A ja cały czas wierzę w Kakashiego. Kishimoto nadaje jeszcze więcej dramaturgi i wyzwala mnóstwo emocji, bawiąc się z widzem postacią Kopiującego Ninji. Cała ta czarna otoczka, droga ku wieczności i spotkanie z najbliższym. Wszystko to jest piękne i jakże klimatyczne. Mam jednak nadzieję ,że jego powrót będzie jeszcze bardziej przejmujący niż „śmierć”.
Trening Naruto bardzo fajny. Widać, że żabie techniki nie jest łatwo okiełznać „zwykłym” ninja, a co dopiero wojować jeszcze z lisem, zaklętym w samym sobie. Wierzę, że droga Naruto będzie ciężka ale efektowna i dowiadując się o „śmierci” swojego mistrza, dobrze wykorzysta nowe umiejętności.
Pein powoli popada w kłopoty. Cała Konoha sprzymierza się przeciw jego złowrogiej sile, a droga do jego sekretu zdaje zbliżać się ku końcowi. Doskonale obrazuje to upadek jednej z jego sześciu form, która obija się głową o ziemie. Poza tym szykuje się ciekawa walka na summony (zawsze lubiłem te duże zwierzaki ).
No i ostatecznie pozostaje, zagadkowa postać Konohamaru, który czai się gdzieś za ścianą. Można przypuszczac, że wzorując się na Naruto postanowi dokonać jakiegoś heroicznego czynu, który nie koniecznie sie powiedzie...
Ogółem, jest to kolejny chapter wprawiający w ruch mnóstwo emocji. Zanika jedna tajemnica (siła Paina), pojawia się druga (Konohamaru). Wszystko dąży do wielkiego wybuchu, który nadejdzie wraz z pojawieniem się Naruto
(wiążę się to także z wybuchem wewnętrznym czytających)
„(..) czytanie książek i oprawianie ich to całe dwa, i to ogromne, okresy rozwoju. Z początku pomalutku uczy się człowiek czytać. Oczywiście nauka ta trwa wieki. Książkę rwie, szapie, brudzi, nie traktuje jej poważnie. Oprawa zaś świadczy o szacunku do książki, świadczy o tym, że człowiek nie tylko lubi ją czytać, lecz że traktuje ją poważnie.” Dostojewski Fiodor