Kącik fana

Dragon Ball

KLUB FANA
-
FANFICE -- DRAGON BALL: NEW GENERATION -- ROZDZIAŁ III
Dragon Ball: New Generation
Rodział III - Tenka-ichi Budoukai

       Wyszli wreszcie z Sali Treningowej. Spędzili tam 14 dni, podczas gdy w naszym wymiarze minęła zaledwie godzina. Wrócili do swych domów. Tofu położył się spać. Lecz Yapex, który nie lubił, gdy ktoś jest od niego silniejszy, zaczął trenować. Trenował 6 godzin dziennie, aby dorównać siłą Tofowi. Ale on dysponował poziomem SSJ, co znacznie utrudniało sprawę. W końcu postanowił ponownie odwiedzić Hyperbolic Time Chamber, żeby tam spróbować swoich sił. W mieście kupił 140 robotów, które latając z zawrotną prędkością, strzelały pociskami laserowymi. Wypuścił jednego z nich. Ten wyleciał do góry, przez chwilę zawisł, a po chwili śmigał jak szalony wokół Yapexa, który starał się jak mógł, aby uniknąć pocisków. Kiedy już się rozgrzał, chciał zniszczyć robota i odpocząć chwilę. Nie było to łatwe zadanie. W końcu jednak podszedł wystarczająco blisko, aby zadać cios. Jednym celnym uderzeniem wysadził robota w powietrze. Zmęczył się. Usiadł na chwilę, posilił się i postanowił wypuścić kolejne 10 robotów. Teraz było dużo trudniej. Kiedy nie udawało mu się już ominąć wszystkich pocisków, zaczął je odbijać. Jednak i to nie poskutkowało. Dość często obrywał. Był wściekły na Tofa, że to właśnie on pierwszy osiągnął SSJ. Zdenerwowały go także roboty. Wypuścił wszystkie, jakie miał. Po 5 minutach leżał na posadzce obolały i zakrwawiony. Rozwścieczył się jeszcze bardziej. Wstał i zaczął strzelać we wszystko, co się ruszało. Po kolejnych 5 minutach w powietrzu unosił się już tylko pył po zniszczonych robotach. Dyszał ciężko, bo zużył bardzo dużo energii. Odpoczął i wyszedł z Sali. Nadal trenował przed domem po 6 godzin dziennie. Tofu odpoczywał, ponieważ myślał, że w postaci SSJ pokona każdego.
       Wreszcie nadszedł długo wyczekiwany dzień: 1. lipca. Yapex i Tofu polecieli do Japonii, gdzie miał się odbyć turniej. Nie lecieli razem, ani nawet się nie widzieli. Dolecieli w różnych godzinach, toteż przy rejestracji również się nie spotkali. Zapisało się aż 250 osób różnych narodowości. Tofu przechadzał się pomiędzy zawodnikami, badając ich PL (Power Level – Poziom Mocy). Yapex zajrzał na siłownię, żeby jeszcze trochę potrenować. Po walkach eliminacyjnych, wyłoniono 14 najsilniejszych wojowników, którzy przechodzili do 1/16 finału. Losowali oni piłeczki z numerami, oznaczającymi kolejność wychodzenia na matę. Tofu wylosował numer 2, i walczył z niejakim Shenem. Yapex miał numer 13 i nie obchodziło go, z kim walczy. Był pewien, że spotka się z Tofem w finale i pokaże mu, że nie trzeba być Super Saiya-jinem, żeby wygrać Turniej. Tofu wyszedł na matę, a naprzeciwko stanął Shen, który wyglądał podobnie do...
       – Krilin? – spytał Tofu.
       – Tak miał na imię mój praprapradziadek. Skąd go znasz? – spytał zdziwiony Shen.
