Forum Dragon Ball Nao

» Survivor - wersja userska

Strony:   1, 2, 3, 4, 5, 6 ... 9, 10, 11  
Lilu Kobieta
Super Saiyanin 2
Super Saiyanin 2
Lilu
Wiek: 33
Dni na forum: 6.965
Posty: 885
Łał widze że już teorytycznie odpadłam więc strzelam w siebie
!? Lilu
.Black Mężczyzna
Super Saiyanin 2
Super Saiyanin 2
.Black
Wiek: 35
Dni na forum: 7.180
Ostrzeżenia: 3
Posty: 930
Za oknami szalała okropna wichura. Wszędzie wokól kołysało chłopami, którzy za dużo wypili. Atmosfera w karczmie zdawac sie mogło, była przesycona braterstwem. Zza baru wyszedł Hidden podając Navaro kufel zimnego Balsamu Pomorskiego.

Nagle do karczmy wszedł ktoś nieznajmomy. Kobieta.

-Któz to? - spytał Hiddena łypiąc spode łba na obcą kobietę
-Nie wiem, pierwszy raz babe na oczy widzę . . . - rzekł Hidden drapiąc sie po głowie

Navaro wstał. Głuchym krokiem zbliżył sie do kobiety. Nieznajoma błyskawicznie siegnęła sztyletu. Za późno. Kula wryła sie w dębową ścianę tuz za głową nieznajmomej, ciagną za soba sznur czermonych kropel, połyskujących wdzięcznie w rytm ognia pochodni . . . Z głowy nieznajmomej zleciał spiczasty kapelusz. . . Hidden poderwał się wylewając krztę Balsamu na kamienną posadzkę.

-Cholera! To Lilu! - wrzasnął przerażony
-Szkoda, że nie zdążyłem jej lepiej poznać . . . -stwierdził sztywno Navaro wracając do stołku . . .

PS : Świetne opowiastki franquey i Hidden, pozdro dla Was!
Shiro Mężczyzna
"The Human Typhoon
The Human Typhoon
[ Klan Asakura ]
Shiro
Wiek: 36
Dni na forum: 7.481
Plusy: 4
Posty: 2.219
Skąd: Białystok
Lilu napisał(a):
Łał widze że już teorytycznie odpadłam więc strzelam w siebie
!? Lilu
Nigdy nie wolno poddawać się

Navaro look on me, boom, headshot

Sometimes baby
We make mistakes
Dark and hazy
Prices we pay
Szarak Mężczyzna
"Nadworny Irytujący Słownik Ortograficzny
Nadworny Irytujący Słownik Ortograficzny
[ Klan Takeda ]
Szarak
Dni na forum: 7.088
Posty: 1.214
Skąd: 4chan.org, Ostrzeżeń: Więcej niż Ty, kochany użytkowniku.

Xana nie ma, więc, ja zrobię podsumowanie

Obgryziona na kawałki przez Franka, eMate i Obiego, zastrzelona przez Szaraka i samą siebie i na dodatek zasztyletowana Lilu odpada z gry. Trzeźwi pozostali:

Azi
Dai Kaiosama
eMate
franqey
Fenix Fable
Jack Marcus Navaro
Hidden Lord

TERMINATEDLilu
Obi Kenobi
Shabranido
Shiro

TERMINATED Szarak
TERMINATEDXan

Pozdrawiam

Cthulhu fhtagn!
la mayyitan ma qadirun yatabaqa sarmadi
That is not dead which can eternal lie.
Nie jest umarłym ten który spoczywa wiekami,
fa itha yaji ash-shuthath al-mautu gad yantahi
And with strange aeons even death may die
nawet śmierć może umrzeć wraz z dziwnymi eonami.

I kto powiedział, że jesteśmy poważni?
Szarak Mężczyzna
"Nadworny Irytujący Słownik Ortograficzny
Nadworny Irytujący Słownik Ortograficzny
[ Klan Takeda ]
Szarak
Dni na forum: 7.088
Posty: 1.214
Skąd: 4chan.org, Ostrzeżeń: Więcej niż Ty, kochany użytkowniku.
9 pażdziernika 1506 roku Pańskiego.

