Forum Dragon Ball Nao

» [Opowiadanie] "Królestwo Naolandu" - zapraszam do lektury ; >

Strony: 1, 2  
Parvatti Kobieta
Full Power SSJ
Full Power SSJ
[ Klan Asakura ]
Parvatti
Wiek: 35
Dni na forum: 7.007
Plusy: 1
Posty: 724
Skąd: Kraków, Nowa Huta. Bój się.
Na samym początku uprzedzam - poniższe opowiadanie to WYŁĄCZNIE fikcja literacja. Nawet jeśli oparta lub wywodząca się ze zdarzeń prawdziwych, to wciąż jedynie fikcja.
Jakiekolwiek obrażanie się lub nagonke na mnie będę traktować jak brak poczucia humoru i dystansu do samego siebie.
Postaci występujące w opowiadaniu to postaci fikcyjne, nawet jeśli ich imiona do złudzenia przypominają jakies imiona znane nam w świecie prawdziwym.
Et cetera, et cetera.

Z przymrużeniem oka, kochani:


NAOLAND


W cichym, ciemnym lochu szelest jedwabnej sukni zabrzmiał wyjątkowo głośno. Młody mężczyzna opierający głowę o zimne kamienie otworzył oczy i zamarł w bezruchu, nasłuchując czujnie.
W starym, zardzewiałym zamku zazgrzytał klucz. Mężczyznę, czy też raczej jeszcze chłopca, owionął delikatny jak łagodna bryza zapach perfum, oryginalnego i niespotykanego aromatu róży, sosny i anyżu.
- Mości Dajczowski…? – Cichy szept zdradził, iż właścicielką zapachu i jedwabnej sukni była kobieta.
Mężczyzna nieufnie skinął głową, Przez chwilę panowała niczym nie zmącona cisza, po czym kobieta zapytała głośniej.
- Dajczowski?
Dajczowski zorientował się, iż jego skinięcie głową, mimo że jednoznaczne, było w tych ciemnościach całkowicie niewidoczne.
- Jam ci jest – odrzekł więc równie cicho.
- Prędko, chodź za mną – zarządziła kobieta, tłumiąc westchnienie ulgi. Zbliżyła się, oczy jego dostrzegły zarys postaci, zgrabną kibić, pełne kształty, kaskadę loków spływających na ramiona.
- Dokąd…? – Dajczowski nie wiedział, kim była, jednak mając w perspektywie gnicie w lochu, a jakąkolwiek możliwość opuszczenia go, bez wahania wybrał drugą możliwość. Zwłaszcza, że nie stronił od towarzystwa ładnie pachnących, młodych kobiet.
- Nie obchodzi mnie, dokąd pójdziesz – stanowczo złapała młodzieńca pod ramię i delikatnie pociągnęła za sobą, nie trudząc się zamykaniem lochu. – Ja jedynie wyprowadzę cię z zamku. Nie ma sensu, byś siedział tu, mości panie Dajczowski. Dzieją się teraz straszne rzeczy - szkoda byłoby zmarnować ten czas gnijąc w lochach zamku królewskiego.
Dał się prowadzić po schodach. Nie miał zresztą innego wyjścia – cała jego nadzieja tkwiła w tej tajemniczej kobiecie, której wygląd wciąż skrywała ciemność. Nie wątpił, że musi być piękna – nauczony doświadczeniem wiedział, że kobiety piękne zwykle pięknie pachną – a jej perfumy doprowadzały go do obłędu.
Kiedy trzy dni wcześniej za zuchwalstwo skierowane w stronę króla on – szlachcic z dziada pradziada, Dajczowski z rodu Szymazańskich - został wtrącony do lochu, myślał, że już nie ujrzy światła dnia. Król zrobił się ostatnimi czasy nazbyt drażliwy. Ot, jeden nieopatrzny żart, i banicja gotowa. Lochy były tylko o włos lepszym rozwiązaniem, pod warunkiem, że ktokolwiek pamiętał o więzionym. Brak strawy i picia przez cały czas uwięzienia boleśnie uświadomił Dajczowskiemu, że nie należał do grona szczęśliwców cieszących się zainteresowaniem straży.
A kiedy już położył krzyżyk na swym marnym żywocie i pogrążył się w ponurych rozmyślaniach – pojawiła się ona, nieznajoma, i tak po prostu pomogła mu uciec.
Wszystko to wydawało się być podejrzane, ale właściwie nie miał nic do stracenia.
Nagle kobieta zatrzymała się gwałtownie.
- Cichaj! – Szepnęła i przycisnęła go mocno do ściany po czym sama odwróciła się do niego przodem i gwałtownie pocałowała.
Zaskoczony, nie oponował zbytnio, chociaż powoli zaczął wierzyć, że głodowanie przez trzy dni w ciemnicy sprawiło, iż oszalał. Z zaskoczenia wyrwał go odgłos kroków i o to zza węgła wyszedł, skrupulatnie odmierzając kroki, strażnik z gwardii królewskiej.
Dajczowskiego oblał zimny pot, czego najwyraźniej nie zauważyła kobieta, dalej całując go namiętnie. Mężczyzna dostrzegł jednak ze zdumieniem, że strażnik, zamiast przebić ich oboje szablą, uśmiechnął się pod wąsem, zerkając na tyłek wybawicielki, po czym spokojnie poszedł dalej.
- Obrzydliwe – szepnęła ona, odrywając się od Dajczowskiego i ocierając usta. – Patrzył się zapewne na moje szlachetne części ciała, prawda, mości panie?
Mości pana zatkało.
- Och, to jedyny sposób, jeszcze mi się nie zdarzyło, żeby się któryś wtrącił w takiej sytuacji – machnęła ręką.
- Widzę, pani, że w takim razie często oswobadzasz więźniów – zdobył się na odpowiedź.
- Tak często, jak tego potrzebuję – odparła. – Idź za mną, panie, już niedaleko.
W milczeniu podążył za nią. Teraz, w półmroku, który dla niego był światłem jasnym niczym promienie słońca, mógł dokładnie się jej przyjrzeć. Nie była klasycznie piękna – ale miała w sobie coś dzikiego, coś kuszącego, uwodzicielskiego… Dajczowski ze zdumieniem poczuł, że miałby na nią ochotę. Jak najszybciej. Najlepiej gdzieś tutaj.
- Tędy, uciekaj. Dalej musisz radzić sobie sam, panie – nie wątpię jednak, że nie przyjdzie ci to z trudem, wszak wprawę masz w przemykaniu się niezauważonym. – Kobieta wskazała ręką niepozornie wyglądające drzwiczki, które, jak okazało się po uchyleniu, prowadziły na dziedziniec dla służby.
Spojrzał na nią uważnie.
- Pani, najwyraźniej wiesz o mnie o wiele więcej, niż ja o tobie.
- Tak – przytaknęła.
- Kim jesteś?
Zaniosła się perlistym śmiechem.
- Parvatia d’Avi, panie – skłoniła się lekko i ironicznie. – Nadworna kurtyzana.
- Słyszałem o tobie… - Dajczowski z przerażeniem usłyszał imię, które ostatnimi czasy zbyt często powtarzanie było z nienawiścią przez członków rodu Szymazańskich. Ta oto kobieta, ten pomiot szatański, to czarcie dziecię – tej kobiecie zawdzięczał życie. Co więcej, ta kobieta w niespełna pół godziny wzbudziła w nim dzikie pożądanie, obudziła nieznaną tęsknotę w sercu, z której jeszcze nie do końca zdawał sobie sprawę.
- Nie wątpię, że wśród Szymazańskich jestem dość sławną osobą – uśmiechnęła się delikatnie i pogładziła go po policzku. – Ale pamiętaj, panie, nie wierz w słowa innych, póki nie przekonasz się na własne oczy o ich prawdziwości.
Spojrzał jej głęboko w oczy, oczy ogromne, brudnoniebieskie, oczy hipnotyzujące i niesamowite, i czuł że tonie, zatapia się w nich, wbrew swojej woli, wbrew pragnieniom rozsądku, a w głowie przebrzmiewały mu słowa braci i krewnych. I kiedy jeszcze chwilę wcześniej wierzył w nie święcie, teraz zdały mu się pełne jadu i zawiści. Nie mógł w nie wierzyć i patrzeć jej w oczy, nie mógł oprzeć się jej urokowi.
- Dlaczego mi pomagasz, pani? – Zapytał słabo. – Dlaczego dajesz wolność komuś z rodu, którego nienawidzisz?
- Nie nienawidzę twego rodu. A pomagam ci, bo mam taki kaprys.
- Kim jesteś…? – Wyszeptał zdławionym głosem.
- Powiedziałam ci przecież.
- Nie o imię mi chodzi, pani… Kim naprawdę jesteś?
Odsunęła się i zmierzyła go wzrokiem. W oczach jej, jeszcze chwilę wcześniej gorących i pełnych blasku, teraz zalśniła stal.
- Jestem dziwką. Nikim mniej, nikim więcej. Po prostu dziwką. – Zamilkła na chwilę, odwracając wzrok.
- Więc zapewne nie stać mnie na ciebie.
- Stać, tylko jeszcze sam o tym nie wiesz. W odpowiedniej chwili zgłoszę się po zapłatę. Ale teraz biegnij już, proszę. Nie tylko twoje życie zależy od tego, czy będziesz dziś wolny, panie.
Odwrócił się niczym smagnięty biczem.
- Komu jeszcze grozi dziś śmierć? – Zawołał.
Odpowiedziała mu tylko perlistym śmiechem i zatrzasnęła drzwi.

