Kącik fana

Dragon Ball

Klub Fana » FanFicki » Armageddon » Część II
Armageddon
Część II
 

Gohan rezygnując z użycia Kamehamehy w obawie o Videl, zwinnie uniknął ciosu Gotrunksa i błyskawicznie przeszedł do ataku. Patrząca z boku dziewczyna Gohana czym prędzej umknęła z ich zasięgu. Jedyną rzeczą, którą jej niewprawne oczy były w stanie wychwycić z ich walki to chwilowe błyski. Stała zszokowana nie mogąc wydobyć z siebie głosu. Tymczasem w Room of Spirit and Time Vegeta wyrzucał z siebie całą niechęć do przeklętego Kakarotto. Trening jaki tu odbywali obydwu Saiyanom dawał niesamowitą satysfakcję – początkowo różnica siły między nimi była dość znaczna. Jednakże już po pierwszym półroczu zmysły, moc i szybkość Vegety niemal dorównały Goku. Dopingowała go niezmiernie jego duma, w końcu kto to widział Kakarotto lepszy od księcia Saiyan...!

Czas szybko mijał im na nieustannych walkach, podczas gdy na Ziemi...

autor: "Łasiczka
 

...ciągle trwała treningowa walka Gohana z Gotenksem.

Wtem, spomiędzy chmur, uderzył między walczących słup oślepiająco białego światła. Przez pierwsze sekundy stali nieruchomi, zastygnąwszy w bojowych pozach. Wtedy słupem spłynął na ziemię Narsil.

Gohan i Gotenks wciąż nie wykonywali żadnych ruchów, zszokowani widokiem odzianego w świetlistą zbroję wojownika. Jednak on nie był bynajmniej zszokowany. Nagle zadał cios. Dwa ciosy. W przeciwległych kierunkach. Jego pięści, pokonawszy drogę w ułamku sekundy, uderzyły w przeciwników. Siła była tak wielka, że odrzuciła obydwu kilka metrów od ich wroga. Narsil nie czekał ani sekundy. Doskoczywszy do podnoszącego się Gotenksa, zadał mu cios w twarz. Saiya-jin zachwiał się i o mało nie upadł. Wtedy otrzymał kolejne uderzenie. I kolejne. I jeszcze jedno. W brzuch, znowu w twarz, we wzniesioną rozpaczliwym gestem rękę. Gotenks upadł, lecz zaraz się podniósł. Szybkie kopnięcie zwaliło go na kolana, kolejne uderzenia pięściami zamieniły twarz w krwawą miazgę.

– Nieeeeeee!!!

Chi Chi nagle zastygła w bezruchu. Na jej twarzy najpierw odmalowało się zdumienie, potem przerażenie. Po bladym policzku popłynęła łza.

– Oni tam umierają...

Zerwali się jednocześnie, matka i syn, wstając od zastawionego stołu. Potrącona nie wiadomo przez kogo filiżanka zakręciła się i spadła na podłogę, roztrzaskując się i rozlewając kawę po perfekcyjnie wyczyszczonej powierzchni. Nikt nie zwrócił na to uwagi. Matka nie oponowała, gdy syn chwycił leżący w pobliżu miecz i wybiegł przez otwarte drzwi. Nie drgnęła nawet słysząc, jak odlatuje. Wiedziała, dokąd.

– Nieeeeeee!!!

Kolejny cios potężnej pięści Narsila trafił Gotenksa w miejsce zajmowane niegdyś przez nos. Chrupnęły kości czaszki. Wojownik zachwiał się przez chwilę na kolanach, po czym upadł twarzą w ziemię. W tej samej chwili fuzja rozpadła się. Na zroszonej krwią trawie polany, obok potężnie umięśnionego wojownika w świetlistej zbroi, leżało dwóch potwornie poranionych chłopców. Przyjaciół na śmierć i życie. Żaden z nich nie oddychał.

– Nieeeeeee!!!

Narsil zręcznie uniknął wymierzonej w niego Kamehamehy. Potężny strumień energii zrobił w lesie otaczającym pole walki ogromną wyrwę. Jednak kosmiczny pirat nie zwrócił na dzieło zniszczenia najmniejszej uwagi. Wyszarpnąwszy miecz z pochwy na plecach, doskoczył do Videl. Złapał ją od tyłu, a błyszczącą oślepiająco klingę przyłożył do zgrabnej szyi dziewczyny. Powstrzymało to zbliżającego się Gohana.

