




), potrafimy osiągnąć z tym "moim"-dla niekumatych, podkreślam cudzysłów- (nie)szczęśliwcem kompromis. Nie pytajcie w jakich sprawach, dość już zwierzeń.




To że miłość istnieje , jest dla mnie raczej oczywiste. Jeżeli zaś trzeba najpierw zadać jakieś pytanie , to powinno być bardziej osobiste - czy ja umiem kochać?

franqey napisał(a):
To że miłość istnieje , jest dla mnie raczej oczywiste. Jeżeli zaś trzeba najpierw zadać jakieś pytanie , to powinno być bardziej osobiste - czy ja umiem kochać?
Zajebiście dobrze postawione pytanie.
Nie wiem, kim musiałby być facet, który byłby w stanie mnie obdarzyć uczuciem.
Zaleciało emosiem.
Odpowiedź na pytanie postawione przez Franka: Czy umiem kochać?




(paliłem ze 3 dni temu). Teraz staram się olewac dziewczyny jak tylko się da i efekt jest zdecydowanie przerastający moje oczekiwania. Wolę zadbac o siłę woli, umysłu no i trochę mniej fizyczną. Tu, gdzie mieszkam, można powiedziec, ze "oduczają" wszelkich uczuc (negatywnych też), bo ta bezbarwnosc tych ludzi mnie otaczających bywa iście przytłaczająca. Gdyby nie to, nie miałbym czasami myśli o posiadaniu w sobie miłosci. Tylko net łączy mnie z cywilizacją tak naprawdę i dlatego tak się ze mną dzieje. Jestem rozdarty miedzy miłoscią a nienawiścią, choc bliżej mi do tego drugiego. Wczoraj opisałbym to wszystko jeszcze lepiej. Ponadto zaznaczam, że zawsze gardziłem tym, co pokazują na ten temat w TV. Dla mnie miłosc to odwrotnosc mojej nienawiści, choc pewnie ma od niej słabsze oddziaływanie na mnie. Nie mam też żadnych kumpli, bo to są niedowaleni psychicznie degeneraci i skrajni alkoholicy potrafiący pic najgorsze ścierwo, a rodzinę to traktuję zdecydowanie zbyt "lajtowo", bo niczego większego we mnie nie wzbudzają. Nie ma to jak czasem chrzanic siebie oraz to wszystko, co wymieniłem wyżej.