Kącik fana

Dragon Ball

Klub Fana » FanFicki » Dragon Ball AZ » Dark Kaioshin Saga » Część IV » Rozdział LXXXVI
Dragon Ball AZ
Dark Kaioshin Saga
Część IV: Koniec
Rozdział LXXXVI - Bratobójczy pojedynek
 

Goten nie powiedział już nic więcej, po prostu rzucił się na brata z furią, trafiając go kilkoma prostymi w korpus i twarz i kończąc serię mocnym prawym sierpowym. Cios odrzucił Gohana na dobre kilka metrów, a jego brat, postanawiając nie dać przeciwnikowi chwili wytchnienia, ruszył za nim. Starszy Saiyan wyhamował tylko po to by oberwać krótkim hakiem w żebra, po którym Goten cofnął się o pół metra i kopnął z półobrotu. Gohan złapał jego nogę i rzucił bratem w powietrze także ruszając zaraz za nim. Son Gotenowi udało się opanować lot i postawić blok, starszy z synów Goku zdematerializował się tuż przed nim, pojawiając za plecami przeciwnika i strzelając z obu rąk Ki-blastem, który pchnął Gotena do przodu. Ubrany na biało Saiyan zignorował ból, w locie odwrócił się i strzelił własnym pociskiem, który jednak jego brat odbił jedną ręką. Gohan po raz kolejny wystartował w kierunku przeciwnika, po drodze dematerializując się. Młodszy Saiyan także zniknął.

W kilku miejscach w powietrzu pojawiły się fale uderzeniowe Ki, kiedy dwaj Saiyani pojawiając się to tu, to tam wymieniali potężne ciosy. To nie była zabawa, obaj walczyli wykorzystując maksimum swoich możliwości. Scorpio i Tenshinhan nawet nie nadążali za nimi wzrokiem. Było kwestią czasu, aż któryś z nich zmęczy się, popełni jakiś błąd albo ukaże swój słaby punkt.

W pewnym momencie Goten po prostu nie nadążył za bratem. Spóźnił się z blokiem o ułamek ułamka sekundy, ale to wystarczyło. Trafiony silnym prawym prostym w twarz został zamroczony na chwilę dość długą, by Gohan zdołał pozbawić go oddechu silną serią ciosów i kopnięć w brzuch, żebra i głowę. Serię Gohan zakończył bardzo silnym, zamaszystym kopnięciem, które trafiło Gotena w kark, posyłając go z ogromną prędkością w ziemię. Wbił się głęboko.

– Co jest braciszku? Nie nadążasz?! – krzyknął Gohan. – No, wyłaź stamtąd i walcz dalej, nie wierzę, że coś takiego cię zabiło!

Goten nie wychodził.

"Nie mam szans" – myślał. – "To przecież Gohan, nigdy mu nie dorównywałem. Jest silniejszy, zawsze był i będzie silniejszy."

– No już, wyłaź stamtąd!! – krzyknął Gohan, okazyjnie ostrzeliwując podłoże pociskami Ki. – Jesteś tchórzem, braciszku!!

Z oczu Gotena pociekły łzy bezsilności, naprawdę się bał. Jego brat zawsze go przytłaczał, był dla młodszego z synów Goku legendą. Stał się wielkim wojownikiem jeszcze zanim Goten w ogóle się urodził. Jego młodszy brat wiedział, że w porównaniu do brata był po prostu porażką.

"Jak zwykle zawodzę, kiedy wszyscy na mnie liczą. Ale ja po prostu jestem za słaby. Przepraszam... Trunks... Pan... tato..." – w tym momencie Gotena coś jakby tknęło.

"Drzemie w tobie ogromna moc, nie wahaj się jej wykorzystać."

Kto mu to powiedział? Kiedy? To było tak dawno...

– Wyłaź!! – wrzeszczał wkurzony i zniecierpliwiony Gohan. – Masz ostatnią szansę!! Jak się nie pojawisz za dwie sekundy zabiję Tenshinhana i tego blaszaka!!

W tym momencie grunt w miejscu, w które wbił się młodszy z braci eksplodował. Son Goten, otoczony tak ciemnożółtą, że niemal pomarańczową aurą i błyskawicami uniósł się w powietrze. Jego spojrzenie się zmieniło. Widać w nim było jakąś nową iskierkę. Iskierkę wiary we własne możliwości.

Goten skupił energię, jego aura zredukowała się do złotawej otoczki, przestał emanować energią. Przez jego sylwetkę przebiegło, od stóp do głowy, dość silne wyładowanie elektryczne.