„Budzę się. Moje nozdrza są dotkliwie uderzane nieznośnym odorem żygowin, kału i przepoconych ciał. Heh, jestem w karczmie – wydedukowałem. Kurde, tylko, dlaczego pod stolikiem…? Zawsze mocną głowę miałem. Ach, nie trzeba było tego cholernego spirytusu krasnoludzkiego od Moraga kątem wychylać. Piekielnie mocne diabelstwo.
Obok siebie widzę Xana. Również nieprzytomny, na jego twarzy widnieje uśmiech, a w dłoni spoczywa butla z gorzałą. Wyrwałem mu życiodajny płyn z ręki, mimo, że skurczybyk mocno trzymał, i łyknąłem. Od razu rozjaśniło mi się w głowie. Wyszedłem niezauważony spod stołu. Rozejrzałem się.
Na ladzie spał barman, w zaschniętych swoich wymiocinach. Kilka stołów było pozajmowanych przez meneli w czarnych szatach. Zobaczyłem mój stolik. Siedziało przy nim stosunkowo dużo osób. Uchlani prawie ze w trupa, oprócz picia gorzałki, grali także w fanty. Hidden Lord, mimo swojego dumnie brzmiącego nazwiska, musiał odłożyć swój płaszcz, buty i kalesony, i siedział w samych bokserkach. Navaro musiał oddać swoją lnianą koszulę, i zobaczyłem że pod nią na plecach ma wytatuowany dziwny, czterogłowy pojazd, na którym wyczytałem napis – Porsze. Shiro, siedział spokojnie, lecz widać było że zaraz wybuchnie, gdyż przegrał już kwartę bimbru którego napędził z jesiennych zbiorów z jabłonek. Raz, dwa, cztery, trzy… Zaraz, kogoś mi brakuje! Wychyliłem kolejny łyk wódki. 90% mózgu, jakiego człowiek normalny nigdy nie używa, pod wpływem życiodajnego napoju zaczęło szybko pracować. Ach, nie ma Megane… Phi, trudno.
Zobaczyłem Aziego. Nie brał udziału w zabawie. Nie był rozebrany ani z jednego ciucha. Na stole, nie zobaczyłem żadnego z fantów jakie mógł dać. Oj, coś mu było chyba za dobrze. Z kieszeni wyciągnąłem glocka. Z mithrillu, krasnoludzka robota, pistolet w ogóle nie dostępy w sprzedaży, kaliber 33, moc trzech smoków. Wyprodukowano trzy pistolety tego typu. Dla mnie, Moraga, i Sor-Srerirna, przywódcy krasnoludów ludu Makih. Strzeliłem. Azi dostał w głowę. Jego towarzysze byli tak zlani, że nawet nie zauważyli, jak ich przyjaciel usuwa się pod stół w kałuży krwi.
- Hy, Szary wstał. – Krzyknął Shiro. Widać, ma mocna głowę. -
Poczekam jeszcze chwilę.
Może być ciekawie…

Cthulhu fhtagn!
la mayyitan ma qadirun yatabaqa sarmadi
That is not dead which can eternal lie.
Nie jest umarłym ten który spoczywa wiekami,
fa itha yaji ash-shuthath al-mautu gad yantahi
And with strange aeons even death may die
nawet śmierć może umrzeć wraz z dziwnymi eonami.

I kto powiedział, że jesteśmy poważni?
Fenix Fable Mężczyzna
Saiyanin
Saiyanin
[ Klan Takeda ]
Fenix Fable
Dni na forum: 6.935
Posty: 189
1944 rok, okupowana Francja.

Nigdy tego nie zapomnę, to była jasna księżycowa noc. Razem z szeregowym Azim, zostaliśmy zrzuceni na jakąś wioskę nieopodal plaży. Musieliśmy szybko zwinąć nasz ekwipunek, gdyż niedaleko było słychać Niemieckie patrole i ujadanie owczarków. Pierwsze kilkanaście metrów przebyliśmy skradajć się. I już gdy mieliśmy na wszelki wypadek wyjąć broń, Szeregowy Azi przemówił półgłosem:

-Cholera!, chyba zapomniałem wziąć [ ort! ] karabinu!

W jednej chwili mój kompan, podniósł się i czmykął w kierunku naszego zrzutu. Byłem lekko poddenerwowany, w końcu nie spodziewałem się tak lekomyślnośnego zachowania po szeregowym i jakby nie było moim dobrym znajomym. Nagle usłyszałem ogromny huk. Wychylilłem głowę spod krzaków i ujżałem małą smugę dymu, a na ziemi ku mojemu wielkiemu niezadowoleniu, rozerwane na strzępy ciało Aziego. Prawie odruchowo skierowałem głowę w kierunku niewielkiej tabliczki z napisem "AHTUNG MINEN!".

-No cóż, (mruknąłem do siebie) czytanie nigdy nie było jego najmocniejszą stroną. Powiedziawszy to i przeżegnawszy się, w lekkim truchcie oddaliłem się jak najszybciej.

Ten post był edytowany 2 razy, ostatnio zmieniony przez Fenix Fable: 09.10.2006, 21:58
.Black Mężczyzna
Super Saiyanin 2
Super Saiyanin 2
.Black
Wiek: 35
Dni na forum: 7.180
Ostrzeżenia: 3
Posty: 930
. . . 9 Października 1506 roku Pańskiego . . . w godzinę później . . .

W zakopconej już melinie libacja zdawała sie dobiegać końca. Zewsząd dobiegał smród gorzały i śliwowicy. Shiro i Hidden Lord leżeli na stole. Navaro nadal myślał nad kolejnym ruchem. Tym razem grali w "Kielicha karo". Znów wziął macha, po czym oparł szlugę o kant stołu. Kolejny salut dymu wypełnił odmęt meliny. Spojrzał w karty. Dwa czarne asy i szóstka pik . . .

-Kielich karo! - wrzasnął rzucając plik kart na stół, po czym uchylił z kufla na boku

-Co u diabła! - warknął Hidden podrywając się ze stołu

Navaro nie powtórzył. Chwycił szluga ponownie zaciagając się.

-Kielich karo . . . - puścił bokiem podnosząc się znad blatu Shiro

Hidden i Shiro spojrzeli po sobie. Wyglądali jak typowe chlejtusy po kolejnej libacji zielno-alkoholowej.

No panowie, wyskakiwać z kasy . . . - mruknął cicho

Szarak nadal leżał podparty jakąś fajną laską. Obaj byli zalani na ame.

Nagle ktoś chwycił Navaro za ramię. Hidden i Shiro wymienili spojrzenia. Navaro już wiedział. Nie odwrócił się. Wyjął z za pasa rewolwer. Obrócił bębenkiem kilka razy.

-Nasz kumpel płaci - rzekł Hidden

Shiro przytaknął przełykając ślinę.

Navaro wstał.

-Kasa Azi, 12 złotych monet - przemówił sztywno

-Chłopie, spójrz na mnie, ten cieć Szarak . . . zobacz co ze mną zrobił, mało co nie zgin . . . - nie skończył pokazywac Navaro rany po strzale z kalibru 33 , gdy oberwał kulę w tors.

