Kącik fana

Dragon Ball

Klub Fana » FanFicki » Dragon Ball AZ » Dark Kaioshin Saga » Część III » Rozdział LXV
Dragon Ball AZ
Dark Kaioshin Saga
Część III: Nowe oblicza bohaterów
Rozdział LXV - Daimao
 

Zwykle podczas medytacji Piccolo był świadomy tego co się dzieje wokół niego i nie miał problemu z szybką reakcją w przypadku jakiegoś zagrożenia. Nameczanin doskonale panował nad swoim ciałem i umysłem. Nie odczuwając praktycznie potrzeby snu, był jedynym z Wojowników Z gotowych do walki przez całą dobę.

Tego dnia było jednak inaczej, pogrążony w głębokim letargu Piccolo nie usłyszałby nawet kolumny ciężarówek przejeżdżającej obok niego. Nie zorientowałby się nawet gdyby przejechały po nim. Trans był tak silny, że Nameczanin nie odważył się lewitować przed jego rozpoczęciem. Nie zdołałby utrzymać się w powietrzu.

Piccolo penetrował najgłębsze zakamarki swego umysłu próbując znaleźć odpowiedź na nurtujące go go pytanie. Mogło się co prawda okazać, że ludzie Lorda Ulvhedina stworzyli wokół miejsca, w którym odbywał się turniej energetyczne pole tłumiące Ki, ale w to zielonoskóry wojownik wątpił. Pole ograniczałoby wszystkie Ki w tym samym stopniu, poza tym musiałoby być niesamowicie silne, by osłabiać kilkunastu czy więcej tak silnych osobników jak on sam czy Uubu. Bardziej prawdopodobne było, że panowali nad ich Ki za pomocą jakiejś formy hipnozy albo innego uwarunkowania. Piccolo już na Ziemi przekonał się, że nie jest odporny na takie oddziaływania. Do tej pory zgrzytał zębami przypominając sobie jak głupio stracił Smoczą Kulę.

Mimo jednak ogromnego wysiłku, nie udawało mu się na razie znaleźć przyczyny utraty kontroli nad Ki. Szybując pośród zmieniających się obrazów oglądał swój umysł jakby z zewnątrz, widział myśli, które podświadomie kłębiły mu się w głowie. Son Gohan, Ziemia, Boski Pałac, porażka z Goku na 23-cim Tenkaichi. W pewnym sensie zabawne było oglądanie tego wszystkiego jak filmu, ale jednocześnie Piccolo szybko tracił siły. Nie mógł być pogrążony w tak aktywnym psychicznie transie zbyt długo. Musiał się spieszyć.

– Zawiodłeś mnie – usłyszał nagle głos, będąc w cielesnej postaci zapewne odwróciłby się, by sprawdzić kto to, ale tutaj wystarczył impuls myśli, by Nameczanin mógł ujrzeć swojego rozmówcę. Głos znał, słyszał go już kiedyś, dawno temu.

Przed nim stał Nail.

– Zawiodłeś mnie – powtórzył Nail.

– Co masz na myśli? – zapytał Piccolo, chcąc zyskać na czasie. Nie wiedział co się dzieje. W jaki sposób część jego umysłu do niego przemawia?

– Miałem szansę stać się najsilniejszym ze wszystkich Nameczan, ale oddałem moc tobie byś pokonał Freezera. Zmarnotrawiłeś ten dar.

– Co? Jak to zmarnotrawiłem?

– Jesteś silny, owszem... ale to nic w porównaniu do mocy, którą powinieneś posiadać. Ja sam mógłbym być od ciebie mocniejszy, gdybym jeszcze żył.

– To nieprawda – powiedział powoli Piccolo – Osiągnąłem już maksimum swojej mocy.

– Bzdura.

– Nie zapominaj, że wchłonąłeś także mnie – Piccolo usłyszał kolejny głos, to był Kami.

– Ty też tu jesteś? – Nameczanin spojrzał na starego Wszechmogącego.

– A żebyś wiedział. I nie zamierzam już dłużej kryć się w twoim cieniu.

Zaczynało być niedobrze. Zbyt dużo wytworów wyobraźni i do tego nieszczególnie przyjaźnie nastawionych. Gdyby byli to prawdziwi Kami i Nail nie byłoby problemu, gdyż z Piccolo nie mieliby najmniejszych szans. To jednak działo się wewnątrz jego umysłu. Jakakolwiek walka tutaj mogła się dla Nameczanina źle skończyć.

– Wyglądacie jakbyście zamierzali mnie tu zabić – powiedział Piccolo.

– Dobrze powiedziane – odparł Nail – Ale nie do końca o to chodzi. Zastąpię ciebie jako główna osobowość, a ty zostaniesz tutaj.

Piccolo spojrzał na niego krzywo.

– Jak chcesz to zrobić? To moje ciało i niełatwo będzie ci je odebrać.

