Kącik fana

Dragon Ball

Klub Fana » FanFicki » Inny Wymiar » Rozdział I
Inny Wymiar
Rozdział I
 

Ona upadła, rozejrzała się dookoła i... Nie mogła rozpoznać miejsca, w którym właśnie się znajdowała. Było to dla niej dość dziwne. "Zaniki pamięci w tym wieku?" pomyślała sobie, no cóż. Rzeczywiście byłoby dziwne, gdyby 14-letnia dziewczyna miała dziury w pamięci. Postanowiła więc się rozejrzeć. Wstała, jednak cały czas nie mogła sobie skojarzyć miejsca swojego pobytu. Dopiero teraz zauważyła, że chyba w czymś stoi (nie, nie to nie gówno -_-*)

– No pięknie! Nie ma co! Nie masz gdzie nóg postawić?!?! – wydarła się w jej kierunku dość wysoka kobieta o błękitnych oczach, jak i zresztą włosach, które opadały jej lekko za ramiona.

– Eee... Słucham? – zapytała się dziewczyna i dopiero teraz zorientowała się, że stoi właśnie pośrodku rozłożonego koca, na którym była co najmniej z setka dań. Gdyby tego było mało otaczało ją kilkanaście osób, patrzących prosto na nią. Wyglądało to na "dość" obfity piknik...

– Ach przepraszam... – "świetnie, nie dość, że zaniki pamięci, to jeszcze włażę ludziom w żarcie, nie ma co".

– Tak jasne... – wycedziła kobieta biorąc do ręki swoją rozwaloną kanapkę.

– Bulma, przestań, przecież to nie jej wina! – powiedział spokojnie czarnowłosy mężczyzna, z kawałkiem szynki wystającej z ust.

– Eee... Że jak? – "Spokojnie, na pewno, to da się jakoś wytłumaczyć. Na pewno na świecie istnieje wiele kobiet mających akurat niebieskie oczy, jak i włosy i noszących imię Bulma... Nie? A może jednak oprócz tego, że się zgubiłam, to mam jeszcze przesłyszenia?".

– Jesteś głodna? – zapytał się uprzejmie czarnowłosy chłopak. Był bardzo podobny do owego mężczyzny, ale miał dłuższe włosy.

– Nie, te imię. – "może się w końcu dowiem, czy z nadmiaru szczęścia nie postradałam zmysłów".

– Jakie imię?

– Bulma.

– Wiem, ja też myślałem, że Bulwa – wtrącił przez kawałek szynki, ten czarnowłosy mężczyzna.

– Słucham?! CO ŻEŚ POWIEDZIAŁ?! – ryknęła w jego kierunku kobieta, opryskując przy tym koc śliną. "Spokojnie, to tylko głupi zbieg okoliczności. Błąd: na pewno to jest głupi zbieg okoliczności" – powtarzała sobie w myślach.

– Nie moja droga. – odchrząknęła się kobieta – Nie nazywam się "Bulwa", tylko Bulma. Miło mi. – rzekła dumnie wyciągając rękę w kierunku dziewczyny. "Tak super, a może za chwilę przyleci tu Freezer? Zwariowałam do reszty" pomyślała mrugając oczami.

– No co jest? Wszystko w porządku? – zapytała kobieta, rzeczywiście dziewczyna była cała blada.

– A wy... to kto...?! Może Goku i Gohan? – wypaliła automatycznie wyciągając rękę w ich kierunku. Po dość długiej chwili bezczynnego patrzenia się na siebie, ten młodszy postanowił się odezwać.

– Skąd wiesz?

– Eee... Dobrze się czujesz?