Padł, a wraz z nim Hidden po kolejnym łyku gorzały . . .
Dai Kaiosama Mężczyzna
"Rōnin
Rōnin
[ Klan Takeda ]
Dai Kaiosama
Wiek: 39
Dni na forum: 7.072
Plusy: 2
Posty: 1.408
Taaak...
Może być ciekawie- ponuym i złośliwym głosem wyszeptał Dai, gdy dostrzegl słaniającego się z bólu Aziego.
Ten widok w dziwny sposób obudził w nim ludzkie odruchy...
Skrócę twoje męczarnie Azi...
Padł strzał... potem drugi... Azi upadł...

Takeda Shingen
Szybki jak wiatr, spokojniejszy niż las, gwałtowny jak ogień, niewzruszony niczym skała.

Ten post był edytowany 1 raz, ostatnio zmieniony przez Dai Kaiosama: 09.10.2006, 22:06
Hidden Mężczyzna
"Rōnin
Rōnin
Hidden
Wiek: 34
Dni na forum: 7.272
Plusy: 1
Posty: 1.246
Skąd: Kraków
- Hm...
- Co? - zapytał Navaro, nie przerywając spokojnego bujania się na krześle. Kątem oka widział zalaną w trupa Lilu, która wypiła chyba parę litrów krasnoludzkiego Bimbru spod Gór za dużo i teraz była spokojnie przekraczana przez gości oberży.
- Azi nadal żyje... - stwierdził Hiddden spod kapelusza. Jego szara narzuta zasłaniała lekkie ruchy jego palców po lufie Colta. Mimo, iż zniszczone, były nad wyraz giętkie i szybie, pozwalając przywrócić do stanu gotowości bojowej broń w dwie sekundy.
Do uszu Navaro doszedł dźwięk zamykanego bębenka.
- Wiec znowu on...? -zapytał, patrząc się w sufit. Dokładnie nad jego głową wisiała lampa, której płomienie tańczyły teraz w przedziwnym rytmie.
- Nie... Tego zostawię sobie na koniec... - odrzekł spokojnie. Powoli wyjął swą prawą dłoń spod narzuty i jeszcze bardziej zsunął kapelusz, teraz główka była na wysokości jego nosa.
Navaro widząc to, lekko się uśmiechnął i jeszcze mocniej zaczął się kołysać.
- Przesrane...
- Co?
- Przesrane. - powtórzył Hidden. - Ta chemia.
- Chemia? - ponownie zadziwił się Navaro, zaprzestając tym samym bujania się na stołku.
- Taa... Nie ma nic gorszego od egzaminu z chemii... W tamtym tygodniu fizyka, teraz to... - wyjaśnił.
Navaro ponownie się uśmiechnął i wrócił do przerwanej czynności. Przez chwilę panowała miedzy nimi cisza, zagłuszana jednak przez ogólny gwar.
- Masz racje, przesrane. - zgodził się.
W tym samym czasie parę metrów obok stosunkowo wysoki młodzieniec w szerokich dresowych spodniach gonił od stolika do stolika, zachowując się stosunkowo niedyskretnie. Raz za razem wydobywał z siebie przeciągły krzyk, zakłócając i tak wyjątkowo ruchliwą atmosferę w karczmie.
Nie zauważalnie dla nikogo, Hidden powoli zaczął wysuwać swojego Colta w kierunku niczego nie spodziewającego się Navaro. Spokojnie, centymetr po centymetrze, lufa wyłaniała się spod narzuty, już za parę sekund miał wystrzelić z niej pocisk...
Navaro z uśmiechem patrzył na wygłupy Fable, gdy nagle nad jego głową przeleciała beczułka piwa i roztrzaskała się parę metrów od niego i Hiddena. W tym momencie zobaczył lufę pistoletu, lecz było za późno. Jack Marcus zdążył jedynie zamknąć oczy, gdy Lord docisnął spust, proch zapalił się, pocisk wystrzelił, przeszył powietrze i wbił się w lewe ramie delikwenta...
Towarzysz Hiddena powoli otworzył oczy, nie czół bólu, nie czuł kuli. Dokładnie wymacał klatke piersiową i brzuch, nie miał żadnej rany. Obrócił się nagle i zobaczył, iż Falbe leży na ziemi i zwija się z bólu. Kula trafiła w jego ramie i przebiła kość. Navaro wymownie spojrzał na Hiddena, ten jednak nadal miał oblicze przykryte kapeluszem.
- Musiałem mieć pewność... - wyjaśnił krótko, lecz ta odpowiedź niewiele mówiła Navaro. W tym samym momencie grupka ludzi, która zbiegła się wokół Fable ujrzała przedziwny widok. Całe lewe ramię zamieniło się w jednej chwili w popiół, jedynie po to by po chwili wystrzelić do góry i stać się nową, zdrową ręką.
- Cholera... - wycedził przez zęby Hidden, lekko unocząc kapelusz.
- Ta... w Końcu do Fenix... - odpowiedział Jack Marcus.
Radość Fable nie trwała jednak długo, ponieważ po chwili został trafiony ogromną beczką łagodnego napoju elfów, rzekomo pamiętającego czasy, gdy te szlachetne stworzenia nie przepłynęły jeszcze Morza. Z rozciętą głową, powoli osunął się w dół.
- Czemu nic co robię nie może pozbyć się ich raz na zawsze...? - zapytał sam siebie Hidden, ponownie siadając i wyciągając fajkę. Wsypał do niej trochę tytoniu i zapalił. Navaro ponownie się uśmiechnął i zaczął bujać na krześle.
- Czekaj, to my nie mielśmy grać w karty..!?


