Trzymanie tej pozycji jest popularne w większości sztuk walki, oznacza to, że one również uzyskują większą siłę ciosu z tej samej techniki - tzw. skręt bioder.
Poza tym w sytuacji zwarcia klincz z Muay Thai góruje pod każdym względem od bokserskiego, i uderzenie w nim tył głowy z pięści i w dodatku z dużą siłą jest mało prawdopodobne (podczas gdy uderzenie łokciem jest możliwe).
Natomiast, gdyby samo uderzanie w tył głowy było dozwolone, to nie boks zyskał by przewagę a inne sztuki walki, gdyż uderzenie łokciem (szczególnie z góry), ciosy młotowe, czy nawet kopnięcia (choć takowe sytuacje, zdarzają się bardzo rzadko), były by w tym przypadku dużo silniejsze, i łatwiejsze w wykonaniu.
Co zaś się tyczy utrzymania równowagi, to w jaki sposób bokser zdołałby to uczynić, skoro nawet tacy ludzie jak Anderson Silva, mający niesamowitą przewagę w stójce, oraz czarny pas w BJJ, dają się sprowadzić na ziemię (np. Silva vs Sonnen)?
UFC 112- umiejętności Silvy
Może zanim odniosę się do tematu podam nazwy stylów/sztuk/sportów, które trenowałem, krócej, dłużej, czy przy których pozostałem:
Karate (Bazowo Go-ju-ryu, jednakże podczas zajęć ćwiczyliśmy też techniki typowe dla Kyokushin, Oyama, Shotokan etc.), Muay Thai, Boks, Brazylijskie Ju-jitsu (typowe, a także Submission Fight), Judo, Sambo Bojowe, Krav Maga, Zapasy, Aikido, Daido Juku oraz połączenie większości tych stylów - MMA.
Każdy z tych stylów dołożył coś do moich umiejętności, jednakże część z nich uważam za sztuki bardziej przydatne. Jest to w moim przypadku uwarunkowane stosowaniem ich na treningach oraz na ringu.
Moją ulubioną sztuką walki jest BJJ, jednakże nie mogę uznać jej jako sztuki najlepszej. Nie miałem też za wiele sytuacji, w których musiałbym zastosować swoją wiedzę z SW na ulicy, gdyż takowa bójka mogłaby mnie wykluczyć ze startu w kolejnej gali. Jednakże mając ze sobą, niestety tylko kilkuletni, bagaż doświadczenie, wydaje mi się, że jakieś tam blade pojęcie posiadam.
Po pierwsze, uważam, że każda sztuka walki jest warta uwagi, i gorąco polecam ćwiczenie ich każdemu. Jednakże znana jest ich wieczna rywalizacja o prym w tym świecie, na podstawie tej rywalizacji, która ciągnie się już od naprawdę długiego czasu, można wskazać, zdecydowaną przewagę pewnych stylów nad innymi, oczywiście również w zależności od wielu kryteriów.
I tak też sztukami w których bardzo szybko można uzyskać skuteczność jest generalnie większość sztuk walki, które nie wywodzą się z Chin (min. Kung-fu), Korei (TKD) czy Japonii (Karate, Aikido etc.) oraz większość ich pochodnych, czy stylów podobnych. Co wpływa na ten stan rzeczy? Style te, kształtują też osobowość, wpływają, lub powinny wpływać na rozwój duchowy przez co nie skupiają się w pełni na wypracowaniu odpowiednich nawyków w walce, zaś drugim czynnikiem, bardziej przyziemnym, są braki w doświadczeniu, nabywanym chociażby przez tzw. sparringi. Między innymi to te czynniki są przyczyną często pogardliwego postrzegania tych sztuk walki, przez ludzi ćwiczących inne style. Ja sam spędziłem większość mojego, że tak to nazwę "Życia w SW", ćwicząc Karate, i zdaję sobie sprawę, że walki z posiadaczami pasów przyzwoitych (np. Brązowy, czarny), wcale do najprostszych nie należą, głównie dzięki sprawności oraz szybkości tychże. Jednakże, spranie podczas pojedynku ludzi ćwiczących niekiedy i 4-5 lat Taekwon-do (choć mogę tu tylko mówić o poziomie polskiego TDK), wcale do rzadkości nie należą, o czym sam mogłem się przekonać już po roku MT.
