Kącik fana

Dragon Ball

KLUB FANA
-
FANFICE -- DRAGON BALL AZ -- DARK KAIOSHIN SAGA -- CZĘŚĆ II -- ROZDZIAŁ XXXV
Dragon Ball AZ
Dark Kaioshin Saga
Część II: Wróg
Rozdział XXXV - Goku & Vegeta

       – Mam tego dość! – krzyknął Vegeta zrywając z ramienia urządzenie do mierzenia ciśnienia krwi. – Badaj sobie Kakarotto, ale mnie zostaw w spokoju!
       Bulma popatrzyła na niego ze spokojem. Ostatnimi czasy tak tęskniła za mężem, że była mu teraz skłonna wybaczyć każdą wściekłość.
       – Przecież muszę sprawdzić, czy jesteś zdrowy – powiedziała Bulma. – Fuzja mogła zostawić jakieś trwałe ślady w twoim organizmie.
       – Daj mi spokój! Zmarnowałem dość czasu! Muszę wznowić trening! – nagle Vegeta zmienił wyraz twarzy. – Ale najpierw chcę coś przegryźć. – Tu książę, nie zważając na prośby małżonki wyszedł i skierował się do kuchni. Zastał tam buszującego w lodówce Goku.

       – Kakarotto!
       Goku odwrócił się w jego stronę z niewinną miną. Niewinność na niej psuło nieco to, że z ust wystawał mu kawałek chleba z listkiem sałaty.
       – Jak śmiesz! Zżerasz moje jedzenie! – krzyknął Vegeta.
       – Fo a afo foafe se y-e o-y! – odpowiedział Goku.
       – Mógłbyś przynajmniej nie mówić z pełną gębą!!!
       Goku przełknął to, co miał w ustach.
       – Co ja na to poradzę, że byłem głodny? – powtórzył.
       – A co mnie to obchodzi!? To moje jedzenie!
       Vegeta wściekle podążył w kierunku Goku, chcąc go odepchnąć od lodówki, jednak ten wcale nie zamierzał ustąpić.
       – Ja byłem pierwszy! – krzyknął.
       – Jak śmiesz!? Jestem księciem! – odkrzyknął Vegeta.
       – Czy wyście do reszty poszaleli!? – doszedł ich głos Bulmy. – Zachowujecie się jak dzieci!
       – To wszystko wina Kakarotto! – wrzasnął Vegeta.
       – To nieprawda! Ja byłem pierwszy!
       – Natychmiast się zamknąć!!!! Vegeta! Do laboratorium!
       – Ale...
       – DO LABORATORIUM!!!!!
       Ułamek sekundy później Vegety już nie było w kuchni. Natomiast Goku, dygocząc lekko, uważnie przypatrywał się Bulmie.
       – Goku. Myślę, że nie powinieneś tu teraz przebywać. Vegeta stał się trochę drażliwy od kiedy rozłączyliście się z Vegetto.
       – Chyba nawet wiem dlaczego... Nie powiem, żeby przebywanie z nim codziennie przez dwa miesiące pozytywnie mnie do niego nastrajało.
       – Rozumiem, a Vegeta ma dodatkowo trochę trudniejszy charakter.
       – Nie ma sprawy, wyniosę się jak najszybciej, ale...
       – Co?
       – Mógłbym najpierw coś zjeść?

       ***GLEBA***

       – Oczywiście, Goku – powiedziała Bulma. – Ja wracam do pracowni.
       Bulma opuściła kuchnię, gdy tymczasem Goku zaczął przygotowywać sobie obfity, nawet jak na saiyańskie standardy, posiłek.
       Był właśnie w trakcie jedzenia trzeciej dokładki drugiego dania, gdy do kuchni wszedł niespodziewany gość.
       Brolly.

       – Taaaak – powiedział przeciągle Blank. – Wygląda na to, że DNA twoje i Goku minimalnie się zmieszało.
       – Jak to? – zapytał Vegeta.
       – Mam na myśli to, że mogłeś zyskać pewne jego cechy. On pewnie zyskał niektóre twoje.
       – Świetnie. Mam nadzieję, że nie zidiocieję do jego poziomu.
       – Vegeta... – upomniała go Bulma, książę ją zignorował.
       – Poza tym nie wykrywam żadnych anomalii w twoim organizmie.
       – To świetnie. Idę się najeść.
       – Nie Vegeta, stój! – krzyknęła Bulma, jednak jej mąż był już za drzwiami.