       – Czytałem o nim. Swojego czasu był najsilniejszym człowiekiem na Ziemi. – powiedział Tofu – Lepiej zacznijmy już walkę, bo publiczność się niecierpliwi. – i było tak w rzeczywistości. Zewsząd rozległy się szmery, szepty. Gdzieniegdzie ktoś gwizdał. Ruszyli na siebie. Zaczęli równo, unikając lub blokując swoje uderzenia. Po chwili jednak obydwaj się tym znudzili.
       – Pokazać ci coś? – spytał Shen. Tofu przytaknął. Shen złożył ręce z tyłu, krzyknął: – KAMEHAMEHA!!! – i wypuścił mały strumień energii, który Tofu, bez większego wysiłku, odbił.
       – Pozwól, że ja ci teraz coś zademonstruję. – rzekł Tofu. Stanął w lekkim rozkroku. Na jego twarzy pojawił się wyraz głębokiego skupienia. Nagle jego mięśnie powiększyły się, włosy uniosły się do góry i zmieniły kolor na złoty, a oczy stały się błękitne. Wokół rysowała się złota aura. Tofu ruszył do ataku. Wybił Shena w górę, a później odbił go w kierunku Ziemi. Gdy ten się ocknął, walka była skończona – wypadł z maty. Tofu zmienił się w normala i zszedł z pola. Poszedł do bufetu, zamówił zimną lemoniadę i popijając ją wrócił na stadion, żeby popatrzeć na innych. Kolejne walki przebiegały bez zbytnich sensacji, aż do ostatniej, w której brał udział Yapex. Miał się zmierzyć z niejakim Arctosem. Jedyne, co go zdziwiło, to bardzo wysokie PL przeciwnika. Kiedy go zobaczył wręcz opadła mu szczęka.
       – TO NIEMOŻLIWE! – krzyknął Yapex.
       – A jednak. – powiedział Arctos. Wyglądał identycznie jak Freeza i Cooler, tylko miał ciemnozielony kryształ na głowie. – Jestem najmłodszym z synów King Colda, który został zabity przez Future Trunksa. Przybyłem, aby się zemścić za swoją rodzinę! – powiedział Arctos, którego rozbawiła mina Yapexa.
       – Ale... ale jak to możliwe, że żyjesz? Przecież King Cold, Freeza i Cooler zginęli wiele lat temu! – zdziwił się Yapex.
       – Na zemstę nigdy nie jest zbyt późno. A teraz stawaj do walki. Nie będzie więcej Saiyan we wszechświecie! – wrzasnął Arctos. A więc ta niezwykła moc, którą zostali obdarzeni Yapex i Tofu była zarazem ich przekleństwem.
       – Wszyscy Saiyanie zginęli albo zniknęli. Ale od niedawna wyczułem, jakby znikąd pojawiło się dwóch następnych. Znikali i pojawiali się, lecz od pewnego czasu pozostali tu. Po ostatnim pojawieniu się, moc jednego z nich ogromnie wzrosła, a drugiego cały czas wzrastała tak, że niemal się zrównały. Lecz teraz już wiem. To ty jesteś tym słabszym, a ten, który walczył w pierwszej walce to ten potężniejszy. – powiedział Arctos. Yapex nie mógł już tego słuchać. Rzucił się wprost na Arctosa. Ten zręcznie go wyminął, co rozwścieczyło Yapexa. Teleportował się przed niego i uderzył go z całej siły w twarz. Arctos nawet tego nie poczuł. Stał nadal, z założonymi rękami i uśmiechał się.
       – A więc to wszystko, na co stać "Wielkiego Saiyanina"? Teraz patrz! – Podbiegł do Yapexa i wykopał go w powietrze. Podleciał do niego, zaatakował go serią ciosów i rzucił z powrotem na matę. Chłopak podniósł się, ale ledwo stał.
       – No dalej! Uwolnij energię, która w tobie drzemie. Przecież ją wyczuwam, a to, co mi tu pokazujesz nie może emanować tak wielkiej mocy. – powiedział Arctos ze złością. Rzeczywiście, teraz Tofu też poczuł, jakby w jego towarzyszu drzemała jakaś ukryta moc. Może nie większa od jego mocy, ale podobna, może równa. Yapex obejrzał się na Tofa.
