Kącik fana

Dragon Ball

KLUB FANA
-
FANFICE -- DRAGON BALL - VIRUS -- SAGA I -- ODCINEK XIV
Dragon Ball - Virus
Saga I: Dragon Ball - Virus
Odcinek XIV

       Vegeta wyczuł, że jego syn zbliża się powoli do miejsca, gdzie zebrali się Saiyanie i Kunatemuszki. Nie widział w Trunksie złości, raczej satysfakcje i zadowolenie. Książę chciał się z nim spotkać i dokończyć to, co zaczęło się w ich domu, nad trupem Bulmy. Wolał jednak mieć ze sobą mocny argument, jakim byłaby Święta Woda zmieszana z demoniczną krwią Kunatemuszki. Wcześniej jednakże musiałby pokonać swojego najlepszego przyjaciela z dawnych lat, a to nie będzie na pewno łatwe, jeśli nie niemożliwe...
       Gohan już miał ponowić atak, kiedy Vegeta powiedział głośno:
       – Trunks tu leci. Teraz zobaczycie, że wszystko z naszej – Okina i mojej – historii jest prawdą.
       – On ma rację – odezwał się Goku. – To jest Trunks, ale inny, z czymś dziwnym w Ki, jakby składał się z Trunksa i czegoś jeszcze, ale Trunksa w nim już jest mało.
       – To już nie jest twój syn, Vegeta! – Kunatemuszki zwrócił się do księcia i dodał potem do wszystkich:
       – Goku i Gohan, proszę was, zatrzymajcie Trunksa, a ja zmierzę się z Vegetą gdzieś, gdzie nikt nie będzie nam przeszkadzał. Jeśli Trunks zabije Vegetę, to wszystko na nic.
       Goku spojrzał w czarne oczy księcia Saiyanów i wyraził zgodę na prośbę Kunatemuszki. Uwierzył w cała historię, gdy poczuł dziwną falę płynącą od Trunksa – falę obcej mocy, energię tak potężną, że prawie dał się pokonać tej sile i przez chwilę zapragnął przyłączyć się do Trunksa i razem z nim przemierzać nieboskłon w poszukiwaniu przygód.
       Otrząsnął się z tej potęgi i czekał na przybycie Trunksa.
       – On mnie szuka... żeby zabić! – szepnął Vegeta, jakby dopiero teraz to do niego dotarło. Zobaczył w wyobraźni ostatnie zdarzenia i nagle trucizna zmieszała się ze złością na Khlorosian, co dało szokujący efekt.
       – Nie będę uciekał przed własnym synem! Pokonam go, a potem zabiję ciebie, Kunatemuszki!
       – To strata czasu, a Trunks ma siłę, której możesz nie powstrzymać – tłumaczył Sąwszędzie, ale Vegeta nie słuchał:
       – Ja nie dam rady pół – Saiyaninowi i do tego własnemu synowi?! Oczywiście, że go pokonam i to zaraz!
       – Pokaż mi to! – kłótnię przerwał cichy głos, należący do Trunksa. Unosił się przed nimi ze stoickim spokojem na twarzy.
       Wiedzieli, że się zmienił, wiedzieli, że ma wielką moc, że jest inny, niż oni. Ale nie wiedzieli nic o Mieczu Zła. Wszyscy teraz patrzyli na tę potężną broń, dzierżoną przez Trunksa w ręku i wymierzoną prosto w kierunku Vegety.