"Rozumiem żyć we własnym świecie, rozumiem wyobrażać sobie przeróżne sytuacje... Ale teraz najlepsze co powinni zrobić, to wepchać mnie do karetki i wysłać do najbliższego zakładu psychiatrycznego. Nie przeczę, że byłoby cudownie, gdyby to było prawdą... Ale tak nie jest i jedyne co robię to wchodzę ludziom w środek pikniku, a potem... Potem... Budzę się w jakimś dziwnym pomieszczeniu..." – wymamrotała sama do siebie, po czym odgarnęła swoje blond włosy i rozejrzała się po pomieszczeniu w którym leżała.

– Często tak gadasz do siebie? – zapytał spokojnie ten sam czarnowłosy chłopak. Nawet nie zdążyła go zauważyć, a ten w tym czasie cały czas, kucał przy jej łóżku.

– Tak, a ty byś nie gadał, gdyby coś co jest zbyt piękne, aby było prawdziwe stało się prawdą?

– No... Nie. – burknął po dłuższej chwili. Serce biło jej z minuty na minutę coraz szybciej, a ona sama nadal nie była pewna, czy to sen, czy też prawda. Ale postanowiła tę ciszę jednak jakoś przerwać.

– Nazywam się...

– Asia.

– Skąd wiesz? – na jego twarzy pojawił się tajemniczy uśmiech

– Ty wiedziałaś jak ja się nazywam, to czemu ja miałbym nie wiedzieć jak ty się nazywasz?

– No... Ja nie byłam w telewizji...

– Ja?! W telewizji? – Gohan był całkowicie zaskoczony, jakby wmawiała mu coś niemożliwego, po chwili jednak zrobił minę jakby wszystko nagle mu się przypomniało – Ach tak... Ale to nie ja pokonałem Cell’a... – uśmiechnął się smutno.

– No jasne, a może Satan go pokonał? Przestań.

– Ale to naprawdę nie ja!

– Nie, święta Kunegunda, zleciała z nieba i go pokonała swoim świecącym scyzorykiem... – Gohan po chwili milczenia szepnął tylko – skąd wiesz?

– Eee... Bo ja... – "Super, jak mu to wytłumaczyć? Bo akurat zrozumie, że ja się tylko zgubiłam... Według mnie uderzyłam się w jakiś pręt i to mi się tylko śni. To by było zbyt piękne. Więc po co mu odpowiadać skoro za chwilę się obudzę?"

– Śniadanie!!! – wrzasnął Goku otwierając drzwi z niezłym hukiem. Od ucha do ucha na jego twarzy malował się uśmiech. (zgadnijmy dlaczego ^-^)

– Goku?!

– Co? – zapytał się w jej kierunku – Znamy się?

– Kocham cię! – wypaliła szybko, sama nie wiedziała dlaczego się jej to wyrwało.

– Nie wiedziałem, że za śniadanie można kogoś pokochać... – stwierdził drapiąc się po głowie.

Gdy zeszli na dół, Asię zdziwił jeden fakt – pod ścianą stał Vegeta, a przy stole siedział Trunks, Bulma, Yamcha i oczywiście nasza trójka, a Chichi krzątała się w tą i z powrotem... Asia chwyciła za widelec i niestety stwierdziła, że nikt oprócz Goku nie je. Wszyscy patrzeli się wprost na nią, więc ta nie wiedziała co ze sobą zrobić.

– No co? – zapytała w końcu

– Jak co? Opowiedz coś o sobie. – rzekł Yamcha, jakby to było najbardziej w świecie oczywiste.

– Nazywam się Asia, mam 14 lat. No i... Sama nie wiem jakim cudem tu się znalazłam... Chyba musiałam się zgubić...

– Czemu zemdlałaś wtedy na naszym pikniku? Wiem, że miałam wtedy troszkę rozczochrane włosy... Ale żeby tak reagować? – wzięła tym razem głos Bulma.

– Nie. Bo ja się trochę zdziwiłam.

– ?

– No chodzi o to, że...

– Przeniosłaś się tu z innego wymiaru.

– Słucham?

– Kaio? – Goku aż podskoczył na krześle zadławiając się przy tym kawałkiem kanapki.