Chyba nie gniewasz się, Navaro, iż umieściłem Twą postać jako kompana
mojej.

P.S.
Hehe, świetnie, bardzo mi się podoba, panowie. Pora więc, by i Hidden zaczął wiecej pić, a być mniej mrocznym i poważnym.

Akira Toriyama 1955 - 2024
Obraz
Shiro Mężczyzna
"The Human Typhoon
The Human Typhoon
[ Klan Asakura ]
Shiro
Wiek: 36
Dni na forum: 7.481
Plusy: 4
Posty: 2.219
Skąd: Białystok
Ja za to będę mało oryginalny i nie będę bawił się w wymyślanie historii. Sorry, ale nie pora, nie czas na bawienie się w "Dziki Zachód"(czyt. tekst Navara ;p).
Powiem swoje:

Na ulicy mrok, mgła zawisła nad miastem zbrodni. Jak zwykle o godzinie 23:00 tylko jedno miejsce tentniło życiem, był to "Bar pod Krwiopijcą".
Nagle w drzwiach pojawił się nieznany osobnik odziany w czarny płaszcz i czarny skórzany kapelusz. Podszedł do baru i powiedział:
- szklankę mleka poproszę
Zza rogu rozgorzał śmiech osoby, nieznajomy osobnik postanowił nie przejmować się tym plebejuszem i nadal pił swoje mleko. Barman wdał się w rozmowę z nowym przybyszem:
- Co pan tu porabia?
- Jestem przejazdem, szukam noclegu. - odbórknął twardym głosem
- Mogę panu dać pokój, może nie wygląda i nie jest dość wygodny, ale zawsze są te 4 ściany.
- Nic nie szkodzi, ważne by był dach nad głową, ściany i łóżko. O nic więcej nie proszę.
- A można wiedzieć jak brzmi pańska godność?
- Nie lubię przedstawiać się, ponieważ wywołuje to u większości strach, jednak widzę w pańskich oczach dumnego i odważnego człowieka. Jednak proszę o dyskrecję.
- Dobrze prosze pana.
- Jestem Łowcą Wampirów, ponurym żniwiarzem wprost z krain Basków o imieniu Shiro.
Strach w oczach barmana, jednak Shiro każe się uspokoić i mówi:
- Spokojnie, nie szukam tutaj niczego prócz posiłku i noclegu. Z rana wyjadę i już mnie raczej nie zobaczycie. Tymczasem poproszę drugą szklankę mleka.
Ponownie zabrzmiał ten sam głos, ten sam śmiech, a osoba, która podśmiewała się z Shira powiedziała:
- Wyglądasz mi na twardziela, a pijesz mleko *hahaha*
Na to Ponury Żniwiarz:
- Piję to co mi pasuje, nie będę słuchał wypociń pijanego rewolwerowca.
Shiro z dumą odwrócił się i wziął łyk mleka, jednak ciekawość go zżerała od środka i zapytał się barmana:
- Jak ta człeczyna ma na imię?
- Navaro, proszę pana.
- Dziękuję.
Nagle Shiro wstał od baru, podszedł do stołu przy którym siedział żartowniś, wyjął zza płaszczu jednoręcznego Barrel Shotguna, przystawił do głowy osobnika i nacisnął spust. Shiro schował zabawkę, podszedł do barmana, poprosił o klucz od pokoju i poszedł do swojej kabiny.


A jednak napisałem coś

Sometimes baby
We make mistakes
Dark and hazy
Prices we pay
franqey Mężczyzna
Super Saiyanin 4
Super Saiyanin 4
[ Klan Asakura ]
franqey
Wiek: 38
Dni na forum: 7.143
Plusy: 3
Ostrzeżenia: 3
Posty: 2.643
Skąd: Danzig
Jedyną osobą która nie dołączyła się do barbarzyńskiego czynu porzerania towarzyszy ( choć trzeba przyznać że miaa swój udział w ich wykończeniu ) była Megene. Siedziała w kącie jaskini i grzeła się przy ognisku. W tym momencie [ ort! ] franqey podczołgał się do Lilu i zaczął ją zjadać. Żywcem. Wkrudce dołączyło się do niego parę innych ludzi. - najbardziej lubię nogi powiedział Obi Kenobi zlizując z wąsa kawałki mięsa.
- A tam nogi .Ja tam preferuję piersi - odpowiedział eMate - szczególnie te kobiece cheche
- nie gadaj z pełnymi ustami pouczył go Fable przełykając kolejny kęs Lilu , która ostatkiem siły złapała pobliski kamień , i rozpłatała sobie czaszką.
Tego było już zbyt wiele dla Magane , która złapawszy swój czekan wbiła go sobie centralnie w serce.
- no , to przy oszczędnym korzystaniu z tego daru Meg dla nas starczy nam na kolejne dwa dni , słusznie oszacował Navarro.
W tym momencie [ ort! ] Shiro siędzący do tej pory z boku zawołał:
-jesteśmy uratowani , chodzcie tutaj. gdy reszta towarzyszy podeszła do niego wskazał na zbiornik z wodą z której do tej pory korzystali. Okazało się że nie był to podziemny staw jak sądzili do tej pory , lecz źrudeło , a skoro to źrudełko , to gdzieś pod ziemią musi być jakiś wylot. Na ochotnika aby to sprawdził został wybrany Fable , wszak on zawsze wraca. Nie inaczej było i tym razem. Powiedział że do przepłynięcia jest niecałe 20 metrów. Tak więc rozdzielili jedzenie i popłynęli na drugi koniec podwodnego tunelu. Gdy byli po drugiej stronie zaczęli zagłębiać się w jaskinie , która była coraz szersza. Po kilku minutach marszu doszli do wielkiej rozpadliny.Jako pierwy przemierzał ją Azi. Niestety jego hak nie wytrzymał , i chłopak spadł w duł. Odgłos było słychać dopiero po 20 sekundach.
- był zbyt pewny siebie skwitował - sprawę franqey - w dodatku tyle mięsa się zmarnowało.
- proponuję jednak cofnąć się do tego rozgałęzienia dróg które widzieliśmy jakiś czas temu - zaproponował Schabranido

