No, ja bym był zdania, że iść z lorem w kierunku DC Comics czy dawnych Star Warsów; nająć twórców i niech tworzą przeróżne historie, choćby i takie jak reinkarnacja w ciele „postrachu Uprawniaków”. Potem co lepsze można by animować, jak Episode of Bardock ołowka Naho Ōishi.
Głos rozsądku. Cieszę się, że Ty i Shounen (czytałem wpisy o Daima) trochę zdjęliście różowe okulary, bo do czasu zakończenia Broliego mieliście hurraoptymizm.
Ogólnie pomysł bardzo dobry, lecz ja bym poszedł krok dalej => dał nawet robić outscoring Amerykanom, czy ogólnie zachodnim twórcom, ALE(!!!) z pewnymi uwarunkowaniami tj. brak przekleństw i nadmiernej brutalności w stylu gore. Amerykanie potrafią pracować z japońskim źródłem (patrz Castlevania) i czas przestać sądzić, że jak "japońskie to tylko Japończycy mogą robić, bo inaczej szmelc!!!".
Z kolei uwarunkowania takie, a nie inne, gdyż nie chce mi się oglądać jak np. Kuririn w swoich "Police's Tales" rzuca fuckami na lewo i prawo, a flaki latają jak u Ennisa czyli obecnie... 90% animacji? Nie wiem kiedy powstała ta moda na ennisowską krwistość, ale to już jest męczące oglądać po raz enty wybuchające od ciosów głowy i wywijanie jelitami przeciwnika. Jak będę chciał masakrę to sobie horror włączę. Ma być walka, a nie naturalistyczne i turpistyczne widowisko na zasadzie "co by było gdyby silny obiekt X uderzył słaby obiekt Y".
Niemniej też od dawna o tym piszę, bo raz, że inni mogli by zająć się np. przeszłością poszczególnych ras, dwa można męczyć inne Wszechświaty, a trzy rozbudowywać. Wyrobnicy są vide Dragon Garow Lee, który według mnie jest lepszy od Toyotaro, ale jeszcze trzeba chcieć.
Bardzo dobrze, że wymieniłeś Star Wars, ponieważ Dragon Ball cierpi dokładnie na to samo: SUPER OGROMNY ŚWIAT, multum ras, historii, ogólnie przytłaczające wręcz uniwersum a co jest w praktyce? Kręcenie się wokół tych samych ras, tych samych postaci, tych samych historii. Bo lęki, bo brak pomysłu, bo kasa.
Jeszcze o tyle plus z Amerykanami, że Ci jak wyciskają cytrynę to chociaż z jakością: pierwsze cztery lata konkret, potem syf do zamęczenia widza/czytelnika z kolei naród przez nich okupywany tj. Japończycy mają ewidentnie z tym problem: jakość szarpana, a wyciskając cytrynę tak niezdarnie, że szkoda czasu i zaangażowania na produkt.
Kiedyś plotka głosiła, że pierwsze co ustalało DB Room to kto i jaką będzie miał transformację, potem robiło się historię. Jeśli taka była baza pod nowe serie to może faktycznie niech to ma pauzę kolejne X lat.
PS. Alkis uprzedziłeś mnie Sam chciałem założyć temat typu "Przyszłość Dragon Balla", gdyż pewne wnioski kłębiły mi się w głowie od kilku tygodni, ale byłeś pierwszy.
Czyli jeśli by coś zostało ogłoszone to kolejny odgrzewany kotlet, gdyż spod ręki tego pana niczego innego bym nie oczekiwał. W ogóle nie spodziewam się cudów, bo nie wiadomo jak wygląda sprawa z Toriyama estate czyli spadkobiercami tj. żona i dwójka dzieci. Autor opuścił ten padół łez i rozpaczy ledwie 1,5 roku to naprawdę nie ma co liczyć na zbyt wiele, bo nawet zakładając, że rodzina ma DB w tyłku i interesują ich wyłącznie tantiemy to cała biurokracja, otoczka trochę się ciągnie. Aż dziwne, że nikt z Was o tym nie pomyślał.
Nawet niech mi nikt nie wyskakuje z argumentacją typu: "A Shueisha to ma tyle i tyle procent, Fuji TV swoje, Toei, Bandai" itd., bo jak praktyka prowadzenia tej serii pokazała pierwotny twórca ma wciąż bardzo dużo do powiedzenia i musi to być bardziej płynne w japońskim prawodawstwie niż w europejskim, czy amerykańskim. Zresztą prawa autorskie to se można mieć, ale wydawanie licencji to inna rozmowa czyt. bez podpisu autora nie zrobimy nic. Jak tutaj twórca ma wyższe kompetencje niż właściciel to Shueisha itd., może co najwyżej tyłek sobie podetrzeć swoimi prawami. Zresztą kiedyś napisałem, że Dragon Ball ≠ Dragon Ball Super, bo widać ewidentnie, że oba DB są traktowane jak osobne produkty tylko pod wspólną banderą zamieniając się raz po raz bohaterami.
Dopóki sprawa nie zostanie uporządkowana to przez najbliższy czas oprócz gierek i jakiegoś kompromisowego g*wno filmu (bo jak wiadomo DB room już nie ma) o Black Frizerze, który wiadomo jak się potoczy i skończy nie oczekiwałbym niczego więcej tj. Tyran lata od Wszechświata do Wszechświata, bije bogów, chce rządzić Multiwersum, bije naszych bohaterów, po wielkich zmaganiach i szarpankach ginie po raz czwarty z ręki Goku/Vegety albo kombinacji sił Goku, Vegety, Gohana, Piccolo, Broliego i the end.
Reboot na 40 odcinków też możliwy, gdyż pamiętam jaki fandom miał orgazm po wstępie do Super Hero. Pamiętajcie to Akio, więc i reboot Z możliwy.
vegeta391 napisał(a):
oby nie skończyło się jak ostatnio przy czymś podobnym (Jump Festa???), gdzie w sumie niczego nowego nie zapowiedzieli.