– Tak to ja. Muszę wam coś wyjaśnić... Otóż ta dziewczyna jest z innego wymiaru.

– Co to jest wymiar? – zapytał Goku.

– Na razie słuchaj. Nie wiem dokładnie jak to się stało... Ktoś z twojego świata chciał na siłę przenieść się do tego no i... Namieszał.

– To byłam ja... – Asia schyliła głowę – ale ja nie chciałam narobić jakichś problemów...

– Ale narobiłaś, bo nastąpiła jakby zamiana, ty przeniosłaś się tam, a jakaś osoba stąd przeniosła się w twoje strony...

– No to chyba wszystko w porządku, nie? – wtrącił Goku – ona jest tutaj, a ktoś tam.

– No prawie, przez tę dziurę między wymiarową dostało się tu około 4 ludzi. To namieszało w czasie. Według normalnego biegu czasu powinieneś teraz nie żyć. Zginąłbyś w walce z Cell’em. Goten miałby teraz dopiero 3 lata, a nie 6. I jeszcze w tym problem, że nie wiadomo ile innych rzeczy się zmieniło...

– I co my mamy zrobić?

– Ta dziura między wymiarowa otwiera się raz na kilka lat no i po prostu ta dziewczyna musi zaczekać.

– Spoko Kaio, Asia zamieszka u mnie, prawda? – poczym klepnął ją po przyjacielsku w plecy – a później się zobaczy.

– Każdy ma swoje odzwierciedlenie w drugim wymiarze...

– To znaczy? – zapytała Asia z zaciekawieniem.

– Na przykład w twoim świecie istnieje człowiek o idealnym charakterze odpowiadającym Goku. Kiedy Goku umrze w Zaświatach to narodzi się w twoim wymiarze. Tak samo byłoby z tobą. Jak tam byś umarła to narodziłabyś się w tym świecie i zapomniała o swoim byłym ja. A gdybyś zginęła tu, narodziłabyś się u siebie. I tak to się kręci...

– Na pewno nie! Mój świat jest okropny! Tam nie ma człowieka o charakterze Goku!

– A jednak jest. Ty będziesz powoli zmieniać się w osobę, którą jesteś w tym świecie. Staniesz się osobą z którą się zamieniłaś. A zamieniłaś się w pewnym sensie ze sobą...

– Jak to? Zmieniać? Ja jestem sobą! Nie mam zamiaru się zamieniać w jakąś drugą siebie!

Ja chciałam po prostu przenieść się tu chociaż na jeden dzień i zobaczyć, poznać Goku, jego przyjaciół... Ale nie utkwić tu na ileś lat! Ja tam zostawiłam wszystko, rodzinę, przyjaciół... Ja tak nie mogę! – dopiero teraz spostrzegła się, że z jej niebieskich oczu uleciało kilka łez.

– Na razie was pożegnam...

– Tak po prostu?! – w tym momencie poczuła dotyk czyjejś dłoni na swoim ramieniu. Był to Goku. – Lecz Kaio nie było już słychać.

– Nie martw się wszystko, będzie w porządku – próbował pocieszyć ją Gohan.

– No to zamieszkasz z Goku tak? – rzekła Bulma. Z ust Vegety można było usłyszeć tylko stłumione "phi". Chyba denerwowała go ta dziewczyna.

– A ty co Kakarotto? Może jeszcze będziesz traktował ją jak córkę? Litości... – zakpił Vegeta.

– Przestań, Vegeta! Myślę, że jakby ją dobrze wytrenować to jeszcze by z niej coś było – powiedział z przyjemną nadzieją w głosie.

– Tak jasne. Pamiętaj że nie dokończyliśmy swojego pojedynku. Oczekuję go w najbliższej przyszłości i mam nadzieję że się nie zawiodę na tobie przez tę ludzką ciamajdę. – po czym spojrzał jakby z góry na dziewczynę i wyleciał przez okno.

