Kącik fana

Dragon Ball

Klub Fana » FanFicki » Dragon Ball AZ » Dark Kaioshin Saga » Część II » Rozdział LIII
Dragon Ball AZ
Dark Kaioshin Saga
Część II: Wróg
Rozdział LIII - Koniec Boskiego Pałacu
 

– Freezera!? Oczywiście, że go pamiętam, ale co z tego!! – krzyknął Goku w pomarańczowym stroju.

– Oddaj mi... trochę energii... – wydyszał ten drugi.

Goku z aureolką uniósł nieco brwi ze zdziwienia, ale po chwili przemienił się w SSJ i wyciągnął dłoń w kierunku swego sobowtóra, przekazując mu dawkę Ki. Aura ubranego na niebiesko Saiyana zapłonęła na sekundę, a on sam wstał z trudem.

– I co teraz? – zapytał tutejszy Goku. – Nawet jeśli przekażę ci całą energię to i tak nie wystarczy...

– Wystarczy połowa – uśmiechnął się tamten, uwalniając aurę i przemieniając się w Super-Saiyana.

– Połowa? Ale dlaczego?

– Kiedy byłeś w zaświatach spotkałeś wielu wojowników. Nauczyłeś się niektórych technik, prawda?

– No tak...

Kid Buu doleciał do dwóch Goku dokładnie w momencie gdy nastąpiła potężna złota eksplozja światła. Twór Bibidiego zdziwił się nieco, gdyż jeszcze przed momentem czuł tu dwie słabe Ki, a teraz na ich miejscu była jedna, identyczna, ale dużo silniejsza.

Z miejsca niedawnego wybuchu na Buu spoglądał Goku w formie Super-Saiyana. Nie był to jednak ani Goku z tego świata ani też jego bliźniak z innego wymiaru.

Ten Goku nosił charakterystyczną kamizelkę i białe, szerokie spodnie. Nad głową miał aureolkę.

Dwaj wojownicy patrzyli sobie prosto w oczy... przez moment, potem Buu rzucił się do ataku. Trafiony w twarz Goku przeleciał dobre dwadzieścia metrów, opanował jednak lot, zrobił w powietrzu salto i wylądował zostawiając pod stopami krótki ślad na podłożu.

– A więc to mniej więcej taką mocą dysponujesz... – powiedział spokojnie. – Rozumiem... – Goku skoncentrował Ki i przeszedł w SSJ2. – Teraz moja kolej – dokończył, znikając.

Buu poczuł tylko jeden cios, choć tak naprawdę otrzymał cztery, prosto w twarz. Różowy potwór nie przeleciał nawet pięciu metrów kiedy został kopnięty w plecy i uderzony kantem dłoni w kark. Szyja Buu odkształciła się zabawnie, co tworzyło ciekawy efekt z jego wgniecioną moment wcześniej twarzą.

Son Goku złapał różowego stwora za nadgarstek, obaj zniknęli.

Babidi zdążył się jeszcze zdziwić. Co prawda zdziwienie to było dość krótkie, ale nastąpiło z konkretnego powodu. Czegoś takiego nie widywało się codziennie. Zdumiony czarnoksiężnik zobaczył jak nagle obok niego pojawiają się dwie osoby. Pierwszą z nich był jego własny Buu, jeszcze sprzed wchłonięcia Brolly'ego i opanowania Hildegarna. Różowy potwór nie był w najlepszym stanie, wyglądał jakby przydała mu się porządna regeneracja. Drugi osobnik – złotowłosy Saiyan w dziwnym stroju i z aureolką nad głową, odleciał od razu na sporą odległość i złączył dłonie nadgarstkami przy swoim prawym boku.

– KAA... MEE... HAAA... MEEE... HAAAA!!!! – krzyknął, strzelając potężną falą Ki, tak szeroką, że objęła nie tylko Buu i Babidiego, ale także Hoi, który stał na drugim końcu zrujnowanego Boskiego Pałacu. Niemal cała unosząca się w powietrzu konstrukcja, razem z zawartością, została rozbita dosłownie na atomy.

Gdyby ktoś obserwował Ziemię z orbity zobaczyłby piękną, srebrno-niebieską smugę opuszczającą Ziemię i znikającą gdzieś w przestrzeni.