       – Ty – wskazał ostrzem ojca – dostąpisz jako pierwszy zaszczytu posmakowania tego miecza! Chodź, pokażę ci gniew syna, któremu zabiłeś matkę!
       W niesamowitej ciszy książę zbliżył się do swego syna i przeszedł w SSJ2. Oponent zrobił to samo i – niebaczni na proszące spojrzenia zebranych – byli gotowi do rozpoczęcia pojedynku. Jeszcze tylko Vegeta odezwał się do nich:
       – Wiem, że wolelibyście inną walkę, ale tamtą załatwię później! Teraz muszę zająć się śmieciem, który mam na drodze. Obiecuję, że za chwilę do was wrócę!
       Później uśmiechnął się szeroko do syna i rzucił krótko:
       – Zaczynaj, tchórzu. Nie mam miecza, ale i tak cię zwyciężę.
       A Trunks wziął pierwszy zamach.
       Patrzyła na to wszystko z dołu, tuż przy samej ziemi, zdyszana po biegu za lecącym Trunksem. Nie mogła mu pomóc, wiedziała, że teraz to już nie jest ten sam chłopak, jakiego kiedyś poznała, ale nadal liczyła, że on jakoś powróci do swojej dawnej osobowości i że ten koszmar się skończy...
       Jednakże dopiero miało się rozpętać piekło. Fioletowowłosy chłopak zamachnął się mieczem i był pewien, że trafi prosto w swego ojca. Tenże jednak spodziewał się tego ataku i przeniósł się szybko za plecy Trunksa. Z całej siły złączonymi rękami uderzył go w plecy, ale zorientował się, że syn jest jeszcze odporniejszy na ból, niż był, bo Trunks błyskawicznie wręcz odwrócił się do ojca i znów zamachnął się mieczem. Tym razem książę Saiyanów również zdołał uskoczyć, ale koniec Miecza Zła trafił go w lewe ramię, rozcinając ubranie i raniąc do krwi.
       Vegeta zagryzł zęby z bólu, Miecz Zła nie tylko rozcinał skórę, ale i truł krew czymś szczypiącym jak piołun. Opanował jednak ból i oddał cios w odsłoniętą szczękę syna. Bez problemów trafił, aż Trunksowi zęby zadzwoniły.
       – Machasz i machasz, a nie trafiasz! – rzucił Vegeta pomiędzy kolejnymi ciosami, które Trunks blokował Mieczem Zła z ogromną łatwością.
       Wreszcie tamten zdecydował się uderzyć. Wykorzystał ułamek sekundy, gdy Vegeta łapał oddech – żaden z nich nie wiedział, że trucizna osłabia teraz siły ojca Trunksa – i znów machnął Mieczem Zła. Tym razem jednak trafił i to bez pudła – broń przecięła powietrze i zagłębiła się w lewej nodze Vegety, który odruchowo złapał się za zranioną kończynę, z której strumieniem leciała krew.
       – A ty kopiesz i kopiesz i nic z tego! – zarechotał złośliwie Trunks i po raz kolejny próbował uderzyć znów Mieczem Zła.
       Tym razem jednak Vegeta odbił cios ręką, licząc, że uderzając w rękojeść Miecza Zła wytrąci Trunksowi broń z ręki. Kiedy zorientował się, że się przeliczył, szybko wycofał się kilka metrów do tyłu i wystrzelił spory pocisk Ki.
       