"I wówczas, jakby dla ostatecznego i nieodwołalnego pchnięcia mnie do upadku, zjawił się duch Przekory. Filozofia nie zdaje sobie żadnej z tego ducha sprawy. A jednak wieżę w to święcie, jak w istnienie własnej duszy, że przekora jest jednym z pierwotnych popędów ludzkiego serca - jedną z niepodzielnych, pierwiastkowych władz lub uczuć, które nadają kierunek charakterowi danego człowieka. Któż, popełniając czyn niedorzeczny lub nikczemny, nie dziwił się po stokroć tej prostej oczywistości, iż wiedział, że winien go był nie popełniać? Czyż pomimo doskonałości naszego rozsądku nie mamy nieustannych zakusów do naruszania tego, co jest Prawem, dla tej po prostu przyczyny, iż wiemy właśnie,że jest to - Prawo?"
Edgar Allan Poe "Czarny Kot"
Avensus Mężczyzna
"Indestructible
Indestructible
[ Klan Asakura ]
Avensus
Wiek: 34
Dni na forum: 7.058
Plusy: 9
Posty: 1.687
Skąd: Gdańsk
Głosuję na Shiro. Nie wiem dlaczego, ale jakoś nie przypadłeś mi do gustu.

When music is the weapon, the sickness is the cure
'Love' is making a shot to the knees of a target 120 kilometers away using an Aratech sniper rifle with a tri-light scope
[i43.tinypic.com/33ojrxj.gif]
Xan Mężczyzna
Super Saiyanin
Super Saiyanin
Xan
Wiek: 68
Dni na forum: 7.497
Posty: 474
Skąd: Forteca Żalu
azi. Bo bardzo, ale to bardzo nie lubię takich ludzi...

... dlatego nawet jednej łzy nie uronię z powodu jego śmierci : P

TERMINATED Azi
Dai Kaiosama
eMate
franqey
Fenix Fable
Jack Marcus Navaro
Hidden Lord

TERMINATED Lilu
Obi Kenobi
Shabranido
Shiro

TERMINATED Szarak
TERMINATED Xan

Widzę, że najpierw odstrzeliliście koniec listy, teraz zaś bierzecie się za początek : P Strzeż się, Dai!

eMate. Bo najmniej go lubię z pozostałej listy.

Pozdrawiam serdecznie.
A.

P.S. Maciek, Krystian - dzięki za pomoc

Miyamoto Hachimaro
obiit Anno Discordiae MMVII
Idus Ianuarias

Hic natus est
Q'ccaon'naeaeccer
Anno Discordiae MMVII
Ante Diem XIII Kalendas Martiae

Ten post był edytowany 1 raz, ostatnio zmieniony przez Xan: 10.10.2006, 21:16
eMate Mężczyzna
"Rōnin
Rōnin
[ Klan Asakura ]
eMate
Wiek: 33
Dni na forum: 7.487
Posty: 1.327
Skąd: Wałbrzych
Hidden Lord. Kiedys bardziej mi pasowal, przed dostaniem moda.
Out.
.Black Mężczyzna
Super Saiyanin 2
Super Saiyanin 2
.Black
Wiek: 35
Dni na forum: 7.180
Ostrzeżenia: 3
Posty: 930
Karczma opustoszała. Jeśli nie liczyć uchlanych typków na podłodze, no i tych z kulami w głowie. Jedynymi żywymi w melinie byli szynkarz Dai i obieżyświat Navaro.

-Tak Marcusie - rzekł cicho Dai ocierając kufle znalezione na kamiennej posadzce - Czasy sie zmieniają. Spójrz tylko na tamtych - wskazał palcem na dwie postacie leżace w plamie krwi.

Navaro patrzał chwilowo przez ramię, gdy dostrzegł, że to ciała Azi'ego i Lilu. No cóż, Azi to normalne, dostał pare kulek i śpi, ale co z Lilu, kto tu przyniósł jej ciało i daczego . . . Navaro wstał, podszedł do ciała dziewczyny. Chwycił ją za długie kudły i przechylił łeb swej ofiary sprzed kilu godzin.

-Jeszcze ciepła - chłodno stwierdził

Dai pomachał tylko głową w geście bezrady. Kto przyczołgał tu jej ciało? - zamyślił się Navaro, gdy nagle jakiś impuls przebiegł jego myśli. Obejrzał się. Za kantem wejścia stał wysoki meżczyzna odziany w czarne płótno. Na plecach miał wielki miecz, zaś na głowie wielki rondel powlekany piórami kruka.

Szynkarz upuścił kufel i rozwarł szczękę. Navaro nie spuścił wzroku z nieznajomego. Przeczuwał kłopoty.

-To Shiro!!! - wydusił z siebie Dai

-Shiro? - pomyślał Navaro - Czyżby . . .