Nie zapowiedzieli, ale powiedzieli dwie bardzo ważne sprawy:
1) Torishima i Toyotaro zgodnie powiedzieli, że NIE MA KANONU 2) Toyotaro chce odbić od Dragon Balla i zająć się autorską mangą. Słusznie zresztą, bo kijowa ta robota: kasa elastyczna, a nie wiadomo jak rozliczana jak miesiąc rysujesz rozdział, psycha trochę za słaba na wprowadzanie własnych pomysłów plus i tak nie widzą w Tobie "następcy Toriyamy" co jest tak idiotycznie patetycznym tytułem, że aż żal pisać tylko co najwyżej najlepszego rysownika. Szkoda zaangażowania i chłop zdecydowanie za długo tkwił w tym układzie.
vegeta391 napisał(a):
Ja bym się na Daimę nie obraził, ale to była raczej jednorazówka; zakładam, że daliby radę jeszcze coś wymyślić, ale czy miałoby to ręce i nogi, inna kwestia.
A paradoksalnie jest to do zrobienia i to już tłumaczę dlaczego. To Akio i w sumie zrealizował całą Zetkę jakby ktoś nie dostrzegł:
1) Saiyan saga -> film o Brolim.
2) Frieza saga -> też film o Brolim, ale powtarzały się schematy i w Superce, więc też zrealizowana.
3) Android/Cell saga -> film Super Hero.
4) Majin Buu saga -> Dragon Ball Daima i... tutaj dwie pieczenie na jednym ogniu, bo doszło Xenoverse.
No i co nam zostaje? Proste: wprowadzić własną wariację Dragon Ball Heroes. Akio bardzo lubi takie rzeczy. A jak??? Banalne:
Mamy multiwersum złożone z 12 wszechświatów (pewnie jest ich więcej, ale od czasu turnieju nikt tego nie sprecyzował, więc pewnie ping pongi zdążyły do tego czasu zapomnieć), ALE(!) to multiwersum może należeć do większego omniwersum.
Czyli Omniwersum złożone z 12 Multiwersów, które to każde posiada 12 Wszechświatów. W każdym z tych 12 Multiwersów mamy Goku i Vegetę, a jednocześnie każdy świat może być złożony na innych zasadach plus rozgrywać się zupełnie w innym czasie (nie ma konfliktu, że Daimowcy są przed Beerusem, a "nasi" już dawno po) tzn:
Oczywiście mogą to wymieszać tworząc misz masz, ale powyższe rozwiązanie tworzy w pakiecie możliwość wprowadzenia Pierwotnych(?) Smoczych Kul.
Akio może odpalać fajerwerki, bo będzie miał Saiyaninów, Frizerów, Androidów, Trunksów, Demonów i transformacji aż do woli.
Tutaj macie swoją kontynuację Daimy w płaszczyku farbowanych Dragon Ball Heroes. Nie muszę dodawać, że oczywiście kręcimy się wokół trzech planet na krzyż tj. Ziemia, Namek, plus ta jaka w danej chwili potrzebna, tych samych ras i tych samych postaci.
Zresztą inaczej nie wprowadzą SSJ4 Ogólnie to Daima była fajna tylko na cholerę był ten SSJ4 i to jeszcze tak niezgrabnie tłumaczony? W rankingu mi spadło z 7/10 na 6/10.
Pomyśleć, że kiedyś w skrajnych fantazjach sądziłem, że jak za te dwa lata zakończy się shounenowe opus magum czyli One Piece to Toei/Shueisha ruszy z Dragon Ballem na pełnej, bo będzie luka na rynku. Nie jakies Demon Slejery i inny Jujutsu Kajzeny tylko DB. Piękne bujanie w obłokach.
Tymczasem fakty są takie: gdyby miało coś powstać dawno byśmy to otrzymali, a tutaj ewidentnie brak pomysłu na produkt, choć co drugi fan by to lepiej rozpisał. W efekcie mamy trzymanie się starych "sprawdzonych" pomysłów i obchodzenie gorzej jak z jajkiem żeby kasa się zgadzała albo wyjść na zero.
Trochę za szybko na tego typu dyskusję, bo człowiek jeszcze nie ostygł, ale że reddity, kanzenshuu i generalnie fandom grzeje temat w taki sposób, że nawet potrafią się pokłócić ( ) to też wtrącę swoje trzy grosze.
Ogólnie temat powinien brzmieć "przyszłość Dragon Balla" jako takiego, bo seria wróciła, więc szkoda jeśli znowu miałaby zakończyć się w momencie Zetki.
Shounen napisał(a):
tylko kompleksowego, który odpowiadałby też za całą główną fabułę ("kanon") przedstawianą ostatecznie w anime, czyli to, czym zajmował się Toriyama i co fani chcieli oglądać.
No to dużej "konkurencji", czy wyboru na ten moment nie ma, bo drugą osobą, która miała BARDZO DUŻO do gadania był i jest Iyoku. To ja już zdecydowanie wolę Toyotaro, bo on chociaż COŚ próbuje. Niewiele, bo niewiele, ale wciąż lepiej niż Akio, który robi recykling starych postaci i kopiuje motywy 1:1.
Do tego Toyo zawdzięczamy sagę z Zamasu. Fakt, też jest w niej trochę niskiego sortu fabularnych chwytów (sięgniecie po Future Trunska) co przełożyło się na przekombinowany finał, ale to wciąż lepiej niż mielenie tysięcznych inkarnacji Freezera, Jinzo Ningenów, a w dalszej perspektywie Coolery, Janemby, czarownicy i męczenie U7, bo niczego innego po Iyoku oczekiwać nie można.
Toyo ma zupełnie inny problem i nie jest to do końca brak kreatywności, ale o tym w dalszej części postu.