***

Parvatia oparła się o chłodny mur i zamknęła oczy. Nie potrafiła myśleć, nie potrafiła pracować, wciąż miała przed oczami ten dziki, nieugięty wzrok, jego wzrok…
Wydawałoby się, że minęły już wieki, a to jeno kilka dni, odkąd król skazał Cycjerowskiego na banicję.
Widziała to, była tam, dyskretnie stała z boku, niewidoczna dla innych, ale jednak obecna. Widziała zdenerwowanie króla, widziała oburzenie zebranych tam szlachciców z najzacniejszych rodów… jedynie od Szymazańskich nie było nikogo. Zbuntowali się, nie chcieli patrzeć jak brat ich zostaje potępiony na wieki, wygnany!
Nie tylko Szymazańskich dotknęło to tak boleśnie. Iszyński z rodu Kajeszów patrzył wzrokiem zbitego psa, usta Foczyńskiego z Asakurowiczów zaciśnięte były tak mocno, że tworzyły jedynie cienką, prostą linię.
Ale król Adam Gottlieb był nieugięty.
Parvatia pamiętała, jak Cycjerowski stał przed obliczem króla, wyprostowany, dumny, pozornie spokojny, a w głębi duszy dziki i nieokiełznany, pamiętała jak powiódł wzrokiem pełny pogardy po całej sali, aż w końcu zrobił krok i głosem cichym, złowieszczym wyrzekł:
- Nie masz racji.
Po czym odszedł, a poły jego płaszcza łopotały pod wpływam gwałtownego ruchu.
Parvatia nie potrafiła się powstrzymać. Nie wiedziała, co ją opętało, ale niczym szalona wybiegła z sali, nie myśląc o niczym, jeno o tym, by ujrzeć go ostatni raz, by spojrzał właśnie na nią. Dotarła na galerię w chwili, gdy ten wskakiwał już na swego karego konia. Zdyszana, ostatkiem sił krzyknęła:
- Cyc…!
Nawet nie dokończyła. Jego spojrzenie smagnęło ją niczym bat. Przez chwilę spoglądali sobie w oczy, aż w końcu Cycjerowski odjechał, pozostawiając po sobie jedynie wzbity od uderzenia kopyt kurz.
A Parvatia powoli opadła na ziemię i zapatrzyła się przed siebie niewidzącymi oczyma. Przez długi czas niezdolna była do jakiegokolwiek ruchu, do jakiejkolwiek myśli, albowiem w jego oczach nie było przebaczenia.
Była tylko nienawiść.