Jego ruchy były szybsze niż myśli. Odwrócił Lilu całkowicie, po czym spojrzał na jej szyję. Dwie dziurki zakrzepłe krwią dały mu cały obraz sytuacji.

-Shiro, Wielki Łowca Wampirow! - rzekł Navaro wyprostowując się

-Widze że moja sława mnie wyprzedza - szepnął Shiro wychodząc z cienia

-Czego tu szukasz? Jak widzisz, dziewczyna nie żyje, jakby przypadkiem zająłem się nią - stwierdził Marcus

-To ona zajęła sie Tobą - przerwał Shiro

Navaro zamarł. Ostrożnie chwycił swoją szyje i zaczał macać. Juz po chwili zrozumiał. Shiro uśmiechnął sie krótko. Znikł. Navaro dobył Incruxa, swego platynowego ostrza. Shiro zdawał się kryc w pozostałym po biesiadnikah dymie. Uderzył. Oba miecze skrzyzowały się, doprowadzając do hucznego uderzenia cisnień. Obaj odlecieli w przeciwnych kierunkach. Dai osłupiał. Shiro uderzył mocno o dębowe pale na ścianie, zaś Navaro zdążył wybic się, nim podobnie jak przeciwnik, przyrżnął w pale. Shiro zrobił unik, Navaro znów zaatakował donywając sztyletu z cholewy. Ty razem oberwał. Krew trysnęła zewsząd. Shiro padł. A którko po nim kapelusz unoszony dymem siarczywa elfów . . .
Dai Kaiosama Mężczyzna
"Rōnin
Rōnin
[ Klan Takeda ]
Dai Kaiosama
Wiek: 39
Dni na forum: 7.072
Plusy: 2
Posty: 1.408
Sorry, ale ostatnio nie mam weny, więc nie pzryłącze sie do opowiadania;)

Tym razem mój prawie niezawodny pistolet kieruje ponownie w stronę Doriana.

Zatem Obi Kenobi, bo zmienił taki ładny nick...

pozdrawiam

Takeda Shingen
Szybki jak wiatr, spokojniejszy niż las, gwałtowny jak ogień, niewzruszony niczym skała.
Hidden Mężczyzna
"Rōnin
Rōnin
Hidden
Wiek: 34
Dni na forum: 7.272
Plusy: 1
Posty: 1.246
Skąd: Kraków
Od wczorajszego dnia wiele się zmieniło w karczmie. Rozpoczął się sezon polowania na Hobbity, toteż miłe niziołki wyparowały niezauważenie z oberży, a większość zgromadzonych w niej ludzi, elfów, krasnoludów (a i jakiś goblin by się znalazł) ruszyło za nimi. Gdyby nie grupa dziwnych gości przesiadujących tutaj już któryś dzień z rzędu, panowałaby tu grobowa cisza.
- Wyskakuj z kasy. - rzekł Hidden, przygryzając ustnik swej drewnianej fajki. W dłoni trzymał teraz fulla na asach i waletach i z pełną wyższością prezentował go Shabowi. Ten z pogardą spojrzał na swą marną parę dziewiątek i wyrzucił kolejną sakiewkę złotych monet na środek stołu.
- Niezły utarg. - rzekł Navaro, sięgając po dzban z elfickim winem, widać, że uchowała się niejedna beczułka tego specjału. Pociągnął parę mocnych łyków, po czym wytarł usta ociekające alkoholem.
- Ta, zaczęcie gry było dobrym pomysłem. - stwierdził Lord, zgarniając kolejną wygraną ze stołu i chowając do kieszeni naszytej na swój płaszcz. Z zadowoleniem spojrzał na spłukanego Shaba, który teraz powolnym krokiem szedł w kierunku Megane, zatopionej w rozmyślaniach, które nijak mają się do tej opowieści. - Daj pociągnąć parę głębszych. - rzucił do Jacka Marcusa i odebrał od niego naczynie z winem. Szybko wybił całą zawartość i wstał w celu udania się po kolejne litry. Trochę nim zachwiało, spożył w końcu dawkę uderzeniową, lecz nie przejął się tym zbytnio. Przechodził właśnie koło stołu zajmowanego przez Mistrza Jedi oraz jego towarzysza, gdy dostrzegł przed nimi dwa kufle zapełnione złocistym napojem. Niewiele myśląc chwycił oba i już obracał się na pięcie w kierunku swego stolika, przy którym ograł już paru niezłych graczy, gdy poczuł, że ktoś złapał go za nogę. Spojrzał w dół i ujrzał półprzytomnego Xana, którego wargi nerwowo drgały...
- Sahara... - szeptał.
Hidden uśmiechnął się podle i kucnął przy nim. Chwycił jego podbródek i wlał mu trochę piwa do ust. Ten ciężko to przełknął i w bezruchu zaczął oczekiwać reakcji. Gdy alkohol przywrócił mu jasność umysłu, z pomocą Hiddena wstał, mimo, iż utrzymanie równowagi nie było łatwe.
- Już dobrze? - zapytał.
- Taa, dzię... - tu przerwał, tym samym rzucając się Hiddena i wywracając go na ziemię. Usłyszeli strzał, pocisk przeszył powietrze i przebił tarczę do rzutek, uzyskując - swą drogą - wynik 6. Lord za to wylał oba piwa prosto na siebie po czym padł na niego jeszcze Xan. Mimo, iż zdawało się to niemożliwe, facet sporo ważył.
Gdy Hidden spojrzał do góry, zobaczył eMate wymierzającego w jego głowę swoim Magnum 44.
- To było, kurna, moje pi... - nagle ciało napastnika przebił mały sztylet wypuszczony z dłoni Lorda. "Stary trik z wysuwanym z rękawa ostrzem zawsze młody..." pomyślał.
Gdy ciało eMate z zanurzonym w sercu sztyletem głucho padło na ziemie, Hidden i Xan powoli zebrali się z ziemi i wstali. W tle dało się dojrzeć spokojne spojrzenie Mistrza Jedi, który po chwili obrócił się do jakiegoś mężczyzny i powoli machnął przed nim ręką. Po chwili dostał pięciolitrowy kufel piwa.
- Następnym razem zabije, potem będę brał piwo... - rzekł sam do siebie Hidden, podnosząc swą fajkę z ziemi i z przykrością stwierdzając, iż wysypał mu się tytoń. Wzruszając ramionami, schował ją do kieszeni.
Do dwójki mężczyzn podszedł teraz Navaro i podniósł kufel z ziemi, wytrzymałe naczynie nie stłukło się w czasie upadku. Przyjrzał mu się dokładniej, po czym podał Hiddenowi. Ten spojrzał na niego pytającym wzrokiem, tym samym drapiąc się po tygodniowym zaroście.
- No wiesz, by tradycji stało się zadość. - rzekł Jack Marcus.
Lord w końcu zrozumiał. Wziął zamach i z całej siły !? nieprzytomnego eMate w łeb, tym samym rozbijając kufel.
- To co, idziemy? - zaproponował Xan, rozglądając się spokojnie po karczmie. Nikt nie zwrócił na nich szczególnej uwagi, zdawałoby się, iż najbardziej to wydarzenie pochłonęło martwego Aziego, leżącego pod ścianą z łańcuchem kwiatów zawieszonych na szyi.
- Ta, słyszałem, że Dai zbiera ludzi chętnych do gry w makao. - oznajmił Navaro, poprawiając swego Incruxa.
- Na pieniądze? - spytał z nadzieją w głosie Hidden, lekko klepiąc swą kieszeń wypełnioną złotem i srebrem.
- A czy ziemia jest płaska? - zadał retoryczne pytanie Marcus.
Hidden uśmiechnął się do niego i ruszył w stronę stolika zajmowanego przez Dai'ego i i Shiro. Za nim udał się Jack.
- Co za idioci... - stwierdził cicho Xan pozostając samemu na środku karczmy obok krwawiącego ciała.

