Kącik fana

Dragon Ball

KLUB FANA
-
FANFICE -- DRAGON BALL AZ -- DARK KAIOSHIN SAGA -- CZĘŚĆ II -- ROZDZIAŁ XXXIX
Dragon Ball AZ
Dark Kaioshin Saga
Część II: Wróg
Rozdział XXXIX - Przemiana Saladina

       Ch'nul wstał powoli i spojrzał na unoszącego się ponad nim Saiyana. Brolly nie zamierzał lądować, będąc w powietrzu miał przewagę. Jego przeciwnik wystrzelił w niego kolejne Kiaiho, ale Saiyan z łatwością go uniknął. Zabójca nie zaprzestał ataku posyłając w powietrze jeden cios za drugim. Brolly bawił się z nim, bez trudu robiąc uniki. W pewnym momencie syn Paragasa znudził się, skoncentrował w ręce spory pocisk Ki i rzucił nim w kosmitę. Ch'nul w ostatniej chwili uskoczył z miejsca eksplozji.
       – Dość tego! – krzyknął. – Jestem jednym z trzech najlepszych zabójców w kosmosie!! Żaden patałach nie będzie się ze mnie nabijał w ten sposób!!!
       Brolly uśmiechnął się tylko wrednie, Ch'nul tymczasem przyjął pozycję niczym do koncentracji Ki, jednak niezupełnie o to mu chodziło. Mechaniczny pancerz na jego nogach, zaczął się poruszać i po chwili jego dolne kończyny wydłużyły się nieco, przy okazji sporo tracąc na swojej masywności.
       – Teraz zginiesz! – wrzasnął.
       Brolly, który nie widział, dość subtelnej przecież, modyfikacji wyglądu swego przeciwnika zdziwił się nieco tym okrzykiem. Nic więcej zrobić nie zdołał.
       Ch'nul ugiął lekko nogi i po chwili z niesamowitą prędkością odbił się od ziemi, skoczył w kierunku Saiyana i potężnie walnął go w szczękę. Brolly poleciał bezwładnie do tyłu, jego przeciwnik natomiast spadając posłał w kierunku przeciwnym jedną ze swych niewidzialnych fal Ki. Odrzut popchnął go w kierunku Saiyana co Ch'nul wykorzystał taranując przeciwnika głową. Trafiony w brzuch Brolly gwałtownie wypuścił powietrze i bezwładnie spadł na podłoże. Ch'nul wylądował obok i nie tracąc czasu rzucił się na przeciwnika, chcąc go zmiażdżyć. Nie uwzględnił niestety modyfikacji swych nóg i użył nieco zbyt wiele siły, po prostu przeskakując nad Saiyanem.
       Brolly poderwał się na nogi i rzucił na Ch'nula taranując go barkiem, zanim jeszcze kosmita zdążył się odwrócić. Wbity w ścianę budynku zabójca jęknął z bólu. Brolly tymczasem odskoczył na kilkanaście metrów do tyłu.
       Ch'nul wydobył się z bloku mieszkalnego i spojrzał na przeciwnika wzrokiem, który wydawał się niemal miotać iskry.
       – Zabiję cię choćbym miał rozwalić cała planetę – wysyczał. – Sam tego chciałeś!!
       Częściowo mechaniczne dłonie Ch'nula cofnęły się i w miejscu nadgarstków pojawiły się jakby dwie połowy lufy jakiejś broni. Kosmita złączył je i roześmiał się głośno.
       – Żegnaj!!! – wrzasnął w furii, najwyraźniej kompletnie tracąc nad sobą panownie. – DOOM CANNON!!!
       Zielonkawy blask zaczął wydobywać się z działa Ch'nula. Brolly poczuł nagły wzrost energii. Moc broni była ogromna.
       Legendarny SSJ zareagował bardziej instynktownie niż świadomie. Dopadł do kosmity i zablokował wylot ładującego się działa samym sobą.
       – Chcesz ochronić planetę własną piersią!? – krzyknął Ch'nul ironicznie. – Jakie to szlachetne!!! Już po tobie!!!
       Brolly uśmiechnął się tylko wrednie, bez trudu przyjął postać SSJ i złapał za złączone nadgarstki przeciwnika.
       – Co... ty... – zdążył powiedzieć zabójca.
       Wyczuwając, że koncentracja energii broni kosmity osiąga maksymalny poziom, Saiyan po prostu zmiażdżył jej lufę. Ch'nul nie był już w stanie przerwać ataku.
       – NIEEEEEEEEE!!!!! – krzyk zabójcy przeszedł w odgłos eksplozji kiedy zgromadzona w nim energia eksplodowała w potężnym zielonym wybuchu rozrywając go na niewielkie kawałki. Legendarny SSJ został zaledwie osmalony.
       – Nie myślałeś chyba, że pozwolę ci zniszczyć Ziemię póki Bra tutaj jest – powiedział do siebie Brolly, unosząc się powoli do góry i ruszając w kierunku Capsule Corp. Zanim jednak na dobre zaczął lecieć poczuł nagle za plecami potężną Ki.
       Saiyan odwrócił się i ujrzał coś bardzo, ale to bardzo dziwnego.

