Kącik fana

Dragon Ball

KLUB FANA
-
FANFICE -- DRAGON BALL AZ -- DARK KAIOSHIN SAGA -- CZĘŚĆ I -- ROZDZIAŁ XIV
Dragon Ball AZ
Dark Kaioshin Saga
Część I: Umierające Gwiazdy
Rozdział XIV - Niezniszczalny?

       – Gotowy!? – zapytał Gotenks, Uubu skinął głową.
       – DWUDZIESTOKROTNY MEGA KAIOKEN!!!! – krzyknął uczeń Goku ruszając na Edge'a.
       Uderzony z rozpędu w podbródek Edge stracił równowagę i bezwładnie poleciał do tyłu, Uubu wyprzedził przeciwnika i staranował go, uderzając łokciem w plecy. Niebieskoskóry olbrzym niekontrolowanie podążył w kierunku Gotenksa, który uśmiechnął się złośliwie jednocześnie koncentrując Ki w rękach złożonych w okolicach prawego biodra.
       – SUPER-HIPER-ULTRA-MEGA-GIGA-TERA-TURBO-ULTIMATE-KAMEHAMEHA!!!!!!! – krzyknął Gotenks uderzając potężną niebiesko-białą falą Ki, która objęła całą postać Edge'a i zalała okolicę jasnym światłem. Żadna istota nie miała prawa tego przeżyć. Kiedy błysk światła zniknął nigdzie nie było widać zielonowłosego punka, najwyraźniej rozpadł się na atomy.
       Nagle ktoś pojawił się za Gotenksem, chwytając go za szyję i unieruchamiając.
       – Nie trafiłeś – półsaiyan usłyszał ironiczny szept Edge'a.
       "To niemożliwe, żeby był tak szybki" – pomyślał Gotenks, próbując złapać oddech. – "Chyba, że potrafi się teleportować".
       Uubu, nadal otoczony czerwoną aurą, pojawił się za dwójką walczących i strzelił Ki-blastem, celując w plecy Edge'a. Niebieskoskóry puścił Gotenksa, robiąc unik, na szczęście półsaiyan także w ostatniej chwili zdążył się uchylić przed pociskiem Uubu.
       Uczeń Goku, wykorzystując ogromny wzrost szybkości techniki Kaioken doskoczył do Edge'a i uderzył go kilkukrotnie w korpus i twarz. Olbrzym poleciał do tyłu, chcąc chyba zyskać na czasie. W tym momencie nadział się na kopniak Gotenksa, który zaatakował znienacka. Edge na moment stracił orientację, co wykorzystał Uubu wbijając mu pięść głęboko pod żebra. Niebieskoskóry wypluł sporą ilość śliny i skulił się w bólu. W tym momencie oberwał w plecy mocnym Ki-blastem od Gotenksa.
       Edge z ogromną prędkością wbił się w ziemię. Uubu dezaktywował aurę Kaioken, dysząc. Obaj młodzi wojownicy uśmiechnęli się.
       – Chyba... wygrywamy – powiedział Gotenks, który także miał trochę nierówny oddech.
       – Tak, razem możemy go pokonać – potwierdził Uubu.
       Na twarzy Piccolo, który obserwował walkę pojawiły się kropelki potu.
       "Kaioken x20?" – pomyślał. – "Na turnieju wysiadł po użyciu x5, chyba, że..." – Nameczanin zazgrzytał zębami. – "Drań dał mi wygrać, ja mu jeszcze pokażę."
       Obserwujący walkę dwaj białowłosi wojownicy także nie mieli nadzwyczajnych min.
       – Ci ziemscy wojownicy są potężni. I to nie tylko ci saiyańscy – powiedział Blank.
       – Tak – potwierdził Cinna. – Dobrze, że działamy w ukryciu bo w otwartej walce nie mielibyśmy żadnych szans.
       Blank pokiwał głową w milczeniu.
       Minęła dłuższa chwila, zanim Edge wygrzebał się z krateru, który powstał przy jego upadku. Nie był ranny, zaledwie osmalony. Wstał powoli, z charakterystycznym chrzęstem rozprostował ramiona i kark, a następnie roześmiał się. Początkowo cicho, zaledwie pod nosem, ale po chwili coraz głośniej, aż w końcu ryknął śmiechem na całe gardło. Śmiech ten był tak przejmujący i tak upiorny, że Wojowników Z i ich białowłosych towarzyszy aż przeszły dreszcze. Nie wiedzieć czemu wszyscy nagle zaczęli się bać.
       – Śmiej się śmiej, póki możesz oddychać – wymruczał pod nosem Gotenks, ale nie odważył się powtórzyć tego głośno.
       Edge spojrzał na niego z ziemi i rozpłynął się nagle w powietrzu.