Akira Toriyama 1955 - 2024
Obraz
franqey Mężczyzna
Super Saiyanin 4
Super Saiyanin 4
[ Klan Asakura ]
franqey
Wiek: 38
Dni na forum: 7.143
Plusy: 3
Ostrzeżenia: 3
Posty: 2.643
Skąd: Danzig
Szli tunelem nie wiadomo jak długo i nie wiadomo w jakim kierunku . Wszak pod ziemią wszystko wydaje się takie same. Zęby całkowicie im przegniły od jedzenia surowego ludzkiego mięsa , oraz z braku możliwości ich umycia. Wszyscy byli bladzi , brudni , a ich ciała wydzielały dość specyficzny zapach . Gdy jeszcze Megane była z nimi tłumaczyła coś , że podczas jedzenia ludzkiego mięsa wydzielają się specyficzne enzymy , ale kto by jej słuchał , i kogo to obchodziło w tym miejscu. Nie mogli gotować , bo podłoże jaskini było strasznie wilgotne , a pochodnia która do tej pory wskazywała im drogę powoli zaczęła gasnąć. Franqey spojrzał na ostatnią paczkę szlugów która mu została. Powoli , drżącą ręką wyciągnął jednego i odpalił od pochodni przy okazji przypalając sobie brodę której nie miał okazji wyrównywać od czasu nieszczęsnej lawiny. Bardziej jednak od braku szlugów martwiło go kończące się mięcho. Wkrótce trzeba będzie poświęcić kolejnego uczestnika wyprawy. Mówi się trudno - pomyślał. Resztę gromady trapiło dokładnie to samo. W końcu postanowili ciągnąć losy na kogo przyjdzie tym razem pora. Szlugę z oderwanym filtrem wyciągnął eMate.
- co wy chłopaki , przecież jestem waszym kumplem. Chyba nie macie zamiaru mnie pożreć? Oczywiście że nie. Mam rację? Pamiętacie ile razem przeszliśmy? Przecież jesteśmy kumplami - chłpoak bronił się wszelkimi możliwymi argumentami.
- oczywiście że jesteśmy kumplami , dla tego z przyjemnością poświęcisz się dla nas , choćbyśmy mieli cię do tego zmusić , powiedział głosem nic nie wyrażającym Obi Kenobi.
W tym momencie [ ort! ] głos zabrał franqey: zastanówcie się cłopaki , eMate jest najmłodszy z nas wszystkich a co za tym idzie starczy nam na najkrucej. Zjedzenie go teraz było by czystym marnotrawstwem
- kogo proponujesz więc - odparł Hidden
- A kto przez złe mocowanie haków sprawił że VegetZ i Larme leżą teraz w szpitalu i nie nadają się do spożycia? Przykro mi Shiro , ale twój czas chyba nadchodzi.

