Kącik fana

Dragon Ball

KLUB FANA
-
FANFICE -- DRAGON BALL AZ -- DARK KAIOSHIN SAGA -- CZĘŚĆ I -- ROZDZIAŁ XXII
Dragon Ball AZ
Dark Kaioshin Saga
Część I: Umierające Gwiazdy
Rozdział XXII - Pierwsze starcie dwóch fuzji

       – Co to było? – zapytał król Vegeta. – Co się stało z moim synem?
       – Spokojnie – powiedział Kuririn. – Goku i Vegeta scalili się za pomocą kolczyków Potara, dzięki temu ich moc znacznie wzrosła. Teraz bez trudu zwyciężą.
       – O tym Son Goku mi nie opowiadał... – powiedział król – Mówił, że wojownicy łączą się jakimś tańcem.
       – Zwykle tak, ale Vegeta nigdy by się na to nie zgodził, bo to strasznie śmiesznie wygląda – powiedział Kuririn z uśmiechem. – Dlatego właśnie połączyli się kolczykami. Zresztą już drugi raz.
       – Wtedy w walce z Buu, czy jak mu tam, też?
       – Też.
       Król Vegeta milczał przez chwilę, zastanawiając się nad czymś, w końcu powiedział:
       – Skoro te kolczyki są takie wygodne to dlaczego wszyscy ich nie używają?
       – Chyba dlatego, że jest ich za mało... A może dlatego, że fuzja jest na stałe.
       – Na stałe?
       – No tak, ale Buu ma zdolność do jej rozłączania.
       – Rozumiem.

       – Ciekawe gdzie się wszyscy podziali? – zastanawiał się na głos Mr. Satan, siedząc w swym luksusowym mieszkaniu na stadionie turnieju. – Chciałbym zobaczyć się z Pan...
       – Wszyscy polecieli – odpowiedział Buu. – Pewnie niedługo wrócą.
       – Oby.
       Nagle usłyszeli znajomy skądś dźwięk. Teleportacja?
       W drzwiach pokoju stał nikt inny jak Cell.
       Przerażony Mr. Satan, którego oczy niemal wypadły z orbit z niesamowitą prędkością znalazł się nagle przy przeciwnej do drzwi ścianie dokładnie za plecami Buu. Ze strachu nie był w stanie normalnie mówić.
       – C... C... Cell? T... Ty... Ty nie żyjesz!!
       Cell zignorował go podchodząc do stojącego na środku pokoju, nieco zdziwionego sytuacją Buu.
       – Słynny Buu, jak sądzę?
       Buu nagle stracił swój dobrotliwy wyraz twarzy, marszcząc czoło – zauważył znak "M" na czole Cella.
       Różowy demon zamachnął się na zielonego mutanta, ten jednak bez trudu zablokował jego cios.
       – Nie wiem jakim cudem mogli uznać cię za silniejszego ode mnie – powiedział Cell.
       Mutant wyrzucił przed siebie prawą dłoń i falą Ki urwał głowę wicemistrzowi Tenkaichi Budokai. Fala przebiła także ścianę wybijając w niej sporą dziurę. Szczęśliwie dla Mr. Satana nie była to ta ściana pod którą on się schował.
       Cell wbił lewą dłoń w korpus Buu, przytrzymując go w miejscu i uniósł ogon, z którego końcówki wyrosło nagle nieprzyjemnie wyglądające żądło. Mutant wbił ogon w różowe ciało demona.
       – Pozdrowienia od Babidiego – uśmiechnął się paskudnie.
       Buu nagle zaczął maleć, Mr. Satan przez chwilę nie orientował się co się dzieje, zrozumiał jednak kiedy spojrzał na pulsujący ogon Cella. Mutant najwyraźniej wsysał różowego wojownika.
       Satan wściekle rzucił się na Cella zadając mu na oślep kilka ciosów, jednak jego przeciwnik nawet tego nie zauważył.
       Buu zniknął ostatecznie, Cell wessał go całego. Najdoskonalszy twór doktora Gero zachwiał się nagle, z trudem łapiąc równowagę. Po chwili uderzyła od niego fala Ki tak silna, że zrównała cały budynek Tenkaichi Budokai z ziemią. Odepchnięty Mr. Satan wylądował dopiero na trybunach, które na całe szczęście były już niemal puste.
       Z gruzów, które pozostały po turniejowym budynku powoli wyleciała jakaś postać. Najwyraźniej był to Cell, jednak przypominał go tylko w niewielkim stopniu. Był znacznie bardziej masywny, nie miał ogona, a jego skóra miała ciemnoczerwoną barwę. Rozejrzał się powoli, jakby zastanawiając się czy zniszczyć wszystko w zasięgu wzroku. Zrezygnował jednak, położył dwa palce na czole i zniknął.
       Buu zginął, co oznaczało, że nie będzie sposobu na rozdzielenie fuzji Goku i Vegety. Wojownicy Z jednak jeszcze o tym nie wiedzieli.