– Goten... Słyszysz mnie? Goten... Goten!! – Przy ostatnim krzyku Son Goten otworzył nagle oczy.

– Cześć tato... – wymamrotał nieprzytomnie. – O... cześć tato... – powiedział do drugiego Goku. – Czy... ja widzę podwójnie?

– Obudź się, synu! – powiedział Goku w niebieskim stroju. – Wygraliśmy!!

– Wiem, tato... – stwierdził poważnie Goten, zamykając oczy. – Sam mówiłeś... my zawsze wygrywamy...

– Niepotrzebnie zniszczyłeś Boski Pałac – stwierdziła Bulma, po wysłuchaniu opowieści o tym jak Goku i Goten dotarli do tego wymiaru. – Może być problem z odesłaniem was z powrotem.

– To nie ja rozwaliłem pałac, to on – powiedział Saiyan wskazując swojego sobowtóra z aureolką.

– Hej, to nieprawda! Jest w tym tyle samo mojej winy co i twojej!!

– Nie kłóćcie się... – powiedział cicho Goten, którego nadal bolała głowa. – Powinniście być w stanie się dogadać.

– Dobra, dobra... – powiedział Goku z aureolką, obaj Saiyani uśmiechnęli się. – Tylko sobie żartujemy. Co mówiłaś o powrocie do naszego świata, Bulmo?

– Niszcząc pałac zniszczyliście także przejście... Tamtędy nie wrócicie... Mogę zbudować urządzenie, które was przeniesie, ale to trochę potrwa.

– Aż tak nam się nie spieszy, prawda Goten?

– No cóż, chyba nie...

– Czas już na ciebie – powiedziała do Goku Uranai Baba, która odnalazła się zadziwiająco szybko, kiedy tylko zamieszanie się skończyło. – Nie zazdroszczę ci... Enma i Dai Kaio chcą z tobą porozmawiać. Pewnie wiesz o czym.

– Heh – uśmiechnął się niepewnie Goku. – Już się nie mogę doczekać.

– Goku – powiedział drugi Goku. – Zaczekaj chwilę.

– Tak?

– Chciałem ci tylko powiedzieć, że... bardzo dobrze się z tobą współpracowało... Trzymaj się tam w zaświatach...

– Dzięki.

– Son Goku – powiedział niepewnie Goten. – Ja... dziękuję ci za uratowanie życia... dwa razy...

– Gotenie – powiedział uciekinier z zaświatów. – Drzemie w tobie ogromna moc, nie wahaj się jej wykorzystać.

– Eee... dzięki.

– No to życzę powodzenia, w waszej walce w waszym świecie... Co prawda nie sądzę by było wam potrzebne biorąc pod uwagę waszą siłę, ale...

– Kończ już – ucięła siostra Kamesennina.

– Dobrze. A więc...

– Goku! – zatrzymała go jeszcze Bulma. – Kiedy spotkasz tam Vegetę to przekaż mu... przekaż mu...

– Obawiam się, że to niemożliwe... – przerwał jej łagodnie Goku. – Vegety nie ma tam ze mną, Gohanem, Kuririnem i resztą... Nie trafił do nieba...

Bulma opuściła głowę, jej oczy zaszkliły sie łzami...

– A Trunks? Myślisz, że on...

– Nie wiem, Bulmo. Naprawdę nie wiem...

– Nie martw się o Trunksa – powiedziała siostra Kamesennina. – Już tam na ciebie czeka, Goku.

– Naprawdę? To wspaniale!

– To była sugestia, żebyś się pośpieszył.

– No dobrze, jestem gotów. Żegnajcie!!! – powiedział Son Goku, machając dłonią do przyjaciół, wkrótce potem rozpłynął się w powietrzu razem ze swoją przewodniczką.

– Goten! Podaj mi tamtą belkę!! – krzyknął Goku.

– Już lecę, tato!

Odbudowa West Capital szła całkiem szybko, głównie dzięki pomocy dwóch Saiyanów, którzy z braku ciekawszych zajęć przyjęli rolę ciężkiego sprzętu budowlanego. Jakoś trzeba było wytrwać do momentu opracowania przez Bulmę nowego wehikułu. Najtrudniejszym zadaniem było przekonanie ludzi, iż dwaj latający, ciemnowłosi osobnicy nie rozstrzelają ich po chwili Ki-blastami. Po doświadczeniach z Paragasem i Trunksem strach był zrozumiały, ale na szczęście udało się go przezwyciężyć.

