Kącik fana

Dragon Ball

KLUB FANA
-
FANFICE -- DRAGON BALL AZ -- DARK KAIOSHIN SAGA -- CZĘŚĆ II -- ROZDZIAŁ XXIV
Dragon Ball AZ
Dark Kaioshin Saga
Część II: Wróg
Rozdział XXIV - Wyzwanie

       Edge skoncentrował potężny ładunek Ki w rękach, uniósł się w powietrze i przygotował do wystrzelenia energii w stronę planety.
       – Byłeś żałosny!!! – krzyknął. – Nie dałeś rady obronić swej planety!! Pokonaliśmy cię!! – rzucił potężnym pociskiem w kierunku powierzchni Ziemi, planeta nie miała szans tego przetrwać – Słyszysz!? – krzyknął jeszcze do Saiyana. – Zawiodłeś, Vegetto!!!

       – Vegetto!!!

       – Vegetto, słyszysz mnie? – głos dochodził do będącego efektem fuzji Saiyana jakby z oddali. – Obudź się!
       Vegetto otworzył oczy, nad sobą ujrzał twarz Kuririna.
       – No! Nareszcie. – powiedział niski wojownik – Już myślałem, że się nie obudzisz.
       – Co... Ziemia... gdzie... – Vegetto nie mógł zebrać myśli.
       – Gratulacje! – powiedział Kuririn z radością. – Poradziłeś sobie!
       – Słucham? – Saiyan jakby oprzytomniał.
       – Wygrałeś!
       – Wygrałem?
       – No... Tak. Kiedy tylko przestały do nas dochodzić fale energii przylecieliśmy tutaj. Znaleźliśmy tylko ciebie nieprzytomnego. Nie ma nawet ciał twoich przeciwników!
       Vegetto wstał powoli próbując sobie uświadomić sytuację.
       – Coś nie tak? – zapytał Tenshinhan. – Nie wyglądasz najlepiej.
       – Oczywiście, że nie wygląda najlepiej! – zaprotestował Yamcha. – Ostatecznie walczył z kimś, kogo potęga przerasta nasze wyobrażenie, nie!?
       – Dobrze, dobrze – próbował uspokoić sytuację najsilniejszy człowiek świata.
       – Bądźcie przez chwilę cicho! – powiedział Vegetto. – Próbuję się skoncentrować.
       Saiyan skupił się na obecnych na planecie Ki, nie wyczuł ani energii Edge'a ani żadnej z bliźniaczek... dziwne.
       – Hmm – powiedział. – Faktycznie, najwyraźniej opuścili planetę.
       – Uciekli!? – krzyknął Kuririn. – A to tchórze!! No, ale nic dziwnego, w końcu mieli do czynienia z tobą.
       Vegetto uśmiechnął się.
       – He, he. Najpewniej masz rację. Uświadomili sobie swą nieuchronną porażkę i wycofali w porę.
       – Pierwsi inteligentni – stwierdziła sucho #18.
       – Wygląda na to, że kryzys mamy już za sobą – powiedział jej brat. – Świetnie, w takim razie ja się z wami pożegnam. – Wskazał kierunek przeciwny do miasta, w którym odbywał się Tenkaichi Budokai. – Tam gdzieś wasi przyjaciele walczyli z tym niebieskim olbrzymem.
       – Jesteś pewien? – zapytał Vegetto. – Wyczułem tam tylko jedną słabą Ki.
       – Nie powiedziałem, że dobrze im szło – wyjaśnił android.
       – Co więc robimy? – zapytał Kuririn.
       – Rozdzielmy się – zaproponował Vegetto. – Ja, Pan i wy dwaj, białowłosi... – zwrócił się do Cinna i Blanka. – Polecimy do Karina po trochę Senzu, król Vegeta zaczeka tutaj z Gohanem i Saladinem, a reszta poleci po Buu, żeby zlikwidować fuzję.
       W tym momencie wszyscy usłyszeli znajomy głos, w stronę którego odwrócili się jednocześnie. Był to głos Cella.
       – Możecie sobie darować tego różowego grubasa – powiedział mutant.
       Minęła chwila zanim wszyscy (poza królem Vegetą, Cinna i Blankiem) uświadomili sobie z kim rozmawiają.
       – Cell! – powiedział Vegetto. – Zapłacisz mi za śmierć Gohana!
       – Nie rozśmieszaj mnie, Saiyanie. Jesteś zbyt wyczerpany.
       Vegetto musiał przyznać mu rację. W tym momencie nie czuł się nawet na siłach przyjąć formy SSJ, od Cella zaś czuł niesamowitą Ki.