Alkis napisał(a):
Nie chcę by ten post miał wydźwięk dzielenia skóry na niedźwiedziu, po prostu zastanawia mnie co teraz z mangą Super ponieważ ten biedak naprawdę podziwiał Toriyame. Do tej pory Toriyama zatwierdzał szkice i kontrolował tą mangę tak długo i często jak mógł, przez co zastanawia mnie kto teraz będzie nad tym sprawował kontrolę. Toyotaro dostanie większą swobodę przy tworzeniu mangi, czy może Uchida będzie sprawdzał scenorysy w miejsce Akiry, a co według mnie najważniejsze czy Toyotaro psychicznie pociągnie tą gigantyczną odpowiedzialność, ponieważ jeszcze do tej pory różne rzeczy można było przypisać konkretnym osobom, teraz Toyotaro zostanie sam bez pomocy swojego mistrza a co gorsza w jakim stanie psychicznym jest sam Toyo który znał Akire osobiście pracując z nim blisko 9 lat i czy będzie wstanie po takiej stracie pracować nad tym dalej.
1) Toyotaro poprzez wywiady i wpisy sprawia wrażenie przesadnie pokornego i skromnego chłopa. Kogoś kto ma jakąś romantyczną wizję, że "sensei" w magicznym rytuale przekaże mu pieczę nad kontynuacją dzieła życia. Problem w tym, że poniekąd on sam na tę schedę po Akirze się PCHAŁ: brał udział w konkursach organizowanych przez wydawcę, promowanie rysunków itd. To był jego wybór, więc teraz jakieś dziwne ucieczki od odpowiedzialności byłyby trochę nie na miejscu. Pokleić co się da i działać dalej.
2) Kwestia ile materiału źródłowego i KOMU(!!!) zostawił po sobie Akira. Nie chcę nawet czytać bzdur typu "Toriyama pracował na bieżąco", "Toriyama robi na świeżo", bo po dwóch ostatnich filmach kinowych i DAIMA widać wyraźnie, że prace nad fabułą była wykonywane wcześniej. Plus/minus dwa lata przed premierą przy każdym z tych projektów. Fandom MUSI w końcu zrozumieć, że nie był to ten sam człowiek z końcówki lat 80 i początków 90. Charakter pracy ewidentnie się zmienił. Był podatny na sugestie (taki charakter), ale koncepty powstawały wcześniej.
3) Mamy szczęście, że naszemu chciejstwu sprzyja excel. Legendarna seria, legendarną serią, ale wyniki sprzedażowe muszą się zgadzać i tutaj jest lepiej niż dobrze, więc Shueisha nie odpuści takiego łakomego kąska. Zważając na fakt, że DB zawsze anime stało i prawdą jest też to, że gry trzymały żywotność tego tytułu to jednak udany powrót (JAKO MANGA) po tylu latach nie jest taką oczywistą sprawą. Jeden z nielicznych przypadków czegoś takiego kojarzę z JoJo's Bizzare Adventure co jest dla mnie do dzisiaj fenomenem.
Ten rok trochę słabszy, bo "Super Hero" i kolejna saga wlekła się rok, ale wciąż finansowo wypada nieźle.
Jeśli Toyo odpadnie to jest ktoś inny kto również "kuma" Dragon Balla i w mojej ocenie fabularnie by to dźwignął, ale w pakiecie rysuje jeszcze lepiej i walki dużo bardziej dynamiczne niż Toyo i Toriyama w najlepszych czasach. Tą osobą jest Dragon Garow Lee. Kto czytał Dragon Ball Sai i Super Vegeta Den wie o co chodzi, a kto nie czytał niech koniecznie nadrabia to zrozumie. Jego seria o Yamchy też jest świetna, ale tamte biją ją na głowę.
Moim zdaniem Shueisha już dawno tego faceta powinna zaangażować pełnoetatowo, bo się marnuje potencjał i ja to widzę tak:
-Toyo dalej tworzy Super.
-Dragon Garow Lee robi w ramach treningu realizuje projekt związany z DB: prequel lub historię, która w pewnym momencie zepnie się z Super (coś w deseń jak robią panie z CLAMPa).
-Dalsza faza to nowa seria tworzona przez ten duet.
Ogólnie fajnie jakby DB został trochę "zamerykanizowany" albo chociaż "zCLAMPanizowany" czyt. bardzo wąskie grono osób tworzy obok dwie równoległe serie, które w pewnym momencie się spinają. Na ten moment DB trochę cierpi na syndrom Gwiezdnych Wojen: przeogromny świat, który został ledwo liźnięty, bo w kółko kręcimy się wokół tych samych postaci. Ile można???
Krakałem, psioczyłem, marudziłem nie raz i nie dwa na forum, że ludzie związani z Akirą Toriyamą powinni mieć to na uwadze, ale w życiu bym nie pomyślał, że może nastąpić to tak szybko. Media donoszą, że przyczyną był krwiak. Niedawno Miura, a teraz kolejny wielki mangaka
Gdzieś w połowie Sinnoh czar prysł i przez ostatnią prawię dekadę mało co oglądałem
Odpuść sobie Sinnoh, bo ta seria głównie rozbija się o relację Paula i Asha. Poza tym nic więcej tam nie uświadczysz. Kolejno Best Wishes aka Unova Saga moim zdaniem również nie warto, gdyż tam twórcy mega niesprawiedliwie potraktowali głównego bohatera i naprawdę ordynarnie cofnęli go mentalnie w sumie do... pierwszej sagi. W tym produkcie zawsze był reset, ale tutaj twórcy totalnie odpłynęli. Z czasem zrozumieli swój błąd i żeby to "naprawić" winę zrzucili na legendarnego pokemona tego regionu: Zekroma.
Polecam od razu zasiąść do opus magnum pokemonowego uniwersum... Pokemon XY i XYZ. Tam masz wszystko: wartką akcje, konkretne walki, bogactwo wątków, niezłą muzykę (jak na pokemonowe standardy), cudowną animację, a nawet coś na kształt wątku miłosnego.