– Zostaw ją, morderco – rzekł syn Goku głosem twardym niczym kamień, lecz wyraźnie naznaczonym wściekłością.

– Niby dlaczego? – zaśmiał się okrutnie Narsil – To ja tutaj dyktuję warunki!

– Miałeś przybyć za pięć dni – Saiya-jin był nie tylko wściekły, lecz także zdziwiony – Miałeś przybyć za pięć dni i dopiero wtedy walczyć z nami.

– Przybycie teraz okazało się ciekawsze. Poza tym, jak już wspomniałem, to ja jestem tutaj od dyktowania warunków.

– Znałem kiedyś jednego, który postępował podobnie. Nazywał się Cell. Obecnie nie żyje.

– Wiem, wiem. Usiłował cię zdenerwować. Interesujący sposób urozmaicenia walki. Może i ja spróbuję?

Nagle, bez ostrzeżenia, poderżnął Videl gardło. Ciało dziewczyny, puszczone przez niego w tej samej chwili, upadło na ziemię. Głuchy odgłos uderzenia zlał się w jedno z bojowym wrzaskiem Gohana.

Walka rozgorzała w całej swej okazałości. Saiya-jin używał potężnych technik, wściekłość dodawała mu jeszcze siły. Był świetny. Ale Narsil był lepszy. Świetlista zbroja doskonale chroniła kosmicznego pirata przed atakami i wzmacniała każdy jego cios. Miecz był niebywale ostry, a przy tym bardzo lekki. Jego uderzenia spadały na syna Goku z niewyobrażalną prędkością, zadając mu dotkliwe rany. Zaraz po kolejnym błyskawicznym cięciu, Narsil uderzył Gohana lewą pięścią. Siła ciosu była ogromna. Saiya-jin padł na ziemię, a jego przeciwnik wzniósł miecz do kończącego uderzenia...

Nagle do walki włączyła się trzecia osoba. Trunks spadł na wroga jak grom z jasnego nieba, zasypując go lawinami ciosów. Walczył dwoma mieczami: stary trzymał w prawej ręce, a nowy w lewej. Obydwoma posługiwał się z niebywałą zręcznością i precyzją.

Gohan podniósł się z ziemi. Widząc, że syn Vegety zaczyna tracić przewagę, pomógł mu. Po chwili Narsil został zmuszony do obrony. Lecz miał jeszcze asa w rękawie.

Kosmiczny pirat widząc, że zaczyna przegrywać, nacisnął przycisk na swym pięknym pancerzu. W tej samej chwili z nieba uderzył na polanę wielki słup białego światła. Walczący zostali uniesieni do góry, straciwszy jednocześnie możliwość swobodnego poruszania się.

Gohan patrzył w dół, na ciała zabitych przez Narsila. Ogarniał go coraz silniejszy gniew. Przysiągł, że zabije swego wroga lub sam poniesie śmierć.

Trunks był bardziej spokojny. Spoglądał w górę, pragnąc dowiedzieć się, dokąd lecą. Jego obawy spełniły się. Wlecieli do olbrzymiego statku kosmicznego.

Gdy tylko właz się zamknął, rozpoczęła się walka. Saiya-jinowie zaatakowali nieprzyjaciela z dwóch stron, nie pozostawiając mu szans na ucieczkę. Pirat nie przejął się tym zbytnio. Nacisnął kolejny przycisk na swej zbroi i przeniósł się na drugi koniec areny. Tam użył techniki Akumaitokosen.

Energia ki, skierowana na Gohana, nie odnalazła w nim ani śladu zła. Nie przejęła się tym jednak zbytnio i przeskoczyła na Trunksa. Znalazła w nim tlącą się wciąż w głębi jego ducha nienawiść do Cella i androidów, a następnie zaczęła ją powiększać. Jednak to musiało potrwać. Jedynym objawem sukcesu techniki był pot, coraz gęściej występujący na czole syna Vegety.

Wojownicy zaatakowali Narsila jednocześnie. Trunks doskoczył do niego i ciął nowszym mieczem, a Gohan użył Kamehamehy. Pirat zablokował cios brzeszczotu, jednak nie był w stanie uciec przed potężną techniką walki. Nacisnął kolejny przycisk.