       Gohan nie wierzył własnym oczom... Brolly. Tymczasem Frost wstał nagle i nie zgrywając więcej bohatera ewakuował się w kierunku przeciwnym do tego, w którym stał Brolly.
       Legendarny Super-Saiyan tymczasem zabawiał się rozwalając to, co w okolicy nie było jeszcze doszczętnie zniszczone. Gohan zastanawiał się co może w takiej sytuacji zrobić, kiedy nagle usłyszał w głowie głos Północnego Kaio.
       "Więc jak, masz jakieś wieści?" – najwyraźniej twórca Kaioken kontaktował się z nim telepatycznie.
       "Tak, to Brolly wywołuje całe zamieszanie"
       "Brolly? Przecież powinien być martwy i latać jako biała chmurka!"
       "Jest żywy, a ja nie sądzę, żebym był w stanie mu dorównać."
       Nagle do rozmowy włączył się inny głos, Gohan rozpoznał Rou-Kaioshina.
       "Nie chrzań od rzeczy, tylko walcz. Jesteś Mystikiem, czy nie?"
       "Ale..."
       "Żadnych «ale«, i nie daj się zabić, jesteś już martwy!"
       "No tak, racja..."
       Gohan przerwał kontakt telepatyczny, odetchnął głęboko i wyszedł ze swej kryjówki. Brolly zauważył go niemal od razu.
       – Kakarotto? – zapytał niepewnie.
       – Blisko, ale nie zgadłeś – odpowiedział Gohan, spoglądając przeciwnikowi prosto w oczy.
       Brolly uśmiechnął się niczym dziecko, które właśnie dostało nową zabawkę. Nareszcie zanosiło się na dobrą walkę.

       Edge zmaterializował się tuż przed Gotenksem uderzając z główki w czoło przeciwnika. Półsaiyan zawył z bólu, lecąc bezwładnie do tyłu. Edge doskoczył do niego, koncentrując w dłoni pocisk Ki, który wystrzelił z minimalnej odległości. Trafiony Gotenks wyleciał z powstałej eksplozji wbijając się w jakąś skałę i uszkadzając ją lekko, co nie miało znaczenia, gdyż kolejny Ki-blast Edge'a zniszczył ją doszczętnie w kolejnym żółtym wybuchu.
       Uubu zareagował tak szybko jak tylko potrafił, ponownie koncentrując dwudziestokrotny Kaioken i rzucając się do ataku. Doleciał do przeciwnika uderzając go z całej siły w lewy policzek. Impet odrzucił głowę Edge'a na prawe ramię, gdzie spotkała się z nogą Uubu, który kopnął na poprawkę. Odrzucony lekko do tyłu Edge zacisnął zęby z wściekłości, chcąc chyba skontrować.
       Nie zdążył.
       Uubu nie zamierzał tracić czasu, wiedział, że dwudziestokrotny Kaioken błyskawicznie pozbawi go energii, musiał pozbyć się przeciwnika jak najszybciej. Zaatakował, z rozpędu uderzając olbrzyma w podbródek, następnie okrążył go błyskawicznie kopiąc w tył głowy. To na chwilę zamroczyło niebieskoskórego olbrzyma i właśnie na to liczył Uubu, który odskoczył i skoncentrował Ki.
       – DWUDZIESTOKROTNY MEGA KAIOKEN KAMEHAMEHA!!!
       Biało-niebieski strumień Ki uderzył w Edge'a eksplodując przy trafieniu. Tym razem eksplozja była tak jasna, że wszyscy na moment stracili wzrok, jak przy użyciu Taiyoken. Kiedy sytuacja trochę się uspokoiła Uubu kompletnie opadły ręce. Edge wisiał przed nim w powietrzu. Miał tylko uszkodzone ubranie, jakimś cudem nie był nawet zadrapany.

       #17 leciał powoli w kierunku stadionu Tenkaichi Budokai rozmyślając nad sytuacją. Ciało Gohana zniknęło, co oznaczało, że zapewne zostało zabrane do zaświatów. Android nie lubił tej całej zgrai nazywającej siebie "Wojownikami Z", ale musiał ich zawiadomić o śmierci Gohana i tajemniczym pojawieniu się Cella. Co się mogło dziać? Android miał złe przeczucia. Tak czy inaczej, trzeba było o tym powiedzieć Goku i reszcie, dlatego właśnie #17 zmierzał w kierunku turniejowego stadionu. Nagle zobaczył potężną eksplozję, całkiem niedaleko od siebie.
       – A to co znowu? – zapytał sam siebie.
       Nie potrafiąc przezwyciężyć ciekawości, android poleciał w kierunku eksplozji Ki.

