Na polskie ekrany niedawno weszła druga część tej serii, zatytułowana "Skrzynka umarlaka". Oczywistym jest, że zaraz po powrocie wybrałem się z przyjacielem na ową produkcje, która w 3 dni w amerykańskich kinach zarobiła 134 miliony dolarów. Podekscytowany siadłem, oglądnąłem 15 minut reklam i w końcu zobaczyłem początek. Ale zaraz, co to za Piraci bez początku z Jackiem Sparrowem!? Trudno, niemniej na ekranie mamy przecie piękną Keire Knightley oraz niezniszczalnego Legolasa - Orlando Bloom'a w roli Will'a Tuner'a. Chyba nie wypada mi zbyt zdradzać fabuły, która skomplikowana nie jest, acz nie podpada całkiem pod zużyty zarys filmów o piratach. Wszystko kręci się wokół busoli, klucza i tytułowej skrzynki oraz... Niezapomnianego kapitana Czarnej Perły, który jest główną przyczyną wszystkich zdarzeń.
Zdaje się, że brzmi ciekawie, lecz... Już po godzinie filmu patrzyłem z obawą na dalsze wydarzenia, ponieważ przez te pierwsze 60 minut zabrakło mi tego, co tak ceniłem w pierwszej części - widowiskowe pojedynki bronią białą oraz niezrównane bitwy morskie. Oczywiście - jedno i drugie jest, lecz nie stanowi esencji filmu, (którą wg, wielu jest oczywiście Johny Deep) a jedynie dodatek. Co do bitw morskich też mógłbym mieć zastrzeżenie za postać "Krakersa”, czyli też Krakena - ogromnego, morskiego, ośmiornico podobnego stwora, który terroryzował przeciwników samego Davey'a Jonesa - legendy 7 pirackich mórz. Niby wykonanie jego jest epickie - ale jakoś walka całej załogi statku z nim nie przypadła mi do gustu. Zresztą powielony wątek żywych-umarłych z pierwszej części nie tylko nie wprowadził świeżości, ale także zaczął nudzić. Dopiero ostatnie 60-90 minut troszkę się rozkręciło, lecz... Wszystko, ale to wszystko zniszczył koniec produkcji! Tak beznadziejnego zakończenia jeszcze nie widziałem w tak znanej pozycji. Po prostu zawiodłem się. Nie wiecie, o czym mówię? Powiem tyle - trzeba uratować Jacka z rąk ośmiorniczki, na ekranie pojawia się nagle "stary znajomy" z części pierwszej i *łup* - napisy końcowe. Bezczelna zapowiedź 3 części. Problem jest taki, że wrażenie niedosytu nie jest pozytywne, nie przepełnione ciekawością i rozmyślaniami nad 3 częścią. To jedynie zdenerwowanie i zniesmaczenie. Film nie taki zły. Koniec tragiczny.
Co nie zmienia faktu, że pójdę na trzecią część - to bardziej niż pewne.

Ogółem ocena w dziesięciostopniowej skali to 7 punkcików. Sceny z kołem młyńskim przednie, może całego filmu one nie zdobią, ale na pewno się spodobają.