       – Co tak spoglądasz? Aha, drugi Saiyan! Może jak się nim zajmę, to tobie pomogę? – szydził Arctos. Wyciągnął rękę tak, jakby łapał muchę, i uniósł ją. Tofu oderwał się od ziemi i poszybował w miejsce wskazane przez dłoń Arctosa. Wyglądał, jakby jakaś niewidzialna ręka trzymała go za gardło. Yapex już wiedział, co to. Tą samą techniką Freeza zabił Krilina. Ogarnęła go taka wściekłość, jaka jeszcze nigdy nikogo nie ogarnęła. Wrzasnął okropnie. Jego mięśnie powiększyły się, a włosy stały się złote, podnosząc się. Ale w oczach nie pojawiły się błękitne tęczówki. Jego oczy ziały pustymi białkami. Taką formę SSJ może osiągnąć, kiedy jest na coś bardzo, bardzo wściekły. Traci jednak wtedy rozum i jest opanowany rządzą zniszczenia. Yapex teleportował się do Arctosa i uderzył go w brzuch. Ten puścił Tofa i zgiął się lekko pod wpływem ciosu Yapexa. Spojrzał na niego i uśmiechnął się.
       – No i widzisz jak łatwo poszło? Zawsze w ciebie wierzyłem.– śmiał się Arctos.
       – Nigdy nie atakuj moich przyjaciół, kiedy walczysz ze mną. – wydyszał Yapex.
       – Żadna małpa nie będzie mi rozkazywać! – krzyknął Arctos, podnosząc do góry rękę, na której wytworzył się bardzo cienki, świetlisty dysk.
       – Kienzan... – szepnął Yapex – wystarczy, że go złapię... – Arctos rzucił, a Yapex przykucnął i wyciągnął w górę rękę, gdy dysk był nad nim. Zatrzymał się i obracał się na ręce Yapexa tak, jak wcześniej u Arctosa.
       – Ja nie spudłuję. – pomyślał Yapex, zamachnął się i z całej siły wypuścił dysk w Arctosa. Jednak ten przeskoczył dysk. Yapex nadal miał wyciągniętą rękę. Nagle ją cofnął, a dysk zawrócił. Arctos spodziewał się tego. Złapał dysk między dwoma dłoniami. Ten przestał wirować i zniknął. Na twarzy Arctosa znów pojawił się uśmiech.
       – Moimi technikami mnie nie pokonasz. Znam ich słabe punkty lepiej, niż ktokolwiek inny. A teraz powalczmy trochę wręcz, co? – spytał Arctos. Yapex się zgodził. W tej chwili w jego oczach pojawiły się tęczówki, co było oznaką, że zaczął trzeźwo myśleć. Kiedy rozpoczęli walkę powietrzną, żaden z nich nie prowadził. Cały czas walka była wyrównana. Jednak po dłuższej chwili Yapex zaczął słabnąć. Jego ataki coraz rzadziej dotykały Arctosa, częściej obrywał. I nagle wpadł mu do głowy pewien pomysł.
       – Tofu! Chodź tutaj! Użyjmy fuzji! – krzyknął. Tofu spostrzegł, że teraz ich PL jest wyrównany, przez co mogli z dobrym skutkiem użyć techniki połączenia. Przemienił się, przyleciał do Yapexa i zaczęli Fusion Dance. Arctos, nie wiedząc, co to jest, czekał i patrzył. Po chwili Tofu i Yapex stanowili jedno.
       – Nieźle... – szepnęła podwójnym głosem nowa postać. Była bardzo podobna do Gotrunksa, tylko brzegi kamizelki były błękitne. Miała moc Tofa i Yapexa.
       – Teraz możemy powalczyć – powiedział. Arctos nie mógł uwierzyć w to, co zobaczył.