       Przeciwnik Saladina emanował teraz ogromną energią, tak wielką, że Saiyan nawet nie rozważał walki z nim. Tylko przemiana w oozaru mogła go w tej chwili uratować. Spanikowany książę ledwo zdołał utworzyć na dłoni kulę, która za moment miała się stać sztucznym księżycem.
       To jednak nie nastąpiło. Tseafkrab zareagował szybciej. Cały otoczony intensywnie czerwoną poświatą wyciągnął zdrową rękę w kierunku przeciwnika. Pchnięty potężną siłą Saiyan przeleciał z ogromnym impetem przez najbliższy budynek, po czym w locie uderzony został łokciem w korpus, od góry. Zaczął spadać z ogromną prędkością, ale nie dotarł do powierzchni ziemi, zatrzymany nagle mocą kosmity. Saiyan uniósł się powoli w górę i niezależnie od swej woli powrócił do pionowej pozycji. Tseafkrab podleciał do niego i złapał sparaliżowanego przeciwnika za gardło.
       – Śmiałeś mnie zranić – syknął mu prosto w twarz. – Zapłacisz za to niewyobrażalnym bólem zanim zginiesz.
       – Już się nie mogę doczekać... – powiedział Saladin z wisielczym humorem. – Powinieneś się częściej odzywać, masz ładny głos.
       – Zaraz ci przejdzie ochota do żartów! – Tseafkrab gestem uniósł Saiyana wyżej, następnie powoli zacisnął pięść.
       Saiyan wrzasnął z bólu. Kosmita nie kłamał, Saladin miał wrażenie, że każda z jego kończyn koniecznie chce polecieć w innym kierunku. Moc jego przeciwnika po prostu rozrywała go. Czuł jak jego mięśnie i kości zaczynają się rozpadać. Ból był tak potężny, że Saladin w żaden sposób nie mógł powstrzymać krzyku. Chciał stracić przytomność, ale moc Tseafa na to nie pozwalała. Saiyan zupełnie nie panował nad swoim ciałem. Był bezsilny, mógł tylko odczuwać jak jego ścięgna zaczynają się rwać pod wpływem energii przeciwnika.
       Sytuacja była beznadziejna. Z powodu wszechogarniającego bólu Saladin nie był nawet w stanie myśleć, przez jego głowę niekontrolowanie przepływały setki myśli na sekundę.
       Nagle ogon Saiyana rozbłysł energią, a on sam przestał odczuwać cokolwiek. Przez ułamek sekundy był jakby zawieszony w czasie i przestrzeni.
       Twarz Saladina zaczęła się wydłużać w małpi pysk, na jego ciele zaś poczęło wyrastać czarne futro. Sylwetka księcia urosła nieco.
       Saladin przemieniał się w oozaru.
       Jednakże w pewnym momencie transformacja zatrzymała się, zupełnie jakby ktoś nagle wcisnął przycisk "stop". Saiyan przybrał na wzroście w sumie niecałe pół metra i przypominał teraz skrzyżowanie człowieka i małpy. Jego twarz była mniej więcej ludzka, z nieco zbyt długimi szczękami i potężnymi kłami, miała też bardzo ostre rysy. Nie wyrażała niczego poza żądzą krwi.
       Tseafkrab zdziwił się nie tyle nagłą zmianą wyglądu przeciwnika co raczej tym, że nagle jego moc zupełnie przestała działać na Saiyana. W tym momencie Saladin spojrzał na niego. Jego oczy były jednolitą czerwienią, zaś ogon łagodnie kołysał się z boku na bok.
       Tseaf przełknął ślinę ze strachu. Miał dziwnie złe przeczucia.