       – Kakarotto... – wysyczał Brolly.
       Goku zerwał się z krzesła, gotów do obrony.
       Brolly tylko się uśmiechnął. Dość wrednie co prawda, ale jednak tylko uśmiechnął. Następnie legendarny Super-Saiyan odwrócił się i wyszedł.
       – Co tu się dzieje? – zapytał sam siebie Goku ponownie siadając. Po chwili cała jego uwagę zaprzątnęło jedzenie.
       – Kakarotto!!! – usłyszał nagle.
       W przeświadczeniu, że to Brolly wrócił Goku skoczył do tyłu, gotów do walki. Przed sobą ujrzał jednak nikogo innego jak Vegetę.
       – Jeszcze tu jesteś Kakarotto? Myślałem, że kazałem ci się wynieść!
       – A, to tylko ty, Vegeta... – powiedział uspokojony Goku.
       – Tylko ja!? TYLKO JA!? – słowa te dodatkowo rozwścieczyły saiyańskiego księcia. – Mam cię dość! Natychmiast wynoś się z tego domu!!
       – Dobrze, dobrze, wychodzę – powiedział Goku ze spokojem, biorąc ze stołu jabłko.
       Tego było dla Vegety zbyt wiele.
       Książę uwolnił swoją Ki, jego włosy przybrały złotą barwę. Błyskawiczny cios dosięgnął Goku zanim ten miał okazję zareagować. Trafiony Kakarotto z ogromnym impetem uderzył w ścianę, przebił się przez nią i padł na trawnik tuż przy Capsule Corp.
       Goku błyskawicznie poderwał się na nogi i rzucił na Vegetę, także przechodząc w SSJ. Dwaj Saiyani starli się uwalniając sporą energię. Impet ciosu ponownie odrzucił Goku do tyłu, syn Bardocka z trudem utrzymał równowagę. Vegeta ponownie zaatakował, Goku przyjął jego prawy prosty na blok, jednak siła ciosu znacznie go zaskoczyła i po raz kolejny odepchnęła. Vegeta ponownie ruszył do przodu, jednak zatrzymał się tuż przed twarzą Goku, błyskawicznie przeskoczył o pół kroku w lewo i uderzył przeciwnika w bok głowy. Niemal ogłuszony Goku padł na trawę, tracąc formę SSJ. Vegeta z wściekłym rykiem rzucił się na niego, kiedy drogę zastąpił mu Saladin.
       – Vegeta! Opanuj się, co ty wyprawiasz?
       Wściekły Saiyan nawet nie zwrócił na niego uwagi, uformował w ręce Ki-blast i odepchnął nim brata, który poleciał gdzieś niekontrolowanym lotem. Książę stworzył drugi Ki-blast i skierował go w stronę Goku.
       – Nie! Proszę! – rozległ się rozpaczliwy krzyk Bulmy.
       Spojrzenia Vegety i Bulmy spotkały się. Książę zobaczył w oczach żony łzy. Dopiero to sprawiło, że do jego umysłu wróciła jasność myślenia.
       "Co ja robię?" – przemknęło mu przez głowę. – "Dlaczego próbuję zabić Kakarotto?" – zatrzymał się centymetry od przeciwnika.
       – Kakarotto – powiedział zimno Vegeta. – Wynoś się stąd i nigdy więcej nie pokazuj mi na oczy. – Książę odwrócił się i skierował z powrotem w stronę Capsule Corp. Po drodze minął swego nieco zaskoczonego sytuacją ojca.
       Goku z trudem wstał.
       – Wszystko w porządku? – zapytała Bulma, Saiyan potwierdził skinieniem głowy. – Lepiej będzie, jeśli go posłuchasz, przynajmniej na razie.
       Goku uśmiechnął się blado i bez słowa wystartował.
       Nikt nie mógł nawet przypuszczać jak prorocze okażą się słowa Vegety. Kto by uwierzył, że było to ostatnie spotkanie tych dwóch przyjaciół i wrogów zarazem.

       Saladin wyczołgał się z krateru powstałego po wybuchu Ki-blasta, którym poczęstował go Vegeta. Na całe szczęście eksplozja miała miejsce już poza West Capital.
       – Na Kaioshina... ale to boli... – jęknął. – Nigdy więcej nie rzucę się na Super-Saiyana... – powiedział do siebie.
       "Muszę poważnie przemyśleć pozbycie się ogona" – przeszło mu przez myśl. – "Niezależnie od tego ile będę trenował, reszta i tak będzie ode mnie silniejsza, bo potrafią się przemieniać w Super-Saiyanów" – Młodszy brat Vegety zmarkotniał. – "To bez sensu. Ewolucja nie wyposażyła nas w ogony po to, żeby nas osłabiały... Na pewno jest w tym jakiś sekret..."

