Pozdrawiam





Jeżeli jesteśmy przy zabijaniu owadów,to pamiętam jak w dzieciństwie razem z kumplem organizowaliśmy walki mrówek.Szło się do lasu po czerwone mrówki i łapało się je do słoika.Następnie szliśmy do mrowiska czarnych i robiliśmy bitwe.
Może służyć za wszystko. Od miecza świetlnego, przez katanę aż po różdżkę.



i kije też były...służyły nam jako bronie Rangersów, bo ich udawaliśmy...ja byłam tą różową chyba, nie pamiętam już dokładnie, ale ostatnio obejrzałam sobie zdjęcia z tej naszej całej zabawy i miałam niezły ubaw..to były czasy
A co do zwierząt... Mój kuzyn udawał goryla, a ja z kuzynką uciekałyśmy przed nim na drzewa w ogrodzie.xD Każdy miał swoje. Ja drzewo z mirabelami, kuzynka ze śliwkami, a kuzyn największe drzewo, też ze śliwkami.xD Mieliśmy nawet klub OP - Ochrona Przyrody.
kuzyn zrobił sam mapę terenu ponazywał każdy stawek na polu i takie tam. Za domem na stosie poukładanych palet było "Obserwatorium OP" mieliśmy nawet kamień z "logo" Na łące było chronione mrowisko, a wielkie głazy wytyczały szlak.xD pamiętam jak chodziliśmy z transparentami i przeszkadzaliśmy mojemu tacie gdy próbował wypalić łąke. Zalewaliśmy ogień wodą i dusiliśmy się dymem przy okazji.
Ogólnie mieliśmy dużo głupkowatych zabaw w dzieciństwie. Niektóre praktykujemy do dziś, ale bardzo rzadko.


