głosy, muzyka z Shippuudena, śmieszne teksty i "zwroty akcji", ciekawe ujęcia. Osobiście jednak rozkłada mnie - cóżby innego? - relacja Naruto-Sasuke. Rywale od pierwszego spotkania, którzy jednak są dla siebie najważniejszymi osobami. O ile przy okazji Naruto trzymam swoją slashową wyobraźnię w ryzach, o tyle przy Konoha-gakuen den wszelkie hamulce puszczają i zaczyna się... hoho. (Dlatego nie mogę tego oglądać przed snem ) Natomiast co do "zakończenia" - nie miałabym nic przeciwko, gdyby tak właśnie zakończyła się akcja Naruto. Dźwięczy mi w uszach ten radosny, spokojny i spełniony głos Naruto, który na koniec mówi: "Przepraszam, Sasuke, że musiałeś na mnie czekać". Rewelacja.
"Dom jest tam, gdzie ktoś o Tobie myśli"
"Ore to koi, onna"
"Even though I'm worthless... thank you... for loving me...!"
kirin.pl