       – Big Bang Attack!
       Energia trafiła w ciało Trunksa, ale ten pozostał niewzruszony. Nie odczuwał żadnego bólu, czuł tylko narastającą w sobie duchową moc i zadowolenie z powodu tej walki. Wreszcie zmierzył się z poważnym przeciwnikiem i – co było najważniejsze – wie, że wygra.
       Kilka z pocisków wyrwało spore fragmenty ubrania potomkowi księcia, ale Trunks na to nie zwrócił uwagi. Błyskawicznie znalazł się przy Vegecie i uczynił szybki ruch mieczem. Był pewien, że zaraz będzie po walce, włożył całą siłę w ten jeden swój cios.
       Goku z Gohanem zamarli, Sąwszędzie zamknął oczy. Wyrzucał sobie, że w ogóle dopuścił do tej walki, ale zbyt szanował Vegetę, by mu przeszkodzić. Teraz pewnie przeklnie się za ten szacunek...
       Bardzo się zdziwił, kiedy otworzył oczy i zobaczył, że wściekły Trunks mocno krwawi z rozbitego czoła. Kunatemuszki pojął, że Vegeta wykorzystał pozycję Trunksa przy zadawaniu ciosu mieczem i po prostu kopnął go w głowę. Trunks upadł na ziemie, rozbił czoło i właśnie się podnosił. Wszystko to trwało może 4 sekundy. Potem syn skoczył ku ojcu i na oślep zaczął zadawać cięcia Mieczem Zła, jakby stracił nad sobą kontrolę. Vegeta spokojnie odbijał ciosy.
       W pewnym momencie starszy Saiyanin przedarł się przez obronę syna i mocno uderzył go pięścią w brzuch. Trunks zwinął się z bólu i na moment opuścił miecz. Vegeta poprawił kopniakiem od góry w plecy syna, a kiedy tamten spadał na ziemię, on zdążył jeszcze znaleźć się pod jego ciałem tuż przed upadkiem i silnym wykopem posłał go znów w powietrze. Kiedy Trunks leciał wysoko w chmurki, ojciec, już pewien zwycięstwa, wystrzelił kolejną falę energii:
       – Final Flash!
       Wydawałoby się, że to koniec walki. Pewny siebie Vegeta skrzyżował na piersiach ręce i obserwował chmurę dymu rozpościerającą się przed nim. Przeszedł zresztą znów w normalny tryb, teraz jego czarne włosy powiewały dostojnie na wietrze.
       Zza oparów cicho wyłonił się Trunks z uśmiechem na ustach. Wiedział, że Vegeta spodziewa się zobaczyć jego trupa, zresztą patrzył zupełnie gdzie indziej. Energia Ki nie zrobiła mu zbyt wielkiej krzywdy, wydawałoby się nawet, że daje mu jeszcze potężniejszą moc – jak niegdyś androidom Doctora Gero...
       Kakarotto i syn nie zdążyli ostrzec Vegety, Okina tylko westchnął, gdy ujrzał, jak chłopak z Mieczem Zła wychodzi z mgły i wykonuje cios bronią. Książę stał tyłem, nie zdążył się nawet odwrócić, kiedy poczuł, jak Miecz Zła przecina mu skórę na plecach i zadaje ból piekącym ogniem.
       – To koniec – szepnął tylko Kunatemuszki.
       Krew zabarwiła ubranie księcia, ale nie tak bardzo, jak spodziewałby się tego Son Goku, Gohan i Sąwszędzie. Miecz Trunksa zdołał boleśnie przeciąć plecy księcia, ale nie rozciął samego Vegety na pół, tylko mocno zranił. Sam Trunks ciężko się zdziwił, kiedy nagle coś wytrąciło mu z ręki broń i poparzyło palce. Zdążył chwycić miecz i razem z innymi spojrzał, kto wystrzelił ten dziwny pocisk Ki, ratując tym życie Vegety. Książę zaś zdołał wylądować i zbierał nowe siły do ataku, również zaskoczony niespodziewaną pomocą z dołu. Wszyscy razem wpatrywali się w dziewczynę stojącą na ziemi i wpatrzoną we własne ręce.
       – Kim jesteś? – pierwszy odezwał się Gohan. – Nie mogę zmierzyć twojej siły, jakbyś była Ziemianką o możliwościach zwykłego człowieka. to jednak jest nieprawda, bo posługujesz się Ki. Skąd więc pochodzisz?
       – Ja... jestem Ziemianką... nie wiem, skąd tak umiem, ale pewnego dnia odkryłam w sobie ta siłę... – opowiadała lądującemu obok Gohanowi.
       – Dlaczego uratowałaś życie Vegecie? – sondował Gohan. – Czy masz coś wspólnego z Khlorosianami i ich atakiem?
       – Nie. Wiem tylko tyle, ile tu usłyszałam... Biegłam za Trunksem, kiedy tu leciał, nie chciałam, żeby zrobił to, co zamierzał. Nie umiem jednak go powstrzymać.
       Gohan widział, że tamta nie ma zielonych żył, słuchał więc jej bezpiecznie, chociaż bez zaufania.
       – Skąd znasz jego imię? Czemu wtrącasz się w nasze sprawy, co łączy cię z naszym przeciwnikiem? – drążył dalej syn Goku.
       – Kiedyś się spotkaliśmy, ale on tego nie pamięta. Byłam tylko krótko pracownicą Capsule Corporation...


Odcinek XV

       Autor: Black Falcon


<- POWRÓT DO DZIAŁU

ODCINEK XIV -- SAGA I -- DRAGON BALL - VIRUS -- FANFICE
-
KLUB FANA
Kącik fana ►
STRONA KORZYSTA Z PLIKÓW COOKIE: POLITYKA PRYWATNOŚCI
Anime Revolution Sprites Twierdza RPG Maker