Należałoby też wspomnieć, o Krav Madze, która jest w gruncie rzeczy systemem, nie zaś sportem, w którym stawia się na przyzwoite wyszkolenie adepta do samoobrony. Krav Maga, jest o tyle skuteczna na ulicy, że wpaja podstawowe zasady zachowania się w sytuacji zagrożenia, a także uczy w jaki sposób poradzić sobie w przypadku walki. Jednakże w przypadku konfrontacji z innym stylem, jest ona raczej mało skuteczna. Jednak, trudno dziwić się takiemu stanowi rzeczy, pamiętając jej historię- samoobrona (Żydów) przed nazistami, atakującymi nie tylko tępymi (początki SA) ale i ostrymi narzędziami.
Omówmy teraz sporty najbardziej wybijające się spośród innych, w tzw. "Stójce". Jest to Muay Thai, Boks oraz Kickboxing. Na ogół to te style dominują w ringach, aczkolwiek należało by zaznaczyć, że sam boks stał się mało skuteczny przeciwko atakom nogami, stąd też uległ on asymilacji przez pozostałe, jak np. Muay Thai, które szybko zaadoptowało jego techniki.
Istotną rolę pełni też w SW parter. Moim ulubionym cytatem opisującym BJJ, który postaram się przytoczyć w postaci jak najbliżej do oryginału, jest "Jeśli znajdziemy się na ziemi, jesteś w moim świecie. Ja jestem rekinem, a większość ludzi nie potrafi nawet pływać". Cytat ten bardzo dobrze oddaje umiejętność poruszania się w parterze. Osobiście, uważam, że najlepszą naukę w tym wymiarze zapewnia BJJ, które jednak ma jedną poważną wadę. Mianowicie, słabsze techniki sprowadzania do parteru, które najlepsze są (naturalnie wg. mnie) w Judo (większość z nich zresztą znajduje się w arsenale BJJ, jednakże różnią się kilkoma zasadniczym szczegółami, jak i stopniem ich przyswojenia), oraz w zapasach. Wielu może zdziwić moje wstawienie tu Judo, ale parter w Judo, mimo, iż nie znajduje się na pierwszym planie, stoi na naprawdę wysokim poziomie. Oczywiście nie można też pominąć Samba Bojowego, które skuteczność demonstrował między innymi niejaki Fiodor J [po eng bodajże Fedor E.].
Omówiwszy dwa wymiary, w którym obracają się sztuki walki, nieubłaganie dochodzimy do równie ważnego pytania "Co jest lepsze, parter czy stójka?", otóż statystyki nieubłaganie pokazują, że umiejętnie poruszanie się w parterze górują nad potężnymi ciosami, choć pozostawanie zawodnikiem jednowymiarowym, nie rokuje raczej dużych sukcesów, stąd też zawodnicy MMA ćwiczą przekrojowo.
Konkludując. Osobiście palmę pierwszeństwa oddałbym nie BJJ, nie zapasom, nie MT, lecz zlepce wszystkich najlepszych cech tych stylów - MMA (w mniejszym stopniu Vale Tudo), gdyż umiejętność radzenia sobie zarówno w stójce, jak i w parterze jest bardzo istotna, i pozwala uzyskać przewagę chociażby w jednym z nich.
Co zaś się tyczy ulicy, to szczerze mówiąc porządny low kick (zarówno zewnętrzny jak i wewnętrzny), czasem poparty łokciem, czy innym uderzeniem uciszy każdego cwaniaka. Co się zaś tyczy walki z większą ilością przeciwników, lub ludzi, którzy swoje argumenty popierają jakimś innym przedmiotem, to najlepszym wyjściem jest przyswojenie sobie często ćwiczonego podczas treningu sprintu.