***

- Ha! Dobrze mu tak! Ścierwo, nie dla niego miejsce na królewskim dworze…
Baron Darczyński-Skajowicz wędrował tam i powrotem, wydeptując ścieżkę w perskim dywanie leżącym na deskach podłogi w zamkowej bibliotece. Przed nim, przy dębowym stole, niczym na ważnym posiedzeniu, siedzieli bracia z jego rodu, słuchając uważnie słów swego patriarchy, oraz dwie damy dworu, z których jedna z wyrazem znużenia na twarzy wpatrywała się w okno, a druga usiłowała pod stołem wyhaftować na białej, batystowej chusteczce, barwny monogram.
- Odszedł, bracia moi. Pan nasz i władca wygnał go z królestwa! – omiótł zebranych spojrzeniem pełnym nieuzasadnionego triumfu, bo przecież wygnanie Cycjerowskiego nie było jego zasługą. – Skończą się czasy bezprawia, ja wam to mówię! Noga tego psiego syna nigdy więcej nie postanie w Naolandzie!
- Na twoim miejscu uważałabym na swoje słowa, panie – cichy, głęboki głos dobiegł barona zza szerokiego regału. Powoli wyszła zza niego Parvatia, niedbale trzymająca jakiś gruby, zakurzony tom.
- Jakim prawem podsłuchujesz na naszej tajnej naradzie? – Oburzył się mężczyzna, i zadarł głowę do góry. – Nie wolno ci…!
- Czego mi nie wolno, panie? – Uniosła brwi do góry. – Przebywać w bibliotece? To nie moja wina, że akurat tutaj zachciało ci się zwoływać zebrania.
- Czego chcesz? – Warknął on, podchodząc bliżej.
Parvatia roześmiała się perliście.
- Przyszłam poczytać książkę. To chyba normalne, w końcu to biblioteka. Znalazłam bardzo interesujące dzieło traktujące o genealogii najzacniejszych rodów w królestwie. Przypadkiem jednak nazwisko Tokugawicz nie występuje na żadnej jego stronicy. Ciekawe, dlaczego… - zrobiła smutną minę i udała, że chwilę się zastanawia. – Czyżby autor nie uważał was za najzacniejszy ród?
- Jak śmiesz, ty…
- Ja? A cóż ja takiego powiedziałam? Panie, bacz na swe słowa.
- Śmiesz mi grozić?
- A skądże znowu! Jeno przyjacielsko ostrzegam. Cycjerowski wróci, możesz być tego pewien, panie.
- Skąd możesz to wiedzieć?
- Ja wiem wszystko, panie. Trochę umiejętności, trochę jęków i mam informacje z pierwszej ręki.
- Przynosisz wstyd we dworze!
- Wstyd? Ja? O nie, panie, wstyd przynosi twój śmieszny ród, powstały z niczego, bez tradycji, bez honoru, bez dumy, zwykła, kupiecka rodzina, która majętnością i pochlebstwami wdarła się w łaski króla!
- Jak śmiesz! Chodzisz tutaj, panoszysz się na zamku…!
- Ach, mości panie, cóż ja poradzę, żem na zamku potrzebna? Dobrze mi tu. Mam wiele łoży do wyboru. I, jak wiesz, tutaj wszystko bardziej mi się opłaca. Zamek jest moim domem, panie, nie zaś twoim.
- Jestem pewien, że w najbliższym czasie nasz pan, miłościwie nam władający Adam Gottlieb wyda rozkaz, abym był przy nim nonstop. Wszak chyba zorientuje się, żem jest mu niezbędny.
- Niezbędna jestem mu jedynie ja. Ty, panie, z naszym królem raczej do łoża się nie udasz. Chociaż… Kto to wie, słyszano już o szlachcicach z dziwnymi skłonnościami…
- Jak śmiesz, wywłoko! Masz czelność mnie obrażać, mnie, którym lepszy od ciebie, który prowadzi się moralnie i który z nieba będzie patrzył, jak ty gnijesz w piekle? Precz do karczmy, nogi rozkładać, wszetecznico, tam twoje miejsce!
- Waszmość Bogiem jest, że tak łatwo mnie osądzasz?
- Nie potrzebuję być Bogiem, aby wiedzieć, jak osądzić dziwkę.
- Mości panie, rzeknij więc, jakie to uczucie, być gorszym od dziwki…?
To powiedziawszy zostawiła barona, który z oburzenia nie mógł wykrztusić ani słowa, i skierowała się do drzwi, jednak rąbek jej sukni zawadził o wazon pełen kwiatów, który spadł ze stolika i rozbił się w drobny mak.
Parvatia teatralnie wydała okrzyk zdumienia.
- Och, potłukłam wszystko, niezdara ze mnie! Ale – tu spojrzała kpiąco na Darczyńskiego-Skajowicza – nie martw się, panie. Ten wazon niewiele był wart.
Wyszła z biblioteki spokojnym krokiem, pozostawiając swe wdzięczne audytorium w stanie ogromnego zdumienia przemieszanego z urazą.

***


Ciąg dalszy, rzecz jasna, nastąpi.

I jak, podoba się? ; *

- Tato, ale ja nie mam żadnego celu w życiu!
- Celuj w dziesiątkę.


Nie sztuką jest dołączyć do dobrego klanu. Sztuką jest taki klan stworzyć.
Co za pech, że największa sztuka, z jaką niektórzy mieli w życiu do czynienia, to sztuka mięsa wołowego.

Wódka.
Raz przyjemność, a raz trutka.
Thorik Mężczyzna
Full Power SSJ
Full Power SSJ
[ Klan Kaeshi ]
Thorik
Wiek: 17
Dni na forum: 5.969
Plusy: 1
Posty: 538
Hahah, tekst po prostu świetny. Początek może trochę słabszy, zarówno stylistycznie jak i fabularnie ale dalej coraz lepiej. W pewnym momencie nie da się „czytać spokojnie” bez wyobrażeń i wglądu w rzeczywistość. Z jednej strony wszystko się rozmywa, człowiek przestraja się na owe opowiadanie, wczuwa się w klimat, rycerzy, mieczy i dworu, a z drugiej strony historia doskonale łączy się z tym co otacza nas na co dzień i w jakże komiczny, a zarazem dobitny sposób przedstawia pewne dzieje.
Tak jak już wspomniałem, początek trochę mi się nie podobał. Wydawał się „rozbity” w sensie stylistycznym. Nie było takiej ciągłość, która pozwoliłaby czytać i nie zatrzymywać się. Plus jakieś tam powtórzenia. Ale kto by się na tym skupiał, nie to jest ważne. Ważne jest to, że ogół wyszedł prześlicznie.
Najlepszą postacią jest oczywiście Parvatia, dziwka z zasadami i godnością damy. Prze sprytna i inteligentna kobieta, która mimo rozpusty zachowuje wszelkie instynkty oraz ludzkie odruchu. Naprawdę intrygująca postać.

Powiem szczerze, że jestem ciekaw dalszego przebiegu historii. Obyś pisała więcej tego typu rzeczy.

Ps. Sądzę, że to dopiero przedsmak intryg w Naolandzie.

Obraz
„(..) czytanie książek i oprawianie ich to całe dwa, i to ogromne, okresy rozwoju. Z początku pomalutku uczy się człowiek czytać. Oczywiście nauka ta trwa wieki. Książkę rwie, szapie, brudzi, nie traktuje jej poważnie. Oprawa zaś świadczy o szacunku do książki, świadczy o tym, że człowiek nie tylko lubi ją czytać, lecz że traktuje ją poważnie.” Dostojewski Fiodor
Avensus Mężczyzna
"Indestructible
Indestructible
[ Klan Asakura ]
Avensus
Wiek: 33
Dni na forum: 6.855
Plusy: 9
Posty: 1.687
Skąd: Gdańsk
Bardzo wciągające. Dawno nie widziałem, żeby ktoś w tak miły dla oka sposób potrafił bawić się metaforami.
Postacie opisane grubą krechą, to bardzo dobrze, bo dzięki temu zostaną zapamiętane.