       Gotenks uniósł się w górę, zatrzymując się tuż obok zmęczonego już Uubu. W przeciwieństwie do swego przeciwnika dwaj młodzi wojownicy byli już bardzo wyczerpani.
       – On jest chyba niezniszczalny, nawet moja najsilniejsza Kamehameha go nie zraniła – powiedział uczeń Goku.
       – Widzę.
       – Masz jeszcze jakieś sztuczki w zanadrzu? – zapytał Uubu.
       – Oczywiście, a ty?
       – Głupie pytanie. – Uubu uśmiechnął się triumfalnie. – I to więcej niż ty.
       – Zobaczymy.
       – Mam chyba idealną technikę, ale potrzebuję chwili na regenerację energii, myślisz że zdołasz go zająć na moment?
       – Potrafisz tak szybko odnowić swoją Ki?
       – Mówiłem ci, że mam dużo sztuczek w zanadrzu – uśmiechnął się Uubu. – Zatrzymasz go?
       Gotenks w odpowiedzi aktywował swoją aurę. Jego ciało pokryły błyskawice.
       – Jeszcze nie macie dość, robaczki? – zapytał Edge.
       Gotenks ruszył atakując prawym sierpem, olbrzym bez trudu uchylił się przed ciosem, półsaiyan kopnął więc z półobrotu, co minimalnie odrzuciło przeciwnika do tyłu. Następnie obaj zdematerializowali się zaczynając walczyć na pełnej prędkości. Uubu tymczasem zamknął oczy i przyjął pozycję jakby chciał przejść na postać SSJ, z tym, że on nie był Saiyanem – najwyraźniej koncentrował energię.

       #17, po zorientowaniu się w sytuacji ominął pole walki Gotenksa z Edge'em i zbliżył się do obserwującego starcie Piccolo.
       Nameczanin lekko się zdziwił jego widokiem.
       – Co tu robisz, androidzie?
       – Trochę grzeczniej, Nameczaninie.
       Przez chwilę patrzyli na siebie nawzajem w milczeniu.
       – Chciałem was tylko zawiadomić, że dzieje się tu coś dziwnego – powiedział #17.
       – To już wiemy. – Piccolo skinął głową w kierunku walki.
       – Właśnie widzę, ale mam inne informacje. Cell żyje.
       – Co? – Piccolo zdrowo się zdziwił.
       – Właśnie to. Zabił syna Goku, Gohana.
       – Co!? – tym razem oczy Piccolo powiększyły się niemal do wielkości arbuzów.
       – Widziałem jak Cell go zabił. To nie był zwykły Cell, wyglądał jakoś inaczej i miał literę "M" na czole.
       – "M", jak "Majin"?
       – No, tak. Wiesz coś o tym?
       – Aż za dużo – zmartwił się Piccolo. – Będą kłopoty. Lepiej będzie, jeśli poszukamy Smoczych Kul.
       – Jacy "my"? Ja się na to nie piszę.
       – Jak chcesz. Na szczęście przynajmniej kule mają zapewnione bezpieczeństwo.
       – Co masz na myśli?
       – Są zbyt potężne, więc upewniłem się, że nikt nie wykorzysta ich przeciwko nam.
       – A to niby jak?
       Piccolo uśmiechnął się i znienacka wypluł na dłoń jednogwiazdkową Smoczą Kulę.
       – Zawsze ją noszę przy sobie – powiedział.

       Blank i Cinna, którzy od dłuższej chwili przyglądali się Piccolo i #17 spojrzeli nagle po sobie i jednocześnie skinęli głowami.

       – Daj mi tę kulę! – Piccolo usłyszał nagle charakterystyczny głos, nie mogąc się powstrzymać rzucił Smoczą Kulę w jego kierunku.
       Cinna, bo to był on, złapał kulę i błyskawicznie rzucił się do ucieczki. Piccolo nie zdążył otrząsnąć się z sytuacji, kiedy nagle został uderzony przez Blanka i bezwładnie poleciał na jakąś skałę.
       #17 nie dał się trafić, miał ułamek sekundy więcej na reakcję.
       – Złapię go Piccolo, poradzę sobie!! – krzyknął, startując za Cinna.
       Piccolo tymczasem wstał i ponownie stał się obiektem ataku Blanka. Po chwilowej konsternacji opanował jednak sytuację i mocniejszym ciosem posłał przeciwnika do tyłu.
       – Kim jesteście i czego chcecie? – wysyczał Nameczanin.
       W odpowiedzi Blank wykonał charakterystyczne gesty rękoma.
       – BURNING ATTACK!!
       Piccolo Ki-blastem zneutralizował pocisk przeciwnika, stracił go jednak na chwilę z oczu, a to był błąd. Blank właśnie na to liczył, błyskawicznie przemieszczając się za plecy swego przeciwnika.
       – KAMEHAMEHA!!! – usłyszał nagle Nameczanin.
       Blank był zbyt blisko, by Piccolo miał szansę na unik. Wąska, ale skoncentrowana fala Ki przeszyła korpus Nameczanina na wylot zostawiając w jego ciele dymiącą dziurę.

       Jeden z wojowników Z straci życie, ale który?


Rozdział XV

       Autor: Vodnique


<- POWRÓT DO DZIAŁU

ROZDZIAŁ XIV -- CZĘŚĆ I -- DARK KAIOSHIN SAGA -- DRAGON BALL AZ -- FANFICE
-
KLUB FANA
Kącik fana ►
STRONA KORZYSTA Z PLIKÓW COOKIE: POLITYKA PRYWATNOŚCI
Anime Revolution Sprites Twierdza RPG Maker