Strumień energii momentalnie zmalał, a po chwili całkowicie zniknął. Syna Goku bardzo to zdziwiło. Po chwili wysłał w kierunku ścierającego się z Trunksem Narsila kolejną Kamehamehę. Jednak i ona błyskawicznie zamieniła się w maleńkie iskierki.

Gohan zdał sobie sprawę, że przepływ Ki został w statku poważnie ograniczony. Dlatego doskoczył do pirata i rozpoczął walkę wręcz. Musiał ją jednak szybko zakończyć – Narsil zadał mu swym mieczem specjalny, paraliżujący cios, po czym oddalił się o kilka metrów by swobodniej walczyć z Trunksem.

Technika Akumaitokosen zaczęła odnosić wyraźne efekty. Na oczach przerażonego brata Gotena syn Vegety padł na kolana, wypuszczając z dłoni miecze. Po chwili złapał się za brzuch. Powietrze przeciął jego wrzask, okropny, nieludzki, od którego Gohanowi zjeżyły się włosy na głowie. Po paru sekundach ciało Trunksa zaczęło pękać, aż w końcu eksplodowało w fontannie krwi.

W tej samej chwili paraliż ustąpił. Gohan rzucił się z wściekłością na Narsila. Wiedział, że nie może z nim wygrać. I wtedy przypomniał sobie o technice energetycznych kończyn.

Kosmiczny pirat był bardzo zdziwiony, gdy pięść syna Goku przebiła jego zbroję. Zadane po chwili kopnięcie próbował zablokować, jednak wyciągnięta ręka złamała się pod wpływem Ki. Narsil wrzasnął i ciął mieczem. Gohan złapał ostrze, które rozprysło się w pył.

Dalsze ciosy posypały się z niewyobrażalną prędkością, masakrując ciało Narsila, który przestał już się bronić. Syn Goku zaprzestał uderzeń dopiero, gdy był pewien, że morderca skonał.

Gohanowi nie dane było jednak święcić triumfu. Z bocznych drzwi wyszedł potężnie zbudowany mężczyzna, ubrany w bieliznę i jedzący jakąś dziwną potrawę z kwadratowego talerza. Rozejrzał się po sali i powiedział:

– Zabiłeś mego brata Narsila. Gratuluję, gratuluję. Ale wiesz, jak to jest. Osobiście nic do ciebie nie mam, ale muszę cię zabić. Rodowa wróżda. Rozumiesz, prawda? Poza tym i tak byś zginął po wygaśnięciu twojej gwiazdy.

Po tych słowach wykonał dziwną, nieznaną Gohanowi technikę. Syn Goku zdążył przed śmiercią pomyśleć, że dopiero teraz rozpoczyna się prawdziwe wyzwanie dla mieszkańców Ziemi.

autor: Xan
 

Goku i Vegeta niczego nie świadomi i nie wyczuwający żadnej energii w Room of Spirit and Time dawali z siebie wszystko co mogli. Goku dopingowała myśl o walce z potężnym wojownikiem, a Vegeta chciał za wszelką cenę pobić rywala na łeb na szyję, dzięki temu nie odczuwał zmęczenia. To było dla niego jak narkotyk, im bardziej się starasz wygrać tym większą satysfakcje odczuwasz.

Z góry patrzyli na niego senior bogów i Shibito.

– Nie dobrze – powiedział Rou Dai Kaioshin

– Mistrzu, nie widzisz? Trening przynosi im kolosalne skutki, stają się coraz silniejsi i coraz bardziej zbliżają się do poziomu przybysza.

– Młodzieńcze sam nie wiesz co mówisz, nie znasz potęgi Andurila, Goku i Vegeta nawet o krok nie zbliżyli się do poziomu tego bajecznie potężnego wojownika!! – odparł najstarszy

– Anduril? Skąd wiesz jak się nazywa? Skąd wiesz jak wielką siłą dysponuje? Odpowiedz!