       Nie spiesząc się zbytnio Goku leciał w stronę swojego domu. W głowie miał spory mętlik. Krótka walka z Vegetą uświadomiła mu, że jest sporo słabszy od swego największego rywala.
       "Kiedy zdążył się tak wzmocnić? Jak to się stało, że zdołał mnie aż tak wyprzedzić? Coś tu jest zdecydowanie nie tak..." – po chwili powziął decyzję. – "Niezależnie od tego jak to się stało, nie mogę tego tak zostawić, muszę znaleźć jakiś sposób, by stać się silniejszym..." – nagle w głowie zaświtała mu pewna myśl. – "Do domu i tak nie mam po co wracać, pewnie Chi Chi mnie zabije za śmierć Gohana, tak... już wiem."
       Goku zatrzymał się, położył dwa palce na czole i skoncentrował. Po chwili był już w zaświatach.
       Jego pojawienie się tak zaskoczyło Północnego Kaio i Rou-Kaioshina, że obaj z wrażenia opluli go herbatą.
       – Goku!?
       – Heja! – przywitał ich beztrosko Saiyan. – Chciałem z wami porozmawiać.
       – A więc Bulmie udało się was rozdzielić! – powiedział Kaioshin. – To bardzo dobrze.
       – Tak. Chciałem was o coś zapytać. Chodzi o moje poszukiwania Wschodniego Kaioshina...
       – Tak. Także chcieliśmy z tobą o tym pomówić – potwierdził Rou-Kaioshin. – Z tego co się orientuję, poszukiwania stanęły w martwym punkcie.
       – Tak, zgubiłem trop teleportacji na skraju naszej galaktyki...
       – Tak właśnie myślałem. Tymczasowo musimy zawiesić szukanie Wschodniego Kaioshina. W tej chwili poważniejszym problemem są Gero, Babidi i Cell i ich tajemniczy współpracownik. Kiedy to niebezpieczeństwo zostanie zażegnane ponownie spróbujemy odnaleźć naszego młodego przyjaciela.
       – Rozumiem. To doskonała wiadomość. Właśnie chciałem was zapytać czy będę jeszcze potrzebny, bo mam sporo treningu do nadrobienia.
       – Mam tylko jedną prośbę – powiedział Kaio. – Wiesz o tym, że Piccolo i Uubu zaginęli?
       – No tak... racja, że też o tym nie pomyślałem! Trzeba ich odnaleźć!
       – Czy możesz namierzyć ich za pomocą Shunkanido?
       Goku położył na czole dwa palce i skoncentrował się głęboko.
       – Nie. W ogóle ich nie wyczuwam – powiedział po dłuższej chwili.
       – Rozumiem – odpowiedział Kaio. – W takim razie należy tylko mieć nadzieję, że sami jakoś sobie poradzą...
       – Chyba tak... – powiedział niepewnie Goku.
       Przez moment wyrzuty sumienia spowodowane tym, że tak łatwo poddał się w szukaniu przyjaciół walczyły z saiyańską dumą i chęcią stania się lepszym od Vegety, ostatecznie przegrały.
       – A więc do zobaczenia – powiedział w końcu Goku i odteleportował się.

       – Dziadek!! – krzyknęła jasnowłosa Pan podbiegając do Goku i przytulając się do niego.
       – Goku? – Tenshinhan był nieco zaskoczony nagłym pojawieniem się przyjaciela.
       – Witaj Shinhan, witaj Chaozu. Wpadłem tylko pochwalić się, że już wróciłem.
       – Dziadku... – w oczach Pan błysnęły łzy. – Tęskniłam za tobą!
       – No, no, tylko nie płacz. Jesteś już Super-Saiyanką, nie wolno ci płakać.
       Pan otarła łzy i dzielnie starała się powstrzymać kolejne napływające jej do oczu.
       – Obiecaj mi, że już nigdy sobie nie pójdziesz! Obiecaj!
       – Nie mogę tego zrobić, złotko – odpowiedział Goku unosząc wnuczkę na wysokości swojej głowy. – Ty musisz zostać tutaj z Tenshinhanem i trenować, a ja będę trenował gdzie indziej. Wszyscy musimy się przygotować do walki...
       – No to obiecaj mi, że do mnie wrócisz!
       – Ależ oczywiście. Masz na to moje słowo – powiedział Goku ponownie przytulając wnuczkę. – Obiecuję ci, że wrócę tak szybko jak to tylko będzie możliwe.

       – Kaioshinie – powiedział po chwili Kaio. – Wiem, że to nie moja sprawa, ale czy naprawdę powinniśmy w ten sposób oszukiwać Goku?
       – Lepiej będzie, jeśli nie dowie się o naszych podejrzeniach – odpowiedział tamten. – Jeśli mu powiemy i okaże się, że mamy rację Goku może w pewnym momencie znaleźć się pomiędzy koniecznością ochrony Ziemi i zabójstwa swego przyjaciela. Wolałbym nie ryzykować wyboru, którego dokona.
       – Rozumiem – przyznał Kaio. – Ale mimo wszystko głupio mi to przed nim zatajać. Ja i Goku znamy się od bardzo dawna, jest dla mnie jak rodzina.
       – Wiem, ja także go lubię. Nie zapominaj jednak, że robimy to dla jego własnego dobra... a być może dla dobra całej Ziemi.
       To jednak wcale nie uspokoiło sumienia Kaio.
       "Powinniśmy mu powiedzieć, to wszystko może się źle skończyć."

       Czy Goku znajdzie sposób na dorównanie Vegecie?


Rozdział XXXVI

       Autor: Vodnique


<- POWRÓT DO DZIAŁU

ROZDZIAŁ XXXV -- CZĘŚĆ II -- DARK KAIOSHIN SAGA -- DRAGON BALL AZ -- FANFICE
-
KLUB FANA
Kącik fana ►
STRONA KORZYSTA Z PLIKÓW COOKIE: POLITYKA PRYWATNOŚCI
Anime Revolution Sprites Twierdza RPG Maker