Nie będziesz żałował, ale koniecznie w japońskiej wersji, gdyż amerykańska odbiera co najmniej połowę rozrywki. Tak jak zawsze jestem sceptyczny do ekstazy na punkcie seiyuu tak tutaj są naprawdę istotni. Taki tam przedsmak:
Dodam tylko, że animacja wygląda tak jak w openingu, a może i nawet lepiej. Nie jest to powszechna w anime tego typu "relacja" 1:1, a czasami op wygląda lepiej niż dana seria razem wzięta.
Co do samego Pokemona to zobaczyć warto chociaż kilka sag w ramach eksperymentu tj. że jak $ zgadza się to nawet zwykły produkt marketingowy (konsekwentnie będę powtarzał, że to nie jest, nie była i nie będzie pełnoprawna seria) może trzymać jakość. Nie jest to odkrycie Ameryki, ale tutaj najbardziej to widać.
Celowo milczałem, ponieważ sądziłem, że coś więcej pojawi się na temat tej sprawy.
Ten człowiek jak na stanowisko, które piastował (redaktor naczelny i to jeszcze tylko jednego departamentu) miał podejrzanie duże możliwości, kompetencje i uprawnienia. Jest też inicjatorem Dragon Ball Room. Do tego widać wyraźnie, że bardzo chciał aby jego postać była kojarzona z Dragon Ballem: nie bez powodu paradowanie w gi Goku na "ściankach", wydarzeniach związanych z DB, Comic Conach, czy YouTubie. Promocja to jedno, ale chęć pokazania drugie. Gościa naprawdę było dużo.
Nie wspomnę, że posiada "plecy" w postaci Hayashidy o którym wiadomo jeszcze mniej, a który to finansuje bądź dofinansowuje projekty w których zaangażowany jest Iyoku. Finansuje jako producent. Nie mylić tego terminu z producentem wykonawczym.
Taka trochę szara eminencja.
Z pozoru dla fandomu zawsze to dobrze kiedy jest "trzecia siła" której autentycznie zależy na rozwoju marki. Problem w tym, że z czasem okazało się, że właśnie ten gość jest w duże mierzej odpowiedzialny za recykling starych pomysłów. Właśnie to jest ten słynny "doradca", "redaktor", "współpracownik" na którego powoływał się Toriyama i który to zaproponował Freezera, Broliego, Androidy, Cella i kilka innych hamulców. Do tego obaj znają się przeszło kilkadziesiąt lat co też jest dość istotną kwestią.
Z takich też powodów nazwałem gościa szkodnikiem, bo naprawdę niepotrzebny jest wpływowy osobnik, który będzie przepychał swoje dziwne wizje opierające się na tym co "było". Nie wiem, czy to nostalgia za Zetką, czy cyniczne postawienie na "stare sprawdzone sposoby", ale takimi metodami DB zostanie sprowadzone do produktu marketingowego (czyli Pokemona), a nie będzie już pełnoprawną serią.
Shounen napisał(a):
Shueisha zawsze miała prawa do marki DB, a nie sam Toriyama/Bird Studio, już nie mówiąc o Iyoku.
Prawa własności ≠ prawa autorskie. Oczywiście nie wiemy jak reguluje to japońskie prawodawstwo, ale jeśli ma choć trochę zachodniego szlifu (a ma na pewno, gdyż niektóre normy są uniwersalne na całym świecie) można śmiało założyć, że temat "Dragon Ball Super" nie jest jednowymiarowy i twórca ma jeszcze coś do powiedzenia.
W tym konkretnym przypadku podejrzewam, że "Dragon Ball Super" i "Dragon Ball" funkcjonują jako osobne byty prawne. Oczywiście można gdybać, czy sam Toriyama wzbogacił się przez lata o wiedzę i w przy tym konkretnym produkcie (Dragon Ball Super) zmienił zasady współpracy, czy też uległ sugestii Iyoku (co tez by mnie nie zdziwiło), ale prawdopodobnie w przypadku Superki została napisana zupełnie nowa umowa mająca "płynną" licencję. W innym przypadku ów redaktor nie wyszedłby tak mocno przed szereg i rzucał się na konfrontację z wydawniczym molochem.
W takim przypadku Shueisha może co najwyżej piszczeć o wykorzystywanie poszczególnych postaci i na tej podstawie szukać roszczeń, ale rzucenie jakiegoś świstka sprzed prawie pół wieku krzyczącego "wszystko co związane z DB jest nasze, więc bez zgody nic nie wolno" nie zadziała. To skazywanie się na długoletni proces, a akurat w tym przypadku czas gra na korzyść Toriyamy z racji chociażby jego wieku.
Jeśli nie będzie to kolidowało z kontynuacją fabuły przedstawionej w Superce to niech się dziadek aktywizuje gdziekolwiek chce.
Jakkolwiek skoro Toei zdecydowało się na realizację tej serii to muszą dostrzegać potencjał w tym projekcie nawet jeśli docelowo skierowany jest dla młodszego widza. Animacja wydaje się zacna, bardziej w kierunku RoF/Broly niż Super Hero.
Niemniej przebitki dały sporo treści na których można coś pospekulować:
- Zmniejszenie bohaterów śmierdzi ich nerfem na kilometr i pewnie stąd nyoi-bo w wyposażeniu Goku, a pewnie dojdzie kinto. Tutaj na dzień dobry strzał w stopę, bo były ultra potężne dzieciaki latające z SSJ w postaci Gohana, Trunska i Gotena. W zwiastunie Ci dwaj ostatni są bobasami.
Kiepski sposób na powercreep, chyba że życzenie, które cofnęło ich do lat dzieciństwa ma dużo szerszą treść. Ciekawe, czy wrócą ogony.
- Dwie "tajemnicze" postacie przeglądające historię bohaterów = skakanie po wymiarach/światach/czasie.
- Ciągle Babidi i Buu, Buu i Babidi. Skoro Babidi to śmierdzi chęcią powrotu po raz kolejny do tematu Kaioshinów, a stąd już niedaleko ruszenia tematu makaioshinów. Było do przewidzenia, że prędzej, czy później "Xenoverse" pojawi się w głównej fabule.