Całą pracą kierował niejaki Satan, ponoć mistrz świata w sztukach walki sprzed wielu, wielu lat, ale kto by pamiętał o takich sprawach... Jego najbliższym współpracownikiem był niski, skośnooki osobnik o imieniu Remy, który Gotenowi do złudzenia przypominał komentatora z 29-ego Tenkaichi Budokai.

– Taaak, tutaj, taaak, na prawo trochę... nie, nie, na lewo mówię! – komenderował Satan, któremu miała przypaść cała historyczna zasługa w odbudowywaniu miasta, choć własnoręcznie nie kiwnął nawet palcem. – O, dokładnie tak.

Remy miał nadzieję, że uda się odtworzyć jakąś wytwórnię płytową. Bardzo chciał zostać muzykiem.

– Jest dobrze – powiedział Goku, pewnego wieczora jakiś czas później, patrząc na konstrukcję stojącą przed nim. – Do jutra powinno wytrzymać... Za bardzo jestem zmęczony, żeby teraz to dokańczać. – Saiyan ziewnął.

– Goku? Goten? Jesteście tu? – doszedł obu wojowników głos Bulmy.

– Droga pani!! – protestował Satan. – Nie wolno wchodzić na teren prac budowlanych bez kasku ochronnego!! Odpowiadam tu za bezpieczeństwo i...

– Zamknij się pan!!! – warknęła na niego Bulma, sobowtór czempiona ludzkości zmył się błyskawicznie. – O, jesteście.

– Bulma! Dawnośmy się nie widzieli – zauważył Goku. – Co u ciebie?

– Skończyłam.

– Hę?

– Skończyłam wasze urządzenie. Możecie wracać do domu choćby jutro.

– Naprawdę? To wspaniała wiadomość... – Goku wbrew tym słowom nie wyglądał na uszczęśliwionego.

– Ja... jak to wracać? – zapytał Remy z przerażeniem w głosie. – A co z ratuszem? A co z przyjęciem pojutrze? Obiecaliście, że przyjdziecie! Nie zaczekacie na wynik wyborów na burmistrza?

– Remy, zrozum... Przecież wiedziałeś, że ten dzień nastąpi.

– Ale...

– Remy – powiedział Goten, któremu przez ten czas włosy urosły na tyle, że wyglądał niemal zupełnie jak Goku. – Bądź spokojny, dacie sobie radę. My musimy wrócić, mamy tam rodziny, przyjaciół, obowiązki...

Remy nic nie odpowiedział, odwrócił się tylko i odszedł.

– Czyż nocne niebo nie jest piękne? – zapytał Goku leżąc na trawie na szczycie wzgórza niedaleko West Capital, nie mógł wiedzieć, że na tym samym wzgórzu w jego świecie Blank użalał się nad własnym losem tuż przed rozłączeniem Vegetto.

– Tak – odpowiedział Goten spoglądając na układ gwiazd. – Jest niesamowite... Kosmos jest ogromny. Większy niż można to sobie wyobrazić.

– Pełen zagrożeń... – wyrwało się Goku.

– Słucham?

– Nie, nieważne... Goten, chciałem cię o coś zapytać.

– Słucham, tato.

– Czy nie uważasz, że to trochę niesprawiedliwe? Ten świat stracił niemal wszystko, odbudowuje się od zera. Nie ma tu wojowników, którzy mogliby go chronić. Gdybyśmy tu nie trafili... tutejszy Satan, Remy, ci wszyscy ludzie, którym pomogliśmy wyobrażasz sobie ich życie?

Goten nie odpowiedział.

– Nasz świat jednak ma szczęście. Nie straciliśmy Smoczych Kul, broni go cały oddział potężnych wojowników. Ja, ty, Gohan, Vegeta, Trunks, teraz jeszcze Saladin.

– To prawda. Mamy szczęście – potwierdził Goten.

– Jeszcze bardzo dużo czasu potrwa odbudowa tutaj... Byłoby fatalnie, gdyby poszła na marne.