Z początku udawało Ci się ładnie opisywać sytuacje i klimat, ale później to troszkę zblakło. Mam nadzieję, że przy kontynuacji o tym nie zapomnisz, bo pisanie bardzo ładnie Ci idzie

Mimo wszystko pozwolę sobie na ocenę:
9.5/10

Ave.

When music is the weapon, the sickness is the cure
'Love' is making a shot to the knees of a target 120 kilometers away using an Aratech sniper rifle with a tri-light scope
[i43.tinypic.com/33ojrxj.gif]
Mateusz Mężczyzna
^Recenzent
Recenzent
[ Klan Tokugawa ]
Mateusz
Wiek: 30
Dni na forum: 6.206
Plusy: 10
Posty: 2.894
Skąd: Mielec
No, ja nie wiem jak na to, niektórzy zareagują
Tak jak pisał Thorik początek, kiepski, nie wciągnął mnie. Od momentu kiedy pojawił się pan Cycjerowski łatwiej było sobie całą sytuacje wyobrazić i porównać do sytuacji z forum, wtedy też opowiadanie zaczęło wciągać. Ten moment z pocałunkiem często można spotkać w filmach.
Ogólnie tekst podzieliłbym na dwie części: jedna średnia 7/10, druga dobra 9/10.

Obraz

Ten post był edytowany 1 raz, ostatnio zmieniony przez Mateusz: 13.04.2009, 14:15
Malik-al-Mulk Cwel Mężczyzna
Opiekun Nao Wiki
Opiekun Nao Wiki
[ Klan Kutang ]
Malik-al-Mulk Cwel
Wiek: 69
Dni na forum: 6.885
Ostrzeżenia: 3
Posty: 2.283
Skąd: Rzeszów
E tam, pieprzycie, jak dla mnie part 1 mistrzostwo mistrzostw.
Całość czytałem z bananem na twarzy, część z baronem powala, przyczepiłbym się jedynie do jego zbyt mało prostackiego słownictwa, no ale przecież to tylko fikcja literacka...
Wątek ze stłuczonym wazonem.... Podkradłaś z mojego opowiadania w którymś tam survku, czy po prostu mamy bardzo podobne podejście do niektórych spraw...?

Co do strony technicznej, to nie mam co komentować, bo: a) czytało mi się bosko; b) nie wątpię w twoje zdolności pisarskie; c) nie znam się na tym.

Podoba mi się czas i miejsce akcji, staropolskie słownictwo również.

Ps. To co, odwzorowujemy scenę z partu 1 dziś wieczorem, u mnie? ; *

Obraz
PALATIAL REGALIA
Al Ed Upek Kobieta
"Deus Volt
Deus Volt
[ Klan Kutang ]
Al Ed Upek
Wiek: 35
Dni na forum: 6.497
Plusy: 10
Posty: 5.192
Skąd: Włocławek
Bardzo dobre opowiadanie. Od strony artystycznej do niczego się nie przyczepię, co prawda nie znam się, ale nie sądzę, by stało na niskim poziomie. Bardzo przyjemnie się czyta, nie jest zamulające jak wiele innych internetowych opowiastek.
I świetnie oddaje forumową rzeczywistość. Czekam za dalszymi partami.

Nigdy nie będę w 100 % szczęśliwy, bo spirytus ma 96 %.- mój kolega Marcin.
-Nadia, gdzie moje gacie?
-Nie wiem, pewnie do muzeum wzięli.
Panie Bolesławie, witamy w domu. Witamy całą ekipę czarnuchów z łańcuchami.
Nie oznacza to jednak, że byłem świniakiem pokroju Kwaśniewskiego, czy innego Komorowskiego, aż tak nisko nie upadłem. Chłopu trzeba dawać albo się nie dziwić. Chłopak wyczaił ją na skupie żywca. W sezonie tzw "świńskiej górki". Na imie jej było Teresa, Teresa z domu Bąk. Gonar wziął 2k kredytu na suple. xD
Rinnegan
Demon
Demon
[ Klan Kutang ]
Rinnegan
Wiek: 35
Dni na forum: 6.783
Plusy: 2
Ostrzeżenia: 7
Posty: 3.217
Skąd: Włocławek
Hahahah, genialne Czekam na odpowiedz Darka

Czekamy na kolejne czescie tego niemozliwego opowiadanka, rodem ze sredniowiecza- uwielbiam takie ;p Chociaz Krzyzocy sie do nich nie zaliczaja..
Kiper Mężczyzna
Full Power SSJ
Full Power SSJ
[ Klan Kaeshi ]

Wiek: 30
Dni na forum: 5.835
Plusy: 10
Posty: 618
Skąd: z przemytu
Cudowne... Po przeczytaniu pierwszej części myślałem, że będzie to denne opowiadanie, lecz mocno się myliłem. Fabuła jest świetnie dopasowana do obecnej sytuacji na forum, imiona i nazwy rodów to prawdziwe mistrzostwo. No cóż, na razie mogę tylko czekać na ciąg dalszy.

Ps.