- Skoro Makaioshin, a tytuł "Daima" to bliziutko do "DaimaO", a że w trailerze jest zielony pan to może jednak Piccolo Daimao, choć ten obecny niby odmłodniał.
- Aneks do powyższego -> W jednej scenie Słońce "przechodzi" w Smoczą Kulę, więc jeśli nie DaimaO to może jednak Zalama.
Sam trailer ma taki mocno klimat j-rpg, bo tu jakieś statki, tam przedmioty, trochę flashbacków. Z jednej strony ciekawe, a z drugiej poczucie, że jednak gdzieś to było i to we właściwej serii
Jeśli chodzi o ustalenia co do sag, to na pewno jest dłuższy, ale takie szczegóły jak ten dialog o medytacji raczej nikogo oprócz Toyotaro (i ewentualnie Toriyamy) nie obchodzi i pewnie mógłby zrobić z nim cokolwiek, i by przeszło.
No i koniec końców zrobił, ale tylko częściowo, gdyż kontekst jest taki sam jak filmowy tzn. Goku został całkowicie zezłomowany, a jego postać konsekwentnie budowana przez 42 tomy plus inne media związane z Dragon Ballem wyleciała przez okno. Rykoszetem oberwał Whis stąd też sądzę, że saga sagą, ale w kierunku "budowania postaci" też od siebie poszczególne sprawcze osoby dorzucą.
Inaczej nie byłoby to tak bezpiecznie prowadzone, a niektóre postacie (np. Gohan) przechodziły w kółko tę samą drogę.
Alkis napisał(a):
Toyotaro wcale nie jest taki zależny jak może się wydawać, to on jest odpowiedzialny za Vegito Blue w DBS, tak samo jak za Ultra Ego, za udział Bardocka, Sage skupioną na teraźniejszym Trunksie czy projekt Black Friezy. To wszystko i nie tylko to pomysły które wymyślił i przepchnął Toyotaro więc nie jest on wyłącznie pachołkiem do rysowania.
Pisząc o "pełnej niezależności" mam na myśli, że nawet jeśli Toyotaro coś wymyśli (zresztą w którymś z wywiadów w legendarnym 2016 roku Toriyama podkreślił, że motywuje swojego "spadkobiercę" do nieco większej samodzielności) to krąg osób z którymi musi przedyskutować swoje pomysły jest znacznie większy niż w czasach samego Toriyamy gdzie był tylko np. on i Torishima.
Poza tym pomysły, które wymieniłeś są bardzo bezpieczne i nie były jakieś szalone:
1) Można było przewidzieć, że wyskoczy Vegito Blue, gdyż Black i Zamasu latali z tymi kolczykami Potara, więc można było założyć, że prędzej, czy później przez kogoś zostaną użyte. Jeśli nie przez antagonistów to protagonistów, a ostatecznie i jedni i drudzy skorzystali. Nawet jeśli Toyo wymyślił ten koncept jeszcze na etapie starcia szóstego i siódmego wszechświata albo RoF niczego to nie mienia.
2) Można było przewidzieć, że Vegeta dostanie transformację związaną z mocą destrukcji żeby go trochę oddzielić od Goku plus żeby ten koncept zwyczajnie nie marnował się. Nawet jakby, zamiast "Ego" dostał "Instynkt" to tez nie byłbym zaskoczony, bo od czasu RoFa wiadomo, że jak chodzi o ich power level to Goku = Vegeta, a dawne dysproporcje między nimi przeminęły bezpowrotnie. Chociaż patrząc od ToP to nawet bym się skłaniał ku Vegeta > Goku, bo tak to jest prowadzone.
3) Można było przewidzieć udział Bardocka, bo raz, że Dragon Ball Minus, dwa film z Brolim, a trzy jest to bardzo popularna postać, a jeszcze Toei, Shuiesha, Bandai i Roomsy bardzo je lubią, więc jeśli jest opcja wstawić Future Trunska, Bardocka, Broliego, Freezera oraz Androidy i Cyborgi to nikt nie będzie tutaj mówił stop. Niestety. Powiem więcej: założyłbym się, że kiedyś dojdzie do symbolicznego spotkania Goku z Bardockiem.
4) Jak chodzi o Trunska i Gotena to akurat bardzo dobrze mu to wyszło i sama kinowa historia według mnie bardzo dużo na tym zyskała. Niemniej zapomniałeś o sadze z Zamasu, bo to jego zmodernizowany AF. Xicor = Black, Zachodni Kaioshin = Zamasu itd. Mnóstwo cech wspólnych. Każdy kto czytał dostrzeże podobieństwa.
Rozumiesz co mam na myśli? To wszystko jest bardzo bezpieczne, a jak bezpieczne to w założeniu "ma być dla każdego" i w kółko te same schematy. To tak jak z nowymi filmowymi Star Warsami, które ostatecznie nie były dla nikogo.
Gdyby Toyo ogłosił, że chce zrobić sagę bez Goku i Vegety albo prequel o jakiejś postaci, który ciągnąłby się rok, czy dwa to wtedy byśmy mogli zobaczyli na co i ile może sobie pozwolić.
nie wiemy, jak długa jest smycz Toyotarō. Ponadto może to nie Toei wymyśliła te bzdety z medytacją, tylko Toriyama?
Alkis napisał(a):
Przy promocji filmu wprost Toriyama mówił że pisał scenariusz i dialogi do filmu, więc tak to Toriyama pisał dialog o medytacji.
Jak Alkis wspominał całość za historię przedstawioną w filmie bierze na siebie Toriyama, ALE(!) mimo wszystko nie obarczałbym tylko jego odpowiedzialnością za to, ponieważ biorę pod uwagę fakt, że jest sporo osób decyzyjnych jeśli mowa o DB. Jak powszechnie wiadomo im ich więcej tym gorzej, bo coś od siebie dorzuci Toei, troszeczkę podsypie Shueisha, przyprawi Bandai, a po tym wszystkim pierwotny twórca DB pierdnie i robi się bałagan. Jednocześnie przy tym bezrefleksyjnym rzucaniu pomysłami (pierwotnie rola Gohana miała być dużo mniejsza w "kinówko-sadze") nikt nie punktuje jakichś gaf jakby nigdy nie oglądali wcześniejszych serii nie mówiąc o czytaniu mangi.
