Gohan ostrożnie wkroczył na teren piekła. Starając się pozostać niezauważonym skoncentrował się i sprawdził czy w okolicy nie wyczuje Ki Paikuhana. Nigdzie jej nie było, ale Gohan wyczuł skupisko dużych Ki i podążył w jego kierunku. Widok jaki ukazał się jego oczom nie należał do codziennych. Gohan ujrzał drużynę Bojacka (wszyscy z aureolkami), która zabawiała się w coś w rodzaju siatkówki. Z tymi małymi jednak różnicami, że siatki nie było, grajacy używali swobodnie zarówno rąk jak i nóg, a za piłkę służył... King Cold (także z aureolką), ojciec Freezera. Sam Bojack nie brał udziału w zabawie, stojąc obok i obserwując sytuację z uśmieszkiem. – Odbij to! – krzyknął Bujin, mały niebieski stworek w turbanie, ścinając King Coldem w kierunku Zangyi. – Prościzna! – Zangya z półobrotu odkopnęła niedawnego władcę galaktyki, który poleciał w stronę Bido. – AAAA!!! Na pomoc! – krzyknął King Cold. Bido uderzył od góry i King Cold wbił się w podłoże wzbijając chmurę pyłu. Gohan nagle poczuł jeszcze dwie Ki zbliżające się bardzo szybko. Na wszelki wypadek postanowił pozostać niezauważonym. Moment później na miejscu zjawili się Freezer i Cooler, synowie King Colda, także z obowiązkowymi aureolkami. – Ty, patrz, znowu biją ojca! – rzucił Freezer. – Widzę – chłodno odpowiedział Cooler. – Hej! Patałachy! – krzyknął Freezer do niebieskich kosmitów-piratów. – Natychmiast przestańcie i wynoście się. "Co oni wyprawiają?" – pomyślał Gohan. – "Przecież nie mają szans z Bojackiem." Drużyna Bojacka nie zareagowała na nawoływania. – Dość tego! – powiedział wściekle Freezer. – Braciszku, gotów? – Gotów! Dwaj zmiennokształtni stanęli na podłożu w odległości kilku kroków od siebie. – FU-SION-HA!! – powiedzieli jednocześnie, wykonując znane już Gohanowi kroki i gesty. Kiedy palce Freezy i Cooli złączyły się nastąpiła eksplozja światła. Tym razem drużyna Bojacka nie pozostała już obojętna, wszyscy jednocześnie odwrócili się w stronę braci. Było to pechowe dla King Colda, który uderzony przez Gokuę przeleciał tuż nad Zangyą i znów uderzył w podłoże. – O, nie... – Bujin uderzył się w czoło. – Tylko nie to... – stwierdził Gokua. – To znowu on – powiedziała Zangya. – Tak, to on, to Frost – dokończył Bido, kiedy światło zniknęło i na miejscu Freezera i Coolera pojawiła się nowa postać. Był to zmiennokształtny o srebrnej skórze i tego samego koloru oczach, na ustach miał wyjątkowo paskudny uśmiech.
