Valentine (17) and Naniyo (19)
Valentine (17) and Naniyo (19)
(Our style is gyaru-o. It's a male version of Japanese gal style. (...) Our clothes are from Japan)

Ostatnimi czasy przypomniał mi się pewien artykuł na którejś witrynie. Dotyczył polskich szkół i sposobów kreowania się, jakie wykorzystują dzieci. W przerwach między opisami realiów, z jakimi na co dzień zmagają się uczniowie, jakiś facet przeprowadzał wywiad z dziewczyną z szóstej klasy szkoły podstawowej. W pewnym momencie powiedziała coś, co bardzo mi dało do myślenia - jest ona lubiana, ponieważ (...) ma też różne zainteresowania - uwielbia mangę i anime. Gdzie tu powód do zastanawiania się? Już mówię.

Przykład takich dzieci nie jest jedyny. Manga i anime stają się coraz popularniejsze. Kiedyś żartobliwie określana mianem "misji" chęć szerzenia naszego zainteresowania przyniosła niespodziewane, acz ogromne efekty. Gorzej, że głównie wśród młodych. Nie, żebym miał coś przeciwko młodym. Aczkolwiek to już nie jest dziecinne bieganie po ulicach i krzyczenie "Ka-me-ha-me-haaa" - bodaj najpopularniejszego cytatu świata m&a. Dzisiejsze pseudonastolatki w wieku szkoły podstawowej korzystając z dobrodziejstw internetu już nie tylko wchodzą na strony swojego ulubionego dzieła. Dzieci zaczynają interesować się kulturą Dalekiego Wschodu. "Dobrze!", krzykniemy. Tak, dobrze. Ale nie do końca.

Nastolatki w wieku gimnazjalnym i szkoły podstawowej jak najsilniej usiłują się kreować na nastolatki japońskie. Nie raz witałem się z dziewczynami, które usilnie zastępowały słowa polskie japońskimi (ohayo! hai! arigatō! A sufiksy: Michał-san! Kamil-kun! sensei! I tak w kółko, non-stop), nosiły mundurki a'la mundurki japońskie (obowiązkowa krótka spódniczka w kratkę, biała koszula i czarny krawacik) i popisywały się wiedzą o Kraju Kwitnącej Wiśni. Chcą być prawdziwymi otaku. Japońskimi otaku, przypomnijmy. Prawdziwymi otaku z krwi i kości. I to nic, że urodziły się w Polsce.

Rosa (16)
Rosa (16)
(I mix cyber punk and Japanese style)

Spróbujmy ustalić genezę takich zachowań.

Cóż, tamten artykuł nie kłamał. Nastolatki próbują się tak wykreować. Polska kultura znana nam przecież w najmniejszym calu staje się nudna. Banalna. Szara. Za to powiedzieć, że "ja się interesuję kulturą japońską" - to dopiero! Proszę, taki młody, a już interesuje się takimi rzeczami. Może zostanie etnologiem? Pójdzie na kulturoznawstwo? Ho ho, peany zachwytu.

Inną sprawą jest to, że obecne pokolenie nawet nie powąchało komunizmu w Polsce. Przejawy innych kultur w PRL sprowadzały się głównie do pierogów ruskich i placków po węgiersku. Dzisiaj, w okresie kapitalizmu, internetu i wolności słowa dzieci mogą poznawać coś innego poza Polską. I chłoną tę wiedzę jak gąbka. Polska przeżywa okres fascynacji innymi kulturami i dzieci w ten okres wpadły.

Sytuacja, jaką opisałem, pozornie zdawałby się być bardzo dobra. Ale czy do końca? Spróbujmy się skupić na zaletach:

Rośnie zapotrzebowanie na m&a. Powstaje coraz więcej polsko-japońskich dystrybutorów, wydawnictwa wydają coraz więcej mang. Ale nie tylko. Już widzimy japońskie pałeczki (można na tym zarobić krocie. Coś, co w Japonii w kiosku można kupić za grosze w Polsce sprzedaje się i po 25 zł :)), japońskie wachlarze, japońskie jedzenie, japońskie książki. Płyty japońskich wykonawców - jestem pewien, że za dwa, trzy lata spotkanie w Empikach płyty Gackta czy X Japan wcale nie będzie cudem. Pomyśleć, że kiedyś szczytem orientalizmu były niebotycznie drogie japońskie auta i mikroelektronika...

Eve (14)
Eve (14)
(I found this style about a year ago because my brother listened to Japanese pop music)

Jednak taka sytuacja ma też wady.

Społeczeństwo starsze coraz mniej przychylnie patrzy na rosnące zainteresowanie kulturą Dalekiego Wschodu. I wcale nie chodzi o to, by ludzie, którzy się w tym lubują, byli małą kastą prześladowaną przez wszystkich. Większość z nas już przywykła do tego, że anime to "bajki", a mangi - "głupie komiksy". Jednak natarczywość ludzi, którzy pozują na otaku staje się powoli denerwująca. I odbija się to w zachowaniach ludzi, którzy uogólniają całą grupę ludzi zainteresowanych Japonią.

Inną sprawą jest też wspomniany zalew produktów japońskich. Bo w przerażającej większości jest to straszna tandeta. Tak samo z mangami. Widząc wiek odbiorców, możemy powoli się pożegnać z marzeniami o wysokojakościowych, ambitnych mangach w dużych nakładach. Wydawcom o wiele bardziej opłaca się wydawać kiczowate, niedojrzałe komiksy adresowane do młodszej publiczności - nawet nie dzieła typu Naruto czy Bleach, czyli czyste shōneny, a mangi luźno przekraczające granicę między shōnenami a kodomo.

A kultura japońska? Może stać się z nią to, co z kulturą amerykańską. Kiedyś cowboye, rancza, "yupikayey madafaka" i Chuck Norris - twardziel, dziś Chuck Norris w znaczeniu złym, McDonald'sy i tandeta. Obawiam się, że ludzie niedługo mogą tak zacząć postrzegać Japonię. Już nie jako coś nowego, a jako kolejną ojczyznę kiczu.

Czy możemy przeciwdziałać takiemu obrotowi sprawy? Nie. Albo poczekamy, aż ci "prawdziwi otaku" wyrosną ze swojej otakowości, albo zwyczajnie się znudzą.

Zdjęcia pochodzą ze strony hel-looks.com.

Szarak, 22.01.2008

powrót
STRONA KORZYSTA Z PLIKÓW COOKIE: POLITYKA PRYWATNOŚCI
Anime Revolution Sprites Twierdza RPG Maker