Podsumowując sądzę, że smycz Toyo nie jest za długa. Z pewnością jest głównym rysownikiem, ale jak chodzi o sam scenariusz to wątpię w jego pełną niezależność. W życiu nie uwierzę, że komiks to tylko działka na linii Toyotaro -> Toriyama -> redaktor z departamentu V Jumpa-> Shueisha. Ten "łańcuszek" musi być dłuższy.
Jak już Sun Wukong został poruszony to od siebie polecę jeszcze to:
Film, a formalnie serial to typowe kino klasy B i to jeszcze telewizyjne, więc niektóre ujęcia mrożą plus mocno ukróca buddyzm, którego nie brakuje w materiale źródłowym. Jednocześnie nie jest żmudny, miejscami bardzo bawi plus całkiem niezłe efekty specjalne jeśli weźmie się pod uwagę fakt gdzie to miało docelowo trafić. Bardzo lekkie wprowadzenie do "Wędrówki na Zachód".
Szkolne przygody Gotena i Trunksa na plus, rysunki Toyo na plus, bo warsztat rośnie z rozdziału na rozdział, choreografia walk na plus, pewne drobne zmiany na plus, ale ta najważniejsza niestety nie:
Alkis napisał(a):
Rozmowa Goku i Vegety o medytacji jest taka że w Super Hero Goku nawet nie pomyślał, że medytacja może być treningiem, podczas gdy w mandze jest głównie zaskoczony, że Vegeta medytuje bo nie jest to coś czego by się po nim spodziewał.
Shounen napisał(a):
Niemniej w mandze Goku nadal wychodzi na takiego, który myślałby tylko o treningu mięśni, a sam medytacją by się nie parał.
To jest jakiś koszmar. Początkowo wydawałoby się, że Toyo "naprawił" błąd filmu, ale nic z tego, bo dalej został ten wykład Whisa, który totalnie złomuje Goku i to chyba bardziej niż w filmie. Robi to ten sam Whis, który kilkadziesiąt rozdziałów wstecz chwali Sona, że ten nie jest typowym "mięśniakiem" i daje mu bazę pod UI, bo wie, że Saiyanin posiada potencjał do opanowania tej techniki. Ten sam Whis, który był świadkiem np. tego:
Nie wiem czemu Toyotaro tego nie zmienił tj. czy zabrakło pomysłu jak z tego sensownie wybrnąć, czy jemu również pasuje by kolejny raz ktoś "odbił się" korzystnie na tle Goku (mimo że ten bohater jest ostatnim, który powinien usłyszeć tego typu "rewelacje"), czy zwyczajnie jak typowy dalekowschodni ping pong zachował szacunek wobec materiału źródłowego.
Te Vegańskie przemyślenia przemilczę, gdyż o ile nie mam nic przeciwko temu żeby Vegeta też "czegoś" nauczył Sona i to nawet w kwestii walki tak tę kwestię w jaki sposób mogą się jeszcze bardziej rozwinąć powinni dojść razem. Ewentualnie w całej tej scenie w miejsce Songo wstawić Broliego i temat byłby zamknięty.
Jak kiedyś pisałem tu nie chodzi o "głupią medytację", którą robią "niemal wszyscy" tylko, że cały "geniusz Goku" dotyczący walki i rozwoju siebie żeby być w niej jeszcze lepszym (zawsze wyciągał wnioski z poprzednich starć i modernizował swój trening by robić coś "mądrzej", a niekoniecznie "ciężej") poszedł do piachu.
Lada moment to już nie będzie postać tylko symbol, a jakbym chciał serię w której główny bohater jest symbolem to bym sięgnął po Saint Seiya albo Pokemona, chociaż w przypadku tej drugiej to obraza dla Satoshiego, ponieważ ten miał ostatnio dużo więcej rezonu niż obecny Goku o którym nie da się NIC powiedzieć. Z tego wszystkiego został jeszcze ten "magiczny" urok, charyzma, która oddziałuje na wszystkich z którymi ma styczność zarówno korzystnie jak i niekorzystnie dla niego samego i jego otoczenia: złych, neutralnych, szarych i dobrych, ale to wiemy od pierwszego rozdziału mangi i to DB nie DBS.
Jeśli jedynym pomysłem na jaki wpadli żeby "odbetonować" Goku jest jakiś "powrót do korzeni" (śmierdzi tym na kilometr) to skończy się totalną negacją tego bohatera.
vegeta391 napisał(a):
Nudy na pudy.
Nudy to będą jeśli kolejna saga oprze się po raz kolejny na obiciu mordy jakiemuś typowi sprzed 386249 lat, który terroryzował U7/Ziemię i "zupełnym przypadkiem" jest powiązany z jakimś dawnym wrogiem naszych bohaterów i/lub nimi samymi.
Obecna też trochę tego schematu dotyczy, ale chociaż wypadł wiadomy duet wspierany mniejszym duetem plus mamy Piccolo oraz "okruchy życia", które są znacznie ciekawsze.
Na kolejną edycję ToP jest zdecydowanie za szybko, więc chciałbym jakiejś przygody. Dużej przygody. Jakąś "boską misję" dla Beerusa w której by asystowali nasi bohaterowie i żeby to trwało, trwało i trwało. Walki zaś o wiele krótsze, ale dużo bardziej intensywne.
Kto by się bawił w branie starego dźwięku i jego poprawianie w przypadku rysowania nowej serii.
Jest to łatwiejsze i ostatecznie mniej czasochłonne niż angażowanie aktorów głosowych w studio i nagrywanie dialogów synchronicznie z animacją.