– Ten Vegeta... – powiedziała Bulma i wyszła z 7-letnim Trunksem z domu. (pomińmy scenkę kłótni Chichi z Goku o Asię ^-^. Powiem tylko tyle, że po dłuższych błaganiach Goku i tak postawił na swoim. A Chichi już po kilku dniach pogodziła się z tą decyzją na dobre, a nawet polubiła nową współlokatorkę ^-^)

"Kim byłam,

kim się stałam,

w czyim sercu pozostałam?"

Tęskniła, tęskniła za wszystkim co zostawiła. Siedziała na parapecie od okna i spoglądała w rozgwieżdżone niebo. Była noc. Nigdy do tej pory by nie uwierzyła jakby ktoś jej coś takiego opowiedział, a jednak. Jednak coś tak odległego stało się wręcz na wyciągnięcie ręki. Nie wiadomo ile osób chciałoby być teraz na jej miejscu. Niestety miała jakieś wyrzuty do samej siebie. Zawsze chciała dla nich jak najlepiej, a teraz... Czuła się winna. Lecz zarazem szczęśliwa. To szczęście było nie do opisania. Lecz...

– Co robisz? – zagrzmiał jej w uszach wesoły głos. Odwróciła się i zauważyła Gohana.

– Tak sobie myślę – odpowiedziała ze sztucznym uśmiechem. Usiadł obok niej na parapecie i uśmiechnął się pocieszająco. Po dłuższej chwili się odezwał:

– No weź przestań się zadręczać. Dzięki tobie tata żyje i w ogóle. Kaio mówił, że gdyby historia potoczyła się normalnym torem to tata już by nie żył.

– No tak, ale Kaio tak to mówił jakbym zrobiła coś naprawdę złego...

– Na pewno nie zrobiłaś nic złego.

– Ale jednak to przeze mnie... I moje zachcianki... Zawsze tak chciałam was poznać i w ogóle... Zobaczyć miejsce walki z Cellem, twój dom, ciebie...

– A nadal chcesz zobaczyć?

– Co?

– Miejsce walki z Cellem! – powiedział tak jakby to było oczywiste.

– No tak, ale...

– To ci mogę pokazać. – Gohan wstał. Wyglądał naprawdę ślicznie, gdy jego prawie do pasa włosy lekko falowały pod wpływem wiatru. Stanął tak na parapecie, po czym wyciągnął swoją rękę w kierunku Asi.

– No to lecimy.

– Że jak?! Ja nie potrafię.

– Po prostu się mnie chwycisz! No nie bój się.

– A Chichi cię nie ochrzani?

– Nawet z tatą czasem o tej godzinie gdzieś wychodzimy. – Asia niepewnie wyciągnęła dłoń i podała ją Gohanowi. Nagle poczuła, że jej nogi odrywają się od ziemi. Poczuła coś w rodzaju dziwnej lekkości. Wiatr nagle zaszumiał tak mocno, że musiała zamknąć oczy.

– Spoko, otwórz, już nie będę się wznosił – uśmiechnął się do niej. – Jak chcesz to mogę cię nauczyć... To jest nawet proste. – Lecieli tak i lecieli...

– Byłoby super! – wtedy znów poczuła ten dziwny dreszcz. Jej nogi dotknęły gruntu. Wylądowali na dość opustoszałym terenie. Gdzieniegdzie można było dostrzec małe kawałki płytek. Było dość chłodno, jak na letnią noc i to miejsce wyglądało dość strasznie, szczególnie w nocy. Ślady pozasypywał już piach. Prawie nie było już śladu po pojedynku który odbył się tu 3 lata temu. Gohan przykucnął i rozglądał się wokoło.

– Chyba nigdy się tak za życia nie wkurzyłeś jak tu, prawda? – zapytała Asia. W tym momencie Gohan wygrzebał z piasku jakiś kawałek materiału.

– Co to takiego?

– To... To jest kawałek z stroju Trunksa. Kiedy Cell go zabił... – spojrzał teraz na nią – Wiesz te...