       – Co mówiłeś o Buu? – zapytała Pan. – Ty... ty... zrobiłeś mu krzywdę!
       – Można tak powiedzieć... – uśmiechnął się paskudnie Cell.
       Pan wrzasnęła dziko rzucając się na mutanta. Młoda Saiyanka nadal była na pierwszym stopniu SSJ, jednak, co było dość oczywiste, nie miała najmniejszych szans z najdoskonalszym tworem Doktora Gero.
       Cell zniknął z jej toru lotu pojawiając się chwilę potem z boku i jednym kopnięciem posyłając wnuczkę Goku na ziemię.
       – Ty draniu! – krzyknął Vegetto, próbując przejść w formę Super-Saiyana. Bezskutecznie.
       – Nie wysilaj się – powiedział Cell. – Powinieneś być zadowolony, że jej nie zabiłem.
       – Czego chcesz!?
       – Jak już mówiłem, wasz Buu nie istnieje. Wyeliminowałem go. Przybywam jednak w innej sprawie. – Nikt się nie odezwał, Cell mówił dalej. – Mam wiadomość od Babidiego i Doktora Gero.
       – Wiadomość?
       – Ściślej mówiąc: wyzwanie. Otóż ci dwaj dżentelmeni wyzywają waszą nędzną drużynę zwaną Z-Warriors na walkę.
       – Mów dokładnie o co chodzi – powiedział Vegetto z zainteresowaniem w głosie.
       – Warunki są następujące: my teraz nie zniszczymy waszej ukochanej Ziemi, a wy w zamian zgodzicie się przetestować najnowsze wspólne dzieło Gero i Babidiego.
       – Zgoda – wypalił bez zastanowienia Vegetto.
       – Doskonale – ucieszył się Cell. – Dzieło to nie jest jeszcze gotowe, ale to tym lepiej. Dajemy wam jeden rok czasu na przygotowania. Radzę solidnie wziąć się za trening, gdyż moc wojownika, o którym mówię nie będzie się mieściła w żadnych znanych wam normach.
       Vegetto uśmiechnął się zawadiacko.
       – Możesz liczyć, że nasza też nie.
       – Zobaczymy – powiedział Cell, znikając.
       Chwilę trwało zanim wszyscy przemyśleli sytuację i ktoś w końcu zdecydował się coś powiedzieć.
       – Czy to na pewno najlepsze wyjście – zapytał Yamcha, myśląc. – "Jakaż inna mogła być decyzja kogoś, kto jest połączeniem Vegety i Goku?"
       – Tak – odpowiedział Vegetto. – W tej chwili nikt z nas nie byłby w stanie stawić mu czoła. Musimy mieć czas na odpoczynek i regenerację sił.
       – I na trening – dodał Tenshinhan.
       – Właśnie. Poza tym dobrze byłoby powalczyć z kimś mocnym.
       "Skąd wiedziałem, że to powie?" – pomyślał Kuririn.
       – Hej, ktoś się zbliża – rzucił Cinna.
       Faktycznie najwyraźniej ktoś leciał w ich kierunku. Co ciekawe, nie o własnych siłach, ale w samolocie. Kiedy pojazd zbliżył się na wystarczającą odległość okazało się, że pilotuje go Yajirobee. Samolot zatrzymał się.
       – Hejka! – grubas wyskoczył z pojazdu. – Pomyślałem, że przyda wam się trochę Senzu.
       Wszystkim od razu poprawiły się humory.
       – Jesteś pewien, że to ty o tym pomyślałeś? – zapytał złośliwie Kuririn.
       – Nooo... to Dende wypatrzył was z wieży, a Karin zaproponował przywiezienie Senzu, ale to ja je dostarczyłem, nie?
       – Dobra, dobra.
       – Gdybyś przybył kilka minut wcześniej, mógłbyś zmienić całą sytuację – zauważył Tenshinhan.
       – Przybyłem tak szybko, jak mogłem – obruszył się Yaji.
       Vegetto, Gohan, Pan i Saladin dostali po jednej fasolce, co błyskawicznie postawiło ich na nogi. Nie zmieniało to faktu, że Gohan był martwy i paradował z aureolką nad głową.
       – Tato! – Pan rzuciła się ojcu w objęcia.
       – Pan! Nic ci nie jest! – Gohan powstrzymał łzy, które napłynęły mu do oczu. – Opowiadajcie co się stało.
       Kuririn i Yamcha podzielili się ze wszystkimi opowieścią o tym jak Vegetto bohatersko pokonał Edge'a i bliźniaczki.