       – A, właśnie. Jestem Tofex. – przedstawił się. Wyskoczył do przodu i walka rozpoczęła się na nowo. Jednak Tofex miał miażdżącą przewagę. Arctos co chwila był wykopywany w inną stronę. W końcu nastała chwila przerwy. Walka Tofexa i Arctosa trwała już 20 min. Arctos nie mógł utrzymać się na nogach.
       – A teraz jesteś zadowolony? Spotkałeś kogoś silniejszego od siebie i to będzie twoją zgubą – krzyknął Tofex. Ale nagle minęło 30 min od fuzji. Jedno ciało znów rozszczepiło się na dwa.
       – Ok., Tofu! Teraz już sam sobie z nim poradzę.– powiedział Yapex. Tofu przytaknął. Yapex włączył aurę i jednym ciosem wykopnął przeciwnika za ring.
       – Tu z tobą nie skończę. – rzekł Saiyan. Dwa palce prawej ręki przyłożył do czoła, a drugą dotknął Arctosa. Zdematerializowali się. Pojawili się na pustyni. Yapex kopnął Arctosa w stronę ziemi i puścił za nim Kamehamehę, która go zniszczyła. Teleportował się z powrotem na stadion. Między 1/16 a 1/8 finału mieli pół godziny przerwy. Okazało się, że nikt nie widział jak Tofu połączył się z Yapexem. Wszyscy myśleli, że sam pokonał wroga. Ale Yapex nigdy nie zapomniał, co zrobił dla niego Tofu. Już nigdy niczego mu nie zazdrościł. Tym razem obaj poszli do baru, kupili sobie po lemoniadzie i dyskutowali o swoich walkach. Oczywiście najczęściej rozmowa schodziła na temat fuzji, ale o Shenie też rozmawiali. Zastanawiali się nad sekretem długowieczności Arctosa, ale w końcu uznali, że musiał to mieć we krwi. Kiedy wrócili na arenę, wywołali pierwszą parę wojowników, więc Tofu skierował się do wyjścia na matę. Walczył z Juanem, który był najzwyklejszym człowiekiem, więc walka skończyła się na jednym uderzeniu. To samo było u Yapexa, który walczył jako ostatni. Łatwo przeszli również przez ćwierćfinały i półfinały. W finale mieli się zmierzyć Yapex i Tofu. Obydwaj mieli już obraz tego finału, bo ułożyli go sobie przed meczem. Wyszli na matę wśród okrzyków wiwatującego tłumu. Ukłonili się sobie, i zaczęli walkę. To była dopiero walka! Cały czas odpierali swoje ciosy. Ich prędkość była tak wielka, że publiczność prawie ich nie widziała. Postępowali według wcześniej ustalonego planu: widowisko i... Wielki Finał. Odskoczyli od siebie na niedużą odległość i podnieśli ręce z rozszczepionymi palcami na wysokość oczu, które już mieli zamknięte.
       – TAIYOKEN! – wrzasnęli obaj. To wywołało rozbłysk niewyobrażalnie jasnego światła, a w tym czasie wykonali Fusion Dance. Kiedy światło zbladło publiczność ujrzała jednego wojownika – Tofexa. Ten wytłumaczył im, że nie ma już Yapexa i nie ma Tofa. Powstał jeden wojownik posiadający moc obu chłopców. Organizatorzy po chwili namysłu przyznali Tofexowi nagrodę pieniężną w wysokości miliona dolarów. Kiedy dolecieli do domu i fuzja się skończyła, podzielili się nagrodą w proporcjach 6:4. Tofu dostał więcej, bo pomógł Yapexowi w walce z Arctosem. Pożegnali się i wrócili do swoich domów. Tak zakończył się 54. Tenka-ichi Budoukai.


Rodział IV

       Autor: Yapex


<- POWRÓT DO DZIAŁU

ROZDZIAŁ III -- DRAGON BALL: NEW GENERATION -- FANFICE
-
KLUB FANA
Kącik fana ►
STRONA KORZYSTA Z PLIKÓW COOKIE: POLITYKA PRYWATNOŚCI
Anime Revolution Sprites Twierdza RPG Maker