"I wówczas, jakby dla ostatecznego i nieodwołalnego pchnięcia mnie do upadku, zjawił się duch Przekory. Filozofia nie zdaje sobie żadnej z tego ducha sprawy. A jednak wieżę w to święcie, jak w istnienie własnej duszy, że przekora jest jednym z pierwotnych popędów ludzkiego serca - jedną z niepodzielnych, pierwiastkowych władz lub uczuć, które nadają kierunek charakterowi danego człowieka. Któż, popełniając czyn niedorzeczny lub nikczemny, nie dziwił się po stokroć tej prostej oczywistości, iż wiedział, że winien go był nie popełniać? Czyż pomimo doskonałości naszego rozsądku nie mamy nieustannych zakusów do naruszania tego, co jest Prawem, dla tej po prostu przyczyny, iż wiemy właśnie,że jest to - Prawo?"
Edgar Allan Poe "Czarny Kot"
Shiro Mężczyzna
"The Human Typhoon
The Human Typhoon
[ Klan Asakura ]
Shiro
Wiek: 36
Dni na forum: 7.481
Plusy: 4
Posty: 2.219
Skąd: Białystok
Jack Marcus Navaro napisał(a):
Karczma opustoszała. Jeśli nie liczyć uchlanych typków na podłodze, no i tych z kulami w głowie. Jedynymi żywymi w melinie byli szynkarz Dai i obieżyświat Navaro.

-Tak Marcusie - rzekł cicho Dai ocierając kufle znalezione na kamiennej posadzce - Czasy sie zmieniają. Spójrz tylko na tamtych - wskazał palcem na dwie postacie leżace w plamie krwi.

Navaro patrzał chwilowo przez ramię, gdy dostrzegł, że to ciała Azi'ego i Lilu. No cóż, Azi to normalne, dostał pare kulek i śpi, ale co z Lilu, kto tu przyniósł jej ciało i daczego . . . Navaro wstał, podszedł do ciała dziewczyny. Chwycił ją za długie kudły i przechylił łeb swej ofiary sprzed kilu godzin.

-Jeszcze ciepła - chłodno stwierdził

Dai pomachał tylko głową w geście bezrady. Kto przyczołgał tu jej ciało? - zamyślił się Navaro, gdy nagle jakiś impuls przebiegł jego myśli. Obejrzał się. Za kantem wejścia stał wysoki meżczyzna odziany w czarne płótno. Na plecach miał wielki miecz, zaś na głowie wielki rondel powlekany piórami kruka.

Szynkarz upuścił kufel i rozwarł szczękę. Navaro nie spuścił wzroku z nieznajomego. Przeczuwał kłopoty.

-To Shiro!!! - wydusił z siebie Dai

-Shiro? - pomyślał Navaro - Czyżby . . .

Jego ruchy były szybsze niż myśli. Odwrócił Lilu całkowicie, po czym spojrzał na jej szyję. Dwie dziurki zakrzepłe krwią dały mu cały obraz sytuacji.

-Shiro, Wielki Łowca Wampirow! - rzekł Navaro wyprostowując się

-Widze że moja sława mnie wyprzedza - szepnął Shiro wychodząc z cienia

-Czego tu szukasz? Jak widzisz, dziewczyna nie żyje, jakby przypadkiem zająłem się nią - stwierdził Marcus

-To ona zajęła sie Tobą - przerwał Shiro

Navaro zamarł. Ostrożnie chwycił swoją szyje i zaczał macać. Juz po chwili zrozumiał. Shiro uśmiechnął sie krótko. Znikł. Navaro dobył Incruxa, swego platynowego ostrza. Shiro zdawał się kryc w pozostałym po biesiadnikah dymie. Uderzył. Oba miecze skrzyzowały się, doprowadzając do hucznego uderzenia cisnień. Obaj odlecieli w przeciwnych kierunkach. Dai osłupiał. Shiro uderzył mocno o dębowe pale na ścianie, zaś Navaro zdążył wybic się, nim podobnie jak przeciwnik, przyrżnął w pale. Shiro zrobił unik, Navaro znów zaatakował donywając sztyletu z cholewy. Ty razem oberwał. Krew trysnęła zewsząd. Shiro padł. A którko po nim kapelusz unoszony dymem siarczywa elfów . . .
- *HAHAHA*
Lekko pocięty Shiro zaśmiał się pod nosem z Navaro
- Zapomniałeś o jednym szczególe, jestem pół wampirem-pół człowiekiem, nie zabijesz mnie zwykłym kijkiem wyglądającym jak miecz. Potrzeba ci większej dawki inwencji. A teraz czas spojrzeć prawdzie w oczy, jestem Łowcą potępionych, dlatego umrzesz.
Shiro podniósł swój kapelusz z ziemi, założył i zza czarnego skórzanego płaszczu wyciągnął Barrela Shotguna, potrzedł do osłupiałego Navaro, zmówił modlitwę i z szyderczym wyrazem na twarzy nacisnął spust shotguna prosto wycelowanego w serce Navara. Schował broń, odwrócił sięw stronę oszołomionego Daia, zimnym spojrzeniem popatrzył na niego i odszedł.

Sometimes baby
We make mistakes
Dark and hazy
Prices we pay
Fenix Fable Mężczyzna
Saiyanin
Saiyanin
[ Klan Takeda ]
Fenix Fable
Dni na forum: 6.935
Posty: 189
Niestety nie mam czasu na opowiastkę. Oddam tylko mój głos i spadam. Drogą losową pomiędzy typowanymi, wypadł Shiro. Sorki stary, ale ktoś musiał dostać kulę w łeb.

Ten post był edytowany 2 razy, ostatnio zmieniony przez Fenix Fable: 14.10.2006, 18:59
Wyświetl posty z ostatnich:
Strony:   1, 2, 3, 4, 5, 6 ... 9, 10, 11  

Forum DB Nao » » » Survivor - wersja userska
Przejdź do:  
DB NaoForum DB NaoAninoteAnimePhrasesDr. Slump
Powered by phpBB
Copyright © 2001-2025 DB Nao
Facebook