Koniec końców ostateczny montaż i tak jest w postprodukcji. Tutaj naprawdę nie ma jakichś wielkich cudów i losowy technik dźwiękowiec, czy inny technik akustyk jest w stanie to zrobić. No chyba, że uprą się na tygodniówkę i tylko tygodniówkę, więc tutaj można polemizować.
Czemu zrobili to w Kai??? Nie mam pojęcia. Może seiyū mają sprytnie rozpisane umowy i Toei zapewnia angaż w każdym projekcie związanym z DB, bo anime jak anime, ale dochodzą też gry lub autentyczna chęć odrestaurowania Zetki. Na pewno kwestią nie były finanse.
"Druga strona" dla mnie ok jeśli byłaby koncentracja na akcji tj. więcej walki, więcej choreografii, bo tutaj Toei też często wydłużało.
A jaki problem z Jirenem? Co w jego kwestii zmieniła saga z Moro albo Granollą? W obu tych sagach oszukiwali i korzystali z cudzych mocy, z czego większość bohaterów zwyczajnie zginęła, więc Jiren nadal pozostaje na topie.
Granulat ze swojej własnej mocy tylko po prostu doszedł bonus w postaci "kodów" (czyt. Smocze Kule), a Moro posiadał takie, a nie inne umiejętności. Dochodzi też Freezer plus nadal nie do końca wiadomo jak silny jest Broly. Ogólnie dla mnie żaden, bo mógł sobie potrenować pomiędzy sagami, ale mając na uwadze, że pojawili się "więksi kozacy", a nie wiemy kompletnie, czy historia jest tworzona z wyprzedzeniem i DB Room kooperuje, czy klasycznie "na bieżąco" (łudzę się, że pierwszy wariant z wymianą informacji) to nie dziwi mnie, że ludzie rozważają tę kwestię. Wszak bohaterowie dostali bardzo dużego boosta.
Baby saga. Tylko i wyłącznie. Ma swoje wady typu kopiuj/wklej doktora Żirasa tyle, że w kosmosie plus "sfera" pomiędzy życiem, a śmiercią, ale poza tym należy do mojego TOP 3 jeśli chodzi o całe uniwersum DB. Planeta M-2 z jej duszną atmosferą, narodziny Babyego i sama jego postać, motywacja i działanie złoczyńcy, SSJ4, "złamanie" Goku. Dużo tego jest, więc wyszedłby mi esej.
Super 17 szkoda komentować, mimo że walki z nim były najstaranniej zrobione, a Smoki Cienia wiadomo -> kapitalna idea, wykonanie fatalne.
Niemniej wydaje mi się, że ten pomysł z konsekwencją nadużywania Smoczych Kul, czy "głupich życzeń" może wrócić do łask (wszak fanboje Siedemnastego z Toei przepchnęli go w Superce) tylko pytanie w jaki sposób to przeprowadzić skoro natura tego artefaktu została trochę zabetonowana jako siła neutralna. No niby żeby użyć tych "najwyższych w hierarchii" trzeba znać język bogów, ale to za mało żeby coś spekulować.
Chyba, że Zalama się wkurzy, załączy mu się tryb Zamasu i będzie chciał pozbyć się "podróbek", więc przyjdzie walczyć z nimi tj. Shenlongiem, Porungą, Toronbo etc. w jakimś smoczym wymiarze.
Goku nie palnie tego głupiego zdania że medytacja to nie trening, ponieważ Toyotaro chyba zdaje sobie sprawę że Goku medytował sagę wcześniej gdy ten zaadaptował omen pod swoją saiyańską naturę.
O ile Toyo do pewnego momentu sprawiał wrażenie, że "ogarnia" materiał źródłowy i starał się to w miarę sensownie balansować, czy to zachowanie bohaterów, czy poziom mocy tak mając na uwadze, że zostawił "żart z pocałunkiem" plus kilka rzeczy z ostatnich dwóch sag to nie jestem pewien, czy pała sympatią do Goku. Bardzo ciężko stwierdzić co zrobi, ale obawiam się, że zostanie ten niefortunny dialog.
Wydaje mi się, że filmowy Gohan też był w stanie wejść w Ulitmate tylko bawił się(?) z Gammami. Ot taki zabieg żeby zwiększyć dramaturgię (coś jak w filmie z Coolerem gdzie Goku zbierał się i zbierał do SSJ albo Bojackiem). Do tego sądzę, że Gohan Beast jak i Orange Piccolo nie będą tacy OP, czy równi Goku i Vegecie.
Alkis napisał(a):
W historii mangowej również Vegeta nie powinien odnosić się do Jirena
A to jest ciekawe, bo dialog ten mogli zmienić w dowolnym momencie i to jeszcze przed premierą, ale jednak został. Cicha zapowiedź przyszłego turnieju? Ciężko stwierdzić. Mam świadomość, że film powstawał od 2018 roku, ale edycja tego to dwie minuty w Sony Vegasie (obecnie Vegas PRO). Amator by to zrobił.
Zdecydowanie jestem na „nie”. Wystarczy, że Hollywood żyje remake'ami, Dragon Ball ma w sobie naprawdę tyle potencjału, że szkoda by było, gdyby marnowali środki na odgrzewanie kotleta i to w dużo gorszej wersji.
Hmm??? Przecież z wejściem w XXI wiek, a tak na dobre już po 2010 roku rynek anime jest zalewany remakeami, czy rebootami.
Argumentem powrotu zazwyczaj jest, a to większa zgodność z mangą, a to seria jest on-going/skończyła się, więc warto ją przypomnieć, a to studio X, czy Y spieprzyło sprawę z jakimś samograjem (np. Berserk).
Tak na szybko... Furuba aka Fruits Basket, Full Metal Alchemist, Hellsing, Shaman King, Hunter x Hunter, trzy podejścia do Saint Seiya, Sailor Moon Cristal, Trigun, Houshin Engi, Card Captor Sakura, Grappler Baki, czy w końcu Jojo's Bizzare Adventure. To nawet nie jest połowa listy.