Przez ułamek sekundy bracia spoglądali na siebie w milczeniu. Starszemu na moment zabrakło słów, a młodszy nie miał już nic do powiedzenia.

Czas rozmów się skończył.

Potężny cios trafił Taurusa w lewy policzek, odpychając go lekko. Android skontrował uderzając czołem w twarz przeciwnika, a kiedy ten poleciał do tyłu doskoczył uderzając obiema dłońmi złączonymi w jedną pięść. Cios przeniknął widmo. Cell zjawił się nieco za i nad wojownikiem o szarej skórze i wykorzystując chwilę jego nieuwagi rozpoczął ostrzał za pomocą Renzoku Energy Dan. Pierwsze pociski trafiły androida, wywołując eksplozje, z których dym po chwili objął całą jego sylwetkę. Cell kontynuował ostrzał jeszcze przez chwilę, póki Taurus nie uciekł z szarej chmury nieco w bok, wtedy mutant zniknął, atakując błyskawicznym ciosem. Trafił przeciwnika łokciem tuż pod okiem, a następnie kopnął z lewej w pancerz chroniący żebra. Android złapał jego nogę i wykorzystując unieruchomienie przeciwnika wystrzelił z oczu dwa wąskie, ale skoncentrowane promienie Ki, które przebiły lewy bark i miejsce, w którym normalny człowiek ma serce. Cell jednak nie był człowiekiem. Jęknął z bólu, ale złączył dłonie w jedną pięść i uderzył silnie w głowę androida. Posypały się fragmenty mechanicznego ciała, odsłaniając fragmenty metalowej czaszki. Taurus, na szczęście dla siebie, nie czuł bólu, więc nie przejął się tym specjalnie. Puścił nogę mutanta i wyciągając lewą dłoń w jego kierunku strzelił mu potężnym, skoncentrowanym strumieniem energii prosto w twarz. Cell z dymiącą głową poleciał bezwładnie w dół, najwyraźniej straciwszy przytomność. Taurus błyskawicznie mu ją przywrócił dolatując i nabijając go sobie na kolano. Cell wykrztusił chmurkę zmieszanej z krwią śliny i eksplodował energią, odpychając androida. Ryknął wściekle.

– KA-ME-HA-ME-HAAAAA!!!! – wystrzelił naprawdę mocny strumień Ki. Taurus opanował lot, ale nie ruszał się z miejsca, najwyraźniej chcąc przyjąć uderzenie na siebie. Było to wyraźne samobójstwo.

Fala energii zniknęła gdzieś w przestworzach po tym jak przeniknęła przez widmo androida, który zjawił się za plecami Cella i po prostu staranował go wyprostowanymi nogami, trafiając w skrzydła. Mutant poleciał bezwładnie do przodu, ale już po sekundzie zwinął się, odwracając i strzelając w Taurusa Ki-blastem.

Trafiony pociskiem w twarz android na chwilę stracił przeciwnika z oczu, przez co oberwał potężnym prawym sierpowym w twarz i dodatkowo w brzuch. Ten ostatni cios był błędem, zrobił niewielką krzywdę, a nie wywołał zwyczajnego w tym momencie bólu. Taurus skontrował ciosem w twarz i kopnął jeszcze z półobrotu. Cell uchylił się i z minimalnej odległości wystrzelił w oponenta silny, żółty Ki-blast z obu rąk. Android wyleciał z błysku światła bardzo szybko i bardzo bezwładnie, wyhamowując dopiero metr czy dwa nad ziemią. Mimo wszystkich ran, które otrzymał uśmiechał się. Póki jego obrażenia były powierzchowne nie obniżały w żaden sposób jego wartości bojowej. Jako maszyna nie był też ani trochę zmęczony.

To ostatnie najbardziej zaczynało doskwierać Cellowi. Wykorzystując zdolność wchłoniętego Buu mógł się zregenerować (i nie omieszkał tego zrobić teraz, widząc krótką przerwę w walce), ale coraz bardziej odczuwał trudy starcia. Przegrywał i to nawet mimo tego, że to jego przeciwnik oberwał mocniej.