Parvatti napisał(a):
- Och, potłukłam wszystko, niezdara ze mnie! Ale – tu spojrzała kpiąco na Darczyńskiego-Skajowicza – nie martw się, panie. Ten wazon niewiele był wart.
Ten fragment mnie rozwalił... Parvatti jesteś boska...
Drakan
Super Saiyanin 4
Super Saiyanin 4
[ Klan Asakura ]
Drakan
Wiek: 35
Dni na forum: 6.472
Plusy: 7
Posty: 1.646
Skąd: Elizjum
Oj, Parvatti, Parvatti... Źle nie jest, ale wiem, że potrafisz pisać lepsze stylistycznie opowiadania. Tutaj widzę brak konsekwencji: albo wszystkie kwestie są po staropolsku albo pisane tak jak ówcześnie lub co gorsza w jednym zdaniu wymieszane dwa style.
Jestem pewien, że w najbliższym czasie nasz pan, miłościwie nam władający Adam Gottlieb wyda rozkaz, abym był przy nim nonstop. Wszak chyba zorientuje się, żem jest mu niezbędny.
Oto przykład. Te 'nonstop' sprawiło, że kawa, którą przyszło mi się raczyć podczas czytania tego opowiadanka o mało co nie znalazła się na monitorze, przez co prawdopodobnie uniemożliwiłaby mi doczytanie tekstu tudzież natchnęła mnie do ułożenia jakiegoś soczyście kwiecistego poematu podczas czyszczenia ekranu. Błąd karygodny i liczę, że w przyszłości podczas pisania dalszego ciągu będziesz miała kwestię tę na uwadze. W ramach nauki polecam przeczytać (lub też pobieżnie przejrzeć, bo i to może wystarczyć) coś z Trylogii Husyckiej Sapkowskiego. Ten pan w sposób niemalże doskonały posługuje się stylem staropolskim, ale także na swój charakterystyczny sposób ukazuje realia świata, bohaterów oraz wydarzenia, tworząc coś na kształt cynicznej, brutalnej i realistycznej groteski (o ile groteska może być realistyczna...). Innymi slowy czytelnik ma wrażenie, że wszystko dzieje się w niesamowitym pędzie, jest barwne, bezpośrednie a banan na pysku towarzyszy mu przez cały czas. Warto by było i tutaj stworzyć coś podobnego, tym bardziej, że forum obfituje w różne śmiesznostki i komiczne wydarzenia. Chyba, że tworzysz coś śmiertelnie poważnego... : )

Druga kwestia to zbyt płaskie opisy lub ich brak. Jeżeli ma to być opowieść akcji nie musi być ich zbyt wiele, ale niech przynajmniej mają jakiś charakter. Biorąc pod uwagę jaką ponętną kobietą jest bohaterka i jakie wrażenie wywarła na Dajczowskim, to opis:
Ta oto kobieta, ten pomiot szatański, to czarcie dziecię – tej kobiecie zawdzięczał życie. Co więcej, ta kobieta w niespełna pół godziny wzbudziła w nim dzikie pożądanie, obudziła nieznaną tęsknotę w sercu, z której jeszcze nie do końca zdawał sobie sprawę.
jest bladziutki. Tak samo w rozmowie Parvatii ze Skajowiczem. Mamy sam dialog, a miło by było ujrzeć w tekście jak Parvatia z wdzięcznym uśmiechem i elegancją w ruchach tonem uprzejmym acz delikatnie fałszywie zawiedzionym informuje czerwonego na twarzy, zgrzytającego zębami, podskakującego groteskowo przy stole Skajowicza, iż jakimś to tajemniczym sposobem nie znalazł się w genealogi najszlachetniejszych rodów...

W zasadzie wystarczy wyeliminować te problemy, by opowiadanko stało się bardzo dobrym i zapadało w pamięć(możesz wierzyć, trochę książek wpadło mi w ręce i znam się na rzeczy). Pomysłów koleżance Parvatti nie brakuje, potencjał też całkiem spory oraz doświadczenie w pisaniu tekstów, więc jest duża szansa, że projekt wypali przy hukach fajerwerków. Jak na razie czyta się przyjemnie i co najważniejsze mam ochotę na dalszy ciąg (i nie tylko ja).
Najlepszą postacią jest oczywiście Parvatia, dziwka z zasadami i godnością damy.
Yup. Podobną kreację kobiety lekkich obyczajów lubię i przyznam, że tutaj jest rzeczywiście dobrze zaplanowana.
Wątek ze stłuczonym wazonem.... Podkradłaś z mojego opowiadania w którymś tam survku, czy po prostu mamy bardzo podobne podejście do niektórych spraw...?
Też mi się to w oczy rzuciło. Z drugiej zaś strony widzę, też parę zapożyczeń z moich 'opowiadań' w tym samym survie : ) chociaż podejrzewam, że te nie zostały wzięte świadomie.

Na razie tyle na początek. Wiele do omówienia nie ma. Liczę na pozostałe części. Najbardziej interesuje mnie przeniesienie postaci z forum do opowiadania i wpisanie ich w realia. Ciekawe kto kim będzie i co uczyni :3

Sądzę, że to dopiero przedsmak intryg w Naolandzie.

I know I'm strange, but what are You?
Ech, gdzie te czasy Nao oświecone...
Parvatti Kobieta
Full Power SSJ
Full Power SSJ
[ Klan Asakura ]
Parvatti
Wiek: 35
Dni na forum: 7.007
Plusy: 1
Posty: 724
Skąd: Kraków, Nowa Huta. Bój się.
Więc tak. Nie czytałam ŻADNEGO surva, więc jeśli coś jest podobne, to po prostu nasze jaźnie stanowią jedność ; )

Drakanico, trylogię husycką czytałam całą, notabene jest to jedyne dzieło Sapka, które przypadło mi do gustu. Zdaję sobie sprawę z rażących braków w mojej staropolszczyźnie - będzie ona bardzo niedociągnięta, ale niestety, nie wyobrażam sobie innych realiów dla tej powiastki. Na usprawiedliwienie mam jedynie tyle, że miejsce akcji i świat przedstawiony są jeno tłem dla akcji.

Zdaję sobie też sprawę z niedociągnięć formy - wyjątkowo jej nie dopieściłam, stawiając przede wszystkim na przekazanie treści. Wiem, że to właściwie niedopuszczalne, ale w przeciwnym razie opowiadanie wciąż tkwiłoby w odmętach mojego twardego dysku, czekając na zbawienie - a na to nie ma czasu. Już i tak mam niemalże miesięczne opóźnienie - jeszcze trochę, a ludzie mogliby nie załapać, o co chodzi.

Nonstop faktycznie pasuje tam jak pięść do nosa, aż dziw, że sama tego nie zauważyłam.

Części będzie więcej. Mam już zamysł na kilka innych kwestii, mam nadzieję, że jakoś wyrobię się z czasem aby to napisać.
Podejrzewam, że w kolejnych partiach tego pisadła wciąż występować będą błędy, gdyż w moim pisaniu panuje jedna zasada - aby cos miało naprawdę dobrą formę, musi kilka miesięcy poleżakować.
Tutaj czas nas goni, kochani.

Ale mam nadzieję, że mi to wybaczycie ; )

Dziękuję za ten entuzjazm i obiecuję, że się nie zawiedziecie.


Ach, ponadto przypominam - to tylko FIKCJA LITERACKA Jesli ktoś widzi nawiązania do jakichś prawdziwych sytuacji, no to cóż - czasem się to zdarza ;D

- Tato, ale ja nie mam żadnego celu w życiu!
- Celuj w dziesiątkę.


Nie sztuką jest dołączyć do dobrego klanu. Sztuką jest taki klan stworzyć.
Co za pech, że największa sztuka, z jaką niektórzy mieli w życiu do czynienia, to sztuka mięsa wołowego.