       – Hej... Vegetto?! – krzyknął Tenshinhan, podlatując do Saiyana. – Widzę, że masz pełne ręce roboty.
       – Tenshinhan! Ty tutaj?
       – Tak, nie chcę ci przeszkadzać, ale wydaje mi się, że jacyś kosmici zbierają Smocze kule.
       – Heh – uśmiechnął się Vegetto. – Czy masz ich na myśli? – wskazał Cinna i Blanka.
       – Tak – Shinhan zmarszczył czoło. – Dokładnie ich. Znasz ich?
       – Powiedzmy. Później porozmawiamy, teraz muszę wygrać walkę. Gdzieś tam są wszyscy, zaczekaj z nimi.
       – Rozumiem – Tenshinhan. – Do zobaczenia – najsilniejszy człowiek świata poleciał w kierunku króla Vegety i reszty. Cinna i Blank teleportowali się.
       Vegetto spojrzał na swoją przeciwniczkę.
       – Zostaliśmy sami. Sądzę, że czeka nas dobra walka. Mam tylko nadzieję, że twoja fuzja nie skończy się za parę minut.
       Sagger nie odpowiedziała, tylko lekko syknęła. Nie czuła się zbyt pewnie przed tym pojedynkiem.
       Vegetto zaatakował uderzając prawym sierpowym w twarz i poprawiając lewym hakiem w podbródek. Sagger poleciała nieco w górę, Saiyan zjawił się tuż nad nią i uderzył złączonymi pięściami. Umierająca Gwiazda z ogromną prędkością poleciała w dół, wbijając się z ogromnym impetem w ziemię. Otrząsnęła się błyskawicznie, startując i uderzając Vegetto pięścią, trafiła w widmo, Saiyan pojawił się za jej plecami, kopnęła z półobrotu, ponownie chybiając. Vegetto zaczął bawić się z przeciwniczką bez trudu unikając jej ciosów i pojawiając się tuż za nią lub obok. Trwało to dobre kilka minut, póki Vegetto nie znudził się i nie skończył zabawy strzelając Ki-blastem i odpychając przeciwniczkę o kilkanaście metrów.
       – To zbyt proste – powiedział z uśmiechem. – Może powinienem przejść na SSJ2? Walka potrwałaby trochę dłużej...
       – RAINBOW LIGHTNING!!! – krzyknęła w odpowiedzi Sagger, wystrzeliwując z obu rąk dwie fale Ki wirujące spiralnie wokół siebie. Atak ten przypominał trochę Makankosappo, ale w tym wypadku obie fale wirowały, nie jedna. Pocisk mienił się wszystkimi kolorami tęczy.
       Atak był bardzo szybki, Vegetto uchylił się przed nim w ostatniej chwili. Nie był to wcale koniec, Sagger wykonała lekki ruch ręką i fala zawróciła ponownie w stronę Saiyana. Vegetto nie miał szans jej uniknąć, było tylko jedno wyjście.
       – KAMEHAMEHA!! – Saiyan wystrzelił falę Ki w nadlatującą Rainbow Lightning, ataki zderzyły się. O dziwo, fala Sagger miękko wbiła się w Kamehamehę, rozbijając ją i trafiając Vegetto w wyciągnięte dłonie.

       Zgromadzeni niedaleko król Vegeta i Wojownicy Z, zobaczyli potężną eksplozję, której podmuch nawet z tej odległości niemal przewrócił Yamchę, Kuririna czy Shinhana.
       – Co to było? – zapytał król Vegeta, osłaniając oczy, eksplozja była jasna niczym słońce. – Czuję tę energię nawet bez skautera.
       – Pewnie Vegetto przeszedł do ataku – powiedział Tenshinhan. – Możemy się spodziewać więcej takich atrakcji.
       – Oby tylko nie rozwalili planety – powiedział Kuririn.
       Król Vegeta przełknął ślinę. Naprawdę nie spodziewał się aż takiej potęgi. Trudno było to sobie wyobrazić...