– Kiedy byłem młody, przed scaleniem z czarownicą, mój ojciec – wielki mistrz nauczyciel, który obdarzył mnie mocą uwalniania ukrytej energii, opowiadał mi o absorbatycznym statku, który w odległej galaktyce niszczy planetoidalne źródła i wchłania ich energię. Właściciele tego kosmicznego pojazdu są niezwykle silni, nawet najsilniejsi wojownicy galaktyki Samberos w zupełnie innym wymiarze nie sprostali wyzwaniu jakim jest Anduril. Jego brat Narsil już kiedyś zginął, ale moc wskrzeszania mieszkańca planety, którą potem zniszczył, uleczyła go. Od tamtej pory zniszczyli już wszystkie planety dwóch galaktyk. Teraz przyszła pora na naszą.

– Trzeba ich ostrzec, muszą ćwiczyć jeszcze ciężej!

– Nie! Czekaj, trenując tak dalej niczego specjalnego nie osiągną. Nikt z nich nie jest na tyle silny żeby mogli się od siebie czegoś nauczyć.

– Mistrzu! Umiesz tylko narzekać i stwierdzać fakty. Odkryj w nich ukrytą moc tak jak w przypadku Son Gohana! Znajdź dla nich nowego trenera!! Zrób coś!!!

– Milcz!!! Myślisz, że to wszystko takie łatwe?! Nowych mocy u nich się nie da odkryć, Goku umie na tyle kontrolować swoją moc, że żadnych zasobów już nie ma! Myślisz, że jestem tylko od narzekania?! Mylisz się niedoświadczony wojowniku. Niech trenują, mam jeszcze asa w rękawie.

– Nadal cię nie rozumiem – stwierdził z zamyśleniem Shibito.

Rou Dai Kaioshin nagle powiedział "już jest". Za jego plecami pojawiła się szczupła umięśniona sylwetka.

– Gohan jesteś w samą porę, spodziewałem się Ciebie tak szybko – rzekł mędrzec.

Tak. Starszy syn Songa w pewnym sensie osiągnął swój cel. Przeniósł się w zaświaty.

– Więc gdzie mój partner, z którym będę trenował? – zapytał zniecierpliwiony chłopak z poważną miną Shibito patrzył się na niego czekając co odpowie.

– Haha hahahaha, myślałeś, że...hahaha, myślałeś ze będziesz mieć partnera? Owszem będziesz miał, ale nie jednego. Senior bogów nagle spoważniał, odeśle cię w takie miejsce gdzie nawet najpotężniejsi wojownicy boją się chodzić, będziesz trenować tam gdzie w najdalszych otchłaniach tego miejsca czyhają potwory brzydotą nie dorównujące niczemu, a siłą przewyższające cię wielokrotnie. Gdzie będziesz zdany tylko na siebie, nie będzie magicznej fasolki, nie będzie przyjaciół, będą kreatury, które będą chciały cię zaatakować kiedy tylko się tego nie spodziewasz, kiedy będziesz spał, kiedy będziesz się myć, kiedy będziesz odpoczywał, kiedy nie będziesz myślał "Przecież tego właśnie chciałeś".

Gohan stał wpatrzony w jedno miejsce, nie poruszając się. Mówił tylko coś sam do siebie.

– Mów głośniej Gohan – powiedział Senior ze złośliwym uśmieszkiem. Słyszałeś?!! Mów głośniej!!

Gohan wyszeptał cicho, ale tak żeby wszyscy słyszeli "nareszcie". Jego mięśnie napięły się, a na twarzy pojawił się żądny siły uśmiech.

– Śmiej się, śmiej, nie wiesz co Cię czeka...

autor: "Scyller
 

Son Goku i Vegeta wyciskali z siebie siódme poty. Doskonalili każdą swoją technikę do upadłego. W końcu Goku poczuł, że musi odpocząć. Oczywiście to nie spodobało się Vegecie – Co robisz pajacu!? Odpoczywasz sobie zamiast ćwiczyć dalej!? Wróg na fali Ziemia znowu w potrzasku, a ty sobie siedzisz!? Rusz to dupsko!

– Spokojnie. Jak się zaharujemy na śmierć to nie będzie z nas żadnego pożytku.