       – Szkoda, że tego nie widziałem – żałował Saladin. – To musiało być coś.
       – W sumie to nikt z nas tego nie widział – powiedział Kuririn. – Byliśmy znacznie dalej.
       – Aha – w oczach Saladina pojawił się dziwny błysk.
       – A, właśnie – rzucił Yaji splatając palce w zakłopotaniu. – Kazali mi przekazać... musicie wiedzieć, że... no...
       – No wykrztuś to z siebie! – warknęła #18.
       – Więc, tego... Buu i Trunks nie żyją... – Yaji spuścił głowę.
       Ta wiadomość uderzyła wszystkich, poza Gohanem, który wiedział już o śmierci Trunksa, jak grom z jasnego nieba.
       – A więc Cell – zaczął Shinhan – mówił prawdę. Zabił Buu.
       – Cell? – zapytał nieco nieprzytomnie Gohan, którego dotknęła wieść o śmierci Trunksa, ostatecznie znał go od niemowlęcia.
       Vegetto usiadł z wrażenia. Część jego jaźni, ta należąca do Vegety, próbowała sobie poradzić ze świadomością, że jego syn nie żyje.
       – Co z Gotenem? – zapytał w końcu.
       – Aaa... żyje, ale jest ciężko ranny.
       – Musimy do niego lecieć – powiedział Vegetto bezbarwnie.
       – Tak – potwierdził król Vegeta. – Ale najpierw musimy o czymś zdecydować.
       – O czym?
       – O tym, co zrobimy z nim – król wskazał jeszcze jednego nieprzytomnego.
       Tuż obok grupy Z-Warriors najzwyczajniej w świecie leżał sobie Brolly.
       – Hmm. Skąd on się tu właściwie wziął?
       – Ja go sprowadziłem z piekła – powiedział zakłopotany Gohan. – Pomógł mi w walce. Bez niego nie zatrzymałbym Edge'a do waszego przybycia.
       – Aha. W takim razie mamy tylko jedno wyjście. Yaji, daj mi Senzu.
       – CO!? – powiedzieli chórkiem #17, #18, Kuririn, Yamcha, Tenshinhan i król Vegeta.
       – Jakie mamy inne wyjście? Chcecie go zabić, kiedy tak tu leży?
       Na to nikt nie miał odpowiedzi, no prawie nikt:
       – To byłoby najrozsądniejsze – powiedziała #18.
       – Ale nie w naszym stylu – przypomniał Kuririn.
       Znowu przez chwilę wszyscy milczeli, w końcu odezwał się Gohan:
       – Pan, co ty o tym sądzisz?
       – Ja? – zdziwiła się Saiyanka, nadal w formie SSJ.
       – Tak, powiedz co myślisz, mamy go wyleczyć czy zabić?
       – Skoro ci pomógł, to musimy go wyleczyć – odpowiedziała Pan poważnie.
       Była to bardzo prosta odpowiedź na nie tak proste pytanie.
       – Jakim cudem on w ogóle żyje?
       – To ja go przywróciłem do życia – powiedział bez ogródek Saladin.
       – Co? Jak? – zapytał Kuririn. – Kim ty właściwie jesteś?
       – Trochę szacunku proszę – zmarszczył brwi książę. – Jestem drugim synem króla Vegety.
       Po raz kolejny zgromadzeni dali wyraz swemu zdziwieniu.
       – W... właśnie – wyjąkał Yamcha. – Król Vegeta także żyje!
       – Także ja go wskrzesiłem. Opowiem wam to dokładniej później. Co robimy z Brollym?
       – Leczymy! – podjął decyzję Vegetto. – W razie czego poradzę sobie z nim. Mimo wszystko jestem trochę silniejszy.
       "Oby to wystarczyło" – pomyślał Gohan. – "To chyba nie jest dobry moment aby wszystkim mówić, że Brolly na moment osiągnął SSJ3..."
       Vegetto wziął od Yajirobee jedną magiczną fasolkę i zmusił nieprzytomnego Brolly'ego do połknięcia jej.
       Legendarny Super-Saiyan otworzył oczy.
       Brolly powrócił.

       Czy planeta przetrwa drugą wizytę syna Paragasa?


Rozdział XXV

       Autor: Vodnique


<- POWRÓT DO DZIAŁU

ROZDZIAŁ XXIV -- CZĘŚĆ II -- DARK KAIOSHIN SAGA -- DRAGON BALL AZ -- FANFICE
-
KLUB FANA
Kącik fana ►
STRONA KORZYSTA Z PLIKÓW COOKIE: POLITYKA PRYWATNOŚCI
Anime Revolution Sprites Twierdza RPG Maker