Gotenks nie wiadomo skąd wyciągnął lusterko i przejrzał się w nim. – Hmm.... Czy ja jestem w SSJ3? – powiedział do siebie. – Niemożliwe. Mam przecież brwi. – Gotenks! – krzyknął Piccolo. – Liczymy na ciebie! Gotenks powrócił do rzeczywistości i rozejrzał się zawiedzionym wzrokiem. – Kurde, żadnej publiki? Absolutnie nikt nie zobaczy jak się rozprawiam z tym cieniasem? – Co za różnica? Walcz! – Spadaj! Bez publiki nie walczę! – Co? – Słyszałeś! Chcę, żeby mój kunszt i umiejętności zostały odpowiednio docenione! Stojący obok Edge wyglądał jakby zaczynał powoli tracić cierpliwość. – Ja i Uubu będziemy widzieć jak walczysz! – powiedział Piccolo. – Też mi coś... – Są jeszcze ci dwaj białowłosi! – krzyknął Uubu wskazując na Cinna i Blanka, którzy od dłuższej chwili z zaciekawieniem przypatrywali się całej scenie. – Nadal za mało! Niestety dla Gotenksa jego potencjalny przeciwnik nie okazał odpowiedniej tolerancji na jego niechęć do walki i z przytłumionym warknięciem trafił go Ki-blastem w twarz. Półsaiyan uderzył w jakąś skałę z impetem. Wstał po chwili, trzymając się centralnie za nos. – Uszkodziłeś moją cenną twarz! – wrzasnął Gotenks, unosząc się ponownie w powietrze. – Zapłacisz mi za to! – Skoncentrował Ki w obu dłoniach. – SHINE SHINE MISSILE!!! Półsaiyan zaczął wystrzeliwać z rąk dziesiątki i setki małych pocisków Ki, które z mniejszą lub większą celnością poleciały w stronę Edge'a wywołując sporą eksplozję w miejscu, w którym tamten unosił się w powietrzu. Po chwili z chmury dymu wyleciał zupełnie nieuszkodzony Edge i z główki staranował Gotenksa, ponownie trafiając go w nos. Długowłosy Saiyan ponownie zarył w tę samą skałę, jednak już po momencie wyleciał z niej wściekle wymachując rękami i nogami, miał lekki krwotok z nosa. – AŁA!!! – wrzasnął wściekle. – Teraz naprawdę mnie wkurzyłeś!!! Zaraz zrozumiesz, co to znaczy wkurzyć Gotenksa!!! Pożałujesz, że się urodziłeś!!! UUUUUUAAAAAAAA!!!!!! – Gotenks skoncentrował energię, uderzyła od niego fala Ki, tak silna, że w ziemi pod nim zrobił się lej. Całe ciało półsaiyana pokryło się wyładowaniami elektrycznymi, a jego brwi zniknęły. Największa jednak zmiana dotyczyła fryzury. Gotenks nie miał już po prostu długich włosów, na jego głowie i plecach była cała burza złotych i spiczastych włosów tak obfita, że dla widzącego go od frontu Edge'a Gotenks wyglądał jakby wisiał w powietrzu na tle złotego dywanu. – WOW! Ale jazda!! – podniecił się Gotenks. – Teraz to masz brachu przesrane! Uubu! – Tak? – Co ty na to, żeby pokazać mu prawdziwą potęgę młodych? Uubu uśmiechnął się, gotów do walki. – Jestem za.
Goku zmierzył Vegetę zimnym wzrokiem, wzrokiem, który zwykle mroził krew w żyłach przeciwnikom mającym nieszczęście mierzyć się z Super-Saiyanem trzeciego stopnia. Vegeta jednak nie tylko nie okazał strachu, ale nadal wpatrywał się w przeciwnika z bezczelnym uśmieszkiem na ustach. Po chwili zaatakował, podlatując i uderzając prawym sierpowym, Goku zablokował przedramieniem i uderzył prawym prostym przed którym Vegeta uchylił się kopiąc jednocześnie kolanem. Goku uniknął robiąc salto w powietrzu i kopnął z półobrotu, co z kolei spotkało się z blokiem Vegety. Goku strzelił z lewej pociskiem Ki, trafiając Vegetę w głowę. Książę Saiyanów stracił równowagę i zaczął spadać. Trwało to jednak tylko moment, po którym Vegeta wyhamował i strzelił większym Ki-blastem z obu rąk. Goku, odrzucony na kilka metrów stracił na moment orientację i to wystarczyło by Vegeta zyskał przewagę. Podleciał do swego największego rywala uderzając go prawym hakiem w podbródek, poprawiając z lewej w brzuch i kończąc kopniakiem z półobrotu. Goku poleciał po paraboli i uderzył o podłoże, podnosząc się po chwili. – No co? – zapytał Vegeta z uśmieszkiem. – Nie zaatakujesz Kamehamehą? Znowu obchodzisz się ze mną jak z jajkiem, zupełnie jak wtedy, gdy byłem Majin Vegetą dwanaście lat temu. – Vegeta przestał się uśmiechać. – Nie tym razem!! BIG BANG ATTACK!!! Pocisk Ki poleciał w kierunku Goku trafiając go i wywołując sporą eksplozję, kiedy kurz opadł i Goku znów był widoczny, na jego ciele widać było już wiele małych ran, oparzelin i zadrapań. Sytuacja nie wyglądała dobrze.