       Chmura pyłu i dymu rozwiała się. Vegetto nadal tkwił w tym samym miejscu w powietrzu, cały osmalony, miał dziwną, bezmyślną minę.
       – Uff... – wypuścił z ust obłoczek dymu. – Ale zadyma...
       Sagger, która najwyraźniej odteleportowała się z miejsca eksplozji na moment przed trafieniem Rainbow Lightning w Vegetto pojawiła się z powrotem, zaledwie zmarszczeniem brwi okazując zdziwienie faktem, że Vegetto żyje.
       – Gratulacje – powiedział Saiyan. – Wygląda na to, że po fuzji nie tylko wzrosła wasza moc, ale także kontrola Ki... Ten atak był doskonały, pod względem konstrukcji o niebo przewyższał Kamehamehę.
       Sagger zaczerwieniła się lekko i uśmiechnęła, najwyraźniej komplement zaskoczył ją na tyle, że nie zdołała utrzymać zaciętego wyrazu twarzy.
       – Dzięki... To jeszcze nie wszystko na co mnie stać.
       – Mam nadzieję! – ucieszył się Vegetto, w myśli rezygnując z pomysłu o przejściu na SSJ2, potrzebował przewagi mocy, pod względem techniki walki był słabszy. – Nie spotkałem jeszcze godnego siebie przeciwnika.
       – Naprawdę? – Sagger zatrzepotała rzęsami. – W tej części kosmosu muszą żyć strasznie słabe istoty...
       – Być może. Może powinienem wybrać się tam skąd ty pochodzisz?
       – Może... – Sagger nie dokończyła, gdyż ktoś jej przerwał:
       – "Może" skończcie te pogaduchy – Sagger i Vegetto usłyszeli głos Edge'a, który jak się okazało nadal był w pobliżu. – Mieliście chyba walczyć.
       – He he – Vegetto uśmiechnął się. – No tak, racja. – Saiyan przybrał pozycję bojową. – Gotowa? – zapytał Sagger.
       – Oczywiście.
       Przeciwnicy jednocześnie zniknęli, przynajmniej dla oczu potencjalnych obserwatorów. W rzeczywistości walczyli poruszając się niesamowicie szybko. Walka zeszła na nieco niższy poziom niż przed chwilą, teraz Vegetto i Sagger walczyli raczej zachowawczo, czekając na błąd przeciwnika.
       Błąd popełnił Vegetto. Podchodząc do starcia zbyt pewnie uderzył szerokim sierpem, który przeleciał nad głową Sagger. Wojowniczka zanurkowała pod ręką Saiyana, wbiła mu pięść głęboko pod żebra, a następnie poprawiła kopniakiem w okolice krocza. Na szczęście Vegetto zdołał kopniak częściowo sparować kolanem. Nie uchroniło go to jednak przed trafieniem dwoma złączonymi pięściami w kark. Saiyan poleciał bezwładnie w dół, ale zdołał wyhamować przed uderzeniem w ziemię. Nie zdążył jednak zrobić uniku przed falą nadlatujących pocisków Ki. Sagger zaatakowała Renzoku Energy Dan. Fala eksplozji zasłoniła sylwetkę Vegetto, Sagger uniosła dłonie w górę.
       – TACHYON BALL!!! – krzyknęła, nad jej rękami pojawił się potężny, nieregularny i pulsujący energią pocisk Ki, który wojowniczka cisnęła w chmurę pyłu powstałą po jej wcześniejszym ataku.
       Eksplozja wstrząsnęła okolicą, w miejscu lądowania Vegetto pojawiła się wielka kula ognia stworzona ze skoncentrowanej Ki. Taki atak musiał zostawić trwały ślad na każdym... jeśli ktoś by to przeżył.
       – Brawo, bardzo dobrze – powiedział Vegetto, bijąc lekko brawo. – Tylko trochę za wolno... – dokończył zawiedzionym tonem.
       Sagger, oddychając ciężko, spojrzała na niego z niedowierzaniem.
       – Jak... tak... szybko? – wydyszała.
       – He he. Szybki jestem, nie?
       – To... to...
       – Niemożliwe? – zapytał Vegetto, przestając się uśmiechać. – Czas na prawdziwą walkę!
       – Prawdziwą? To nie była walka na serio?
       Vegetto zaatakował błyskawicznie, kopiąc przeciwniczkę w szyję, Sagger straciła równowagę i poleciała nieco w dół. Saiyan ruszył ponownie, szykując się do ciosu pięścią, Sagger skrzyżowała przedramiona w bloku, ale Vegetto zamiast zaatakować wyminął ją i kopnął z rozpędu w plecy. Tym razem impet ciosu był dużo większy i Sagger poleciała bezwładnie w stronę przeciwną do przeciwnika.
       – KA... ME... HA... ME... – zaczął Vegetto, ale nagle zmienił zdanie – Albo nie... – skoncentrował Ki w obu opuszczonych dłoniach nagle wyrzucając je przed siebie, jakby chciał użyć techniki Final Flash, złączył jednak nadgarstki pionowo, nie poziomo. – FINAL KAMEHAMEHA!!! – krzyknął, wyrzucając z siebie potężną jaskrawozieloną falę Ki, która objęła postać Sagger, a przynajmniej tak się wydawało.
       Vegetto nie trafił. Sagger zdążyła teleportować się za jego plecy.
       – RAINBOW LIGHTNING!! – powiedziała strzelając falą Ki.
       Trafiony bezpośrednio w plecy Vegetto wrzasnął z bólu i poleciał w dół bez przytomności. Ten atak to było za dużo, nawet dla niego...

       Jeśli Vegetto nie wygra, to... kto?


Rozdział XXIII

       Autor: Vodnique


<- POWRÓT DO DZIAŁU

ROZDZIAŁ XXII -- CZĘŚĆ I -- DARK KAIOSHIN SAGA -- DRAGON BALL AZ -- FANFICE
-
KLUB FANA
Kącik fana ►
STRONA KORZYSTA Z PLIKÓW COOKIE: POLITYKA PRYWATNOŚCI
Anime Revolution Sprites Twierdza RPG Maker