Kącik fana

Dragon Ball

KLUB FANA
-
FANFICE -- DRAGON BALL AZ -- DARK KAIOSHIN SAGA -- CZĘŚĆ I -- ROZDZIAŁ VII
Dragon Ball AZ
Dark Kaioshin Saga
Część I: Umierające Gwiazdy
Rozdział VII - Śmierć Saiyana

       Rozległ się gong. Vegeta i Blade jednocześnie zniknęli ze swoich miejsc. Oczywiście było to tylko wrażenie, zarówno Piccolo jak i Goten, Trunks czy Uubu nadal doskonale ich widzieli, czego oczywiście nie można powiedzieć o większości zgromadzonej publiki.
       Vegeta i Blade tymczasem, pojawiając się co rusz w innym miejscu, tłukli się niemiłosiernie. Walka była wyrównana. W pewnym momencie Blade wzleciał w górę, próbując chyba zyskać nieco na czasie, by móc wyprowadzić atak Ki. Vegeta jednak nie zamierzał dawać mu chwili wytchnienia i podążył za swym przeciwnikiem jednocześnie wystrzeliwując w niego kilka Ki-blastów. Blade uniknął ich znikając i pojawiając się o kilka metrów dalej, a następnie wystrzelił własny pocisk Ki, który Vegeta odbił w locie, jednocześnie taranując z główki swego przeciwnika. Uderzony w podbródek Blade odleciał na kilka metrów i chyba mocno się wkurzył, bo nagle przyspieszył, kilka razy skutecznie trafiając Vegetę w twarz. Dokończył uderzając kolanem w brzuch i pięścią w plecy saiyańskiego księcia. Vegeta niekontrolowanym lotem poszybował w dół, wbijając się mniej więcej na dwa metry w i tak już uszkodzoną matę (o dziwo nie naprawiano jej między walkami, chyba uznano, że nie ma to sensu).
       Vegeta oczywiście nie miał problemów z tym, by wstać. Na jego twarzy ponownie zagościł znajomy uśmiech. Blade wylądował i także wyszczerzył zęby. Vegeta odezwał się:
       – Pokażę ci teraz prawdziwą moc Sa... – zdążył powiedzieć, kiedy wydarzyło się coś nietypowego. Nagle, nie wiadomo skąd, między nim a jego przeciwnikiem pojawił się ktoś trzeci. Po sekundzie książę skojarzył go jako Ariesa, zawodnika, który uzyskał najniższy wynik w eliminacjach. Tego samego, który miał walczyć z Mr Satanem.
       – Nie martw się, Ziemianinie – powiedział do Vegety. – Obronię cię.
       – Co? – zapytał odruchowo Vegeta.
       – Walka dwóch na jednego jest zabroniona! – krzyknął Mr Hahn. – Proszę natychmiast zejść z maty!
       – Kim, do diabła jesteś!? – wrzasnął Vegeta. – Dlaczego wtrącasz się w moją walkę!?
       – Jeśli nie zejdzie pan z maty, będę zmuszony obu was zdyskwalifikować! – kontynuował Mr Hahn.
       – Bez paniki – powiedział Aries do Vegety, ignorując komentatora. – Widzę, że jesteś od niego słabszy, ale jestem tu, żeby cię obronić.
       – CO!?!?!?! – wściekł się Vegeta.
       – DOŚĆ TEGO!! – Mr Hahn także się wkurzył. – Dyskwalifikuję was!!! Zwycięża zawodnik Blade!
       Zawodnik Blade tymczasem, wykorzystując zamieszanie, wstał i wystartował w górę, zaczynając uciekać.
       – Coooo??? – Mr Hahn zrobił się czerwony na twarzy. – Ciebie też dyskwalifikuję!! – krzyknął, chociaż Blade nie mógł go już słyszeć.
       – Zajmę się nim – powiedział Aries, startując i lecąc za Blade'em.
       – Stój!! – krzyknął Vegeta. – Zabiję go!!! – powiedział bardziej do siebie, niż do kogoś innego także unosząc się w górę i znikając za dwoma pozostałymi wojownikami.
       W poczekalni wszystkich trochę zamurowało.
       – Co się właściwie stało? – zapytał Uubu.
       – Nie wiem – odpowiedział Trunks.
       – Może powinniśmy za nimi polecieć – zaproponował nieśmiało Goten.
       – Chcesz to leć, ja jeszcze jestem w turnieju.
       – Eee... ja też – wymigał się Uubu.