– Masz, zjedz to – powiedział król Vegeta, wkładając Saladinowi do ust małe ziarenko fasoli. – Przywróci ci siły. Saladin przełknął Senzu i błyskawicznie wstał. Był absolutnie zdrowy. – Niesamowite! – powiedział. – Czuję się jak nowo narodzony! Co mi dałeś? – To Senzu, magiczna fasolka z Ziemi. Dał mi ją Son Goku. Saladin spojrzał w kierunku Vegety i Goku. – Ci Saiyani są dużo silniejsi niż się tego spodziewałem... To niesamowite! – krzyknął nagle. – Son Goku też jest legendarnym Super-Saiyanem!! – Mają ich więcej. To długa historia, opowiem ci później. Mamy misję do spełnienia, niestety mojego drugiego syna coś opętało i dopóki go nie powstrzymamy nie ruszymy dalej. – Ja go załatwię – powiedział Saladin. – Zapłaci mi za to, co mi zrobił. – Zanim jednak wystartował powstrzymał go głos króla: – Stój! My jesteśmy za słabi! Musimy to zostawić Son Goku. – Z tego co widzę nie idzie mu najlepiej.
Frost wkroczył do akcji, wpadając w oddział Bojacka jak nóż w masło. Bujin i Gokua nie byli w stanie nawet zareagować na ciosy zmiennokształtnego. Zangya oberwała raz i poleciała gdzieś niekontrolowanym lotem. Najsilniejszy z drużyny, Bido, zdołał zablokować zaledwie jeden cios niezwykle silnego Changelinga zanim także padł. W tym momencie do akcji wkroczył Bojack. Gohan już na pierwszy rzut oka zorientował się, że tym razem Frost nie będzie miał lekkiej przeprawy. No i rzeczywiście, Bojack odparował pierwszy cios i skontrował, posyłając Frosta w kierunku podłoża i strzelając na dokładkę Ki-blastem. Frost na pełnej prędkosci wyleciał z wywołanej nim eksplozji i uderzył Bojacka pięścią prosto w podbródek, co wybiło niebieskoskóremu kosmicie kilka zębów. Frost uniósł się w górę unosząc rękę z wyciągniętym w górę palcem wskazującym. – DEATH BALL!! Na końcu palca Changelinga pojawiła się mała kulka Ki, która błyskawicznie powiększyła się do rozmiarów bloku mieszkalnego, Frost rzucił pociskiem w Bojacka. Death Ball eksplodował rozwalając znaczny fragment okolicy. Kiedy pył, kurz i dym opadł poraniony Bojack wygrzebał się z krateru wściekłym wzrokiem spoglądając na Frosta. – Tym razem przegiąłeś Frost! Taka eksplozja sprowadzi Sam-Wiesz-Kogo! Frost zrobił takie oczy jakby zobaczył co najmniej SSJ Goku we własnej osobie. – Nie! Tylko nie on!! Gohan nie bardzo rozumiał o kim mówią Frost i Bojack, kiedy nagle poczuł ogromną Ki zbliżającą się w jego stronę. Gohan znał tę Ki, czuł ją już kiedyś i wiedział do kogo należy. Brolly. Legendarny Super-Saiyan, już w formie SSJ pojawił się nagle tuż przy Froscie, chwytając zmiennokształtnego za szyję i jednym Ki-blastem pozbawiajac go przytomności i dalszej chęci do walki. Bezwładne, poparzone ciało opadło na podłoże. Bojack i jego grupa, niewiele myśląc, pouciekali w różne strony piekła. Gohan przełknął ślinę. Zauważył coś, co bardzo, ale to bardzo mu się nie spodobało. Brolly nie miał aureolki, był żywy.
Czego właściwie chcą ci białowłosi? |