Kącik fana

Dragon Ball

Klub Fana » FanFicki » Eliksir miłosny » Rozdział I
Eliksir miłosny
Rozdział I
 

– Czy to na pewno podziała? – Spytał rozradowany Kame sennin przyglądając się ciekawie małej niebieskiej fiolce z dziwnym płynem.

– Czy zadziała? Braciszku, czy jakaś z moich mikstur kiedykolwiek nie zadziałała? Eee, no dobra nie odpowiadaj. Ale ten eliksir miłosny jest najlepszy. – odparła z dumą Uranai Baba.

– O rany. Wystarczy że to wypiję i wszystkie panienki będą się za mną oglądały, hihihi, Chi-Chi... Bulma... Jinzo Ningen 18... Ranchi... i wszystkie inne, hihihi. O rany, o rany, o rany – ślinił się staruch.

– No dobra spełniłam twoje głupie życzenie. Czy teraz wreszcie wyprowadzisz się ode mnie i przestaniesz wyśpiewywać mi co noc jakieś pieprzone disco polo? I zabierz z mojego pokoju swoje playboye!

– Juhuuuuuuuu! Żegnaj siostra! Nie potrzebne mi już playboye! Koniec z trzepaniem konia przy zdjęciach gołych lasek! Właśnie patrzysz na narodziny największego macho wszechczasów! Nowy Casanova! Nowy Banderas! eee, co ja pieprze. W każdym razie strzeżcie się, dziewczyny! Nadchodzi superhipermacho Kame sennin! Yeaaaaaa.

– Eeeej superhiperdownie, zapomniałam ci powiedzieć o efektach ubocznych! Wracaj!

Za późno! Staruszek był już daleko. Podskakiwał sobie radośnie trzymając w ręku fiolkę, szczyt jego marzeń. Już nigdy nie dostanie po mordzie od żadnej laski. Wsadził cudowny napój właśnie do kieszeni swej różowej bluzki w kwiatki, żeby czasem jej nie zgubić, gdy nagle... Łup.

– Ej ty popierd... pii... pii... Patrz jak leziesz stary idioto. – No tak. A to pech. że też nasz biedny dziadek musiał wpaść akurat na Vegetę – Zabiję cię ty pii... pii... Wkurwiłeś mnie! Nikt nie będzie bezkarnie wpadał na wielkiego Saiya-jińskiego księcia – To mówiąc Vegeta wycelował w niego Final Flasha.

– Nieee, proszę nie zabijaj mnie! Nie chcę umierać w tak młodym wieku. Życie jeszcze przede mną! Zlituj się! Mam żonę i dzieci. Buuu. – desperacko zawodził Kame sennin.

– Co ty pieprzysz! Przecież masz jakieś 150 lat i nie masz żadnej żony ani dzieci!

– No dobra, rozpracowałeś mnie! Ale wzbudzanie litości zawsze działało... W każdym razie oszczędź mnie! Zrobię wszystko! Dam ci co zechcesz! Buuu.

– Wszystko? – powtórzył z sadystycznym uśmieszkiem Vegeta.

– Wszystko, wszystko, wszystko, tylko mnie nie zabijaj! Nie chcę umrzeć jako prawicze... Ups, wygadałem się – Zaczerwienił się dziadek. Spojrzał odruchowo na swojego oprawce w nadziei, że może jednak nie usłyszał jego wstydliwego sekretu. Ale ten wyraźnie myślał o czymś innym.

– W takim razie – Zaczął groźnym głosem – Dasz mi... swoją... koszulkę w kwiatki! Daj mi koszulkę w kwiatki! Zawsze chciałem mieć taką koszulkę w kwiatki! Moje marzenie życia to koszulka w kwiatki. Daj mi ją! Daj mi ją! Daj mi ją!

Gleba.

– Nieee – Pomyślał Kame sennin. Tylko nie moja ukochana różowiutka koszulka w kwiatuszki... Grrr, lepiej mu ją dam. Jeszcze mi życie miłe.

– Tylko nikomu ani słowa. – Zagroził obawiający się o swą reputacje Vegeta. To mówiąc wyrwał starcowi koszulę i przytulając ją do piersi jak skarb, odleciał.

– A niech go szlag! – Pomyślał wkurwiony dziadek – I po huja ta przybłęda przyleciała na Ziemię. Idiota! Nie daruje mu! Żeby tak do końca życia był prawiczkiem! Ma fajrant szczęście. Zamieszkał sobie u Bulmy i żyje se, jak w niebie. Już ja go urządzę. Na szczęście mam eliksir. Rozkocham w sobie Bulmę i każę jej wywalić tego kabata na zbity ryj. Zaraz... eliksir miałem w... mojej różowej bluzce w kwiatuszki! Nieeeeee!

Tymczasem rozradowany Vegeta zamknął się na cztery spusty w sali treningowej, pozasłaniał wszystkie okna i z lubością zaczął przymierzać swoją nową 'supermęską' koszulkę.

– Ahhh, dlaczego na planecie Vegeta nie było czegoś takiego... hej... a to co? – Z kieszeni wypadła buteleczka – Phi, to pewnie jakiś głupi napój Kame sennina... W życiu bym tego nie wypił!

Chwilę później Vegeta wyrzucił pusty flakonik do kosza – Aaah, dobre! Chociaż za mało słodkie. Męczący ten trening. Idę się przejść.

Wychodząc natknął się na Yamuchę idącego z kwiatami do Bulmy – A ten idiota czego tu? Przecież zerwał z Bulmą już pół roku temu, czuję że jestem zazdrosny. – Pomyślał. Tak, tak, nasz Vegeta już od dawna podkochiwał się w Bulmie. Tymczasem Yamucha na jego widok stanął jak wryty. Rzucił kwiaty na ziemię i zaczął z niedowierzaniem przyglądać się Saiya-jinowi. Vegetę trochę zdziwiła jego reakcja, ale natychmiast usprawiedliwił ją swoją nową koszulką.

Idąc ulicami miasta czuł na sobie spojrzenia wszystkich kobiet, co wprawiło go w lekkie zakłopotanie. Poprawił palcami włosy. Wtem, jak na komendę, wszystkie kobiety rzuciły się na niego z krzykiem – Mój ukochany! Jaki on cudowny! Kochanie, umówisz się ze mną? – Jakaś gruba baba bez dwóch przednich zębów próbowała go pocałować, inna zerwała z niego koszulkę wrzeszcząc triumfująco – Yeaaaaaa. Mam jego szmatki! – I wszystkie baby na ten znak zaczęły zdzierać z niego ubranie. Vegeta próbował się bronić, ale nie miał szans z tłumem rozwrzeszczanych panienek. Oswobodził się dopiero po dobrej godzinie. Zszokowany odleciał słysząc za sobą wrzaski – Fiu fiu, ale tyłeczek! Nie opuszczaj mnie ukochany!

– Co to miało być. – Myślał książe próbując złapać oddech – Ej chwila... To ten napój... Taaak, w nim musiało coś być!

– Co robić? Po chuja ja to wypiłem! Już wiem! Polecę do Uranai Baby! Ona zna się na czarach!

 
autor: nieznany


<- powrót
Kącik fana ►
STRONA KORZYSTA Z PLIKÓW COOKIE: POLITYKA PRYWATNOŚCI
Anime Revolution Sprites Twierdza RPG Maker