Wódka.
Raz przyjemność, a raz trutka.
Marimo Mężczyzna
"L'uś
<b>L</b>'uś
[ Klan Kaeshi ]
Marimo
Wiek: 31
Dni na forum: 6.059
Plusy: 18
Posty: 1.999
Skąd: Łosice
Bardzo ciekawe opowiadanie. Nie powiem, aby nie wciągało. Szczególnie ten 3 rozdział miał w sobie coś najbardziej ze wszystkich przyciągającego. Pierwszy i drugi też są niezłe, szczególnie ten o Dajczowskim tworzy uśmiech na twarzy czytelnika. Nie znam się na tym, ale ogólnie opowiadanie zrobiło na mnie pozytywne wrażenie. Good Job.


Ps. To co, odwzorowujemy scenę z partu 1 dziś wieczorem, u mnie? ; *
Leże

'These are the seasons of emotion and like the winds they rise and fall'
Rinnegan
Demon
Demon
[ Klan Kutang ]
Rinnegan
Wiek: 35
Dni na forum: 6.783
Plusy: 2
Ostrzeżenia: 7
Posty: 3.217
Skąd: Włocławek
Parvatti napisał(a):
Jesli ktoś widzi nawiązania do jakichś prawdziwych sytuacji, no to cóż - czasem się to zdarza ;D
Nie zalewaj, dobrze wiesz Ze to wszystko zostalo pieknie zaplanowane, a na pewno 1 czesc, bo kolejne beda bankowo zbaczac z toru forumowego zycia ;p Mysle, ze zgadlem, prosze nie zaprzeczac, dac piwo.
Dark Mężczyzna
Kaiō
Kaiō
[ Klan Tokugawa ]

Dni na forum: 6.384
Plusy: 4
Ostrzeżenia: 6
Posty: 5.406
Skąd: Poland
Więc powiem tak przeczytałem to z uwagą i muszę stwierdzić jak większość z forumowiczów, że początek niezbyt dobry, ale potem wszystko się rozkręca.
Rola barona? Jestem ciekaw jak dalej potoczą się moje i innych bohaterów losy, niepotrzebnie jednak wcisnęłaś słowo "wazon".
Jako całość bardzo mi się podoba, w tej rozmowie gram takiego zimnego drania .
Obawiam się jednak końcowego triumfu Cycejrowskiego. (czy jak mu tam)
A i Tokugawa nie wzięła się z niczego ;p.
franqey Mężczyzna
Super Saiyanin 4
Super Saiyanin 4
[ Klan Asakura ]
franqey
Wiek: 38
Dni na forum: 6.939
Plusy: 3
Ostrzeżenia: 3
Posty: 2.643
Skąd: Danzig
Dark Sky napisał(a):
A i Tokugawa nie wzięła się z niczego
Taki środek stylistyczny. Pisze się "z niczego" jak się ma na myśli "z dupy"

"I wówczas, jakby dla ostatecznego i nieodwołalnego pchnięcia mnie do upadku, zjawił się duch Przekory. Filozofia nie zdaje sobie żadnej z tego ducha sprawy. A jednak wieżę w to święcie, jak w istnienie własnej duszy, że przekora jest jednym z pierwotnych popędów ludzkiego serca - jedną z niepodzielnych, pierwiastkowych władz lub uczuć, które nadają kierunek charakterowi danego człowieka. Któż, popełniając czyn niedorzeczny lub nikczemny, nie dziwił się po stokroć tej prostej oczywistości, iż wiedział, że winien go był nie popełniać? Czyż pomimo doskonałości naszego rozsądku nie mamy nieustannych zakusów do naruszania tego, co jest Prawem, dla tej po prostu przyczyny, iż wiemy właśnie,że jest to - Prawo?"
Edgar Allan Poe "Czarny Kot"
Q'ccaon'naeaeccer
Full Power SSJ
Full Power SSJ
[ Klan Takeda ]
Q'ccaon'naeaeccer
Wiek: 25
Dni na forum: 6.509
Plusy: 1
Ostrzeżenia: 2
Posty: 668
Skąd: się biorą prześliczni Azjaci? Kocham kuchnię japońską!
Noc była ciepła. W pokoju, mimo szeroko otwartych drzwi na balkon, panowała nieznośna duchota. Unosił się ciężki, korzenny zapach, zapierający przy wejściu dech, drażniący nozdrza swym słodkim, odurzającym posmakiem. Na łożu z baldachimem, którego rzeźbienia raziły oczy nadmiarem detali, ktoś siedział, ale trudno było określić, kto.

Istota ta nieokreślonej płci była tak drobnej i kruchej budowy, iż zdawało się, że strój – przyprawiający o szaleństwo labirynt koronek i falban – zgniecie zaraz to wątłe ciało. Jej rysy twarzy ginęły gdzieś pod żyjącym własnym życiem gąszczem jasnych loków, ufryzowanych tyleż misternie co upiornie. W prawej dłoni trzymała list bądź pismo, w którego lekturze była pogrążona, lewą zaś bawiła się aksamitną pończochą zdobiącą jej nogę.

- Och – jęk przerwał ciszę, rozdzierając ją niczym delikatną firankę – Och, moja Salome! Twe usta niczym czereśnie najsłodsze, piersi jako szczyty alpejskie niezdobyte! Och – androgyniczna persona zbliżyła papier do twarzy i głośno zaczerpnęła powietrza – Do dziś w mej pamięci tkwi twój aromat rozkoszny! Tyle dni, tyle miesięcy, tyle lat kazałaś na siebie czekać... Teraz zaś wzywasz do siebie, tylko po to, by urwać mi potem głowę niczym modliszka...

Monolog urwał się równie niespodziewanie jak się zaczął. Hermafrodyta uniósł do ust lewą dłoń i przygryzł wskazujący palec. Przez chwilę trwał w zamyśleniu, założywszy nogę na nogę, zapatrzony przed siebie nieobecnym wzrokiem.

W pewnym momencie podniósł się z szybkością, której trudno było się po nim spodziewać, i usiadł przy przesadnie ozdobnym sekretarzyku stojącym opodal drzwi. Odsunął szufladę, płaskorzeźbioną w kształt fauna, którego wzwiedziony fallus służył za uchwyt, i wyjął z wnętrza pozłacane pióro i elegancką papeterię. Nakreśliwszy pospiesznie na arkuszu kilkanaście słów i podpisawszy się zamaszyście, zgiął go w pół i wsunął do koperty. Tę ostatnią pokropił soczyście woskiem, w którym odcisnął pieczęcią monogram: stylizowaną literę Q.