– Tego z przyszłości. – uśmiechnęła się Asia.

– Skąd ty to wszystko wiesz? – Gohan wsadził materiał do kieszeni.

– Później ci wytłumaczę.

– Nie umiesz latać... To w twoim świecie nie ma w ogóle ki? – zapytał po chwili milczenia.

– No nie jestem pewna... Czasem jak byłam zła i kogoś dotknęłam to go kopło prądem... Ale to chyba z elektryzowania, czy czegoś takiego... Na pewno będę umiała latać? – wyrwała nagle.

– Na pewno! Każdy ma ki. Będziemy już wracać, bo mama spierze mi głowę, jak się dowie że znów uciekłem... – powiedział drapiąc się przy tym za głową.

Powrotny lot był dla niej tak wspaniały jak poprzedni. Od kiedy się urodziła, zawsze marzyła latać. A teraz ni stąd ni zowąd jej marzenie się w pewnym sensie spełniło.

Tydzień później, przy obiedzie

– Gohan! Jutro już o piątej wyskakujemy z łóżek i idziemy trenować. Muszę bardziej nauczyć się kontrolować SSJ2...

– O NIE!!!! – krzyknęła Chichi waląc pięścią w stół i tym samym przerywając konwersację – Gohan jutro zostaje, jak przeciętny chłopak, w domu i jak przeciętny chłopak w jego wieku, się uczy!!!

– Ale mamo...

– Żadne ale!

– Chichi... Gohan jest mi naprawdę potrzebny... A po za tym on chce walczyć...

– Nie i koniec – rzekła i włożyła do szuflady ledwo co umyty talerz.

– Goten kochanie, nie dokuczaj Asi. – Goten rzeczywiście bawił się czymś za jej krzesłem.

– Nic mi nie robi.

– No mam nadzieję.

– Chichi... – Goku nie dawał za wygraną.

– NIE!!! I KONIEC!

– Auć! – krzyknęła Asia wstając z krzesła.

– Ja też taki mam! – zachichotał Goten. W ręku trzymał ogonek...

– Co to do jasnej ciasnej jest?! – zapytała Asia, spoglądając na ogon.

– Ty masz ogon?! – Gohan aż wstał.

– Ja nie mam żadnego ogona! Ja jestem czystej krwi ziemianką!

– No to w takim razie co tam masz z tyłu – zaśmiał się Goku.

– To wcale nie jest śmieszne! – krzyknęła Asia macając futerko. – naprawdę ja nie mam ogona!

– No to czyj on w takim razie jest? Mój? – uśmiechnął się Goku.

– Co się ze mną dzieje... Ja tego jeszcze rano nie miałam... – zastanowiła się głośno.

– Może ty... – zaczął niepewnie Gohan.

– Nie dokańczaj! Wiem co chcesz powiedzieć! Ja nie jestem Saiya-jinką. Ja chyba wiem najlepiej kim jestem. A po za tym nie mam, ani czarnych oczu, ani włosów. Więc to jest niemożliwe.

– A Trunks? – wtrącił Goku.

– Ja nie mam w sobie ani grama Saiya-jińskiej krwi! Naprawdę...

– Tato, ona chyba ma rację... Przecież pan Vegeta mówił, że więcej Saiya-jinów nie przeżyło...

Sam nie wiem... Ale czy to nie wszystko jedno? W końcu ten ogonek jej nic nie robi. – "No jasne łatwo mu mówić, bo on ma naturalnie ogonek. Nie mam pojęcia z jakiej racji on mi wyrósł! W dodatku nie wiem co ich tak śmieszy! Pewnie moja panika... Ale kto by się nie wystraszył?".

 
autor: Son Luna


<- powrót
Kącik fana ►
STRONA KORZYSTA Z PLIKÓW COOKIE: POLITYKA PRYWATNOŚCI
Anime Revolution Sprites Twierdza RPG Maker