       – Piccolo? – zapytał Goten. – Może chociaż ty?
       Piccolo nie odpowiedział, wolał nie wtrącać się w osobiste sprawy Vegety.
       – Sam leciał nie będę – powiedział Goten, starając się nie okazać w głosie ulgi. Jemu także nie uśmiechało się pomaganie księciu, który rzadko odpowiednio doceniał takie starania.
       Do poczekalni wszedł, nieco uspokojony, Mr Hahn.
       – Zapraszam na matę następnych zawodników. Panów... – Hahn poprawił okulary i sprawdził listę. – Marcusa i Edge'a.
       Marcus, największy z białowłosych zawodników ruszył na matę. Za nim podążył jeszcze potężniej zbudowany Edge, o niebieskiej skórze i zielonych włosach postawionych w punkowski czub, podobny do tego, który miał Uubu.
       – Ten Edge mi się nie podoba – stwierdził Piccolo.
       – Fakt. Ładny to on nie jest... – skomentował Uubu.
       – Nie o tym mówię! – przypomina mi kogoś, kto kiedyś najechał Ziemię.
       – Możesz powiedzieć coś więcej, bo nie kojarzę? – zapytał Goten.
       – Nic dziwnego, nie było cię wtedy na świecie. To było jakiś czas po pokonaniu Cella. Ziemia została zaatakowana przez niejakiego Bojacka i kilku jego kumpli. Wykończył ich twój brat. Ten koleś trochę mi ich przypomina.
       – Aha.
       Zawodnicy wkroczyli na matę. Po odpowiedniej zapowiedzi Mr Hahna rozległ się gong. Białowłosy Marcus natychmiast rzucił się na przeciwnika zaczynając go okładać pięściami i kopać. Edge pozostał jednak niewzruszony, przyjmując wszystkie ciosy "na klatę". Marcus zareagował na to z pewnym zdziwieniem.
       – Twardziel, co? – zapytał retorycznie. Edge nie zmienił nawet wyrazu twarzy.
       Marcus odskoczył do tyłu i kładąc lewą rękę na prawym przedramieniu wystrzelił w przeciwnika spory, biały pocisk Ki. Po opadnięciu kurzu okazało się, że Edge stoi jak stał i nie jest nawet draśnięty.
       – Nie daj się Marcus! – krzyknął Blank, chudy towarzysz Marcusa. – Jesteś najlepszy!!
       Marcus ponownie cofnął się o kilka kroków. Zaciskając pięści. Zaczął się koncentrować. Minęła chwila...
       – AAAAAAAA!!!!!!! – z gradła białowłosego wydobył się przytłumiony krzyk. Wojownik urósł nagle o dobre dwadzieścia centymetrów, jego mięśnie znacznie się powiększyły, włosy zmieniły kolor na krwistoczerwony, a oczy przybrały jednolicie białą barwę.
       Piccolo i resztę Z-Warriors z lekka zamurowało. Nameczanin dodatkowo się spocił. Ki, która emanowała od walczącego była sporo większa niż jego własna.
       – Zobaczymy co powiesz na to! – powiedział Marcus, rzucając się do ataku.
       W mgnieniu oka znalazł się przy swoim przeciwniku zadając błyskawiczny cios mierzony w twarz tamtego. Edge jednakże bez najmniejszego trudu złapał jego pięść w lewą rękę jednocześnie wyciągając prawą przed siebie.
       Wystrzelony Ki-blast posłał Marcusa wysoko w górę. Czerwonowłosy zawodnik zniknął gdzieś w oddali w błysku jasnego światła. Edge opuścił ręce.
       Przez chwilę panowała niczym nie zmącona cisza.
       – Hmm – zamyślił się Mr Hahn, przerywając milczenie. – Nie bardzo wiem, co zrobić, ale sądzę, że jeśli zawodnik Marcus nie pojawi się w ciągu minuty to zmuszony będę ogłosić zwycięstwo pana Edge'a.
       Marcus nie pojawił się po minucie.
       – Zwycięzcą pojedynku zostaje zawodnik Edge. W następnej rundzie zmierzy się z Mr Satanem, którego przeciwnik został zdyskwalifikowany za opuszczenie turnieju.
       Mr Satan był w tym momencie wyjątkowo blady.