Bracia ruszyli jednocześnie. Goten kopnął z półobrotu, Gohan przeskoczył nad niego, robiąc salto i starając się trafić brata w tył głowy. Młodszy Saiyan uchylił się rzucając do przodu, zrobił pół salta i wisząc przez ułamek sekundy głową w dół strzelił w brata Ki-blastem. Odziany w czerń Saiyan przyjął pocisk na skrzyżowane ramiona, ale i tak został odepchnięty na dwa metry. Goten, widząc możliwość uzyskania przewagi, w mgnieniu oka zaatakował, kopiąc z półobrotu. Jego noga przeniknęła przez widmo. Gohan zjawił się za bratem i rzucił złotawym Ki-blastem, którego młodszy Saiyan uniknął dosłownie o włos, odwracając się jednocześnie twarzą do przeciwnika i od razu znów ruszając na niego. Wyprowadził kilka szybkich prostych i dołożył do nich jeszcze kopnięcie w twarz. Głowa jego brata odskoczyła do tyłu, ale Gohan otrząsnął się i skontrował lewym sierpowym. Goten zablokował cios przedramieniem i wystrzelił Ki-blast. Pocisk przeleciał jednak tylko przez widmo starszego z braci nie robiąc mu krzywdy.

Zanzoken.

Gohan pojawił się jakieś dwadzieścia metrów przed ubranym w biały strój Saiyanem. Złączył dłonie nad głową. Son Goten poczuł jak Ki jego brata gwałtownie rośnie.

– MASENKO!!! – pomarańczowy strumień Ki poleciał w kierunku spiczastowłosego Saiyana z zadziwiającą prędkością, młodszy z synów Goku uchylił się przed nim dosłownie o włos. Unik zaabsorbował całą jego uwagę i właśnie na to liczył Gohan, który dokładnie w tym samym momencie zmaterializował się za plecami swojego brata, już z mieczem w dłoni.

Niezwykle lekka, ale przy tym piekielnie ostra klinga przeszyła sylwetkę Son Gotena, która jednakże po chwili zamiast rozpaść się na dwie części, rozpłynęła się w powietrzu.

Gohan nie spodziewał się, że jego bratu uda się uniknąć tego ataku, ale nie zdążył okazać swego zdziwienia, gdyż dokładnie w tym momencie oberwał ciosem złączonych pięści w plecy. Z bólu wykrzywił się do przodu, ale zacisnął zęby, obracając się błyskawicznie i tnąc potężnie w miejsce, gdzie powinna znajdować się głowa jego przeciwnika. Nie trafił. Goten zniknął stamtąd ułamek sekundy wcześniej, zmaterializował się po lewej stronie brata serwując mu potężny prawy prosty w korpus. Gohan jęknął, kiedy poczuł jak co najmniej jedno z jego żeber łamie się pod siłą ciosu, zawył z wściekłości, kontrując kolejnym cięciem.

Skoncentrowany do granic możliwości Son Goten uchylił się, błyskawicznym ruchem obniżając pułap o pół metra. Następnie złapał brata za nadgarstek i zmusił go do wypuszczenia miecza. Starszy z synów Goku kopnął jeszcze z półobrotu, co jednak nie odniosło spodziewanego skutku. Ubrany na biało Saiyan odsunął się na bezpieczną odległość, a zaraz potem skontrował oblatując przeciwnika dookoła i wbijając mu pięść pod żebra. Starszy z braci wykrztusił nieco śliny i trzymając się za brzuch chwiejnie odleciał o kilka metrów.

Goten zatrzymał się, przez moment nie mógł uwierzyć w to co się dzieje. Naprawdę wygrywał z Gohanem! Wyglądało na to, że jest od niego silniejszy! Ale jakim cudem? Czy naprawdę aż tak się wzmocnił w Sali Ducha i Czasu? W tym momencie poczuł, że jest w stanie zwyciężyć! Poczuł, że naprawdę może obronić swoich bliskich, wszystkich, którzy na niego liczą.

I dokładnie w tym samym momencie, choć sam jeszcze o tym nie wiedział, zaprzepaścił swoje szanse na zwycięstwo.

Gohan był wściekły, był rozwścieczony wręcz do granic możliwości. Wkurzało go bolące złamane żebro i strata miecza, ale najbardziej to, że przegrywał ze swoim młodszym bratem, z małym Son Gotenem, który nigdy nie dorastał mu nawet do pięt! Starszy z synów Goku ryknął z wściekłości. Nie tak miało być! I nie tak to się skończy!

Gohan złączył dłonie nadgarstkami, koncentrując całą Ki, jaką jeszcze posiadał. Pomiędzy jego dłońmi pojawiła się jasnoniebieska kula energii.

Celował w planetę.

Czy Gotenowi uda się uratować Ziemię przed... Gohanem?

 
autor: Vodnique

<- Rozdział LXXXV

<- powrót
Kącik fana ►
STRONA KORZYSTA Z PLIKÓW COOKIE: POLITYKA PRYWATNOŚCI
Anime Revolution Sprites Twierdza RPG Maker