Nie można też zapominać o jednej ważnej rzeczy. Sztuka walki to jedno, ale ważniejszy jest człowiek, który ją ćwiczy, i zarówno jego predyspozycję, jak i zaangażowanie.
Edit: Zapomniałem wspomnieć o jeszcze jednej rzeczy. Sztuki walki ze Wschodu (wcześniej przeze mnie wymienione, jako mniej skuteczne), uczą, że odeprzemy atak przeciwnika blokiem i zadamy mu cios, po którym odechce mu się walczyć. I to właśnie, nie przygotowuje adeptów tychże sztuk walk, do przyjęcia uderzeń, które z pewnością otrzymają podczas walki, o ile nie są na poziomie czarnego pasa.
Lepiej Ty wpadnij. Musisz wiedzieć, że każdego mężczyznę z którym pije traktuję jako potencjalnego homoseksualistę, stąd też przyjmuję zasadę, by pić tylko w miejscu, z którego jestem w stanie się ewakuować.
Naturalnie jak już wpadasz, to wziąłbyś ze sobą trunki, choć i u nas Ci ich dostatek.
Jestem gotów uznać to jako akceptację mojej propozycji.
Doceniam , nawet się pośmiałem. Ale ze swej strony również mógłbyś docenić to, że moja stopa zechciałaby spotkać się z końcem Twoich pleców .
Wszedłem z sentymentu, bo mam chwilę czasu a jestem padnięty by zabierać się za cokolwiek pożytecznego. Nawet bym się nie zalogował gdyby w oko nie wpadł mi tytuł tego tematu.
Ponadto wydaję mi się, że kilku osobą przydałby się porządny kop w [...].
Ps. To nie jest zapowiedź powrotu, choć może czasem zajrzę. Zawsze można mnie znaleźć na GG, aczkolwiek przebywam na nim maksymalnie 10 min. dziennie.
Ps2. W tym tygodniu już dwóch delikwentów pytało mnie na GG, czy jeszcze żyje .
Hayato napisał(a):Old Shatterhand napisał(a):宜しく - よろしく.
Nie w tym kontekście,Old.
W sensie "best regards".
Old Shatterhand napisał(a):Ja zaś mam pytanie trochę innej natury. Jak będzie wyglądał czasownik "ある" w przeczeniu czasu przeszłego formy nieugrzecznionej?
なかった
Pozdrawiam
どうも.
宜しく - よろしく.
Tak do powyższego.
Ja zaś mam pytanie trochę innej natury. Jak będzie wyglądał czasownik "ある" w przeczeniu czasu przeszłego formy nieugrzecznionej?
Ja się nie pojawię, bo raz, że pracuje, to dwa planuje wyjazdy do Niemczech. Także, dostać nie dostanę, ale w ramach pocieszenia mogę powiedzieć, że wczoraj w porywie radości pies moich dziadów przypadkowo mnie uderzył, a jako, że jego inteligencja jest całkiem podobna do tej, którą reprezentuje pani powyżej, można by nawet powiedzieć, że dostałem od niej.
Edit:
Ssij-Mi-Lewicowa-Suko napisał(a):Old Shatterhand napisał(a):planuje wyjazdy do Niemczech.
Do Niemiec.
Do Niemczech.
Ich bin sicher nicht. Wirklich ist die Deutshe Sprache schön nicht, aber seit wann verstehe ich, was sagen die Leute, ich habe gern diese sprache hören.
な。
だれかが日本にいた。
だれかがあどに行きたいか。日本は美しいだ、あなたたいちと思うか。なぜ。
カツ、テキスも平仮名に使って。
-------------
な。
だれかがにほんにいた。
だれかがあどにいきたいか。にほんはうつくしいだ、あなたたいちとおもうか。なぜ。
カツ、テキスもひらがなにつかって。
Na ja, das ist wahr. Aber ich darf bemerken, daß du Fehlere gemacht hast, die soger die grosseren Fehlere sind.