       Król Vegeta od dłuższego czasu obserwował walkę toczącą się w West Capital. Przemiana Saladina zaskoczyła go nieco, ale nie aż tak bardzo. Można się było tego spodziewać biorąc pod uwagę pochodzenie jego matki.
       W tym momencie uwagę króla bardziej zaprzątał jednak jego starszy syn. Vegeta walczył naprawdę żałośnie. Król już od pewnego czasu potrafił wyczuwać Ki bez użycia skautera i wyraźnie widział, że nie licząc Brolly'ego, Vegeta jest zdecydowanie silniejszy od reszty Saiyanów. Miał jednak ogromne trudności z pokonaniem swego przeciwnika. Najwyraźniej dziedzic saiyańskiej korony stracił instynkt prawdziwego wojownika. Królowi nie byłoby żal, gdyby jego syn dzisiaj zginął i tak nie uwzględniał jego udziału w swoich planach. Prędzej czy później należałoby go wyeliminować, bardzo możliwe, że ten dzień nadszedł już teraz.

       Wyczerpany Vegeta zaczynał powoli wątpić w swoje zwycięstwo. Wyglądało niestety, że Redinn, pomimo iż nie wydzielał specjalnie dużej energii był najwyraźniej nieco silniejszy od Saiyana, najwyraźniej doskonale panował nad swoją Ki. Książę nie mógł też liczyć na przewagę doświadczenia czy techniki, gdyż jego przeciwnik także stoczył już w życiu niejedną walkę. Gdyby Vegeta przemienił się w SSJ zwyciężyłby pewnie bez trudu, ale okazałby słabość. Nie chodziło już nawet o umowę zawartą przed walką. Vegeta po prostu chciał pokonać Redinna w swej obecnej formie, inaczej straciłby szacunek do samego siebie.
       "Kakarotto pewnie dałby radę go pokonać" – pomyślał. – "Zastanówmy się, co on zrobiłby w tej sytuacji... Pewnie użyłby Kaioken albo innej głupoty w stylu teleportacji... Właśnie, dlaczego nie użyję teleportacji..." – Vegeta uświadomił sobie, że przez moment nie panował nad swymi własnymi myślami. – "Zaraz, przecież ja nie znam tej techniki... A może..."
       Saiyański książę położył dwa palce na czole i skoncentrował się. Po chwili zniknął.
       Redinn zmarszczył brwi ze zdziwienia i w tym samym momencie otrzymał potężny cios łokciem w tył głowy. Oczy nieco wyszły mu na wierzch i poleciał do przodu bezwładnie. Wyhamował impulsem Ki i odwrócił się w kierunku przeciwnika.
       – Jak to zrobiłeś? Nie widziałem żadnego ruchu! – powiedział.
       Vegeta uśmiechnął się wrednie.
       "Kakarotto stracił nade mną kolejną przewagę... Swoją drogą, ciekawe gdzie on teraz jest?"
       Zamyślony Vegeta oberwał ciosem z zaskoczenia i uderzył o ziemię. Redinn wykorzystał moment by zyskać przewagę. Saiyański książę poderwał się do kontrataku, ale nigdzie nie widział ani nie wyczuwał przeciwnika. Kiedy w końcu zorientował się co się dzieje było już zbyt późno.
       Redinn wystrzelił z palca wyjątkowo wąski i skoncentrowany promień Ki. Trafiony w plecy Vegeta wrzasnął z bólu kiedy pocisk przebił się przez niego na wylot, z rany chlusnęła krew.