       #17 i Gohan oddalili się już dość daleko od miasta, musieli jednak wylądować, gdyż Gohan czuł się coraz gorzej.
       – Zostaw... mnie.... uciekaj... – z trudem powiedział półsaiyan.
       – Przestań chrzanić! – syknął #17. – Nie po to cię ratowałem, żeby cię teraz zostawiać!
       Gohan uśmiechnął się, jednocześnie krzywiąc się z bólu.
       – Właściwie... po... co? – zapytał.
       – Zamknij się, bo tracisz siły.

       Cell ocknął się opanowując ból. Nie tracąc czasu zregenerował resztę ciała i wstał. Trochę dziwnie było patrzeć na jakby drugiego samego siebie leżącego obok. Mutant zmasakrował "zwłoki" Ki-blastem i rozejrzał się, próbując jednocześnie wyczuć jakieś Ki w okolicy. Bezskutecznie. Gohan był zbyt osłabiony, a #17 był androidem i nie posiadał ludzkiej energii, którą można by wyczuć. Wściekły Cell uniósł się w górę i kilkoma pociskami Ki obrócił miasto w stertę gruzu.
       – Wiedz, że twoje poświęcenie poszło na marne, Gohan. I dobrze to zapamiętaj.
       Nagle w głowie mutanta rozległ się znany mu już głos:
       "Cell, ty idioto. Zabroniłem ci się teleportować na Ziemię!"
       Twór doktora Gero przełknął ślinę, nie spodziewał się, że tamten tak szybko wróci, miał nadzieję zachować swoją wyprawę w tajemnicy.
       "Miałem tu nie załatwioną sprawę..." – odpowiedział.
       "Nic mnie to nie obchodzi. Natychmiast wracaj."
       "Dobrze" – Cell położył na czole dwa palce i zniknął, wykorzystując technikę teleportacji.

       Gohan charknął, nagle tracąc oddech.
       – Trzymaj się Saiyanie! – krzyknął #17. – Saiyanie! Chyba mi tu nie umrzesz? Niech to diabli! Zaczekaj, zaraz przyniosę skądś to wasze Senzu!
       – Powiedz... powiedz... mojej córce... żeby po mnie nie płakała... – były to ostatnie słowa Gohana.
       Tak zginął wojownik, który wielokrotnie walczył za ludzkość, ratując ją, choć wiedział, że niemal nikt się o tym nie dowie, a on sam nigdy nie otrzyma za to żadnej nagrody. Zginął Saiyan, który jako pierwszy osiągnął drugi stopień SSJ, Saiyan, który miał potencjalnie największe możliwości ze wszystkich Wojowników Z. Zginął wreszcie naukowiec, który bardzo wiele miał jeszcze do zrobienia na tym świecie. W ten sposób Ziemia poniosła ogromną stratę. Stratę, która miała później zaważyć na jej losach.

       – A więc zakończyliśmy jedną ósmą finału – powiedział Mr Hahn do zawodników zgromadzonych w szatni. – Nie powiem, żeby obyło się bez problemów, ale w sumie bilans i tak mamy lepszy niż na dwudziestym piątym Tenkaichi, he he.
       Goten i Trunks uśmiechnęli się, pozostałe osoby nie zrozumiały żartu lub, jak siedzący i medytujący w rogu Piccolo, nie były w nastroju do śmiechu.
       – W ćwierćfinałach czekają nas trzy walki. W czwartej automatycznie zwycięża pan Trunks, gdyż jego potencjalni przeciwnicy zostali zdyskwalifikowani i opuścili halę turniejową. Tak więc w pierwszej walce zmierzą się pan Uubu i pan Piccolo, w drugiej pan Buu i pan Cinna, a w trzeciej Mr Satan i pan Edge.
       Satan głośno przełknął ślinę.
       – Tymczasem jednak zapraszam na małą przerwę – powiedział Mr Hahn. – Przez ten czas mata zostanie naprawiona.

       Piccolo vs Uubu, czyżby walka turnieju?


Rozdział VIII

       Autor: Vodnique


<- POWRÓT DO DZIAŁU

ROZDZIAŁ VII -- CZĘŚĆ I -- DARK KAIOSHIN SAGA -- DRAGON BALL AZ -- FANFICE
-
KLUB FANA
Kącik fana ►
STRONA KORZYSTA Z PLIKÓW COOKIE: POLITYKA PRYWATNOŚCI
Anime Revolution Sprites Twierdza RPG Maker