To nigdy by ode mnie nie zależało
nie po to mówię o niezależności kobiet w tym aspekcie bym miała za kogoś podejmować decyzję
Nie ma wyrzutów sumienia za czyjeś postępowanie
Jakie tu widzisz mniejsze i większe zło? Skoro mówisz, że to zło w ogóle to widzisz tu jakieś jego stopnie?
Nie po studiuję tyle lat by pisać jak dziecko z gimnazjum
Ty mieszasz do tego wiarę, wiec i ja mogę budować swoją wypowiedź na postawie różnych poglądów
Nie czepiaj się ta kurczowo 5 mies. bo ciąża nie u każdej kobiety przebiega jednakowo.
Nie czuję się odpowiedzialna za czyjeś zachowania.
Jadnak jeżeli chcesz odpowiedzi, tak niech sobie usunie. Ja mogę spać z tym spokojnie.
niech sobie usunie. Ja mogę spać z tym spokojnie.
bo ogranicza Cię prawo, a takie wrażenie odniosłem.
Jestem przeciwny aborcji, nawet w przypadku gwałtu. Jeśli kobieta byłaby zagrożona śmiercią, jeśli urodzi dziecko, to w tym przypadku - nie mam zdania.
Uważam, że jeśli ktoś dokonuje aborcji, nawet w najwcześniejszym stadium, to jest to zabicie innego człowieka, i powinno być to surowo karane. lekarz jak i kobieta, która na to zezwala, a także osoby, które o zabiegu wiedziały, a nie doniosły.
dopóki dziecko nie będzie w stanie samodzielnie przeżyć w szpitalu
Tak więc jeśli oboje zdecydują
Jeśli życie ludzkie ma wartość to nabywa ją za sprawą czynów i więzi, płód nie wykonał żadnych "czynów", a więzi ma tylko z ojcem i matką.
Tylko co to zmienia, zwłaszcza jeśli chodzi o jego wartość definiowaną przez czyny albo więzi? I co to właściwie oznacza w praktyce - od którego tygodnia dziecko jest w stanie przeżyć poza ciałem matki? I dlaczego, mimo że w końcu byłoby w stanie przeżyć, kobieta miałaby je donosić?
Czyli jesteś za aborcją do samego końca ciąży. Bo jakie czyny wykonał płód na godzinę przed porodem? Kopnął?
A może zatracam prawdziwe wartości?
Sam nie wiem. Może zmienia to, że dziecko jest bardziej niezależne od matki, jednak rzeczywiście idąc po mojej logice, to matka powinna mieć prawo przynajmniej do wywołania porodu.Tylko co to zmienia, zwłaszcza jeśli chodzi o jego wartość definiowaną przez czyny albo więzi? I co to właściwie oznacza w praktyce - od którego tygodnia dziecko jest w stanie przeżyć poza ciałem matki? I dlaczego, mimo że w końcu byłoby w stanie przeżyć, kobieta miałaby je donosić?
Ogólnie jestem przeciw aborcji, gdyby to było moje dziecko. Patrząc na Wasze uwagi, mam obawy, że:Czyli jesteś za aborcją do samego końca ciąży. Bo jakie czyny wykonał płód na godzinę przed porodem? Kopnął?
Bo moje argumenty racjonalnie można sprowadzić do tego, żeby aborcja była legalna cały okres ciąży. Ale czuję, że tak być nie powinno.A może zatracam prawdziwe wartości?