Na, Ich denke, daß Wir jedoch über etwas sprechen sollen. Und jetzt haben wir soger die Gelegenheit, weil neuer Dragon Ball am jeder Sonntag ergescheinet wird. Also, wenn wir über ihn in polish diskutieren, so warum wir in deutsch nicht können?
Ich glaube an das, denn die Sprecheifrige sind hier da.
Also, was meinet ihr an? Habt ihr ihn gern?
Laru-chan napisał(a):Tu mam pytanie. Otóż seppuku i harakiri to podobno coś innego. Mi się zawsze wydawało, że harakiri to po prostu mocniejsze określenie tego pierwszego. Gdzieś czytałam, że to zależy od tego, czy tnie się "góra dół" czy na boki. Jak to w końcu jest?
Harakiri jest to określenie obraźliwe, ponieważ znaczy dosłownie "Ciąć brzuch". Jeżeli powiedziało się o kimś kto popełnił seppuku "popełnił harakiri", była to obraza.
Co zaś się tyczy mojej opinii. Głupi sposób na udowodnienie szczerości, zresztą też z lekka nadużywany, ale zwyczaj piękny, świadczący o wielkiej odwadze.
Ps. Wspomniana scena z ostatniego Samuraja, raczej nie była Seppuku.
Przyglądając się tłumaczeniu angielskiemu, muszę powiedzieć, że o wiele lepiej oddaje wypowiedziane słowa. Mimo to, i tak da się znaleźć tam błędy (np. mylenie "Kowai" z "yokatta"), czy też pomijane wyrazów.
Tak poza tym, piszecie niektóre zdania za długo. Japończycy mówią krótko, a bohaterowie typu Piccolo i Raditz w dodatku lekceważąco. Więc np. "Gohan-chan, Gohan yo!" to "Gohan-chan, obiad (posiłek)!", "Shinitai nda yo?" - "Chcesz umrzeć/zginąć" ("Szukasz guza"!!!).
Co zaś się tyczy tytułu:
"Tadakai no makuake!
Kaettekita zo Son Goku"
Nie jestem pewien czy tłumaczę poprawnie, ale to wg mnie znaczy:
"Początek walki!
Powrót Son Goku. (/ ewentualnie dosłownie 'Son Goku powrócił')"
Skłaniał bym się do "Początek walki, Son Goku powrócił", jako tłumaczenia dosłownego.
Ps. 'Make friends' chyba nie znaczy 'poznać przyjaciół'? ;p
しらないなにははなす、でもここになにかがかくべき。だから、もしかしたらウジオはじめたいんですがか。
やさしいことばつかって。
にしん。これはもんだいにばしょだ。
どのみち、何か書いてあります。;p
知らない何は話す、でもここに何かが書くべき。だから、もしかしたらウジオは始めたいんですがか。
易しい言葉使って。
二伸。これは問題に場所だ。
間違いますら、'pw'に書いて下さい。
W pierwszej odsłonie survivora przedstawił Megan jako córę koryncką. Nota bene później był taki ciekawy temacik o tym wszystkim.
Ujio napisał(a):Bitwa pod Sekigaharą rozpoczęła się 21 października 1600 roku. Po stronach Ishidy i Tokugawy walczyło w niej w sumie 160 000 ludzi. Wojska klanów Kobayakawa i Mori pozostały w górach, co miało bez wątpienia decydujący wpływ na wynik bitwy. Hidetada, wezwany z Shinano przez Ieyasu nie zdążył przybyć na czas. Gdy wydawało się, że klęska Tokugawy jest przypieczętowana, Mori i Kobayakawa pospieszyły mu na pomoc, wspierając atak sił Ieyasu, które w efekcie odniosły druzgocące zwycięstwo nad Ishidą. Zachodnia frakcja została rozniesiona, Kobayakawa i Mori wzmocnili swój sojusz z Tokugawą. W ciągu kilku dni po bitwie Ishida Mitsunari i inni zachodni generałowie zostali ścięci. Hidetada Tokugawa w końcu przybył po tym, jak bitwa została definitywnie zakończona. Ieyasu Tokugawa był teraz faktycznym władcą Japonii.
