Pozycja Freezera broni się, jeżeli analizujemy czyste DB (DBZ). Wtedy faktycznie imperator był najpotężniejszym śmiertelnikiem w kosmosie. Kadabra jest władcą piekieł, więc kimś z innego wymiaru, Babidi to mag o minimalnej mocy bojowej, Buu czy Cell to potężne twory, ale stworzone sztucznie. Bogowie Światów, jak to bogowie, są poza rozpatrywaniem zwykłych śmiertelników.
Seria Super wszystko wywraca to do góry nogami. Nie dość, że zmienia pewne szczegóły (Buu jednak nie został stworzony przez Babidiego, jak to palnął Toriyama), to dodaje masę, MASĘ postaci i instytucji, które z racji na potrzebę stawiania nowych wyzwań przed Ekipą Z, tfu!, to znaczy Goku i Vegetą, oczywiście muszą mieć wzrastające poziomy mocy. I faktycznie, w takim wypadku pozycja Freezera jest bez sensu, przynajmniej dopóki nie zaczął trenować. Teraz w perspektywie najnowszych rozdziałów, tamten Freezer jawi się jako podskakujący gówniarz z przedszkola, a teraz dopiero widzimy jego dorosłą (czarną...) wersję.
Podobny los spotkał oryginalną serię Dragon Ball. Kamesenin potrafił zniszczyć księżyc swoją słabiutką kamehamehą, miał być jednym z najpotężniejszych istot na Ziemi. A jednak z biegiem czasu okazał się kosmicznym pyłem, kimś kompletnie nieistotnym we Freezer, Cell czy Buu Sadze.
Jak sam to trzeźwo zauważył w czasie walki Vegety i Cella, "gdzie się podziały te czasy gdy z czcią tytułowano mnie boskim".
Akira Toriyama 1955 - 2024