– Na marne?

– W kosmosie jest wiele zagrożeń. Wystarczy jeden zabłąkany żołnierz z imperium Freezera, żeby zniszczyć planetę. Nikt jej nie ochroni.

Goten przełknął ślinę, zaczął się domyślać co Goku ma na myśli.

– Trochę żałuję, że nie udało mi się osiągnąć doskonałego SSJ3 – zmienił nagle temat Goku. – Vegeta pewnie już dawno to opanował.

– Tak sądzisz?

– Nawet po treningu w Sali Ducha i Czasu nie jestem tak silny jak on... szkoda. Ale nie żałuję, to był dobry rok.

Goten nie odpowiedział. Trening w Sali kojarzył mu się głównie z obrywaniem od ojca w formie SSJ3 i jedzeniem fasoli. Nienawidził fasoli.

Goku zamknął oczy.

"Pan... przepraszam cię. Przepraszam, że muszę złamać daną ci obietnicę" – po policzku Goku popłynęła pojedyncza łza. Było jednak ciemno, nikt tego nie widział.

– Nie wracasz ze mną, prawda? – zapytał Goten. Znał już odpowiedź, ale musiał się upewnić.

– Nie, synu. Nie wracam.

– I to ma być wehikuł? – Goten krytycznie przyglądał się trzymanej w dłoni czarnej skrzyneczce.

– A kto mówił o wehikule? – zapytała zdumiona Bulma. – To, co właśnie oglądasz to pierwszy transporter międzywymiarowy.

– Strasznie mały...

– Właśnie na tym polega miniaturyzacja, głąbie!! – zdenerwowała się Bulma.

– Dobrze, nie denerwuj się – uspokoił ją Goten. – Jak to działa?

– Bardzo łatwo. Włączasz to tym przyciskiem, koncentrujesz się i teleportujesz do swojego świata tą waszą techniką.

– I to zadziała?

– Masz jakieś wątpliwości? – Bulma zmrużyła oczy.

– Ależ skąd! W żadnym wypadku – półsaiyan nie był jednak do końca przekonany.

– A więc, szerokiej drogi!

– Trzymaj się, stary! – Remy uściskał Gotena po bratersku. – Będzie mi ciebie brakować...

– Mnie ciebie też, Remy.

– Życzę powodzenia! – rzucił Satan.

– Synu... – Goku nie bardzo wiedział co powiedzieć. – Mam nadzieję, że uda ci się mnie jakoś wytłumaczyć przed Chi Chi. W razie czego powiedz, że zginąłem. – Goten milczał. – Aha, byłbym zapomniał... Powiedz Pan... powiedz jej, że zawsze będę o niej pamiętał. – Saiyan opuścił głowę. – Wiem, że to jej nic nie wynagrodzi. Mam nadzieję, że ona mi wybaczy i że także będzie chciała mnie jeszcze pamiętać.

– Nie rozumiem.

– To nieważne, synu. Po prostu jej to powiedz.

– Dobrze – Goten skinął głową. – A właśnie... Nie zapytałem cię co sądzisz o moim nowym stroju? – Półsaiyan ubrany był w kopię pomarańczowego stroju Goku, tyle, że jego ubranie było śnieżnobiałe, a koszulka pod nim seledynowa, na plecach miał połączenie symboli znaków "Go" i "Ten".

– Świetny.

Przez chwilę wszyscy milczeli.

– No więc, ja chyba będę się zbierał. Nie ma co czekać, prawda?

– Chyba nie.

– Żegnaj, tato.

– Żegnaj, synu.

Son Goten włączył otrzymane od Bulmy urządzenie, które zaczęło wytwarzać wyczuwalne, choć słabe fale energii. Goten umieścił dwa palce na czole i po chwili po prostu zniknął.

– Eee... – powiedziała Bulma. – Czy ja aby ustawiłam dobrą częstotliwość?

Co Goten zastanie w swoim świecie?

 
autor: Vodnique

<- Rozdział LII

<- powrót
Kącik fana ►
STRONA KORZYSTA Z PLIKÓW COOKIE: POLITYKA PRYWATNOŚCI
Anime Revolution Sprites Twierdza RPG Maker