Przez chwilę siedział nieruchomo, jakby podziwiając swe dzieło. Po około minucie wstał i powoli, uważnie stawiając kroki na miękkim dywanie, zbliżył się do drzwi. Otworzył je bezgłośnie. Z drugiej strony czekał mężczyzna w szarym płaszczu, z dłońmi skrytymi w jego połach, a twarzą w cieniu kaptura. Androgyniczna istota podała mu kopertę. Szary jegomość ukłonił się i oddalił bez słowa, zostawiając hermafrodytę samemu sobie.

Pończosznik zamknął drzwi, bacząc, by nie wydać przy tym żadnego dźwięku. W zamku zgrzytnął klucz. Mężczyzna zdjął perukę, odsłaniając krótkie, nieszczególne włosy, rzucił ją w kąt i chwiejnym krokiem zbliżył się do łóżka. Usiadł na nim. Wiele minut trwał tak w milczeniu, czekając nie wiadomo na co. W pewnym momencie skrył twarz w dłoniach, nie bacząc, że rozmazuje po policzku swą ciemnofioletową szminkę. Dało się słyszeć pukanie do drzwi, ale on już tego nie słyszał.

***

Podobało mi się. Bardzo. Całe, bez wyjątków i słabszych fragmentów. Pomysł, treść i forma na wysokim poziomie, styl charakterystyczny dla Parvatti (wyjątkowo smakowity), nawiązania do rzeczywistych osób i zdarzeń – pierwsza klasa. Stylizacja językowa bardzo udana, a że opowiadanie jest z definicji mało poważne, drobne potknięcia nie rażą... Nota bene anachronizmy zdarzają się także profesjonałom, vide kalejdoskop w trylogii husyckiej Sapkowskiego.

Fakt, opisów jest niewiele i nie należą do zbyt rozbudowanych, akcja zaś nie może się chwilami zdecydować, czy galopować niczym wyścigowy królik czy wlec powoli jak język Parvatii w jamie ustnej Dajczowskiego – tyle że mi to odpowiada. Może i sam mam talent do opisów, jednak mi bardziej podoba się proza silnie zdialogizowana, którą uprawia Parv (i ona o tym wie). Lubię jej lekki styl z wyraźnie zaznaczoną ciągłością akcji – więc i to opowiadanie oceniam wysoko.

Pozdrawiam serdecznie.
Q.

At thy twilight, old thoughts return, in great waves of nostalgia.
Mart Kobieta
Super Saiyanin 4
Super Saiyanin 4
[ Klan Asakura ]
Mart
Wiek: 31
Dni na forum: 6.127
Plusy: 2
Posty: 1.643
Skąd: Poznań
Mam nadzieję, że Parvatti mi wybaczy, że tak późno ; *

Cudne. Po prostu cudne. Podobało mi się od pierwszego, do ostatniego wyrazu. Już za sam pomysł jestem w stanie bić pokłony.
Styl Parv uwielbiam, więc tutaj nie ma co się zbytnio rozwodzić. Anarchizacja tekstu jest na tyle duża, żeby wprowadzić czytelnika w klimat i jednocześnie na tyle lekka, żeby nie utrudnić mu odbioru tekstu.
Co do opisów... Tutaj faktycznie były w tak nikłej postaci, że pozostawiły po sobie lekki niedosyt. Aczkolwiek ja za samymi opisami zbytnio nie przepadam, więc tylko lekki, leciuchny.
Występuje minimalny przerost treści nad formą, co sama zauważyłaś. No, ale chyba lepiej, niż miałby wystąpić przerost formy nad treścią, co sprowadza się do ogromnej dawki patetyczności i nudy, prawda?

Z wielką niecierpliwością czekam na kolejną część ; *

Nawet siedząc na ławie oskarżonych lubimy słuchać o sobie.
Kyasarin Kobieta
Full Power SSJ
Full Power SSJ
[ Klan Asakura ]

Wiek: 33
Dni na forum: 6.462
Posty: 633
Skąd: Kielce
Co tu dużo gadać, skoro wszystko zostało już wypowiedziane. Powiem tylko, że bardzo mi się podobała całość, a szczególnie przypadły mi do gustu nawiązania do sytuacji na forum.

Pozwolę sobie zacytować:
Mart napisał(a):
Z wielką niecierpliwością czekam na kolejną część ; *
Byczusia Kobieta
Kami
Kami
[ Klan Takeda ]
Byczusia
Wiek: 31
Dni na forum: 6.061
Plusy: 6
Posty: 4.737
Skąd: z świata snów i marzeń
Parvi. Teraz przyszła kolej bym powiedziała coś nie coś o twym opowiadaniu. Najchętniej bym powiedziała jednym słowem: cudne, no ale wtedy to byłby spam i dostałabym za to osta.
Początek.... dosyć tajemniczy. Akcja sama się rozkręca. Owszem opisy nie są zbyt długie i rozbudowane, ale mogą być. Podoba mi się to jak opisałaś sytuację twą i Ćwoka. Ten pocałunek był fajny. No a z tym tyłkiem- aż się uśmiałam.
Dialogi: no cóż. Doskonale pasują do opowiadania i dobrze że nie są typu:
-Cześć
-cześć
- Co słychać?
- A nic, dzisiaj byłam w sklepie i wyrzuciłam śmieci.
Bohaterowie. No cóż. Trzeba mieć do siebie dystans. Są fajni, a nie nudziarzami.
Niezbyt mi się podoba tylko jedna rzecz. Wzięcie się Tokugawy tak ni z tąd ni z owąd.
Podsumowując i jeszcze raz mówię to co powiedziałam. Parvi, świetnie piszesz- oby tak dalej. Z niecierpliwością czekam na kolejną część.
Pozdrawiam.