Hidetada bezowocnie oblegał w owym czasie zamek jednego z przeciwników Tokugawy.
Old Shatterhand napisał(a):Chodziło mi o innego regenta (nie pamiętam w tej chwili jego nazwiska), z którym konkurował on przede wszystkim w sprawach wiary.
Jeżeli chodzi o innego to siedzę cicho.Z tym,że Hideaki nie był regentem,a jedynie opiekunem syna Hideyoshi'ego ,który był wówczas małym chłopcem.
A...jak sobie przypomnisz tego regenta,o którym pisałeś to daj mi znać.Sam jestem ciekaw.
hmm, widocznie pomyliłem imiona, a co za tym idzie, postacie. A z tego co pamiętam Hideaki był kuzynem Hideyoshiego. Nota bene dzień przed bitwą przysłał do Tokugawy list, w którym zapowiadał iż przejdzie na jego stronę (mimo wszystko i tak się wahał do ostatniej chwili).
Old Shatterhand napisał(a):Zresztą nie dyskredytowałbym Tokugawy. Sam fakt, że przekonał Portugalczyków, iż nie zamierza odizolować Japonii, przy czym zyskał sobie ich poparcie, było wielkim wyczynem.
A wiesz co zrobił z nimi potem, gdy nie byli mu potrzebni?Po zwycięstwie Tokugawów chrześcijaństwo zdelegalizowano,a cudzoziemców wygnano.Zapadła tzw. "bambusowa kurtyna",a Japonia weszła w okres samoizolacji,kontakt ze światem zewnętrznym ograniczając jedynie do portu w Nagasaki,a wymianę handlową prowadziła tylko z Holendrami. Za szogunatu Tokugawa chrześcijan prześladowano i zabijano.I tak przez 250 lat rządów Tokugawów.
Wiem to. Tym bardziej podziwiam go za spryt. Zresztą, gdyby nie bunt jednego Daimyo, do którego przystąpili inni, Tokugawa zostałby władcą Japonii bez żadnej walki, jedynie za pomocą dyplomacji.
Old Shatterhand napisał(a):Osobiście sądzę, że przed Sekigaharą podjął odpowiednie kroki ku zwycięstwu.
Owszem. Ale sporo ryzykował,a jego syn, Hidetada zawiódł go.
Prawda.
Ujio napisał(a):To prawda,że Hideaki nie pałał sympatią do Mitsunari'ego.Jednakże zanim go zdradził zdradził Ieyasu. Najpierw obiecał mu,że go poprze po czym przyłączył się do jego wroga.Nie sądzę,by Ieyasu wiedział co zrobi Hideaki.
Hideaki był młodym wojownikiem postawionym między trudnym wyborem.Z jednej strony chciał być lojalny wobec swego pana,którego rzekomo reprezentował Mitsunari,z drugiej strony miał dług wdzięczności wobec Ieyasu,który ocalił mu życie.
On sam do końca nie wiedział kogo poprzeć i do ostatniej chwili się wahał.
Pozdrawiam
Tak propos Sekigahary:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Bitwa_pod_Sekigahar%C4%85
Tokugawa jako dowódca sił Wschodnich miał przewagę na Ishidem, którego wszystkie siły również nie dotarły na pole bitwy.
Co się zaś tyczy Hideakiego, nie mam na myśli jego niechęci do Ishida. Chodziło mi o innego regenta (nie pamiętam w tej chwili jego nazwiska), z którym konkurował on przede wszystkim w sprawach wiary.
Zresztą nie dyskredytowałbym Tokugawy. Sam fakt, że przekonał Portugalczyków, iż nie zamierza odizolować Japonii, przy czym zyskał sobie ich poparcie, było wielkim wyczynem. Osobiście sądzę, że przed Sekigaharą podjął odpowiednie kroki ku zwycięstwu.
Powered by phpBB
Copyright © 2001-2024 DB Nao