– Ale nas jest dwóch – powiedział Kami.

Stary Nameczanin zaatakował trafiając Piccolo w szczękę, ten poleciał do tyłu, gdzie oberwał kopnięciem od Naila. Wyhamował po chwili.

– Nie chcę z wami walczyć – powiedział – Poza tym ta walka nie ma sensu. Nie możemy sobie nawzajem zadać żadnych ran. Wy nie istniejecie, a moje ciało jest zupełnie gdzie indziej.

– Możemy jednak dokopać twojej osobowości, a potem, kiedy będziesz osłabiony, przejąć nad nią kontrolę – wyjaśnił Nail.

Piccolo wiedział o tym, ale potrzebował chwili czasu na otrząśnięcie się z transu. Ku jego zaskoczeniu nie udało mu się obudzić.

– Nie próbuj uciekać. Odcięliśmy ci wszystkie drogi. Nie masz szans.

– Jeszcze się okaże! – krzyknął Piccolo, atakując. Kopnął Naila w twarz i poprawił z półobrotu. Niegdysiejszy nameczański czempion poleciał do tyłu, ale zatrzymał się i ruszył na Piccolo. Kami także zaatakował.

Piccolo uniknął pierwszego ciosu eks-Wszechmogącego i skontrował uderzeniem w brzuch. Kami poleciał do tyłu, a jego przeciwnik odwrócił się, by zablokować cios Naila.

Nie zdążył.

Kopnięty w pierś Piccolo poleciał do tyłu, gdzie został unieruchomiony chwytem Kami. Nail podleciał i poprawił ciosami w brzuch i twarz. Potem złapał Piccolo za podbródek.

– Tak jak mówiłem... jesteś słaby. Nie zasługujesz na miano Nameczanina-wojownika. W którymś miejscu straciłeś szansę. Miałeś potencjał, ale nie zdołałeś go wykorzystać.

– Przestań chrzanić! – krzyknął Piccolo – Walczyłem zawsze, kiedy musiałem. Nawet, kiedy to przerastało moje możliwości!

– To znaczy kiedy!? – wrzasnął Nail, rozwścieczony – Nic nie rozumiesz! Sam sobie ubzdurałeś, że to przerasta twoje możliwości! Dlaczego nie dałeś z siebie wszystkiego podczas treningu w Sali Ducha i Czasu?

– Co? – zdziwił się Piccolo.

– Porażka z Cellem złamała w tobie ducha walki – powiedział Kami – Po niej stałeś się słaby. Zostawiłeś wszystko Saiyanom!

– To dlatego, że są ode mnie o wiele silniejsi!

– Są silniejsi, bo im na to pozwoliłeś! Nie rozumiesz, że twój potencjał nie ma sobie równych? Nameczanie zawsze przewyższali Saiyanów, a ty jesteś połączeniem dwóch najpotężniejszych spośród nas!!

– To niemożliwe. Nie dorównujemy Saiyanom, są od nas potężniejsi.

– Właśnie dlatego teraz ja zajmę twoje miejsce. Nie jesteś prawdziwym wojownikiem.

– Nie... – powiedział Piccolo, spuszczając głowę – To nieprawda...

Nail uderzył go ponownie i jeszcze raz. Piccolo już nawet nie próbował się bronić, przyjmował ciosy w zrezygnowaniu. Nail uniósł pięść do kolejnego uderzenia, kiedy nagle trafiony został Ki-blastem, który posłał go gdzieś w dół.

– Co... – zdążył powiedzieć Kami, kiedy poczuł nagle uderzenie w kark, po którym puścił Piccolo i poleciał parę metrów w bok – To ty!?

Piccolo odwrócił się, ponieważ nie panował już w pełni nad sytuacją, obraz jego świadomości zachowywał się jak żywe ciało.

Jego niespodziewanym sprzymierzeńcem okazał się być jego ojciec, Piccolo Daimao.

– Ty? – zdziwił się "junior" – Ale skąd ty...

– Zdziwiony? Przecież wiesz, że w jaju z którego się wyklułeś zawarłem całą swoją osobowość.

– Tak, ale moja osobowość zmieniła się, ewoluowała.

– Raczej zdegenerowała się... – stwierdził Daimao – Dałeś się skazić tymi wszystkimi ludzkimi słabościami do których ja czuję odrazę. Na szczęście przetrwałem też w niezmiennej postaci.

– Nie nazwałbym tego szczęściem – powiedział Kami unosząc się razem z Nailem do poziomu dwóch Piccolo – Ja i Nail nie pozwolimy ci przejąć kontroli nad Piccolo.

– Myślicie, że zdołacie mnie powstrzymać? Jestem tu najsilniejszy!