[img][/img]
,,Nie możesz poświęcić życia za ukochaną osobę, musisz żyć ,by jej chronić"
,,W świecie ninja ci, co łamią zasady są śmieciami. Ale ci, co porzucają swoich przyjaciół są gorsi niż śmiecie"
[http://yog-sothoth.tanuki.pl/main/licznik/byczusia/250x50.png]
,,Bo jeśli głupotą jest obrona życia
Będę głupcem do ostatniego dnia"
Parvatti Kobieta
Full Power SSJ
Full Power SSJ
[ Klan Asakura ]
Parvatti
Wiek: 35
Dni na forum: 7.007
Plusy: 1
Posty: 724
Skąd: Kraków, Nowa Huta. Bój się.
W odmętach twardego dysku znalazłam jeszcze jeden kawałek Naolandu. Niewątpliwie jednak w najbliższym czasie dorzucę tego więcej Reaktywacja, kochani moi, reaktywacja!:



***

- Kochanie, wiesz, czasami źle się czuję z tym, że nie jesteś tylko moja…
Hrabia Foczyński spojrzał na Parvatię wzrokiem zbitego psa. Kobieta westchnęła głęboko i przewróciła na prawy bok, kusząco odsłaniając biodro i udo.
- Ależ skarbie, przecież ja jestem tylko twoja – wymruczała, przysuwając się do niego i czule całując w szyję. – Całym sercem należę tylko do ciebie.
- Ale chodzi mi o… no wiesz… - Foczyński zaczerwienił się lekko.
- O to, że sypiam z innymi…? – zapytała cicho, niemal dotykając ustami jego ucha. – Głuptasie… Przecież to jest tak jakby moja praca. Krawiec szyje suknie, karczmarz leje piwo a ja daję dupy. Nic więcej.
- Nie musisz tak żyć. Gdybyś tylko zgodziła się za mnie wyjść…
- Wyjść za ciebie? A po cóż miałabym wychodzić?
- Ustatkowałabyś się. Miałabyś zapewniony byt do końca życia. Byłabyś tylko moja, nie musiałabyś tego robić z każdym, kto ci zapłaci… nie rozumiem, czemu wolisz być zwykłą dziwką.
Drgnęła, jakby nagle dreszcz przebiegł jej wzdłuż kręgosłupa. Podniosła się i odsunęła, a z jej spojrzenia zniknęły radosne iskierki.
- Ja nie jestem zwykłą dziwką, Bartoszu… - wycedziła, siadając na łożu i opierając brodę na kolanach. Foczyński mimo woli zapatrzył się na jej piękne, całkowicie nagie ciało. – Zwykłą dziwkę możesz spotkać w karczmie, sprzedajną sukę, która kupczy wdziękami, żeby przyodziać się pięknie i nażreć do syta. – Zamilkła na chwilę. – Ty myślisz, że ja to robię, żeby się utrzymać? Och, na litość… z tego, co mam w tym momencie, byłabym w stanie utrzymać całą rodzinę przez najbliższe sto lat. Stroje, kosztowności – mam tego mnóstwo, a nawet, gdybym nagle straciła majątek, ty sam chociażby z miłości do mnie utrzymywałbyś mnie aż po kres mego istnienia. Nie, mój drogi, bogactwa materialne to nie jest to, co mnie interesuje… Rzemieślnicy za swoją pracę dostają pieniądze, a ja, za chwilę krzyków i jęków w łożu dostaję przydatne informacje, duże wpływy, władzę… - uroczo przekrzywiła główkę. – Wiedza to władza, prawda? Trzymam w garści niemal każdego… członka Izby Możnych, nie wyłączając samego Króla, miłościwie nam panującego Adama Gottlieba Niesprawiedliwego. Zwykła dziwka? O nie, mój drogi – roześmiała się głośno. – Jestem Pierwszą Dziwką Królestwa Naolandu!
Foczyński wyglądał, jakby zaraz miał się rozpłakać.
- Czemu mi to mówisz? – Zapytał cicho.
- Bo tylko tobie ufam – odparła, znów kładąc się koło niego, i spojrzała w jego niebieskie oczy. – Bo wiem, że mnie kochasz. Bo wiem, że nie zależy ci, jak innym, tylko na mojej dupie i cyckach…
- Jesteś wulgarna.
- Tak, jestem – usiadła na nim okrakiem i nachyliła się prowokująco – Jestem wulgarna, dzika, nieokiełznana, i właśnie to we mnie kochasz. Dlatego mnie pożądasz, dlatego wciąż nie masz żony. Bo wiesz, że żadna potulna owieczka nie da ci tego, co ja ci daję. Pewnie niedługo ożenisz się z jakąś cnotliwą dziewicą, która będzie płakać w łożu, którą przerazi widok twojej męskości, która urodzi ci dziedzica, ale nie da ci nic więcej. I wiem, że prawie każdej nocy będziesz wracał do mnie, żeby upajać się moim smakiem i zapachem, bo ja zrobię wszystko, czego pragniesz, będę kochać się z tobą w każdy z możliwych sposobów, jeśli tylko zapragniesz, uklęknę przed tobą i wezmę do ust twojego…
- Przestań! – Mężczyzna spłonął rumieńcem.
- Widzisz? Wstydzisz się mówić o tym, co z takim upodobaniem robisz ze mną dzień po dniu, gdy tylko wzbierze się w tobie chuć!
- Dajesz to każdemu.
- Tak. Ale kocham tylko ciebie… - wyszeptała czule i pocałowała go gwałtownie, pozwalając, aby spijał z jej warg wszelkie uczucia, o jakich myślał, że w ogóle istnieją. A potem, opętany namiętnością, nie myślał już o niczym, tylko o tym, by dostać się do jej wnętrza i trwać z nią w jedności nawet przez wieczność.
A gdy już opadł, zmęczony, u jej boku i zasnął, uspokojony, obejmując ją w pasie, Parvatia uśmiechnęła się szeroko, wpatrując w sufit.
Zadziwiające, że ci sami mężczyźni, który mogliby się parzyć na prawo i lewo, traktują pocałunek jako świętość. Wierzą w te bzdury, ze kurtyzany nie całują, że zachowują pocałunki tylko dla tych, których kochają…
Tak naprawdę usta to tylko narzędzie pracy. I, jak widać, bardzo użyteczne.

***

Króciutko, ale c.d.n... ; >

- Tato, ale ja nie mam żadnego celu w życiu!
- Celuj w dziesiątkę.


Nie sztuką jest dołączyć do dobrego klanu. Sztuką jest taki klan stworzyć.
Co za pech, że największa sztuka, z jaką niektórzy mieli w życiu do czynienia, to sztuka mięsa wołowego.

Wódka.
Raz przyjemność, a raz trutka.
Focus Mężczyzna
"GMF
GMF
[ Klan Asakura ]
Focus
Wiek: 37
Dni na forum: 7.074
Plusy: 41
Posty: 2.966
Skąd: Szczecin
Ale z tego Foczyńskiego miękka ciota . A poza tym świetnie

Regulamin Forum | Cytaty z mang i anime

Obraz
Wyświetl posty z ostatnich:
Strony: 1, 2  

Forum DB Nao » » » » [Opowiadanie] "Królestwo Naolandu" - zapraszam do lektury ; >
Przejdź do:  
DB NaoForum DB NaoAninoteAnimePhrasesDr. Slump
Powered by phpBB
Copyright © 2001-2024 DB Nao
Facebook