Vegeta nic sobie jednak z tych słów nie zrobił. Trenował dalej. Myśl o tym, aby być lepszym od Goku dodawała mu niesłychanego napędu. Nie on wielki Vegeta tak łatwo się nie podda. Osiągnie swój cel choćby miał paść trupem! Pokaże wszystkim, że zasługuje na miano legendarnego Saiyanina, że nie da się wdeptać w ziemię. Goku po chwili odpoczynku wstał i podszedł do Vegety. Nadeszło decydujące starcie, aby wypróbować jaki poziom osiągnęli po tych treningach...

autor: Tara
 

Kiedy oboje zregenerowali siły, przystąpili do małej demonstracji mocy. Od razu oboje do drugiego stadium Super Saiya-jina. Powoli i równomiernie wydobywali z siebie olbrzymie ilości mocy zgromadzone przez czas treningu. Krople potu spływały im po twarzach. Nie ustępował żaden z nich. Kiedy Vegeta doszedł do bariery swoich możliwości, a było to jakieś 60.000.000 jednostek mocy, powiedział do Goku: "w tym momencie jesteśmy w stanie się tylko zadrapać, nikt z nas nie ma tak dużej przewagi, żeby mocno poturbować drugiego. No dalej, daj mi czegoś więcej, chcę sprawdzić na co mnie naprawdę stać". Goku uśmiechnął się i nagle jego moc wzrosła do 88 mln jednostek mocy. Jego brwi zniknęły, aura była okrągła, a włosy były mu do kolan.

– SSJ3 stopnia. Tego chciałeś Vegeta? To masz!

Oderwał się od ziemi i pędząc w stronę Vegety, puszczał w niego pociski Ki. Przeciwnik z trudem ich unikał. Nagle zniknął, a jego pięść pojawiła się na twarzy Goku.

– Śmieszne – westchnął Songo

– Big Bang Attack!!! – silnie skumulowany atak powędrował w stronę przeciwnika. Goku przeszedł przez niego jak by to była chmura dymu.

Kiedy Vegeta zrozumiał, że nie ma z nim najmniejszych szans, uniósł się w gorę. Nagle zaczął kumulować energię. Aura stawała się coraz większa, ładunki elektryczne sięgały coraz dalej. Po chwili kumulowania bajecznej energii Goku stwierdził, że to nie jest atak

– Niemożliwe! On?! Jak?! Kiedy?! – Stał i mówił zdziwiony rywal

Vegeta nie przestawał. Wtem jego włosy zaczęły się wydłużać, rosły aż do pewnego momentu. Ich końcówka kończyła się na jego pasie. Brwi nie zniknęły do końca, część z nich była widoczna.

– Coś jest nie tak! Dlaczego przerwałeś transformację?!

– To nie jest SSJ3, ani SSJ2. To HalfSaiyan, tak nazwałem tę formę. Siła jest zbliżona do SSJ3, bez strat energii, a nie męczysz się będąc w HalfSaiyanie. Haha, tylko wybraniec może wymyślić tak doskonałą formę jak ta. Dopracowywałem ją jak Ty spałeś i się obijałeś. Ja daleko stąd wypruwałem z siebie wszystko, dążąc do tego co przed chwilą zaprezentowałem.

Goku był wbity w ziemię. Jego mina wyrażała coś pomiędzy zdziwieniem a strachem. Nie wiedział co powiedzieć. W końcu doszedł do siebie.

– Tak więc... spróbujmy się.

W tym momencie zaczęła się walka z udziałem mocy jakiej jeszcze nikt nie doświadczył. Oboje dysponowali energią, jak by połknęli całą Genki-Damę. W tej sytuacji byli w siódmym niebie. "Taka moc do dyspozycji, teraz pokaże Goku kto tu dyktuje warunki" – myślał Vegeta. "No nieźle Vegetka, wreszcie dałeś z siebie więcej niż mogłeś, będziesz mi podporą w walce z Narsilem. Pokażemy mu kto na tej planecie mieszka" – a tak myślał Goku. Wiązali z sobą nawzajem duże nadzieje, hmmm, a przynajmniej jeden z nich. Wiedzieli jednak, że mogą być jeszcze lepsi, nie wiedzieli jednak do jakiego stopnia ich ciała to wytrzymają...

autor: "Scyller

<- Część I

<- powrót
Kącik fana ►
STRONA KORZYSTA Z PLIKÓW COOKIE: POLITYKA PRYWATNOŚCI
Anime Revolution Sprites Twierdza RPG Maker