Nie mówię o rewitalizacji klasycznych klasyków typu Devilman z wariacjami (Devilman Lady, Violence Jack), Cutie Honey, czy Dororo, bo to by było nieuczciwe, ale powiedzmy ostatnie trzydzieści lat.
Zapewne niejedno mecha typu Macrossy, czy inne Eureki też by doznały zmartwychwstania, ale tutaj bana daje Kawamori, który z zasady nie chce zajmować się seriami nad którymi kiedyś pracował nawet jeśli wchodzą w skład tego samego uniwersum.
Zresztą całkiem niedawno (2018) było drugie, a właściwie trzecie podejście do Tsubasy (licząc z J). O ile animacja jest doskonała to seria leży pod każdym innym względem, a największą bolączką jest to, że bohaterowie nie grają w piłkę tylko WALCZĄ za pomocą piłki, więc wszystkie mocne sportowe elementy tej serii poszły w las.
"Trendy" jest takie, że Japończycy równie dobrze jak Amerykanie wiedzą, że excel musi się zgadzać, a jak seria jest uniwersalna to wzbogaci fandom o kolejne pokolenie, więc "powrotów" będzie więcej, więcej i więcej.
vegeta391 napisał(a):
połowa aktorów głosowych już kopnęła w kalendarz, bez takich gwiazd jak Hirotaka Suzuoki, Takeshi Aono, Junpei Takiguchi, Ichirō Nagai, Chikao Ōtsuka, Jōji Yanami, Daisuke Gōri, Kenji Utsumi czy Kōhei Miyauchi nie wyobrażam sobie pierwszej serii. Owszem parę osób można zastąpić, ale nie całą ekipę.
Myślę, że Toei nie będzie się bawić w ogarnianie seiyū, bo szkoda na to czasu tylko przefiltruje i stuninguje stare nagrania wyciągnięte bezpośrednio z pierwotnej serii, czy z "tajemnych taśm".
Jest to do zrobienia plus jaki jest sens tworzyć nowe dialogi??? Te bardziej "kontrowersyjne" lub inne pafu pafu zawsze można wyautować, ale obstawiałbym, że zostaną, bo i Superka, choć okryta listkiem figowym pozwalała sobie (rzadko, bo rzadko) na typowo japoński "sprośny" humor.
Co do muzyki moim zdaniem mogłaby zostać, bo nigdy nie trafiał do mnie argument, że "nuty" stworzone w filharmonii ma zastąpić bezpłciowa łupanka na syntezatorze na zasadzie "takie mamy czasy", ale jeśli już to tylko "stare w nowe", więc zostaje aranżacja lub jak to napisałeś "gwałt". Ja bardzo lubię tego typu projekty i np. Shiro Sagisu pokazuje, że da się i to z bardzo dobrym skutkiem.
Co do samego tematu...
IMO umrze to w powijakach, ale kompletnie nie jestem zdziwiony tego typu "sprawdzaniem", gdyż był spory ruch w sieci na temat tego intro. Osobiście jestem na nie, ponieważ boje się, że jeśli zostanie to wykonane na "odwal" rozgorzeje ta sama dyskusja, która toczyła się do pewnego momentu przy Superce Po jednej barykadzie będą ludzie, którzy zaczną wylewać pomyje jakie to g*wno jest nie szukając niczego pozytywnego plus nie będą w stanie obiektywnie wyrazić krytyki, a po drugiej "racjonalne umysły", które z kolei mają misję tłumaczyć "motłochowi" dlaczego nowy Dragon Ball g*wnem nie jest plus kłaść się Rejtanem przed Toei i Fuji TV.
Druga sprawa to akurat Dragon Ball jak na lata, które powstawał trzyma się naprawdę dobrze, a kolory, tła i szeroko rozumiana sceneria jest dużo staranniej wykonana niż w Zetce. W sumie nie znam drugiego takiego "tasiemca" jeśli mowa o latach 80, który tak ładnie wygląda jeśli nie jest filmem kinowym, czy krótkim OAV, które z założenia ma przede wszystkim bawić animacją. Wracam do DB średnio co dwa lata i niby powinienem się cieszyć, bo może seria zostanie należycie doceniona, ale jak tak robię sobie bilans zysków i strat to myślę meh.
Gas to najbardziej bezpłciowa postać w całej historii DB. Zarbon na sterydach, który dostał tyle kadrów, a kompletnie nie wzbudza sympatii ani antypatii. Po prostu męczy. Zjada go dosłownie każdy, nawet pomniejsze miniony typu Yakon, czy inny Buyon.
Shounen napisał(a):
W tej serii więzy wśród antagonistów nigdy nie miały żadnej wartości,
Hmmm? Tak na szybko:
Piccolo Daimao wyraźnie rozpaczał po stracie Cymbala, a przy Tamburynie miał dość duży emocjonalny zjazd.
Dalej Tsurusennin i Tao Pai Pai. Ten pierwszy był tak wpatrzony w młodszego brata, że był w stanie poświęcić dosłownie wszystko dla zemsty: uczniów, imię swojej szkoły aż w końcu samego siebie. Jak się okazało, że "Kryminator" zmartwychwstał jako cyborg to dalej z nim szukał sprawiedliwości. Obaj źli, ale jednocześnie bardzo związani ze sobą i jeden z tej dwójki na pewno za drugim wskoczłby w ogień. To zupełnie inny typ relacji niż Tyran i jego ojciec.
W końcu zostaje nam doktor Żiras. Ów naukowiec przy tworzeniu zewnętrznej powłoki Androida 16 wzorował się na swoim synu. Ewentualnie opakował androida w to co zostało z jego potomka. Niemniej tutaj rewelacje wychodziły na bieżąco przez lata by ostatecznie dostać potwierdzenie w Super Hero także możemy to podzielić przez dwa. Jakkolwiek można sobie już coś więcej gdybać dlaczego Szesnastka był taki, a nie inny tj. świadomie zaprogramowany żeby był nieszkodliwy dla wszystkiego innego, co nie jest Goku.