– Chyba śnisz! – Nail rzucił się na Daimao, ten jednak złapał jego rękę i rzucił nim w Kami, który z trudem złapał towarzysza broni. Tylko po to, by oberwać ciosem w szczękę od ojca Piccolo. Obaj Nameczanie polecieli bezwładnie w dół i wpadli do wirującej plątaniny obrazów z podświadomości Piccolo.

– Teraz twoja kolej – powiedział Daimao do syna – Nie broń się, nie będzie bolało... za bardzo. Nareszcie sprawy powrócą do normalnego biegu. Po moim powrocie do świata nastąpi długo oczekiwana era mroku.

– Jak chcesz to zrobić? – zapytał Piccolo – Wiesz już przecież, że we Wszechświecie są silniejsi od ciebie.

– Nie bądź głupcem. Teraz, kiedy to ciało jest jednością z Kami i dodatkowo posiada moc Naila będę niepokonany! Nareszcie wykorzystam pełnię mocy, stanę się Super-Nameczaninem!

– Super-Nameczaninem? Jak Slug?

– Dokładnie. Slug pozbył się uczuć, tego całego "serca". Przeszedł na wyższą formę ewolucji naszej rasy. Ale on nie dysponował nawet cząstką moich możliwości! – Daimao uśmiechnął się paskudnie.

– Nie pozwolę ci powrócić – powiedział spokojnie Piccolo, podjąwszy nagłą decyzję – Będziesz musiał przejść po moim trupie.

– Jak sobie życzysz! – Daimao zaatakował doskakując błyskawicznie i uderzając syna w twarz prawym sierpowym. Piccolo skontrował kopniakiem prawej nogi w korpus i z lewej z półobrotu. Daimao drugie uderzenie zablokował i strzelił w "juniora" Ki-blastem. Przy tej odległości Piccolo nie miał szans uniknąć i poleciał bezwładnie do tyłu. Wyhamował jednak po chwili i strzelił w ojca Makankosappo. Daimao ominął pocisk, dopadł do syna, złapał go i uderzył go czołem w twarz.

– Ten atak to sobie pożyczę – syknął – Tam na zewnątrz bardzo mi się przyda.

Piccolo ryknął i zrobił salto do tyłu kopiąc ojca w podbródek. Daimao poleciał po skosie w górę, ale wyhamował. W tym samym momencie dwaj Piccolo wystrzelili fale Ki, które zetknęły się i eksplodowały zasłaniając wszystko. Piccolo przeleciał przez chmurę dymu i trafił ojca hakiem w korpus. Daimao jęknął i nie zdołał obronić się przed ciosem w twarz i kopnięciem z półobrotu. Na chwilę stracił orientację, co wystarczyło Piccolo do zwycięstwa. Wystrzelone szybko Makankosappo przebiło starszego z zielonoskórych, który w obłoczku krwi wpadł po chwili do strumienia obrazów z podświadomości.

Piccolo uspokoił oddech. Poczuł ulgę, że w pewien sposób udało mu się pokonać swoje "ja" z przeszłości.

– Zupełnie nieźle – usłyszał nagle głos, odwrócił się gwałtownie. To był jego ojciec. Zupełnie nie draśnięty.

– Co? Ale jak?

– Zniszczyłeś tylko manifestację. Nie możesz mnie zabić, tak jak ja nie mogę zabić ciebie. Ale mogę cię osłabić, a ty mnie nie. Kiedy będę świadomą osobowością znajdę jakiś sposób, by się ciebie pozbyć na stałe.

– Pokonałem cię raz, to pokonam cię i drugi.

– Może. Ale czy także trzeci? Czwarty? Piąty? Nie jesteś w stanie się stąd wydostać bez mojego pozwolenia. Poza tym...

– Poza tym co?

– To – Daimao nagle zniknął, a po chwili pojawiło się ich dwóch, dwóch identycznych Piccolo Daimao. Oni zresztą także zniknęli, a na ich miejscu po momencie zmaterializowało się czterech.

– Pokonasz czterech naraz? – zapytał jeden z nich.

– Jeśli ty to potrafisz to ja tym bardziej. To mój umysł.

Daimao zarechotali wrednie.

– Mylisz się. To ja panuję nad większością tego umysłu i nad większością twojej mocy. Nie jesteś w stanie mnie pokonać. Od wielu lat gromadzisz dla mnie energię. Teraz zacznę ją nareszcie wykorzystywać.

– Nie mów "hop" póki nie przeskoczysz – odrzekł spokojnie Piccolo – Zapominasz, że nie jesteś w stanie przejąć kontroli póki nie pokonasz mnie. A to ci się nie uda.

Czy Piccolo uda się wydostać z pułapki własnego umysłu?

 
autor: Vodnique

<- Rozdział LXIV

<- powrót
Kącik fana ►
STRONA KORZYSTA Z PLIKÓW COOKIE: POLITYKA PRYWATNOŚCI
Anime Revolution Sprites Twierdza RPG Maker