Na pogrzebach nieodłącznym elementem są pieśni żałobne. Zwykle są to pieśni kościelne, które wywołują istną rozpacz. Wydaje mi się to dziwne. W końcu nauka Kościoła mówi, że śmierć jest tylko przejściówką do nowego i lepszego życia.
Na Zachodzie modnym zwyczajem jest odstępowanie o tych żałobnych pieśni i wybieranie muzyki... na swój własny pogrzeb. Lista jest bardzo ciekawa, bo ludzie chcieliby usłyszeć na swojej ceremonii utwory w właściwie każdego gatunku muzycznego. Od muzyki klasycznej, przez rocka, kończąc na pozytywnych i wesołych kawałkach.
Na liście bestsellerów znajdują się m.in. "Sairway do Heaven", "Nothing else Mathers" czy chociażby "Always look out the bright side of life" http://www.youtube.com/watch?v=WlBiLNN1NhQ
A jakie utwory Wy byście chcieli usłyszeć w czasie swojej ostatniej drogi? A może wolicie tradycyjną konwencję muzyczną? Czy taki zwyczaj ma szansę zakorzenić się w polskiej kulturze? I jak powinna wyglądać Wasza stypa?
Zapraszam do wypowiedzi