       – No i co teraz? – zapytał Redinn spokojnie podchodząc do przeciwnika, jego promień nie trafił dokładnie w serce, raczej w prawe płuco, ale też zabójcy dokładnie o to chodziło. Miał zamiar jeszcze powiedzieć przeciwnikowi parę słów zanim go ostatecznie dobije.
       Vegeta z trudem utrzymywał się na nogach, szybko tracił siły z upływu krwi, bolało przy każdym oddechu. Oczy zaczęła mu zasnuwać czerwona mgła. Ostatkiem siły woli odwrócił się w kierunku przeciwnika. Stali teraz w odległości kilku metrów patrząc sobie nawzajem prosto w oczy.
       – To... jeszcze... nie koniec – wycharczał książę.
       – Ależ oczywiście, że koniec – odparł tamten. – Dzielnie walczyłeś, ale popełniłeś błąd. Takie jest prawo wojny. Jeden wygrywa, drugi ginie.
       – Za dużo gadasz... – powiedział dumny Saiyan, z ust pociekła mu strużka krwi. – Jeszcze... mnie... nie pokonałeś...
       Redinn roześmiał się i skierował dłoń w stronę Vegety. Utworzył okrągły Ki-blast.
       Książę skoncentrował resztki energii, która zdawała się wyciekać z niego razem z krwią. Musiał zatrzymać ten pocisk.
       Redinn wystrzelił niewielką kulę Ki, Vegeta za pomocą lewej, zdrowej ręki wyrzucił z siebie niewielką falę energii, która zderzyła się z pociskiem i zahamowała jego lot. Książę skoncentrował całą energię na zatrzymaniu tego Ki-blasta. Nie zważał na ból i upływ krwi. Tutaj chodziło zarówno o jego życie jak i honor, musiał dać z siebie wszystko.
       – Nie uda ci się! – krzyknął zabójca. – Poddaj się!
       – Nigdy! – syknął książę.
       Energie napierały na siebie, tkwiąc w równowadze. Vegeta pomimo osłabienia stawiał zaciekły opór.

       Król Vegeta powziął decyzję, przybrał postać Super-Saiyana i skoncentrował Ki. Najwyższy czas było zakończyć tę walkę. Jego saiyański umysł nie widział tego, że chce zamordować własnego syna. Postrzegał to raczej jako wyeliminowanie potencjalnej przeszkody. To było konieczne, jeśli plan miał się powieść. Król przygotował się do wystrzelenia pocisku.
       "Czy naprawdę dobrze robię?" – przeszło mu przez myśl, wahanie jednak trwało tylko ułamek sekundy...

       Fala Ki nie wiadomo skąd trafiła Redinna dosłownie rozrywając go na strzępy. Pozbawiony siły prowadzącej, pocisk Ki został odepchnięty niewielką falą Vegety i eksplodował na którymś budynku.
       – Co... – charknął Vegeta. – Kto?

       Kto uratował Vegetę?


Rozdział XL

       Autor: Vodnique


<- POWRÓT DO DZIAŁU

ROZDZIAŁ XXXIX -- CZĘŚĆ II -- DARK KAIOSHIN SAGA -- DRAGON BALL AZ -- FANFICE
-
KLUB FANA
Kącik fana ►
STRONA KORZYSTA Z PLIKÓW COOKIE: POLITYKA PRYWATNOŚCI
Anime Revolution Sprites Twierdza RPG Maker