Katz napisał(a):gdzie mają zostać wykonane wszystkie 10 kawałków z albumu "ROENTGEN" z którym HYDE nigdy nie ruszył w żadną trasę koncertową.
Najciekawsze jest to, że mimo braku promocji albumu w formie trasy koncertowe, "Roentgen" sprzedał się najlepiej ze wszystkich solowych płyt HYDE. To się nazywa moc przekazu, to płyta była co prawda dość popowa, ale moim zdaniem bardzo ambitna
HYDE zawsze ciągnęło do amerykanizacji czy to się nam podoba czy nie. Jednak trzy jego albumy solowe są jak baobaby przy cienkich zawiązkach sosenek jakimi są albumy VAMPS.
Moim ulubionym albumem jest "Faith", który mam przyjemność posiadać na półce. Nawet mi się wydanie dwupłytowe trafiło, razem z teledyskami ;p
Album wypada świetnie zarówno tekstowo jak i kompozycyjnie. Wiele tekstów wymaga przemyślenia i analizy, bo HYDE z dawnych czasów lubił się bawić symbolami i przenośniami. Trochę mi się tęskni za jego starą ekipą, czyli Hirokim na basie i Furutonem na perkusji, ale co ja mogę?
"Faith Live in Yokohama Arena", mimo tego, że HYDE miał zapalenie gardła i brzmiał miejscami okrutnie, to tej pory pozostaje w kanonie moich ulubionych koncertów. Istna hard rockowa magia.
Teraz jest lżej i tekstowo (czasem wręcz prymitywnie) i muzycznie. VAMPS to zupełnie inna bajka. Ale może zmiana klimatów była mu potrzebna? HYDE zawsze był bardzo różnorodny i nie ograniczał się muzycznie.
W każdym bądź razie mam nadzieję, że powróci kiedyś do starego klimatu. Póki co, zostaje dobra zabawa przy VAMPS. Bo to bardzo zabawowy projekt Pójść na ich koncert, to musi być niezła jazda
"Jego drogę spowija jedwab, odciski jego palców na rosie,
Mieszkańcy krain mroku pokornie się przed nim płożą.
Bękart Matki Natury odrzucony przez liście i potok
Obcy w obcym kraju, szuka pociechy w swych marzeniach."
Marillion "Grendel".
Denerwować się, to mścić się na swoim organizmie za głupotę innych.